Forum Brzeg
Forum miasta Brzeg. (ISSN 1869-609X)

Historia - Walki w Brzegu w 1945

Brieger - 2007-01-27, 20:46
Temat postu: Walki w Brzegu w 1945
Zbliża się 6 luty, kolejna rocznica upadku 'Festung Brieg' i wejścia do miasta wojsk sowieckich. Chciałbym zapodać temat dotyczących walk w Brzegu między 21 stycznia a 6 lutego (dość krótki okres, ale i mały teren do utrzymania). W oficjalnej literaturze jest mało informacji na ten temat i są one bardzo zdawkowe. Całkiem niedawno dowiedziałem się, że w 1952 r. w Hannowerze zastępca dowódcy 'Festung Brieg", kpt. Max Pietruszka (sic!) wydał wspomnienia/opis wydarzeń z tamtego okresu widzianego oczami oficera Wehrmachtu. Tytuł książki brzmi 'Die letzten Tage von Brieg. Ein Tatsachenbericht aus den Februartagen 1945' (Ostatnie dni Brzegu. Sprawozdanie z dni lutowych 1945). Może ktoś ma jakieś informacje dotyczące tej publikacji. Ciekawe jest to, że ten kapitan został zostawiony samemu sobie z żołnierzami róznych formacji (często urlopowanych lub rannych), niekoniecznie niemcami (Brzegu bronili również węgrzy i łotysze), podczas gdy dowódca twierdzy płk. Knittel opuścił opuścił twierdzę i przedostał się czołgiem poprzez ogródki działkowe za ul. Zieloną (przed wojną 'Tivoli') do Festung Breslau. Ciekawe, czy ktoś ma jakieś informacje dotyczące tych wydarzeń, zarówno ze strony sowieckiej jaki i niemieckiej.
Pozdr.
Brieger

alferx - 2007-01-27, 21:57

Swego czasu prowokowałem tematem 6 lutego 1945 :)

podaję linka http://www.forumbrzeg.pl/...p?p=16584#16584

Lotnik - 2007-01-28, 13:22

a ja podawałem na forum link o wiadomościach oławskich i tam było wszystko opisane tzn. o wyzwoleniu Brzegu. opisane były oddziały, zasięg walk itp itd ale niestety link już jest nieaktywn, możliwe że u mnie nie działa :cry:
alferx - 2007-01-28, 14:54

Lotnik_Krzyś napisał/a:
niestety link już jest nieaktywn, możliwe że u mnie nie działa :cry:


dokopałem się - jest tutaj - "61 lat temu pod Oławą (1-3)" (przenieśli do archiwum)

Brieger - 2007-01-28, 22:16

Może kogoś to zainteresuje i pobudzi wyobrażnię, ale słyszałem z dwóch niezależnych od siebie żródeł, że na dnie kanału Odry leży, a może stoi, zatopiony sowiecki czołg. Ponoć, kiedy zwiad sowiecki dotarł do mostu na kanale, ten został wysadzony w powietrze, i pierwszy czołg, który wjechał na ten most wpadł do wody i zatonął wraz z załogą. Nie wiem na ile to jest prawda. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną pamiątkę z tego okresu. Kiedy będziecie przechodzili pod mostem kolejowym z ul. 1-go Maja w kierunku ul. Piastowskiej, po prawej stronie, drugi pylon od ul. 1-go Maja jest wyrażnie uszkodzony i połatany. Pamietam jeszcze wytopioną dziurę w tym pylonie, ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy ta dziura była wynikiem ostrzału sowieckiego działa, czy próbą zniszczenia tego mostu przez samych niemców.
Lotnik - 2007-01-28, 23:06

A jak zatem wjechały następne czołgi? W którym miejscu może się on (czołg) znajdować?

poniżej zdjęcie czołgu T-34:

http://www.jurek.com.pl/f...dex2.php?id=j04

Wymiary
Długość maksymalna 5,92 m
Szerokość 2,99 m
Wysokość 2,41 m
Prześwit 0,40 m
Masa
Masa bojowa 26,8 t

Biorąc pod uwagę wysokość lub jeśli leży na boku szerokość lub nawet długość ( przy takiej masie mógł się wbić dziobem ) to zakładając, że wbił się na płasko w muł do głebokości np 1 m + 0,5 m ( przez 60 lat) [ 3m - 1,5 = 1,5 m] również zakładając, że od tamtego czasu poziom wody nie zmienił się znacząco <+/- 0,5m> ponadto zakładając zatopienie linii wody barki + steru w granicach 1,5-2 m to.... to aby barka swobodnie mogla przeplywac to biorąc wszystkie te dane pod uwagę wychodzi że "bezpieczna" głębokość kanału w tym miejscu powinna wynosić około 7-9 m. Przy założeniu, że lufa jest w pozniomie pod kątem 0-5 stopni, w którym to miejscu jest mniej więcej i o który most chodzi?

Brieger - 2007-01-29, 00:19

Na moście przy garbarnii. Z tego co wiem od różnych ludzi, to nie były to jakieś wielkie zgrupowania czołgów. To były dwa lub trzy czołgi. Opowiadał mi pan Sommer, z którym ostatni raz miałem kontakt w maju 1997, jak 21 stycznia 1945, będąc w WC (no cóż), a mieszkał przy ul Rybackiej od strony Odry - budynek dziś nie istnieje, widział przez okienko jak na przeciwległym brzegu Odry spośród drzew wyjechały dwa sowieckie czołgi i szybko schowały się między drzewami. Nie wiem, czy były jakieś próby wyciągnięcia tego czołgu. W każdym razie, obecność tego złomu na dnie tego kanału nie ma chyba większego wpływu żeglowność tego szlaku. Kanał jest dość głęboki. Obydwa mosty na kanale, tj. przy garbarnii i przy rzeżni zostały wysadzone w powietrze. Ten ostatni nie został do dziś odbudowany i zostały po nim tylko przyczółki.
Lotnik - 2007-01-29, 12:25

coś tu się nie zgadza:
Sprostowanie: tu gdzie pisze 27 stycznia ma być 21 stycznia
1. Pan Sommer mieszkając przy ulicy Rybackiej domyślam się nawet w którym miejscu, nie mógł widzieć kanału a jedynie wejście do kanału ( wpływ do śluzy) a napewno nie sam kanał, z mostami obok rzeżni i garbarni
2. Pan Sommer owszem mógł widzieć jak czołgi wyjeżdzają i chowają się do "lasu" ale napewno nie widzial przemieszczają się przez most. Po za tym radzieckie czołgi powinny nadjechać od strony Brzeziny, Garbowa a nie od strony Kościerzyc. Nawet zwiad jadąc od strony Garbowa przez Pisarzowice następnie polami, lasami nadkładając bądż co bądż kilometrów i tak powinien zostać rozpoznany bardzo szybko. Ukształtowanie tego terenu dziś jest prawie nie zmienione od tamtych lat.
3. Jeśli zakładając czołgi jechały obecnym terenem zalewowym, wyjeżdząjąc z lasu obok mostu przy rzeżni w kierunku mostu przy garbarni to były łatwym celem i skoro jechały nieosłonięte w otwartym terenie to...poza tym do Brzegu pozostał jeszcze jeden najwazniejszy most - ten na Odrze)
4. 21 stycznia oddziały rosyjskie osiągnely Odrę w okolicy Lipek
5. W dniu 23.01 ostatnie pociągi odjeżdzają z ewakuowaną ludnością z Brzegu
6. W dniu 24.01 wojska radzieckie budują mosty pontonowe na rzece Odrze w pobliżu Brzegu ( wg mnie mialo to miejsce w okolicach Rataj oraz Garbowa ponieważ budowanie bliżej Brzegu pociągało by za sobą wybudowanie 2 mostów:jednego z ul oławskiej przez Odrę do wyspy na której znajduję się garbarnia a następnie drugiego przez kanał i stąd ma uwaga że czołgi albo przyjechały ze strony tejże własnie lub data podana przez Pana Sommera się nie zgadza - skoro Niemcy wysadzili nieudolnie most a Rosjanie raz dwa zbudowali nowy most tzn, że zbudowali go w pobliżu tego wysadzonego a w tak bliskim polozeniu Brzegu byli dopiero około 3 lutego skoro nastepnego dnia tj 4.02 oddziały rosyjskie dostały rozkaz okrążenia Brzegu w kierunku południowym i dalszego posuwania sięw kierunku Opola i teraz by się zgadzało, że Pan Sommer widział czołgi bo rzeczywiście mogły się tam pojawić (od strony Kościerzyc) w celu zamknięcia pierścienia i ostrzeliwaniu fabryki Pzillas i cukrowni. Inna wersja może być taka, że czołgi poprostu zabłądziły i wyjechały nie w tym miejscu co powinny ( w dalszym stopniu chodziło tu o okrązenie ale powinny wyjechać w okolicy dzisiejszej jednostki wojskowej i tam przedostać się na 2 brzeg Odry)

Z innej strony patrząc na to, to Rosjanie przełamując linię obrony na moście koło Garbarni i wjeżdzajac na ulicę Krakusa mieliby doskonałe pole do ostrzału rynku i dalej do wjazdu do Brzegu. Niemcy obawiając się tego wysadzili (nieudolnie bo mogl odbywac sie na nim ruch pieszy) most na Odrze

7.w dniu 5.02 rozpoczęły się walki o Brzeg i rano o godz 7:20 dnia 6.02 Brzeg był zdobyty. Owszem małe grupy rosyjkich oddziałów nękały wcześniej niemców ale zostawały bardzo szybko powstrzymywane przez silny ostrzał z broni maszynowej i możdzierzy. skoro wysadzili nieudolnie most a po chwili rosjanie przystąpili do naprawy tzn że nie było oddziałów ochraniających tą część miasta ponieważ zostały skierowane oddziały do osłony dworca ( umozliwienie ewakuacji i chyba to bylo najwazniejszym zadaniem w obliczu nadchodzacych odzzialow rosyjskich).......i dalej moze sie powtarzam ale nasuwa się myśl ze ten oddział czołgów wg relacji Pana Sommera albo się zagubił albo byli to samobójcy albo mieli bezmyślnego dowódcę,który wydał rozkaz wzjazdu do miasta . Bo jesli data się zgadza i rzeczywiście był to 21 stycznia a ofensywa dopiero zaczela sie 5.02 to taki zwiad nie miał prawa wrócić. A przypuszczam że w tym dniu 21 stycznia okolice ulicy krokusa były silnie obstawione przez wojska niemieckie ponieważ spodziewano się uderzenia od strony Lipek i Brzeziny z tym, że gazeta brzeska z tegoż dnia informowala , ze nie ma sie czym martwic.

[ Dodano: 2007-01-29, 13:52 ]
fakt faktem że walki w okolicach Brzegu przeprowadzało kilka oddziałów, dywizji i możliwe, że czołgi widziane w dniu 21.01 należały do...i tu zagadka właśnie bo natarcie w okolicach Brzegu pochodziło z kilku kierunków:

tekst z kuriera brzeskiego:

W końcowym etapie wojennej operacji wiślańsko-odrzańskiej (trwającej od 12 I do 7 II 1945r.) od strony Częstochowy wojska Armii Radzieckiej zbliżały się do lini Odry. Czołowe oddziały 1 Frontu Ukraińskiego, na odcinku od Lipek do Żelaznej pod Opolem, nie czekając na przeprawę pontonową niemal z marszu zaczęły przeprawiać się przez Odrę na jej lewy brzeg.W centrum pasa natarcia walczyły oddziały 5 Armii Gwardii. Nieco szczęścia mieli ci czerwonoarmiści którzy jako pierwsi zaczęli forsować rzekę, ponieważ skuta była jeszcze lodem. Jednak niebawem niemiecka artyleria skruszyła tę naturalną przeprawę z jednego brzegu rzeki na drugi. Most na Odrze pod Mikolinem 22 stycznia Niemcy także zdążyli wysadzić, aby uniemożliwić przedostanie się na lewy brzeg rzeki. Najistotniejszą sprawą na tym etapie było uchwycenie przyczółków na lewym brzegu Odry, po to, aby zapewnić sobie dogodne warunki do dalszych działań wojennych.
Historycy zgodni są co do tego, że na Opolszczyźnie najtrudniejsze walki toczyły się o przyczółki pod Lipkami, Skorogoszczą i Żelazną. Niemcy na lewym brzegu Odry mieli już zbudowane umocnienia typu polowego, zapory inżynierskie oraz silne punkty oporu w niektórych miejscowościach.
Nad ranem 23 stycznia 1945 roku udało się czerwonoarmistom uchwycić przyczółek w Golczowicach pod Skorogoszczą. Tutaj broniły tego terenu: hitlerowska dywizja SS „Estland”, batalion niszczycieli czołgów, batalion saperów i chyba najliczniejsza była kompania Volkssturmu, czyli pospolitego ruszenia.
Dowódca dwóch pułków radzieckich biorących udział w tych walkach - Wikientij W. Skryganow został tu śmiertelnie ranny. Generał major W. Skryganow dając przykład swojemu wojsku osobiście znalazł się na pierwszej lini ognia. Bohaterstwo mocno zakrapiane alkoholem musiał okupić swoim generalskim życiem. Był to jedyny generał poległy na Opolszczyźnie. Po opanowaniu przyczółków na lewym brzegu Odry zaczęłą wzrastać liczebność wojsk radzieckich. 27 stycznia 1945r. atakując od Golczowic ponad 20 czołgami zdobyli sąsiedni Mikolin. Te same oddziały wsparte dodatkowo czołgami próbowały przedostać się 30 stycznia do Skorogoszczy. Jednak Niemcy, dobrze tu umocnieni, zdołali to uderzenie zablokować, a także odparli dodatkowe natarcie od strony Naroka. 31 stycznia do walk w okolicach Skorogoszczy napłynęły nowe oddziały radzieckie, które miały nacierać w kierunku na Łosiów.
Czerwonoarmiści napotkali tu duże trudności podczas kolejnego forsowania, tym razem Nysy Kłodzkiej. Jednak po 45 minutowym ostrzale artyleryjskim sforsowali Nysę Kł. od jej ujścia do Skorogoszczy. 4 lutego 55 Korpus Piechoty przy mocnym wsparciu ogniowym 18 Brygady Rakietowej zdobył silny punkt oporu w Skorogoszczy oraz sąsiednią Chróścinę, Borkowice i Lewin Brzeski.
9 Dywizja Powietrzno-Desantowa Gwardii zdobyła szturmem Łukowice Brzeskie, Owczary, Małujowice i Przylesie. Ten sam 55 Korpus Piechoty wraz Korpusem Pancernym nacierając na południe opanował 5 lutego Grodków. 6 lutego czerwonoarmiści opanowali twierdzę Brzeg, będącą ważnym ogniwem w hitlerowskim systemie obronnym nad Odrą. W walkach o Brzeg życie swoje oddało około 400 czerwonoarmistów. 7 lutego wojska radzieckie, częściowo wsparte czołgami, klinem uderzeniowym skierowanym na południe od Skorogoszczy opanowały Przeczę, Raski, Oldrzyszowice. Ostatecznie utworzono jeden duży przyczółek szeroki na 80 km i głębokości do 25 km.
Tak opisuje tamte mroźne i krwawe dni opolski historyk wojskowości prof. Damian Tomczyk, który badania swe oparł na opiniach obu stron walczących - radzieckiej i niemieckiej.



jedno jest pewne. Brzeg został otoczony ze wszystkich stron: od Lipek przez Gać Małujowice Skarbimierz....Pawłów Prędocin (przeprawa przez most, kanał) Stobrawę Kościerzyce Garbów.....budowanie mostów pontonowych miało jedynie na celu przetransportowanie pojazdów ciężkich w bliższe sąsiedztwo miasta bo o ile możliwym byłoby ostrtzeliwanie miasta z terenów, okolic śluzy to już niemożliwym byłoby po takim ostrzale zajęcie,wjechanie do miasta. Należy zwrócić uwagę na to, że był to przełom stycz/luty a rzeka Odra była w tym czasie zamarznięta (mozliwe przemieszczanie siępo lodzie oddzialow pieszych na 2 brzeg rzeki). Występowanie w bliższym otoczeniu lasów (okolice Lipek, Garbowa, Mikolin, Zwanowice) sprzyjało budowie mostów czy też kładek. Mimo iż pierścien wokół Brzegu był zdawałoby sięszczelny nie przeszkodziło to niemieckiemu dowódcy na ucieczkęz miasta czołgiem. Wydaje mi się, że uciekal on w kierunku wsi Pępice i dalej przez Przylesie w kierunku Olszanki ( gdyby uciekał ulicązielonąw kierunku Festung Breslau napewno wpadłby w rece oddzialów rosyjkich jak nie w okolicach Lipek to Oławy) ale jego losy ucieczki nie wiem czy są gdzieś opisane. i czy zdołał uciec gdzieś dalej. źródła podają, że uciekł :)

[ Dodano: 2007-01-29, 14:05 ]
O świcie 24 stycznia sowiecka 13. dywizja strzelców gwardii przekroczyła Odrę na południowy wschód od przystani promowej w Lipkach, przeszła przez nieobsadzoną część frontu i zajęła wschodnią część Lipek. Znajdujący się tam pluton rowerzystów przystąpił do kontrataku. Niemcom udało się odbić kilka domów i okrążyć Rosjan w centrum wsi. Następnego dnia kontynuowano walki wokół Lipek, do działań włączyły się rosyjskie samoloty szturmowe, z powietrza wspierając natarcie. Następny dzień przyniósł bezskuteczny niemiecki kontratak i całkowite zajęcie Lipek przez Armię Czerwoną. Rosjanie szybko wzmacniali swój przyczółek. Poprzez zbudowany most pontonowy przeszła na lewy brzeg Odry również broń ciężka. Już pierwszej nocy Niemcy zareagowali. Walczący na tym odcinku 8. batalion saperów wraz z saperami węgierskimi przygotował operację zniszczenia tego mostu. W wyniku ostrzału, Odra w rejonie przeprawy nie była zamarznięta, nocą wypuszczono z prądem rzeki łódź z materiałami wybuchowymi. Łódka dopłynęła do tymczasowego mostu, a jej eksplozja całkowicie go zniszczyła. Rosjanie bez przeszkód budowali następne przeprawy i kontynuowali natarcie.

Kolejny atak prowadzono z Lipek w kierunku Gaci i Brzeziny. W okolicach Gaci walczono w zaspach śniegu, przy silnym mrozie. Niemcy kilkakrotnie wypierali Rosjan z tej wsi do pobliskiego kompleksu leśnego. Po ciężkich walkach, przy wsparciu czołgów, sowieci zajęli Gać wieczorem 28 stycznia.

Do walk w tej miejscowości skierowano również wrocławską kompanię policji, przywiezioną wcześniej do Oławy. Do 28 stycznia kompania ta została całkowicie rozbita, niewielu policjantów przeżyło, nikt nie trafił do niewoli. Rankiem 29 stycznia linia walki na Odrze przebiegała na północ od miejscowości Zielęcice, Psary, Chwalibożyce i Oleśnica Mała.

Wkrótce Rosjanie wyruszyli z Gaci na linie niemieckie i po południu 29 stycznia, po krótkim starciu z Volkssturmem, zajęli Chwalibożyce. Do tej miejscowości wkroczyły również oddziały nacierające ze Ścinawy Polskiej w kierunku Osieka. Także w tym dniu Rosjanie zajęli Psary. Artyleria niemiecka, która stała tam na pozycjach od kilku dni, zdążyła przenieść się do Oleśnicy Małej i Witowic. Wojna toczyła się głównie w miejscowościach i kompleksach leśnych. Opanowanie wsi przed zmrokiem dawało schronienie, pożywienie i przetrwanie do kolejnego natarcia. Walczące strony unikały pozostawania w ciągu dnia na otwartym polu, głównie z powodu aktywności lotnictwa i artylerii. Warunki atmosferyczne miały decydujący wpływ na sposób i miejsce walki. Wykopanie nawet płytkiego okopu w śniegu i mrozie mogło być realizowane tylko metodami saperskimi. Obie strony utraciły z powodu mrozu wiele pojazdów, zamarzało paliwo, a obsługa techniczna była prawie niemożliwa. Niemcy próbowali ustabilizować front i nie dopuścić do okrążenia Wrocławia. Wokół powiatu oławskiego toczono intensywne i krwawe walki.

Początkowo Rosjanie kierowali swoje ataki przede wszystkim w kierunku Brzegu. Kontrataki oddziałów niemieckich i estońskich pozwoliły na chwilowe utrzymanie linii frontu. 31 stycznia Rosjanie dotarli do młyna w Łukowicach Brzeskich, rankiem następnego dnia rozpoczęły się walki o Małujowice zdobyte przez Rosjan. W nocy z 31 stycznia na 1 lutego Niemcy próbowali odbić miejscowość. Niemiecki kontratak od strony Przylesia został odparty przy znacznych stratach atakujących. Ostatecznie 2 lutego, po trzydniowych walkach i wielokrotnej zmianie przewagi, Armia Czerwona zajęła pobliskie Zielęcice.

Od 30 stycznia do Łukowic, Owczar, Oleśnicy Małej i Kalinowej wkroczyła jednostka Waffen-SS pod dowództwem podpułkownika Delfsa. Rosjanie zdobyli Małujowice wieczorem 31 stycznia. Następnego dnia żołnierze Waffen SS, wsparci przez działa szturmowe, ponownie wyparli Rosjan. Siły SS wspierane przez batalion Volkssturmu z Wrocławia pod dowództwem podpułkownika rezerwy Ledera - utrzymały się w Łukowicach do 3 lutego.

[ Dodano: 2007-01-29, 15:44 ]
może to miałobyć 31 stycznia zamiast 21 stycznia bo data 21 ni jak sie ma do faktów. i jeszcze jedno pytanie: który most został szybciej "wysadzony" ten na Odrze (24.01) czy ten na kanale? no i oczywiście nie można zapominać o lotnictwie. Lotnisko w Skarbimierzu czy też polowe w Marcinkowicach czy też w lesie w okolicach Gać były używane i odpierały ataki Rosjan i zapewne skutecznie niszczyyły oddziały zwiadowcze

kwm - 2007-01-29, 21:19

Brieger napisał/a:
Obydwa mosty na kanale, tj. przy garbarnii i przy rzeżni zostały wysadzone w powietrze. Ten ostatni nie został do dziś odbudowany i zostały po nim tylko przyczółki.

No wlasnie Brieger, ja mam pytanie apropos tego drugiego mostu na kanale. Troszke odejde od tematu, ale byc moze jestes osoba, ktora pomoglaby mi. Mianowicie, co to byl za most? czy byl to most tylko dla pieszych (kladka), czy pelnil on dokladnie taka sama funkcje jak most kolo garbarni (pojazdy + piesi). Slyszalem kiedys wersje ( z dosc wiarygodngo zrodla), ze bylo to cos w rodzaju mostku (takiego jaki laczy Kepe Mlynska z ladem), pelniacego tez funkcje bramy przecipowodziowej. Nie widzialem zednych zdjec tego mostu, jedyne co, to stara przedwojenna widokowka (na ktore faktycznie przypomina most na Kepe Mlynska). Czy droga prowadzaca przez ten mostek prowadzila tylko do walu nad kanalem (czyli do nikad)? czy moze byla to droga do Koscierzyc? Kiedys probowalem odnalezc slady bruku, ale konca sie one po paru metrach od przyczolka. Kiedys Wyspa Odrzanska byla tez "przecieta" woda w poprzek i przez to znajdowala sie na niej jeszcze jedna przeprawa na ulicy w okolicach rzezni. Poptem te wodne przeciecie zostalo zasypane do polowy (druga niezasypana polowa istnieje do dzis w okolicach rzezni (mozna ja dokladnie zobaczyc od strony walu nad kanalem).
Tak sobie myslalem ze swietnie byloby gdyby nasze wladze pomsylaly kiedys o tej zapomnianej przeprawie, i drodze na Koscierzyce (jesli nie dla aut, to chociaz dla pieszych i rowerow). Mozna by bylo utworzyc fajna trase rowerowa, prowadzaca np. od Babiego Lochu, poprzez dzikie wybrzeze Odry, z roznorodnymi gatunkami zwierzat, dalej wlasne przez kladke,na Wyspe Odrzanska, promenada nad Odra do Mostu Odrzanskiego, i nastepie przez Plac Mlynow na pekna odrestautowana, zadbana, Kepe Mlynska. Fajne marzenia, bo tak naprawde, to na razie z tego wszystkiego to istnieje Most Odrzanski.

Brieger - 2007-01-29, 21:41

Był to most dla pieszych o łukowej konstrukcji. Zaczynał się od ulicy przebiegającej koło rzeżni i wychodził na teren, który nazywał się przed wojną 'Ogrody Abrahama'. Chyba nie było planów, aby tę przeprawę odbudować, jeżeli weżmie się pod uwagę, że za póżnego Gierka planowano trasę przelotową zaczynającą się przy cmentarzu na ul. Starobrzeskiej, przez ul. Starobrzeską, nad torami, przez ul. Fabryczną, ul. Cmentarną (teraz Komantantów), przez Odrę, kończącą się w Kościerzycach. Część tego ogrodu stanowiły tereny wojskowe do ćwiczeń, wpierw używanie przez Wehrmacht, a po wojnie przez LWP. Pamiętam, w centralnym punkcie tego obszaru stała betonowa makieta czołgu zrobiona przez niemców. Kiedy ja po niej łaziłem była mocno niekompletna. Dwa lata temu odwiedziłem te tereny, niestety makiety już nie ma.
Pozdr.
Brieger

Lotnik - 2007-01-29, 21:47

ogrody Abrahama były znacznie dalej jakieś 500m za śluzą. Tą droga za kanalem i dzis mozna dojechac do koscierzyc (okolice PGR) droga była betonowa tzn z betonowych płyt. Słusznie Wermacht mial tam swoje ćwiczebne pola i z tego okresu a moze i wczesniejszego (I WS) pochodza mury strzelnicy

[ Dodano: 2007-01-29, 21:53 ]
LWP rzadko używało tych terenów tzn po tej stronie Odry sluzyly im one głównie do cwiczenia przeprawy przez rzeka a działania na wieksza skale odbywaly sie na terenach za/przed Predocinem Kruszyną. Również w okolicach Prędocina jest zburzony most z czerwonej cegły ale o nim nic nie wiem :(

[ Dodano: 2007-01-29, 22:11 ]


jak widac na tej mapie Ogrody są zdecydowanie dalej. na mapie widac również "lolke" i obok tego mostu, o ktorym pisze kvm widac jakiś budynek.

[ Dodano: 2007-01-29, 22:17 ]
dzis mniej wiecej w miejscu napisu "strom" na Odrze (mapa powyżej) znajduje się wyspa a na tej mapie jej nie ma :) wie Pan coś na jej temat Panie Brieger?

[ Dodano: 2007-01-29, 22:46 ]
a tutaj jest równieżcoś o walkach tyle, że po Niemiecku:

http://list.genealogy.net...7/msg00207.html

ciekawa strona, może warto spróbować wysłać w świat zapytanie odnośnie lutego 1945? :)

kwm - 2007-01-29, 22:56

Dziekuje Panie Brieger za odpowiedz.
Swietnie, ze Lotnik Krzys zamiescil te mapke, bo na niej takze sie wzorowalem (przynajmniej na podobnej). Na tej mapce, ktora ja mam, widac jeszcze 3 kladki dla pieszyc nad Odra (nazwane"personen fahre") ktore przebiegaly m.in. z okolic ul. Mickiewicza na Kepe M. czy na z okolic ul. Kombatantow na drugi brzeg Odry. Kurcze szlag mnie trafia jak takie rzeczy ogladam. Niemcy potrafili znakomicie wykorzystac Odre, zaoferowac cos ludziom, a nam przyszlo zyc w czasach, kiedy musimy sie patrzec jak wszystko popada w ruine(zabytki, Kepa Mlynska, nie wykorzystanie Odry i mln innych).
Wrcajac do nieistniejacego mostu, to szczerze powiem ze na tej widokowce, ktora widzialem (z albumu Brzeg na dawnej pocztowce), to wyglada on na troszke szerszy niz zwykla kladka. Byc moze byla tam waska jezdnia, podobna jak na moscie na Kepie Mlynskiej. Co do odbudowy, to wszystko zalezy od naszych wladz. Taka kladka dla rowerow, bylaby swietna sprawa, ozywilaby zapomniane walory Brzegu. Co do projektu obwodnicy wschodniej, to raczej przeprawa przebiegalaby nie przez ten most, gdyz jest on znacznie oddalony od ul. Kombatantow, pewnie bylaby to bezposrednia przeprawa tylko nad Odra (przedluzenie ul. bylej Cmentarnej).

Lotnik - 2007-01-29, 23:47

napewno byll szerszy , wystarczy dzis zobaczyc co po nim zostalo i mniej wiecej powinien byc szerokosci takiej jak ten na kępie, chociażby poto aby mogły sie przemieszczac po nim wozy konne z pobliskich pól czy nawet oddzialy zolnierzy z ciezszym sprzetem

znalazlem cos takiego

http://www.german-militaria.de/details/d38431.html

co to może byc?

[ Dodano: 2007-01-30, 11:12 ]
kvm napisał/a:
Na tej mapce, ktora ja mam, widac jeszcze 3 kladki dla pieszyc nad Odra (nazwane"personen fahre") ktore przebiegaly m.in. z okolic ul. Mickiewicza na Kepe M. czy na z okolic ul. Kombatantow na drugi brzeg Odry.


"personen fahre" to były przeprawy łodzią ewentualnie promem. na ulicy Rybackiej z tego co słyszałem nad brzegiem Odry funkcjonował hotel i również świadczył usługi transportowe (przewóz ludzi) po Odrze. Dalej zastanawia mnie ta wyspa :
Lotnik_Krzyś napisał/a:
dzis mniej wiecej w miejscu napisu "strom" na Odrze (mapa powyżej) znajduje się wyspa a na tej mapie jej nie ma


Poniżej przedstawiam

kwm - 2007-01-30, 11:27

Lotnik_Krzyś napisał/a:
"personen fahre" to były przeprawy łodzią ewentualnie promem. na ulicy Rybackiej z tego co słyszałem nad brzegiem Odry funkcjonował hotel i również świadczył usługi transportowe (przewóz ludzi) po Odrze.

Dzieki za wyprowadzenie mnie z bledu. Kurcze, jak to fajnie brzmi: " restutacje, ktore oferowaly rejsy po Odrze", to jak z jakiejs bajki. Teraz Rybacka kojarzy mi sie z zulernia i niemilosiernie zapuszczonymi kamienicami, bylaby to ostatnia ulica na ktorej spodziewalbym sie dzis restauracji.

Lotnik - 2007-01-30, 11:33

poniżej przedstawiam oficera Luftwaffe stacjonującego w Skarbimierzu:

http://www.pourlemerite.o...ullerkahle.html

[ Dodano: 2007-01-30, 11:54 ]
kvm dziś może nie ale kiedyś to tak nie wyglądało jak teraz. zobacz na mapę jak ciągną się budynki wzdłuż ulicy, mieszkało tam (ul. Rybacka):") mnóstwo osób a iwęc wybudowanie tam restauracji, hotelu czy przeprawy rzecznej było bardzo opłacalne. Niestety wielu a nawet bardzo wielu budynków już nie ma.

Brieger - 2007-01-30, 13:46

Jestem po wrażeniem wnikliwości analizy i rozległego obszaru wiedzy techniczne kol. Lotnika_Krzysia. Chapeau bas! Racja, jeżeli chodzi o Ogród Abrahama. Strzelnica znajdowała się na czymś co nazywało się Aue czyli Błonia. Do tej pory chyba tam stoją jeszcze strzelnice, odgrodzone od siebie wałami. Ale jeżeli chodzi o możliwość zobaczenia czołgów po drugiej strony Odry, w pobliżu śluzy, to jest co całkiem możliwe. Sam mieszkałem na Ofiar Katynia, na drugim piętrze. Moje okna wychodziły na Odrę, i dopóki nie zbudowano osiedla przy ul. Mickiewicza, to za wieżą ciśnien można było podziwiać teren daleko za Odrą i Kanałem. Każdym razie, z tego co się właśnie dowiedziałem, sowieci nie mieli żadnego zamiaru atakowania Brzegu zza Odry i od samego początku planowali obejście Brzegu od Lipek. Na prawym brzegu Odry doszły tylko jednostki zwiadowcze (niemcy zdobyli tam sowiecki wóz zwiadowczy i zdobyli mapy sowieckie dotyczące operacji wokół Brzegu).Tak naprawdę prawy Brzeg Odry służył sowietom tylko jako teren, gdzie ustawiono baterie składające się, między innymi, ze zdobycznych niemieckich Do-Werfer, którymi skutecznie bombardowali miasto. Jeżeli chodzi o p. Sommera, to nie widział on czołgów wjeżdzających na most, tylko wyjeżdżają spośród drzew tak jakby od Pisarzowic-Kościerzyc. Mostów faktycznie nie mógł widzieć.
Pozdr.
Brieger

Lotnik - 2007-01-30, 15:32

Jeśli chodzi o strzelnicę to jest ona podzielona wałami lecz co do stanu samej strzelnicy to jest w kiepskim stanie. Znajdujące się za "budynkami z czerwonej cegły" ( o ile mozna nazwac to budynkiem, w kazdym bądź razie służyło to do "łapania kul") betonowe "zasłony" (będące predłużeniem wysokościowym "łapaczy kul") sa zniszczone, połamane?!? (jak można złamać zbrojony beton?). same "budynki" z czeronej cegły również są pomalowane, powykruszane, wszędzie leżą strzykawki, butelki po alkoholach, xxx, i mnóstwo śmieci. Tuż za są wykopane 2 lub 3 okopy czołgowe i pare okopów zwykłych dość płytkich. Tam gdzie były ogrody Abrahama obecnie jest parę stawów zarządzanych przez PZW oraz las no i pola uprawne ( o ile się nie myle to jest to kukurydza). Wydaje mi sie ze czesc drogi do Koscierzyc jest wybetonowana płytami z lotniska i jak dobrze pamietam w okolicach przeprawy przez rzeke ( naprzeciw ul. Kruszynskiej, tuż za Polskim Związkiem Hodowców Gołębi) jest wyryta czy napisana farbą data.

[ Dodano: 2007-01-30, 15:55 ]
A można spytać o adres Pana lub mniej więcej w którym miejscu Pan mieszkał?

[ Dodano: 2007-01-30, 16:15 ]
Brieger napisał/a:
Każdym razie, z tego co się właśnie dowiedziałem, sowieci nie mieli żadnego zamiaru atakowania Brzegu zza Odry i od samego początku planowali obejście Brzegu od Lipek. Na prawym brzegu Odry doszły tylko jednostki zwiadowcze


zgadza się , ale na prawym brzegu znajdował się zapewne mały oddział wspierający tych co walczyli w mieście i po lewej stronie. Proszę zauważyć ze w okolicach mostu przy rzeżni oraz w okolicach "lolki" następnie przed mostostalem na ul.Rybackiej znajduje sie teren dosc pagorkowaty. jesli rozpatrywac teren za Odra to jedynie w okolicach wlasnie tego mostu i lolki jest dosc duzo plytkich i rozleglych dołów. Podobne uksztaltowanie terenu znajduje sie w okolicach Mikolina w miejscach gdzie napewno zgrupowane byly wieksze sily ( dziala ,czolgi ) oraz Lipek od strony Lasu Bystrzyckiego. Kiedys w takiej "dziurze" obok Mikolina na polu znalazlem fragment moździerza. Te czolgi mogly wlasnie wyjechac w okolicach "lolki" i tam zostały ostrzelane moździerzami. Z drugiej strony, nigdzie nie jest opisane czy Rosjanie mieli w okolicach Brzegu Katiusze. Te nowsze mialy zasieg nawet do 10000 metrow. Spokojnie bez wiekszych stratmogli prowadzic ostrzakl z okolic Koscierzyc Małujowic czy nawet Przylesia

[ Dodano: 2007-01-30, 16:49 ]
Również w okolicach II Lo za boiskiem są dziury po moździerzach. Nie slyszalem nigdy by Brzeg był bombardowany z powietrza, na lotnisku w Skarbimierzu stacjonowaly samoloty szturmowe i bombowce ale chyba ich zadaniem bylo wspieranie Festung Breslau a nie przejmowano sie zbytnio sytuacja w Brzegu czy Oławie (Lipkach). Bo skoro wojska rosyjskie zdobyły na lotnisku:
- 28 samolotow
-51 czolgow dział i transporterow
-67 dzial artyleryjskich
-1000 pojazdow mechanicznych
-kilka skladow z uzbrojeniem materialami wybuchowymi

to kleske Festung Brieg mozna upatrywac jedynie lub az w:
- malej ilosci ludzi (zolnierzy) doobslugi tego wszystkiego
-braku paliwa ropy
-totalnym zaskoczeniu
-utraconym morale ( dowodca uciekl czolgiem, brak dowódców nizszego szczebla )
-wielka iloscia osob rannych i hospitalowanych ( zarowno przed [600 rannych] jak i w trakcie oblezenia [ 800 zabitych]) - podobno Rosjan poleglo TYLKO 400 czyzby propaganda?
-w walkach bralo udzial pospolite ruszenie bardzo malo bylo zolnierzy zawodowych i zasadniczych
-totalny chaos na szczeblu dowództwa - brak rozeznania w posiadanej iloscizolnierzy oraz posiadanym sprzecie dodatkowo przewaga lekko zbrojnej piechoty zamiast oddzialow zmechanizowanych )
-brak posilkow i bledne dane na temat polozenia wroga i zacisnieciu pierscienia wokol brzegu
- podpalenie skladow i magazynow z zywnoscia ( w razie pozostania i obrony miasta brak zywnosci i wody)
- zle funkcjonujaca transport ii izaopatrzenie w miescie jak i jego okolicach- mozna przeciez bylo przetransportowac sprzet ze Skarbimierza, przynajmniej amunicję oraz dziala artyleryjskie )
-zapewne zle rozlokowanie punktow obrony (np zaklady przemyslowe) zbyt duze odleglosci miedzy oddzialami a w niektorych miejscach zbytnia kumulacja ludzi
- brak mozliwosci ucieczki - od strony Pisarzowic Odra od strony Kruszyny wojska Radzickie od strony Łosiowa / Pawłowa wojska Radzieckie od strony Skarbimierz/Zielecice/Gać wojska radzieckie ------- tutaj momiedzy Lipkami a Gać mogla byc dziura co wykorzystal dowodca uciekajac czolgiem ale nie wiadomo czy uciekl - choć to był czołg nie wiadomo jaki był stan dróg i czy nie naciął się na miny ---- od Lipek przez jaz Bystrzyce Lesną wode Blota Szydlowice Lubsze Koscierzyce Stobrawe zamykajac pierscien na Popielow Mikolin Skorogoszcz az znow po Łosiów byly wojska Rosyjskie.
-nie pomogl Niemcom fakt ze byli u siebie znali teren doskonale

[ Dodano: 2007-01-30, 20:06 ]
Brieger napisał/a:
Strzelnica znajdowała się na czymś co nazywało się Aue czyli Błonia. Do tej pory chyba tam stoją jeszcze strzelnice, odgrodzone od siebie wałami


i jeszcze co do tej strzelnicy to byla ona, tak mi sie wydaje, powiazana z oddzialami z ulicy wileńskiej, prosze porównać odłamki cegieł z oby dwu miejsc mają one taki sam kolor ( porownujac z cegłami od strony placu apelowego a nie od ulicy ), skład, tak samo się kruszą i co najwazniejsze byla w bliskim sasiedztwie koszar....natomiast co do wojsk stacjonujących na ul. Sikorskiego to ich strzelnica byla i jest obecnie za Pawłowem również oddzielona wałami od sasiadującego pola.

Brieger - 2007-01-30, 20:55

Mieszkałem przy dawnej ul. Obrońców Stalingradu 3, obecnie ul. Ofiar Katynia 5/7. Było to mieszkanie na poddaszu na drugim piętrze. Wszystkie cztery okna wychodziły na Odrę, a dominującą budowlą była wieża ciśnień. Jeżeli chodzi o obstrzał Brzegu, to Max Pietruszka, adiutant pułkownika Knittera, pisze tak: "Am 23. 1., nachmittags 15.00 Uhr, bekam Brieg den ersten Artillerirbeschuss, der dann auch bis zur Uebergabe nicht aufhórte und in der shoenen Stadt schlimme Verwuestungen anrichte. Besonders unangenehm was der Beschuss mid den "Stalin-Orgeln"". (w wolnym tłumaczeniu: 23 stycznia o 15 po południu otrzymał Brzeg pierwszy ostrzał artyleryjski, który nie ustawał aż do przekazania [sowietom] miasta i który wyrządził w pięknym mieście spore spustoszenia. Szczególnie nieprzyjemny był ostrzał "Organami Stalina"). Jak wiadomo "Organy Stalina" była nazwą używaną przez żołnierzy niemieckich w odniesieniu do katiusz. Z kolei inspektor policji Hanuschek, volkssturmista biorący udział w obronie Brzegu wspomina to tak: "Von den von den Front zurueckgehenden Verwundeten und versprengten Mannschaften hoerten wir schon, dass der Russe sich bedenklich der Stadt naeherte, und so kam es, dass am 23. 1. 1945 nachm. gegen 3,1/2 Uhr ganz ueberraschend die ersten Granaten aus erbeuten deutschen Geschuetzen (Do-Werfer) die Stadt ueberschutteten." (w wolnym tłumaczeniu: od idących z frontu rannych i rozproszonych jednostek słyszeliśmy już, że Ruski zbłiża się niebezpiecznie/krytycznie do miasta, i tak się stało, że 23.1. 1945 ok. 3,30 po południu całkiem niespodziewanie pierwsze granaty zasypały miasto z dział (Do-Werfer) zdobytych na niemcach). Jest to pewna nieścisłość. Pietruszka i Hanuschek nie wspominają o nalotach na Brzeg. Irrgan z kolei mówi i ciężkim nalocie, który miał miejsco 27.1.
Jeżeli chodzi o lotnisko, to na rozkaz Luftgaukommando VIII, 25 stycznia wszystkie załogi zostały przemieszczone po Dzierżoniów, a urządzeni lotniska w nocy z 25 na 26 stycznia wysadzone w powietrze. Ponoć z kierunku Nysy przebijały się do Brzegu dwie dywizje, taką wiadomość otrzymał Pietruszka 4.02. Słyszano kanonadę od południa, która stopniowo cichła. Dywizje jednak nie dotarły do Brzegu. Zaplanowano przebicie się z Brzegu i z tego względu obiecano załodze zrzut amunicji, który jednak z przyczyn wojskowych, nie mógł dojść do skutku. Sowieci osaczyli zołnierzy niemieckich przy sztabie dowodzenia w willi Neugebauera przy dzisiejszej ul. JPII i zmusili do kapitulacji.
Pozdr.
Brieger

Lotnik - 2007-01-30, 21:08

Brieger napisał/a:
Jeżeli chodzi o lotnisko, to na rozkaz Luftgaukommando VIII, 25 stycznia wszystkie załogi zostały przemieszczone po Dzierżoniów, a urządzeni lotniska w nocy z 25 na 26 stycznia wysadzone w powietrze.


wobec tego ile mogło sięznajdowaćsprzętu na lotnisku skoro Rosjanie:

Lotnik_Krzyś napisał/a:
wojska rosyjskie zdobyły na lotnisku:
- 28 samolotow
-51 czolgow dział i transporterow
-67 dzial artyleryjskich
-1000 pojazdow mechanicznych
-kilka skladow z uzbrojeniem materialami wybuchowymi

Brieger - 2007-01-30, 21:43

Irgang w swojej 'Neuere Geschichte der Stadt Brieg 1741-1980" na str 303 pisze tak: "Die letzten 50-60 Kranken des Marienstifts konnten Brieg mit Traktoren in Schutze der Nacht verlassen und wurden nach Reichenbach u.E. gebracht. Am gleichen Tage (25.1.) wurde auf Befehl des Luftgaukommandos VIII der Fiegerhorst Brieg nach Faulbrueck bei Reichenbach u.E. verlegt. Die Anlagen des Hermsdorfer Flugplatzes aber wurden ebenfalls in der Nacht zum 26.1 gesprengt" [w wolnym tłumaczeniu: Ostatnie 50-60 chorych z Marienstiftu mogło opuścić Brzeg traktorami pod osłoną nocy i zostali przewiezieni do, naszym zdaniem, Dzierżoniowa. W ten sam dzień (25.1) na rozkaz komendantury okręgowej lotnictwa nr 8 Lotnistko Brzeg zostało przeniesione do Faulbrueck (nie znam obecnej nazwy tej miejscowości) koło Dzierżoniowa. W nocy na 26 stycznia urządzenia Skarbimierskiego lotniska zostały również wysadzone w powietrze]. Z tego cytatu wynika, że autor nie był pewien gdzie przemieszczony sprzęt i używa sktótu u.E. co znaczy unseres Erachtens' naszym zdaniem', ale pewny był faktu ewakuacji lotniska. Gdzieś też czytałem takie rzeczy, ale podchodziłbym do nich bardzo ostrożnie, bo pisali to ludzie, którzy z Brzegiem nie mieli nic wspólnego i bardziej chodziło o propagandę, a niżeli o rzetelność historyczną. Poza tym teren lotniska nie stanowił chyba dogodnego terenu do obrony, i taką ilość sprzętu, tak dyktuje logika, należałoby przenieść do miasta, dokładnie do Feuerwehrdepot, gdzie był magazyn sprzętu, amunicji i paliwa.
Pozdr.
Brieger

Jamps - 2007-01-30, 23:04

Brieger i Lotnik Krzyś - czy nie moglibyście się we dwójkę spotkać i machnąc jakąś książkę na ten temat? ja mogę herbatę podawać albo co tam wolicie do picia :)
a jak nie, to przynajmniej kontynuujcie tutaj - zajmująca lektura na parę wieczorów, a może kilku młodszych użytkowników forum zainteresuje się historią

Lotnik - 2007-01-30, 23:18

jesli jest zainteresowanie to moge zamiescic pare zdjec i planow twierdzy brzeg
jesli nie bedzie to to pasowac.....zakladam nowy temat :)

smooth - 2007-01-30, 23:20

Lotnik_Krzyś napisał/a:
jesli jest zainteresowanie



Jak dla mnie bez znaczenia gdzie ten temat. Z przyjemnością czytam posty Twoje i Briegera więc dziłajta :wink:

Derian - 2007-01-30, 23:44

Pisać pisać panowie. Strasznie to wszystko interesujące. Im więcej napiszecie, tym większa będzie moja na ten temat wiedza :) I to bardzo interesująca wiedza.
tadjurek - 2007-01-31, 11:28

Podpowiem Briegerowi: Faulbrueck to dzisiejsza wieś Mościsko na płn.zach. od Dzierżoniowa, w okresie II wojny mieścił się tam podobóz obozu koncentracyjnego w Rogoźnicy (Gross Rosen).
Przyłaczam się również do ostatnich apeli, Panowie: Brieger i Lotnik Krzyś dzielcie się z nami swoją wiedzą na temat przeszłości naszego miasta, ja sam przewodnik turystyczny po Brzegu podziwiam Wasze wspaniałe wiadomości i pasję odkrywania tajemnic historii. Tak trzymać !!!

slawq - 2007-01-31, 21:06

smooth napisał/a:
Jak dla mnie bez znaczenia gdzie ten temat. Z przyjemnością czytam posty Twoje i Briegera więc dziłajta
popieram w 100% , tylko czekam az ktorys z was cos naskrobie
Lotnik - 2007-01-31, 22:42

Zniszczenia w Brzegu:
- wartosc zniszczen 61 554 495 zl (wgzłotych sprzed 1939 r.)
-na ogolna liczbe 2004 budynków mieszkalnych zniszczeniu uległo 1073 (53%) w tym:
w 100% bylo zniszcz 414
w 70% 116
w 50% 382
w 20% 117
Ogółem w miescie i powiecie brzeskim zniszczenia objęły 25% bud. mieszkalnych i gospod; 60% zakładów użyteczności publicznej oraz 70% zakładów i przediębiorstw przemysłowych.
Według szacunków w mieście i powiecie pozostało 22 300 osób ( narodowości niemieckiej oczywiście) głownie w obszarach wiejskich a według wstępnej oceny w powiecie brzeskim było 700 miejscowych Polaków z czego w Brzegu około 200 osób.
Pierwsze transporty Niemców z Brzegu to wiosna 1946, w sierpniu 4 transp z 6879 osobami, w w listopadzie 1 z 1764 osobami, w kwietniu 1947 1 transp z 1496. W styczniu 1948 roku w Brzegu przebywało 137 osob narodowosci niemieckiej.
W pobliskich okolicach działały zbrojne grupy Wehrwolf oraz Freies Deutschland. Wehrwolf miał swoją siedzibę na ul Oławskiej w domu nr 2. Organizacja rozbita w koncu 1946.

WEHRWOLF
hitlerowska organizacja podziemna, prowadząca dywersję zbrojną m.in. w Polsce (szczególnie na Śląsku i Pomorzu Zach.), powstała (1944) z inicjatywy NSDAP i wywiadu; działała pod różnymi nazwami, liczebność ok. 3-4 tys. osób; w Polsce rozbita 1947 przez Urząd Bezpieczeństwa.

„Freies deutschland” działała na Dolnym Śląsku - głównie dywersja w ocalałych zakładach, kopalniach i obiekatch przemysłowych.

nie mylić z:

Komitet Narodowy „Wolne Niemcy”, niem. Nationalkomitee „Freies Deutschland” (NKFD), 1943–45 antyhitl. organizacja, zał. w ZSRR przez niemieckich komunistów przy poparciu władz sow.;

Brieger - 2007-02-01, 17:45

Najciekawsze jest to, że większość budynków uległa zniszczeniu w wyniku ostrzały artyleryjskiego. W wyniku walk w mieście nie ucierpiało zbyt wiele budynków. Z tego co się orientuję, to najcięższe walki były w samej cukrowni Neugebauera (dzisiejsza Olejarnia) i okolicach. Gdzieś czytałem, że po zakończeniu oblężenia najwięcej zwłok żołnierzy niemieckich było na ul. JPII. Z relacji M. Pietruszki, żołnierze ci zgineli w nocy z 5 na 6 lutego w wyniku ostrzału z sowieckiego karabinu maszynowego, którego gniazdo zostało zainstalowane przed kawiarnią "Praekert". Budynek ten dziś nie istnieje. Stał na północno-zachodnim skraju dzisiejszego Ronda Solidarności, tj. przed jednopiętrowym budynkiem, w którym dzisiaj jest Żabka. Ciekawe jest to, że na Feldstrasse, (ul JPII) w tym czasie panował niesłychany chaos, wytworzony przez przemieszczające się oddziały wojskowe i volkssturmu, gotujące się do przebicia, stojące ciężarówki, na które ładowano rannych i sprzęt. Żołnierze sowieccy, sztrzelając do tego tłumu żołnierzy i volkssturmistów zrobili "ungeheures Blutbad" (potworną krwawą łażnię). Można powiedzieć, że na ul. JPII sowieci w lutym 1945 zrobili niemcom "małą Dunkierkę".
Pozdr. Brieger

kwm - 2007-02-01, 18:06

Brieger napisał/a:
Najciekawsze jest to, że większość budynków uległa zniszczeniu w wyniku ostrzały artyleryjskiego.

Np. zachodnia pierzeja Rynku, kamienice przy Zamkowej, kosciol pw. sw.Mikolaja.
Minimalnych obrazen doznala wieza ratuszowa, Ratusz, kosciol sw. Krzyza, kosciol minorytow (w czasie ostrzalu pelnil role "szpitala", przetrzymywano tam rannych obroncow miasta). Az cud ze te budynki ocalaly, w koncu to one decyduja o dzisiejszej swietnosci Brzegu, i swiadcza o jego pieknej, bogatej historii.
Brieger napisał/a:
Z tego co się orientuję, to najcięższe walki były w samej cukrowni Neugebauera (dzisiejsza Olejarnia) i okolicach.

Zgadza sie. Jednymi z glownych celow ostrzalu artyleryjskiego byly wysokie budynki, wieze, z ktorych to mozna bylo obserwowac ruchy wroga. Cukrownia, choc ulokowana z drugiej strony miasta, posiadala wysokie silosy. Tym bardziej musimy docenic fakt przetrwania tak swietnych budynkow, i doskonalych miejsc obserwacyjnych jak kosciol pw. Podwyzszenia Krzyza Sw., czy Ratusz.
Co do wysiedlen, to przypomina mi sie, jak moja babcia opowiadala mi, ze po przesiedleniu zza Buga, mieszkali z niemiecka rodzina (wlascicielami domu) przez kilka miesiecy. Pewnie niemiecka rodzina wyjechala ktoryms z pozniejszych transportow o ktorych wspominal Lotnik Krzys.

Lotnik - 2007-02-01, 22:59

Brieger napisał/a:
Z tego co się orientuję, to najcięższe walki były w samej cukrowni Neugebauera (dzisiejsza Olejarnia) i okolicach.


biorąc pod uwagę rozległość terenu, bliskie sąsiedztwo Odry, mnóstwo miejsc do ukrycia, zaułki a zarazem otwarty teren, możliwość otoczenia wroga ( idąc od strony Pawłowa można przez Odrę obejść zaklad i wyjść od ulicy Rybackiej) do tego garnizon wojskowy ... no i na korzysc Rosjan jesli prowadzili ostrzal od strony Pawłowa i Kruszyny zupelnie czysty teren :) wiec mogli walić z dział nawet ze Zwanowic ( jesli mieli Katiusze co na 10 km leciały oczywiście ). Az strach pomyslec co by bylo gdyby w silosach bylo zboze

[ Dodano: 2007-02-02, 07:19 ]
,,,ale chyba zboza nie bylo skoro byla tam cukrownia :) oglądając filmy wojenne czy czytajac ksiazki o takiej tematyce zawsze zastanawialo mnie dlaczego najwieksze potyczki odbywają się albo w lesie albo na terenie zakładów

Brieger - 2007-02-02, 21:16

Ze wspomnień Maxa Pietruszki jak i Hanuschka wynika, że Sowieci weszli do Brzegu z południa. Ponoć poruszanie się po ul. Nysańskiej było utrudnione, bo sowieci prowadzili obstrzał z karabinów maszynowych z za torów, najprawdopodobniej z fabryki Blankego (dzisiejsze cukierki). U wyloty ul. JPII stało samobierzne działo, które miało bronić dostępu do sztabu dowodzenia 'Festung Brieg'. Zostało one zniszczone w nocy z 5 na 6 lutego. Jak wspomina Hanuschek, był krótki snop światła szperacza i wystrzał, który zniszczył działo i załogę. Należy przypuszczać, że czołg, lub inny pojazd wyposażony w działo, musiało albo przejechać pod tunelem kolejowym, co bylo dość trudne, bo wjazd do tunelu od ul. 1-go Maja został zastawiony przeszkodami ze stalowych bel składowanymi wtedy koło kolejowej wieży ciśnień, lub bezpośrednio z mostu kolejowego, co teź było dość trudne. Jeżeli chodzi o Olejarnię, to trzeba pamiętać, że wtedy była ona cukrownią, i nie było żadnych silosów. Silosy niższe wybudowano w latach 60-tych, a te wyższe w latach 80-tych. Ul. Ziemi Tarnowskiej była przejezdna i prowadziła do Kruszyny, stąd nazwa Schoenauerstr. gdyż Kruszyna do 1945 nazywała się Schoenau.
Pozdr.

Lotnik - 2007-02-02, 21:31

Lotnik_Krzyś napisał/a:
Az strach pomyslec co by bylo gdyby w silosach bylo zboze

miałem na myśli obecne czasy, jak Pan napisał

Brieger napisał/a:
Jeżeli chodzi o Olejarnię, to trzeba pamiętać, że wtedy była ona cukrownią, i nie było żadnych silosów. Silosy niższe wybudowano w latach 60-tych, a te wyższe w latach 80-tych.


gdyby w 1945 roku były tam silosy to szybko by się skończyły walki w tym rejonie

Brieger - 2007-02-02, 21:50

No tak, toby bardzo szybko przesądziło o wyniku walk, przynajmniej o ten teren.
Lotnik - 2007-02-03, 11:06

a co się stało ze sprzętem wojennym ( transportery, łaziki, czołgi itp.) uszkodzonym i pozostawionym na polach, w mieście i wszelakich miejscach? Z opowiadań wiem, że mnóstwo takiego sprzętu jak i trupów poległych leżało po lewej stronie jak się jedzie na Brzezinę na wysokości zakrętu ( wjazd na wał nad staw Pawłowski). Kiedy miałem 8 może 9 lat pamiętam jak w jednostce wojskowej tej przed Pawłowem na placu ćwiczeń, niedaleko ogrodzenia < droga na działki, pozycja mniej więcej równoległa do boiska baseballowego> stały niektóre w dołach, niektóre nie pojazdy gąsienicowe ( spalone, uszkodzone, bez gąsienic, niektóre z zachowaną "deską rozdzielczą i kierownicą) przeważnie rosyjskie. Był też transporter niemiecki i o ile się nie mylę stoi jeszcze do dziś przynajmniej jego skorupa. Transporterów natomiast brak. Istnieje możliwość, że sprzęt ten został pocięty i przetopiony w hucie? Może ma ktoś informacje o miejscach gdzie takie pojazdy lub ich części mogą się znajdować? napewno część tych pojazdów (sprawnych mniej więcej) tuż po wojnie została przejęta przez ludzi np. ze wsi i wykorzystana np. po przeróbkach jako pług :)

[ Dodano: 2007-02-03, 11:56 ]
i jeszcze jedno pytanie: gdzie pochowano wszystkich poległych zarówno żołnierzy niemieckich rosyjskich oraz cywilów? jeśli zginęło 800 zołnierzy niemieckich i 400 rosyjskich to jest 1200 + ludnosc cywilna. na cmentarzach są pojedyncze (no moze nie pojedyncze) groby ale chyba 1200 to nie będzie :roll: kto zajmował się zbieraniem poległych z ulic budynków? może gdzieś w Brzegu lub pobliżu znajdują się masowe groby? nie pomniki a groby. proszę o informacje. tych leżących na polach chyba nikt nie zbierał i albo pozostawiano ich samych sobie albo chowano w tym samym miejscu stąd tyle różnych ciekawych rzeczy można znaleść po lasach polach.

Brieger - 2007-02-03, 12:56

O sprzęcie nic mi nie wiadomo. Chyba cały zdatny sprzęt zdobyczny został zagospodarowany przez wojska sowieckie. Poraz pierwszy słyszę o sprzęcie koło Pawłowa. Może dlatego, że tego terenu nie penetrowałem. Jeżeli chodzi o groby żołnierzy niemeckich, volkssturmistów i ludności cywilnej nic mi o nich nie wiadomo. Sam z chęcią bym się coś na ten temat dowiedział. Jeżeli chodzi o groby żołnierzy sowieckich, to zostali oni pochowani przy ul. Nowe Domy, póżniej Obrońców Stalingradu, obecnie Ofiar Katynia, vis-a-vis obecnego Malibu. Nie mam pojęcia, jak ta zbiorowa mogiła była zorientowana do kościółka, który tam również stał. Pózniej ten cmentarz zlikwidowano początkiem lat 50-tych i przeniesiono na skrzyżowanie ul Wrocławskiej i Oławskiej, gdzie postawiono ciemnogranatowy obelisk, chyba z granitu, z czerwoną gwiazdą u szczytu. Póżniej ten obelisk zniknął. Mniej więcej w tym miejscu stoi teraz koszmarny pomnik hydraulika.
Pozdr.

tadjurek - 2007-02-03, 13:01

Żolnierzy radzieckich poległych w okolicach Brzegu pochowano na dużym cmentarzu żołnierzy radzieckich w Kluczborku, troche grobów zachowało się w Brzegu tzw "wilgotnym trójkącie" między ulicami Wrocławską, Oławską i kinem. Sam pamiętam jeszcze ten nieduży cmentarzyk i pomnik Armii Radzieckiej przerobiony z wcześniejszego pomnika niemieckiego. Pod koniec lat 60. prochy żolnierzy ekshumowano właśnie do Kluczborka a w rogu trójkąta powstał pomnik Zwycięstwa (projektu Mariana Wenzla), żargonowo zwany pomnikiem hydraulika, od sterty rur wyobrażających rzekome zasieki.
Żolnierzy niemieckich z terenu Dolnego Śląska pochowano na cmentarzu w Nadolicach Wielkich (na płn-zach od Jelcza-Miłoszyc). Dzisiaj jest tam olbrzymi cmentarz wojenny zadbany staraniem rządu RFN)

Lotnik - 2007-02-03, 13:07

Brieger napisał/a:
Poraz pierwszy słyszę o sprzęcie koło Pawłowa.


na terenie jednostki, skręcając przed Pawłowem na działki wojskowe mniej więcej na łuku drogi stały te pojazdy, mniej więcej 6-7 metrow od płotu dzis chyba stoi tylko wrak transportera.

Brieger napisał/a:
Jeżeli chodzi o groby żołnierzy sowieckich, to zostali oni pochowani przy ul. Nowe Domy, póżniej Obrońców Stalingradu, obecnie Ofiar Katynia, vis-a-vis obecnego Malibu. Nie mam pojęcia, jak ta zbiorowa mogiła była zorientowana do kościółka, który tam również stał.


władze Brzegu mogłyby sięwysilić i postawić jakąś pamiątkową tablicę o tym na terenie szpitala. Tam leżą zmarli i przydałby się im szacunek.
Chyba gosiaczek86 kiedyś o tym wspominał, chodzi o kości ludzkie na tym terenie, pamiętam jak we wczesnych latach 90 remontowano tam siec chyba wodociągową i w fundamentach pod sieć jaki całej tej okolicy (ziemi) znajdowały sięludzkie kości, głównie piszczele i kości udowe czasami żebra, czaszek nie widziałem ani elementów ubrań czy coś w tym rodzaju. kości były tak czyste jakby leżały tam z 200 lat albo dopiero co ktoś by je oblizał. Psy w całej okolicy poroznosiły szczątki ludzi wyglądało to nie zaciekawie.

[ Dodano: 2007-02-03, 13:10 ]
tadjurek napisał/a:
Pod koniec lat 60. prochy żolnierzy ekshumowano właśnie do Kluczborka a w rogu trójkąta powstał pomnik Zwycięstwa (projektu Mariana Wenzla), żargonowo zwany pomnikiem hydraulika, od sterty rur wyobrażających rzekome zasieki.
Żolnierzy niemieckich z terenu Dolnego Śląska pochowano na cmentarzu w Nadolicach Wielkich (na płn-zach od Jelcza-Miłoszyc). Dzisiaj jest tam olbrzymi cmentarz wojenny zadbany staraniem rządu RFN)


to się wszystko wyjaśniło :)

Brieger - 2007-02-03, 13:10

Dzięki za informację. Z tego co mi mówiono, to pierwszym miejscem spoczynku żołnierzy sowieckich było miejsce przy Ofiar Katynia. Należy pamiętać, że tam wtedy był duży cmentarz ewangelicki, któremy chyba należy się oddzielny temat, bo z tego słyszałem, to były tam przepiękne grobowce znaczących rodzin brzeskich. Też, jak przez mgłę, przypominam sobe ten obelisk, ale nie wiedziałem, że był on kombinacją postumentu Germanii i części obeliskowej. Czy ma Pan może jakieś zdjęcia tego obelisku?
Lotnik - 2007-02-03, 13:16

dla przypomnienia tak wyglądał pomnik Germanii:



[ Dodano: 2007-02-03, 13:21 ]
Brieger napisał/a:
Z tego co mi mówiono, to pierwszym miejscem spoczynku żołnierzy sowieckich było miejsce przy Ofiar Katynia. Należy pamiętać, że tam wtedy był duży cmentarz ewangelicki, któremy chyba należy się oddzielny temat, bo z tego słyszałem, to były tam przepiękne grobowce znaczących rodzin brzeskich


o ktory cmentarz chodzi? ten co był na terenie szpitala czy ten co jest obecnie na koncu ul. Ofiar Katynia? jesli ten co na koncu to mogę się przejść i jesli się uda spisać nazwiska zmarlych z grobowców, niestety sąone w opłakanym stanie. z tego co pamiętam to tuż za bramą znajduje sięwielki rodzinny grobowiec.

tadjurek - 2007-02-03, 13:36

Obecny szpital powstał na terenie dawnego poniemieckiego cmentarza, cześć nagrobków posłużyła m.in. do budowy murków w stawie na fosie przy kinie wtedy "Słońce". Dzisiaj to brzmi oburzająco, ale w tych czasach niszczenie poniemieckich cmentarzy znajdujących się w centrum miast bywało powszechną praktyką na "ziemiach odzyskanych".
Brieger - 2007-02-03, 13:39

Dzięki za zdjęcie. Cmentarz na końcu Ofiar Katynia był i jest katolicki. Chodzi o cmentarz ewangelicki, na terenie którego stoi dzisiaj szpital. Grobowce na tym pierwszym cmentarzu są mało okazałe w porównaniu z tym co było na cmentarzu ewangelickim. Ponoć grobowiec rodziny Moll, właścicieli garbarni, był małym pałacem. Niestety nie jestem w posiadaniu żadnych zdjęć tej nekropolii.
tadjurek - 2007-02-03, 13:42

Mam fotografię pomnika żołnierzy radzieckich stojącego na miejscu wcześniejszego pomnika Germanii (pamięci wojen francusko-pruskich 1870-71), z przyczyn technicznych nie jestem na razie w stanie przedstawić ją na forum.
Lotnik - 2007-02-03, 13:44

a na którym cmentarzu Państwo Moll mieli grobowiec?

[ Dodano: 2007-02-03, 13:46 ]
tadjurek napisał/a:
z przyczyn technicznych nie jestem na razie w stanie przedstawić ją na forum.


proszę podac tytul zdjecia moze w sieci gdzies jest

[ Dodano: 2007-02-03, 13:55 ]
tutaj jest trochęzdjęć i informacji na temat
tadjurek napisał/a:
Żolnierzy niemieckich z terenu Dolnego Śląska pochowano na cmentarzu w Nadolicach Wielkich (na płn-zach od Jelcza-Miłoszyc). Dzisiaj jest tam olbrzymi cmentarz wojenny zadbany staraniem rządu RFN)


http://www.czernica.iap.p...gal_id=20&msg=1

[ Dodano: 2007-02-03, 14:01 ]
a temat cmentarzy był poruszany tutaj:
http://www.forumbrzeg.pl/...entarz&start=15

Brieger - 2007-02-03, 14:28

Mollowie i wiele innych majętnych rodzin brzeskich miało swoje grobowce właśnie na cmentarzu ewangielickim, między ul Ofiar Katynia i Łokietka. Układ tego cmentarza można chyba odtworzyć po układzie drzew na terenie szpitala. Te drzewa stoją rzędami.
tadjurek - 2007-02-03, 15:58

Już chyba udało mi się pokonac trudności i podaję zdjęcie pomnika żonierzy radzieckich stojacego na miejscu dawnego pomnika Germanii przy Placu Bramy Wrocławskiej


[ Komentarz dodany przez: alferx: 2007-02-03, 21:59 ]
Poprawiono.
Proszę nie robić odstępów w nazwach zdjęć ;)

Brieger - 2007-02-03, 16:01

Nie widzę tego zdjęcia. To chyba jest spowodowane czymś, co ukrywa zdjęcie kościoła, które dodałem kilka chwil temu. Nie mniej jednak dziękuję.
tadjurek - 2007-02-03, 16:09

Bedę musiał jednak jeszcze powalczyć z techniką, by skutecznie wstawiać ilustracje do swych tekstów
andre - 2007-02-03, 21:02

jeżeli chodzi o ulice pierwszego maja jest tam taka wieża gdzie podobno było 2 snajperów wermachtu lub 2 stanowiska karabinów maszynowych mg 34 lub mg 42 gdy do brzegu wchodziły pojedyncze oddziały armii czerwonej ukryci strzelcy zaskoczyli ich ogniem po krótkiej walce sowieci zdobyli wierze tracąc 25 ludzi a Niemcy tylko 6 do dzisiejszego dnia widać ślady po strzelaninie na górnej elewacji wieży.

[ Dodano: 2007-02-03, 21:13 ]
a czy w brzegu istniał kiedyś jakiś obóz pracy czy coś takiego ?

Lotnik - 2007-02-03, 23:00

czy chodzi o wieze cisnien? bo innej wieży tam nie było

[ Dodano: 2007-02-04, 00:59 ]
snajper czy karabin maszynowy? to duża różnica

widok obecny wieży:
http://wiezecisnien.w.interia.pl/brzeg_1maja.htm

Brieger - 2007-02-04, 11:12

To jest bardzo możliwe, że na tej wieży ciśnień było jakieś stanowisko ogniowe. Wykluczyłbym snajparów, bo te 6000 ludzi, którzy bronili Brzegu, to była zbieranina urlopowanych żołnierzy, których zatrzymano w trakcie urlopu, żołnierzy rekonwalescentów, jakiegoś oddziału węgierskich saperów, volkssturmistów. Tak naprawdę, jednostki o znaczącej wartości bojowej były już w Festung Breslau. Jak wspomina inspektor policji Hanuschek, który bronił Brzegu jako volkssturmista, wpierw ich skierowano do budynku dzisiejszego LO II przy ul. 1 Maja., gdzie mieli ryglować skrzyżowanie ul 1 Maja i Poprzecznej. Póżniej, w miarę zbliżania się sowietów przeniesiono ich kwaterę na ul. Nysańską nr 2 skąd robili wypady w rózne punkty miasta.
andre - 2007-02-04, 12:19

czyli to prawda bo wieża ciśnień jest cała ostrzelana jakby z pepeszy lub karabinu mosin nagant lub dp. i w lesie koło złomu tez toczyły się walki znalazłem tam lufę od pistoletu luger
oraz hełm radziecki co prawda zniszczony a na cmentarzu koło kościoła miłosierdzi bożego są groby żołnierzy radzieckich oraz groby Słowaków rostrzelanych przez niemców.

Lotnik - 2007-02-04, 12:23

który to las?
Brieger - 2007-02-04, 12:26

To są groby żołnierzy sowieckich, którzy pełnili służbę w Brzegu, jak i groby członków ich rodzin (o ile pamiętam jest tam parę grobów dzieci), i którzy w różny sposób, nie koniecznie naturalny, opuścili ten świat. Jeżeli chodzi o groby Czechów, nie Słowaków, to nie zostali oni roztrzelani, ale albo zostali powieszeni w brzeskim Zuchtausie lub nie mogąc znieść rygoru więziennego poprostu umarli. Faktem jest, że nie dokonali swojego żywota ze starości.
andre - 2007-02-04, 12:36

aha dzięki za odświeżenie wiadomości
Lotnik - 2007-02-04, 12:53

andre napisał/a:
. i w lesie koło złomu tez toczyły się walki znalazłem tam lufę od pistoletu luger
oraz hełm radziecki co prawda zniszczony


gdzie to jest dokładniej, ktory złom który las?

andre - 2007-02-04, 12:58

koło złomu na starobrzeskiej gdzie sie paliło

[ Dodano: 2007-02-04, 13:00 ]
jak jest PKS i jest ten złom na starobrzeskiej to właśnie tam taki mały las

Lotnik - 2007-02-04, 13:01

a gdzie tam jest las? tereen za boiskiem ogolniaka?
andre - 2007-02-04, 13:09

tak tam

[ Dodano: 2007-02-06, 20:13 ]
są tanszeje po pociskach możliwe że po moździerzach

Brieger - 2007-02-12, 16:04

Ciekawa jest historia samej kapitulacji Brzegu. W nocy z 5 na 6 lutego dużo się działo. Zostało zniszczone działo, które stało u wylotu ul. JPII, gdzie znajdował się sztab dowodzenia 'Festung Brieg'. Komendant twierdzy, pułkownik Knitter opuścił miasto w czołgu, przebijając się najprawdopodobniej do Wrocławia (albo poprostu zwiał, co też nie jest wykluczone). W nocy też pojawił się w schronie gdzie odpoczywał po ganianiu po całym Brzegu kapitan Pietruszka, adjutant komendanta 'Festung Brieg'. Po tym, jak dowiedział się o ucieczce komendanta twierdzy, do jego kwatery został dostarczony oficer policji, jeniec, który przeczytał tam obecnym sowieckie ultimatum. Ultimatum dawało niemcom czas do godz. 8 rano (10 czasu moskiewskiego). W przypadku nie poddania się, cały ten kwartał miasta miał być dotkliwie ostrzelany.W piwnicy willi Neugebauer (budynek starego przedszkola przy ul. JPII) zebrali się oficerowie. Warto nadmienić, że byli tam oficerowie starsi stopniem niż kpt Pietruszka. Było tam dwóch majorów i jeden emerytowany pułkownik Reiman, który zginie już po zaprzestaniu walk. Podczas narady zjawił się standarten-fuehrer SA Freckman, który nalegał na dalszą obronę miasta. Po tym jak przedstawiono mu sytuację wyszedł z tej piwnicy i, ponoć, popełnił samobójstwo. Zdecydowano poddać miasto, ale starsi oficerowie nie chcieli podpisać kapitulacji (niemiecka zachowawczość). Musiał to zrobić kapitan Pietruszka i wziąć na siebie całą odpowiedzialność. O 7.20 z wielkim wrzaskiem wpadli sowieci na ul JPII i kazali składać broń na placu przed willą. Po uformowaniu kolumny marszowej na ul. Piastowskiej, jeńcy niemieccy zostali poprowadzeni pod tunelem w kierunku na Żłobiznę.
Lotnik - 2007-02-12, 16:23

Panie Brieger czy byłby Pan w stanie choć po części to przetłumaczyć? to jest relacja żołnierza niemieckiego walczącego w Brzegu :

http://de.wikipedia.org/wiki/Benutzer:Kurtalfred

[ Dodano: 2007-02-12, 16:27 ]
w końcowej części jest napisane, że garnizon miał tylko 1!!! czołg i zapewne to nim uciekł K.

Brieger - 2007-02-12, 18:33

Szanowny Kolego,
to jest niebywale interesujący tekst. Są to wspomnienia żołnierza, który pod dowództwem kpt Starka (Kampfgruppe Stark - Grupa bojowa Starka) trafił z Jeleniej Góry do Brzegu 22 stycznia. Grupa kwaterowała w piwnicy Mohrenapotheke, w nieistniejącym już budynku, z którego został tylko portal wejściowy. Do niedawna był tam salon samochodowy Reneault. Teraz jest jakiś sklep drogeryjno-aptekarski (nie pamiętam nazwy firmy). Grupa ta miała trzy stanowiska, jakiś folwark przy zachodnim wylocie z miasta na Brzezinę, zamek piastowski i cukrownia na wschodzie miasta. Opisuje jak pozyskiwali jedzenie z piwnic zniszczonych budynków w rynku i alkohol ze zniszczonej fabryki wódek w rynku i ze spalonego hotelu 'Goldenes Lamm' (róg Rynku i Garbarskiej). Opisuje, jak dostali rozkaz przemieszczania się w kierunku na Nysę, przez ul. Piastowską, aby się przebić. Z tego co przedstawia ten człowiek, to to działo, które zostało zniszczone przy wylocie ul. JPII towarzyszyło tej grupie żołnierzy aż do miejsca, gdzie został trafiony o godz. 21, 5 stycznia przez czołg sowiecki (o tym pisze też Hanuschek). On i jego grupa zmieniła kierunek i przez ul JPII i Wyszyńskiego uciekala z miasta w kierunku zachodnim. Uciekli aż do Małujowic i tam dostali się do niewoli. Jest jeszcze wiele ciekawych faktów i opisów postaw ludzi w okrążonym mieście ale miejsca jest tu mało.
Pozdr.

Lotnik - 2007-02-12, 21:05

Brieger napisał/a:
jakiś folwark przy zachodnim wylocie z miasta na Brzezinę,


ruiny są tam do dziś. po wojnie brano z tamtąd cegły i dziś jedynie zarysy fundamentów są i gdzie niegdzie gruz.

Brieger - 2007-02-12, 21:35

Dokładnie tak. Cegły pojechały do Warszawy. Zresztą prawie całą ul. Zamkową rozebrano i wywieziono do Warszawy. Kilka tygodni temu wszedłem w posiadanie skserowanej kopii wspomnień Hauptmana Pietruszki. Są tam zdjęcia z 1945 lub 1946 roku. Faktycznie rynek był mocno zniszczony. Ale ciekawe, że budynki przy zbiegu ulic Zamkowej i Wojska Polskiego były nie tknięte. Zostały one przez głupotę ówczesnych włodarzy rozebrane. Jeszcze pamiętam w latach 60-tych staly budynki przy zbiegu ulic Jagiełły i Wojska Polskiego. Też je rozebrano i mamy wolną przestrzeń, która mi się osobiście nie podoba. Wracając do ww publikacji, to na pierwszej stronie jest zdjęcie ratusza od strony południowej ze zrujnowanymi budynkami, ale u szczytu wieży ratuszowej, nad orginalną galerią jest dostawiona wyższa, sięgająca do połowy hełmu wieży galeria zrobiona chyba z drzewa. Najprawdopodobniej był tam punkt obserwacyjny. Ciekawe jest to, że na zdjęciu z 1947 roku w ostatnim nr Kuriera Brzeskiego w artykule o spalonej więzniarce tej galerii już nie ma.
Lotnik - 2007-02-12, 21:44

a w naszej okolicy tzn. obecnej Ofiar Katynia na miejscu wieżowców co kiedyś było? oraz na obecnej Bohaterów MC? dużo budynków uległo zniszczeniu?
Brieger - 2007-02-12, 22:04

Nie. Akurat w miejscu wieżowca przy ul Piwowarskiej były działki. A i ul. Bohaterów MC była słabo zabudowana. Tam gdzie teraz stoi szkoła, do której zresztą chodziłem, były też jakieś działki. Po drugiej stronie ulicy, tam gdzie stoi osiedle agrometowskie, też były jakieś tereny niezabudowane. Na rogu ul. Bohaterów MC i Rybackiej w stronę miasta stał parterowy budynek, który został rozebrany w drugiej połowie lat 70-tych. Tak że nie było zbytnio co burzyć. Natomiast trafiono podczas ostrzału Brzegu w styczniu 1945 budynek Muschlera zaraz przed Wintergarten (tam teraz stoi Malibu), który się doszczętnie spalił, jak i budynek kupca Raschke na rogu ulic Ofiar Katynia i Powstańców Śląskich. Ruin obydwu budynków już nie było, kiedy tam zamieszkałem. Pamiętam tylko wiecznie zamkniętą 'tanzbudę' z rozwaloną salą balową tam gdzie teraz jest Malibu (przed wojną właśnie Wintergarten).
Derian - 2007-02-12, 22:09

Właśnie. Mnie też to ciekawi, bo to też moja okolice.
Mój blok na Ziemi Tarnowskiej już został opisany. A teraźniejsza "olejarnia". Pisaliście, że była cukrownią. A zasięg miała taki sam? [Jeśli chodzi o budynki]. A wieżowce? Jeszcze mnie ciekawi jednostka wojskowa, oraz teran zakładów za moim blokiem. Czyli tam gdzie stoją te wszystkie blaszaki [tam gdzie big star jest].

A most wojskowy? [ten po drodze na kruszyne] W zasadzie jakie ma znaczenie? [O ile w ogóle istanił, bo w zasadzie nie wygląda na tak stary]

Lotnik - 2007-02-12, 22:21

Derian napisał/a:
A wieżowce? Jeszcze mnie ciekawi jednostka wojskowa, oraz teran zakładów za moim blokiem. Czyli tam gdzie stoją te wszystkie blaszaki [tam gdzie big star jest].


jak Pan Brieger napisał na terenie wieżowców były działki, przed twoim blokiem chyba też. Za twoim blokiem były tereny Pzillas,a po wojnie fabryki obrabiarek. tu gdzie big star był montaż maszyn. teren sięgał aż do mostostalu z nim włącznie i obecnym skupem zlomu. tuz przy bramie byla portiernia. po lewej stronie dzial techn ( konstrukc. obecnie chyba tamznicze przechowują) natomiast ten bialy budynek rozwalony za brama to byl budynek socjalny a pozniej to był hotel. tereny cukrowni to byly tak jak teraz jest olejarnia ale jej stara czesc tzn tuz za plotem obok big stara az do jednostki wojskowej. o ile sie nie myle to na obecnej ul. Polnej byl skup burakow cukrowych ( ten duzy plac przed hurtownią spożywczą )....idąc dalej mijamy jednostkę wojkową i dalej tereny poligonu. a teraz o który most tobie chodzi? ten naprzeciwko oddziału PWC Odra S.A czy ten tuz przed Prędocinem?

Derian - 2007-02-12, 22:26

Most ten bliżej. Chyba na przeciw Odry. Choć nigdy się nie zastanawiałem co tam jest na przeciwko mostu, ale tak jak teraz się zastanawiam, to kolor ogrodzenia wskazywał by na Odrę właśnie.
Także o ten most chodzi. Prowadzi na "wyspe". Tam chyba jakieś tereny wojskowe są?

Brieger - 2007-02-12, 22:28

Ul. Ziemi Tarnowskiej były przejezdna. Zamknięto ją jak rozbudowano Olejarnię. Pierwotnie łączyła się z ul. Kruszyńską. Tam gdzie jest Big Star były zakłady Pzillasa, zwane po wojnie potocznie 'stocznią'. Jeżeli chodzi o jednostkę to przy Paulauer Chaussee w latach 1936-1938 zbudowano dwa kompleksy koszarowe dla saperów i artylerii. Jedne koszary nosiły nazwę Mudra-Kaserne (1936) a drugie Seydlitzkaserne (1938). W czasie wojny zmieniono nazwę z Paulauer Chaussee na Pionier-Klinke-Str. na cześć jakiegoś sapera, który się nazywał Klinke, i który czegoś tam saperskiego dokonał i oddał życie za "nową Europę", Niemcy, i fuehrera.
Lotnik - 2007-02-12, 22:33

most prowadzi na tereny wojskowe. po zjezdzie z mostu jak skrecisz w prawo to dojedziesz do Prędocina. ale po koleii. jakdobrze pamiętam jeszcze paręlat temu tak około 400 m od mostu stały wielkie kotwice. było mnóstwo dołów. i droga z plyt. ta droga prowadzila na tereny cwiczebne trochę dalej tzn. zolnierze autami byli dowozeni w dalsze rejony z dala od ludzi. i dalej w zaleznosci czy drroga pojedziesz prosto czy w prawo to albo wyjedziesz na prostokatny staw sluzacy do cwiczen lub na wal a walem do predocina. kiedy miniesz staw i pojedziesz prosto to.....to daleko nie zajedziesz bo co mialem okazje tam byc to wojsko tez bylo :D i szybko uciekalem
Brieger - 2007-02-12, 22:38

Zgadza się. W Prędocinie był poligon i początkiem roku 1970 mój ojciec uczestniczył tam w ćwiczeniach wojskowych. Opowiadał, że przez dwa tygodnie zrobiono im tam prawdziwą wojnę.
Lotnik - 2007-02-12, 23:02

tuz za Brzegiem cwiczono przeprawy przez Odrę i w sumie na terenach za mostem też się przeprawiano i dodatkowo cwiczono budowanie mostów pontonowych, oraz zwykłe ćwiczenia jak okopywanie, detonacje malych ladunków. zajecia strzeleckie były chyba w innym miejscu (strzelnica za Pawłowem?) itp itd. a co do obecnych koszar to parę lat temu na "małpim gaju" (tamgdzie wojsko cwiczy biegi, zwinnosc, wchodzenie na budynki itp) stały fragmenty mostu pontonowego tuż przy płocie. Z kolei od strony obecnej ulicy Kolejowej (chyba? przedluzenie fabrycznej pozniej w lewo do wieży ciśnień) miescily się i moze dalej mieszczą magazyny i pomieszczenia na pojazdy (taksamo magazyny przy ulicy Kruszyńskiej). Tereny te z racji tego co sie tam znajdowalo byly bardzo silnie chronione ale nie wiem jak jest teraz....pewnego razu idąc zejsciem na ul. Rybackiej obok mostostalu nastepnie mijajac olejarnie i przepompownie po jakichś jeszcze 200 metrach dochodzi sie do siatki czy tez drutu kolczastego. nie bylo tablicy i z kolegami przeszlismy przez ta siatkę i doszlismy do stawu a tam byla łódź ....ale nie wiem czy byl to ten staw co jest widoczny tuz przy ulicy Kruszynskiej czy moze jakis blizszy ... gdy usłyszeliśmy głosy zolnierzy to szybko ucieklismy .... napisalem to tylko po to by zwrócić uwagę jak chronione były owe magazyny tzn. nikt nas nie zauwazyl nawet jak siedzielismy w tej łodce, nikt nas nie gonil (a bylo to gdzies w 1995 czyli jednostka tam stacjonowala) - byly slabo chronione. Również od strony ul. Kruszynskiej byly widoczne mosty pontonowe ulozone jeden na drugim.
Brieger - 2007-02-12, 23:13

W latach 60-tych zajęcia strzeleckie musiały się odbywać na Strzelnicy za kanałem. Pamiętam, jaką frajdę nam sprawiało jak ulicą Obr. Stalingradu (obecnie Ofiar Katynia) szły czwórkami kompanie żołnierzy w hełmach, polowych mundurach (takich w drobne brązowe kreseczki na zielonym tle), z tarczami, które były niesione przez ostatnie czwórki kolumny i śpiewały na całe gardło jakieś piosenki żołnierskie (pamiętam tylko piosenkę o topoli, pod którą partyzant spoczywa). Zresztą, Brzeg jako miasto garnizonowe, miało parady wojskowe, a przysięgi odbywały się na rynku po wschodniej stronie.
Lotnik - 2007-02-12, 23:13

Derian napisał/a:
Prowadzi na "wyspe". Tam chyba jakieś tereny wojskowe są?


to nie wyspa tylko kanał a dalej jest elektrownia wodna, stopień wodny (Zwanowice) natomiast drogą za stopniem dojechałbyś do jazu a dalej to....musze sprawdzić :) natomiast tereny wojskowe sa po lewej stronie wsi Prędocin tuż za wałem

[ Dodano: 2007-02-12, 23:19 ]
Brieger napisał/a:
Zresztą, Brzeg jako miasto garnizonowe, miało parady wojskowe, a przysięgi odbywały się na rynku po wschodniej stronie.


ja pamietam jak zanim oddano kaplicę garnizonową na ul. OK to wojsko na msze chodziło do kościoła św. Mikołaja i tak szli i tupali i śpiewali :)

[ Dodano: 2007-02-12, 23:36 ]
Brieger napisał/a:
W czasie wojny zmieniono nazwę z Paulauer Chaussee na Pionier-Klinke-Str. na cześć jakiegoś sapera, który się nazywał Klinke, i który czegoś tam saperskiego dokonał i oddał życie za "nową Europę", Niemcy, i fuehrera.


ten pionier nazywał się Karl Klinke i zmarł w 1864 roku :) wysadził się w powietrze

http://de.wikipedia.org/wiki/Karl_Klinke

ale to i tak nic wspolnego z walkami w Brzegu nie ma :)

Brieger - 2007-02-14, 07:51

Aha. Dzięki za informację. Nie wnikałem w żródło nazewnictwa tej ulicy. Skojarzyłem tylko fakt, że w 1938 roku nastąpiła dość spora zmiana nazewnictwa ulic w Brzegu. Np. Piastenstr zmieniono na Herzog Georgstr., Bahnhofstr (ul A. Krajowej) na Kaptullerstr, Feldstr (JPII) na Hitlerstr. itp. A tak na marginesie, czemu tan saper sam zadał sobie śmierć w saperski sposób?
Berni - 2007-02-14, 11:10

No właśnie dlatego:

Cytat:
Während der Schlacht an den Düppeler Schanzen im Deutsch-Dänischen Krieg rannte Karl Klinke mit Sprengstoff beladen gegen das dänische Bollwerk, sprengte ein Loch in Schanze II und damit sich selbst in die Luft. Es wird überliefert, er habe dabei gerufen: „Ich heiße Klinke, ich öffne das Tor!“ Diese Attacke soll die Schlacht und damit den Deutsch-Dänischen Krieg entschieden haben.


Otóż, w decydującej bitwie wojny niemiecko-duńskiej, która rozegrała się przy szańcach niedaleko miasta Sondenburg 18 kwietnia 1864r. (tzw. Erstürmung der Düppeler Schanzen), owy Klinke wysadził się w powietrze, tworząc dziurę w szańcu nr 2 (Schanze II). Maiał przy tym wykrzyczeć : "Nazywam sie Klinke, otwieram wam drzwi" I rzeczywiście otworzył swojej armii drzwi do zwycięstwa.

Brieger - 2007-02-14, 18:58

Aha. Teraz moja wiedza o tym Klinke jest całkowita. To wychodzi na to, że to boharter nielada, skoro bieżąc marynarce mujahedinów na szaniec nr 2 wpierw przedstawił się ogółowi biorących udział w owych zmaganiach a póżniej poinformował swoich, że ma zamiar otworzyć bramę (ich oeffne das Tor) w trochę desperacki sposób. Tym faktem chyba był poruszony nasz Sienkiewicz, o ile wiedział o nim, ale to chyba jest już :offtopic:

[ Dodano: 2007-02-15, 17:12 ]
Czy ktoś wie co stało się z żołnierzami niemieckimi, i nie tylko, którzy po obronie Brzegu dostali się do niewoli sowieckiej?

ohlauer - 2007-02-16, 22:14

witam jestem nowy na tym forum,przeczytałem ten ciekawy post choć jest tam trochę błędów. Co do jenców to zostali oni wysłani na piechotę do Częstochowy do obozu jenieckiego co opisał Pietruszka. Co do czołgu w Odrze to jest to mało prawdopodobne most został wysadzony jeszcze przed nadejściem rosjan zresztą jak by niemcy wysadzili czołg na moście to niewątpliwie by się tym pochwalili.Co do zdobytego sprzętu to jest to raczej przesada w jego ilosci w Brzegu czołgów to raczej tam nie było być może jakiś jeden no i coby na lotnisku robił ten sprzęt napewno rosjanie coś zdobyli ale nie w takich ilościach. i to na tyle.

[ Dodano: 2007-02-16, 22:21 ]
Co do zniszczeń miasta to można trochę ich zobaczyc gdyż sie zachowały niemieckie zdięcia lotnicze z 7 II 1945 na którym Brzeg jeszcze sie dymi oraz pare innych miejscowości z powiatu lotnisko itp i poniżej link

http://www.herder-institu...uswahl=volltext

Brieger - 2007-02-16, 22:57

Dzięki Ohlauer za ciekawe informacje. Jak wspomniałem z tym czołgiem to jest bardziej legenda, a niżeli historyczny fakt. Most odrzański został zniszczony nieznacznie 23 stycznia 1945 przez przypadek. Był zaminowany, a gdy sowieci rozpoczeli ostrzał Brzegu, jeden z pocisków trafił w ładunki wybuchowe no i most uległ częściowemu zniszczeniu. Można po nim było przejść pieszo. Jeżeli chodzi o ten czołg, to wg. podań, które dostałem internetem z różnych żródeł, to miał on wpaść do kanału, za garbarnią, a nie na Odrze.
Pozdr.

[ Dodano: 2007-02-16, 22:59 ]
A tak a propos, skąd wiesz, Kolego, o relacji Hpt. Pietruszki? Masz jakieś ciekawe żródła na ten temat?

ohlauer - 2007-02-16, 23:31

Co do pietruszki to mam fragmenty jednakże nie jest to cały tekst, mam też troche tekstów ściągniętych kiedyś z internetu, no i troche z polskich wydań co do załogi brzegu to ona nie liczyła 6000 ludzi taka liczbę miała grupa obrony od lipek - brzeg-podajże do kopanie w samym brzegu było coś koło 4000 a do niewoli miało pójśc 3 000.
Brieger - 2007-02-17, 00:13

Hpt. Pietruszka mówi tak: "Zur Verteidigung von Brieg blieben nur noch die Verwundeten Kompanien der Infanterie, das Pionier Erzatz Batalion 8. und ein ungarisches Pionier-Batalion, das dem Kommando Brieg untestellt wurde. Urlauber, die in der Naehe von Brieg beheimatet waren oder auf der Fahrt nach Osten auf dem Bahnhof aufgefangen wurden, und eine Polizeiformation wurden zu Einheit zuzammengestellt. Maenner, oft krank oder nicht mehr einsatzfaehigen Alters, und Hitlejungen, oft noch Kinder, im Volksturmbatalion am 19. 1. zusammengefasst, vollendeten die Besatzung Briegs, die etwa 6000 Mann ausgemacht hat" co w wolnym tłumaczeniu znaczy: (Do obrony Brzegu komendantowi Brzegu zostały podporządkowane tylko wykrwawione (?) kompanie piechoty, 8 batatlion saperów, węgierski batalion saperów. Urlopowanych żołnierzy, którzy wracali z urlopów lub jechali w kierunku wschodnim, zatrzymywano na dworcu i połączono ich z jednostką policji. Mężczyzni, często chorzy, starcy niezdolni do służby i członkowie HJ, często dzieci, wcielono 19 stycznia od Batalionu Volkssturmu. To kończyło kompletowanie obsady Brzegu, co czyniło ok. 6000 ludzi" (tłumaczenie robione na prędce i stąd też nieporadne, ale oddaje sens tego fragmentu). Według opisu hpt. Pietruszki do niewoli oddało się 3000 ludzi. Duża część zginęła. Części żołnierzy udało się wydostać z Brzegu. Część z nich dostała się w ręce sowieckie (tak było z grupą 120 żołnierzy, którzy przedostali się przez ul Nysańską, ogródki działkowe, odcinek torów kolejowych - cmentarz przy ul Starobrzeskiej aż pod Olszankę, gdzie zostali pojmani przez sowietów).
Pozdr.

ohlauer - 2007-02-17, 01:31

Zgadza sie 6000 ludzi garnizonu brzeskiego jednakze do zadań garnizonu brzeskiego podlegało jak już wspomniałem obrona odcinków wzdłuz Odry poza terenami miasta również duża częsć ludzi zdołała sie wycofać na południe jeszcze przed zamknięciem miasta co tez potwierdza Pietruszka jednakże zawsze sie zapomina że to nie była jedynie obsada miasta linia obrony na Odrze była podzielona na odcinki mniej więcej 15-20 km, miasta twierdze miały taki odcinek równiez do obrony ten fragment o przebijaniu sie znam.
W sumie garnizon Brzeski upadł głównie z powodu braków w artylerii i amunicji przez co nie mogli się skutecznie bronić zreszta dowodztwo niebyło zbyt skłonne do obrony patrzyło po prostu dość trzeźwo na sytuacje. Na sytuacjie w jakim znalazł sie Brzeg duży wpływ mają błędy w początkowej obronie komendant twierdzy bał się pzbywać jednostek z miasta zamiast wzmocnić obronę np w rejonie Lipek trzymał jednostki w mieście którego rosjanie frontalnie od Odry by nie atakowali (za duże straty)a wysłanie w ten rejon z 500 ludzi zbytnio obronie by nie zaszkodziło.Ciekawą sprawą są naloty na miasto pierwsy miał sie ponoc odbyc jeszcze w 1944 roku celem był dworzec. Pietruszki posiadam z 5 stron jednakże jeszcze ich nie tłumaczylem z grupsza tylko niektóre fragmenty.

Lotnik - 2007-02-18, 02:14

ohlauer napisał/a:
W sumie garnizon Brzeski upadł głównie z powodu braków w artylerii i amunicji przez co nie mogli się skutecznie bronić zreszta dowodztwo niebyło zbyt skłonne do obrony patrzyło po prostu dość trzeźwo na sytuacje. Na sytuacjie w jakim znalazł sie Brzeg duży wpływ mają błędy w początkowej obronie komendant twierdzy bał się pzbywać jednostek z miasta zamiast wzmocnić obronę np w rejonie Lipek trzymał jednostki w mieście którego rosjanie frontalnie od Odry by nie atakowali (za duże straty)a wysłanie w ten rejon z 500 ludzi zbytnio obronie by nie zaszkodziło.Ciekawą sprawą są naloty na miasto pierwsy miał sie ponoc odbyc jeszcze w 1944 roku celem był dworzec.

- nawet gdyby byla artyleria i amunicja nie bylo ludzi
-Rosjanie nie atakowali od strony Odry bo od strony Odry nie szli...Oława Lipki Gać Małujowice....za Odrą znajdowały się pojedyńcze jednostki (rozpoznanie itp. ), przeprawienie sie przez Odre oddziałów zajęło by trochę czasu
- nie wiadomo czy miasto chciało się bronić czy musiało wg rozkazu AH
- w miescie znajdowaly się setki rannych żołnierzy niezdolnych i zapewne mających gdzieś dalszą walkę
- komendant twierdzy nie bal sie pozbywac jednostek- on nie mial jednostek
- to nie byl jego blad tylko zaleta, mial bronic miasta twierdzy, takie bylo jego zadanie.za tereny wokol twierdzy odpowiedzialny był ktoś inny, poza tym wciąż oczekiwano na posiłki
- rejon Lipek należał do dowództwa miasta Oława a nie Brzeg
- wyslanie 500 ludzi naraz - rzecz niemozliwa bo niby jakby mieli isc do Lipek? 4-kami? wszyscy na raz?zakladajac ze do boju wystawiono by 500 silnych sprawnych zolnierzy wydajac ich na pewną smierć jakie morale byloby w Brzegu? miescie szpitalu
- nalot na dworzec - jesli byl to zapewne nieudany chociaz bardzo mozliwy. Prosze zobaczyc na granice ówczesnej Rzeszy...jak niewiele kilometrow dzielilo Rzesze od Polski....nalotów jako takich na Brzeg nie bylo większość zniszczeń to sprawka artylerii (Organów Stalina)

Brieger - 2007-02-18, 19:26

Wojska niemieckie miały przebijać się w kierunku Nysy. W tym celu miano zrzucić aminicję. Pietruszka wspomina o trzech miejscach, gdzie planował przyjąć zrzut. Pierwszym miejscem miały być Czerwone Koszary (Tiede Kaserne). Zrezygnowano z tego miejsca z uwagi na bliskość sowietów. Drugim miejscem miał być rynek, ale teź nic z tego nie wyszło. Znakiem rozpoznawczym miały był położone na ziemi biale flagi (Pietruszka nic nie wspomina o ułożeniu tych flag). Ostatnim miejscem miał być stary cmentarz przy Ofiar Katynia (nie wiem tylko czy chodzi o cmentarz ewangielicki, gdzie teraz stoi szpital, czy istniejący jeszcze cmentarz katolicki). Ustawiono tam duży stos, który w nocy miał był podpalony. Nic z tego nie wyszło. Sowieckie lotnictow kontrolowało przestrzeń nad Brzegiem. Po tych właśnie działaniach wrócil na kwaterę przy JPII i dowiedział się, że komendant twierdzy opuścił był twierdzę wraz z kilkoma oficerami.
Jeżeli chodzi o bombardowania Brzegu, to miały miejsce dwa incydenty. W nocy z 7 na 8 pażdziernika 1944 jakiś zabłąkany sowiecki bombowiec zgubił bombę w pobliżu nasypu kolejowego w Parku Wolności. Eksplozja wybila wszystkie szyby w pobliskim lokalu (dzisiejsze Nadleśnictwo). W połowie stycznia 1945 amerykańskie bombowce, najprawdopodobniej wracając znad Zdzieszowic (to chyba była Operacja Frantic - jeżeli jestem w błędzie proszę mnie poprawić) zrzuciły kilka bomb na wschodnią część miasta i wtedy zapaliło się kilka budynków. To chyba bylo przypadkowe bombardowanie, a niżeli zaplanowana akcja. Należy pamiętać, że mniej więcej w tym samym czasie amerykańska bomba zniszczyła w Opolu narożną kamienicę na rogu Rynku i ul. Koraszewskiego prowadzącej do Katedry. Mieścił sie tam hotel i w czasie tego bombardowania odbywało się tam wesele. Zginęło tam wtedy sporo osób.

ohlauer - 2007-02-18, 19:38

Co do tych amerykańskich nalotów to słyszałem ale czy to napewno byli amerykanie jest jakieś potwierdzenie tej tezy bo być może to byli rosjanie tylko że używali samolotów amerykańskiej produkcjii może po typie samolotu stwierdzono że to amerykanie. Rosjanie bardzo często uzywali amerykańskich samolotów np . do bombardowania Wrocławia.
Lotnik - 2007-02-18, 20:33

na stronie poniżej jest opisane o Operacji Frantic Joe oraz o festung Oppeln:

http://wunderwaffe.blox.p...ung-Oppeln.html autor:bartosz1981

pozawolilem sobie zacytowac ciekawsze fragmenty:

"...Operacja Frantic

Słabość obrony przeciwlotniczej miasta dobitnie uświadamia dowódcy Festung Oppeln nalot amerykański z 18 grudnia 1944 r. Ok godz.12.27 kilka bombowców typu Boeing B-17C i Consolidated B-24J Liberator pod osłoną myśliwców celuje prawdopodobnie w mosty na Odrze i zakład produkujący elementy czołgów oraz części do rakiet V1 i V2 (późniejsza Ofama).

Bomby trafiają jednak w domy mieszkalne na dzisiejszych ulicach Niedurnego, Topolowej, pl. Piłsudskiego, Książąt Opolskich, Piastowskiej, na Ostrówku i przy Odrowążów. Na Książąt Opolskich (Nikolastrasse 25) burzą hotel Hucha, w którym trwa przyjęcie weselne. Ginie ok. 40 osób. (...) Abwehra nie powiadomiła von Pfeila o planowanym nalocie, gdyż aliancka operacja powietrzna o kryptonimie "Frantic" nie przewidywała ataków na Opole. Celem nalotów, w których bierze udział ok. 400 bombowców, są zakłady produkcji paliw syntetycznych w Kędzierzynie i w Zdzieszowicach.

18 grudnia flota powietrzna, którą dowodzi generał brygady Charles W. Lawrence, ma szczęście. Celnie i szybko bombarduje zakład Schaffgotsch Benzin w Zdzieszowicach, w którym wg amerykańskich szacunków miesięcznie produkuje się 70 tys. ton paliw syntetycznych. Za ten sukces płaci Opole. Spadają na nie bomby, których nie trzeba już było zrzucać na Zdzieszowice.

w dalszej części opisane jest jak zdobywano Festung Oppeln

[ Dodano: 2007-02-18, 20:44 ]
no i chyba wszystko jasne :) nalotu dokonały samoloty amerykańskie biorące udział w Operacji Frantic....Rosjanie latali owszem ale później, w lutym

[ Dodano: 2007-02-18, 20:55 ]
a jednak nie wszystko......Pan Brieger pisał o połowie stycznia, w tekście powyżej jest to połowa grudnia

ohlauer - 2007-02-18, 20:57

Raczej wątpię żeby specjalnie robiono nalot na Opole a tym bardziej na Brzeg, o tym nalocie na Zdzieszowice słyszałem i mi sie wydaje że samoloty które zrzuciły bomby na Opole to poprostu zabłądziły i tam poprostu zrzuciły swój ładunek lub zostały uszkodzone przez plot, myśliwce nie dolatujac nad cel wracając zrzuciły bomby na miasto żeby przynajmniej coś zniszczyć no i nie było to tak jak sądzi autor z linku
tu cytat
"18 grudnia flota powietrzna, którą dowodzi generał brygady Charles W. Lawrence, ma szczęście. Celnie i szybko bombarduje zakład Schaffgotsch Benzin w Zdzieszowicach, w którym wg amerykańskich szacunków miesięcznie produkuje się 70 tys. ton paliw syntetycznych. Za ten sukces płaci Opole. Spadają na nie bomby, których nie trzeba już było zrzucać na Zdzieszowice. "
No racze amerykanie w locie nie stwierdzili że zkłady są zniszczone to lecimy na nowy cel jak pisze autor amerykanie pakowali wszystkie bomby w cel bez względu czy był zniszczony czy nie jeżeli był celem był celem.
Naloty na brzeg były 7/8 październik 1944 a 18 stycznia 45 miał byc nalot amerykański na Brzeg jezeli amerykanie coś wówczas bombardowali to łatwo to można sprawdzic chyba jest taka ksiązka gdzie są opisane wszystkie misje amerykańskie jakie były nad Polską, trzeci nalot był 27 stycznia ale wtedy to napewno byli rosjanie.

Brieger - 2007-02-18, 21:30

W. Irrgang w swojej książce pt 'Neuere Geschichte der Stadt Brieg 1740-1980' na st.300-301 pisze: "Nachdem in der Nacht vom 7./8. 1944 ein verirrter russischer Flieger schon einmal eine Bombe am Stadtpark in der Naehe der Bahngeleise vorloren hatte (Blindgaenger) und Mitte Januar 1945 ein amerikanischer Bombenverband in Reihenwurf den oestlichen Stadtteil getroffen und einige Haeuser in Brand gesetzt hatte, war Brieg bisher noch gut weggekommen!" (w wolnym tłumaczeniu: Po tym jak w nocy z 7 na 8 pażdziernika 1944 zabłąkany rosyjski samolot zgubił raz bombę w Parku Miejskiego w pobliżu torów kolejowych (bomba rzucona na oślep. E. Richtsteig pisze w swoim opisie o wybitych wybuchem oknach w lokalu dzisiejszego Nadleśnictwa) i w połowie stycznie 1945 amerykańska eskadra bombowców w bomardowaniu seryjnym trafiła wschodnią część miasta i wznieciła pożary, Brzeg do tej pory wychodził ręką obronną" przepraszam za nieudolne tłumaczenie, ale nie ma na to czasu). O tych dwóch incydentach słyszałem też z relacji ustnych dawnych mieszkańców Brzegu (2 osoby).
Lotnik - 2007-02-18, 21:31

ohlauer napisał/a:
Raczej wątpię żeby specjalnie robiono nalot na Opole a tym bardziej na Brzeg, o tym nalocie na Zdzieszowice słyszałem i mi sie wydaje że samoloty które zrzuciły bomby na Opole to poprostu zabłądziły i tam poprostu zrzuciły swój ładunek lub zostały uszkodzone przez plot, myśliwce nie dolatujac nad cel wracając zrzuciły bomby na miasto żeby przynajmniej coś zniszczyć no i nie było to tak jak sądzi autor z linku


Kolego Ohlauer czytaj ze zrozumieniem...jest wyraźnie napisane, że bombowce zrzuciły bomby nad Opolem bo nie było potrzeby zrzucać ich (bomb) na Zdzieszowice. Jeżeli nalot jest dywanowy a takim właśnie dokonano bombardowania Zdzieszowic(ok. 400 bombowców) to naturalnym wydaje się zrzucenie ładunków nad inne miasta wroga. Zakładając, że Zakład w Zdzieszowicach zbombardowaly celnie - załużmy 24 bombowce to pozostałe 376 bombowców posiadalo na pokladzie bomby, to byla wojna, nikt tym pilotom widocznie nie wydal rozkazu aby wracali z ladunkiem na pokladzie bombardując tylko Zdzieszowice pozostawiając pozostale miasta,wsie,drogi,mosty,tory nie naruszone. Odnośnie Opola - była to twierdza, a więc miasto szczególnie ważne w obronie granic Rzeszy i drogi na Berlin.
Wątpię aby bombowce zabłądzily...zaloga skladala się z 4-5 osob wsrod nich nawigatora.samoloty lataly eskadrami w kluczu, posiadaly dokladne mapy (czesc z nich chyba jest nawet na forum) i posiadaly łącznosć między sobą. Oczywiście obrona przeciwlotnicza i myśliwce dawaly znac o sobie, alianci wzieli to pod uwagęi dlatego leciało okolo 400 bombowców + conajmniej z 100 samolotów eskortujących.

[ Dodano: 2007-02-18, 21:39 ]
ohlauer napisał/a:
No racze amerykanie w locie nie stwierdzili że zkłady są zniszczone to lecimy na nowy cel jak pisze autor amerykanie pakowali wszystkie bomby w cel bez względu czy był zniszczony czy nie jeżeli był celem był celem.


Bombowiec to nie myśliwiec i nie lata na duzej wysokosci ( duza wysokosc = duze odchylenie spadajacej bomby od celu), zakłady w Zdzieszowicach to nie byl maly zaklad tylko potezna rafineria co oznacza, chociazby przez spektakularne wybuchy, ze latwo okreslic jest zniszczenie. Pozatym bombowce jak i technika w koncowych latach wojny poszla znacznie do przodu....no i łączność.

[ Dodano: 2007-02-18, 21:47 ]
Poza tym trzeba sobie zadać teraz pytanie....czy te naloty nad naszymi miastami były nalotami dywanowymi czy precycyjnymi? Przy precyzyjnych powinien zostac zniszczony tylko cel (w tym wypadku fabryka w Zdzieszowicach) a nie poł Opolszczyzny...skutki nalotu dywanowego znają chybawszyscy...wystarczy wspomnieć jedno miasto - Drezno

ohlauer - 2007-02-18, 21:48

Teks zrozumiałem i dlatego dalej sądze że to przypadkowy nalot a stwierdzenie że nie było już potrzeby dalej bombardować zakładów to zrzucono na Opole uważam za mylne.

Lotnik_Krzyś napisał/a:
Zakładając, że Zakład w Zdzieszowicach zbombardowaly celnie - załużmy 24 bombowce to pozostałe 376 bombowców posiadalo na pokladzie bomby, to byla wojna, nikt tym pilotom widocznie nie wydal rozkazu aby wracali z ladunkiem na pokladzie bombardując tylko Zdzieszowice pozostawiając pozostale miasta,wsie,drogi,mosty,tory nie naruszone.

Misja miały być na zakłady to wszystkie samoloty musiały zrzucić swe bomby w celu czyli zakładach amerykanie jak już napisałem nie stwierdzali w locie dobra już chyba zniszczyliśmy zakład bo 24 bombowce zrzuciły bomby w cel to teraz nowy cel tylko zrzucali bomby dalej do końca do ostatniego samolotu w ten sam punkt nawet wtedy gdy nie było widać celu bo był zasłonięty dymem z tego też powodu jak mieli stwierdzic ze cel zniszczony że sie dymi.A skoro bomby spadły w tym samym dniu na Opole to mógł być to jakis uszkodzony samolot lub celem miało być też opole jednakże tych bomb nie było aż tak dużo więc to raczej to pierwsze. Więcej wyjaśniło by dokładniejszy opis tego bombardowania zakładów.

Lotnik - 2007-02-18, 21:59

nie ważne, powróćmy do Brzegu
ohlauer - 2007-02-18, 22:13

link ciekawy dodatkowo popiera opcje że był to jakiś zabłąkany samolot który zbombardował Opole. Jednakże według niemców Brzeg amerykanie mieli zbombardować 18 stycznia 1945 a nie 18 grudnia 1944 kiedy to bombardowano Kędzierzyn trzeba więc poszukać informacji o celach amerukanów na ślasku w styczniu 1945 uważam jednak że byli to rosjanie lecący na B 25 Mitschell i poprostu niemcy rozpoznali typ samolotu i stwierdzili że to amerykanie.Zwłaszcza ze zbliżali sie do śląska.

[ Dodano: 2007-02-18, 22:18 ]
tu jest mapka celów w polsce
http://www.samoloty.ow.pl/str147.htm

Lotnik - 2007-02-18, 22:30

mi chodziło o to, że na stroniejest tytuł tej książki o nalotach...moze ten co pisal o Opolu pomylił daty?

[ Dodano: 2007-02-18, 22:32 ]
"Śląsk a wojna powietrzna lat 1940-1944" autor Alfred Konieczny

ohlauer - 2007-02-18, 22:36

W najbliższym czasie przejże tę książkę zobacze może coś zostało napisane o Brzegu.

[ Dodano: 2007-02-18, 22:59 ]
Wracając do walk.W większości publikacji jest informacja że festung Brieg liczył 6000 ludzi jednakże do niewoli poszło 3000 według danych radzieckich i niemieckich gdzie sie podziało te 3000. Według mnie to potwierdza jak już wcześniej pisałem że 6000 to liczba żołnierzy podległych komendantowi Brzegu a znajdujących sie poza miastem m.in. w rejonie Lipek i innych ktorzy podczas walk i odwrotu w wyniku poniesionych strat utracili jakś liczbe ludzi oraz nie wycofywali się do miasta tylko na południe.
- grupa która uciekła z komendantem liczyła 100-200 ludzi.
- zabitych od 600 do 800
łącznie daje około 4000 co więc z tym pozostałym 1000. Oraz jakie jednostki i ile liczyły ludzi wiadomo że w Brzegu były
-Pionier ersatz batalion 8 jeżeli był pełny skład to powinien liczyć z 400-600 ludzi
-batalion saperów węgierskich
- nieznana kompania piechoty około 120 - 150 ludzi
- i chyba batalion piechoty 360 z miejscowego garnizonu
- oraz oddziały Volkssturmu tylko w jakiej sile
- 2 bataliony policji z Jeleniej Góry i chyba z Wołowa
Co jeszcze ?

Dziedzic_Pruski - 2007-02-19, 18:27

Blindgaenger - chodzi tu o niewybuch

[ Dodano: 2007-02-19, 19:06 ]
Brieger napisał/a:
W. Irrgang w swojej książce pt 'Neuere Geschichte der Stadt Brieg 1740-1980' na st.300-301 pisze: "Nachdem in der Nacht vom 7./8. 1944 ein verirrter russischer Flieger schon einmal eine Bombe am Stadtpark in der Naehe der Bahngeleise vorloren hatte (Blindgaenger)


Witam, Irrgang pisze, że owa bomba była niewybuchem.

[ Dodano: 2007-02-19, 19:15 ]
Brieger napisał/a:
Hpt. Pietruszka mówi tak: "Zur Verteidigung von Brieg blieben nur noch die Verwundetenkompanien der Infanterie...


chodzi tu o kompanie złożone z rannych wypisanych ze szpitala, jeszcze przed powrotem do macierzystych jednostek, przeznaczone do służby garnizonowej i pomocniczej; odpowiednik kompanii ozdrowieńców.

Brieger - 2007-02-19, 21:15

Witam Dziedzica_Pruskiego, czy aby Wawrzyńca Pruskiego, polskiego dziedzica? No ale ad rem. Blindgaenger oznacza tutaj 'pudło', co można wywnioskować z relacji dr Eberharda Richtsteiga, który pisze: "Aber gegen Ende des Krieges erlebte auch Brieg seine, gottlob gelinde, Feuertaufe durch russische Flieger in der Nacht vom 7. zum 8. 10.1944. Eine Bombe wurde in der Naehe des Peppelparkes am Bahndamm abgeworfen, erwies sich zum Glueck aber als Blindgaenger, so dass nur Fensterscheiben in der Naehe, aum im Stadtpark-Restaurant, zertruemmert wurden' (tłumaczenie: Ale pod koniec Wojny Brzeg też, chwała Bogu łagodnie, przeszedł chrzest ogniowy za sprawą rosyjskiego samolotu. W nocy z 7 na 8 10 1944 jedna bomba została zrzucona w pobliżu Parku J. Peppela na nasyp kolejowy, okazała się jednak pudłem, tak że tylko szyby w oknach w pobliżu też w restauracji parkowej zostały rozbite). Przecież szyby w oknach nie rozbijają się od niewypałów czy niewybuchów.
Pozdr.

Dziedzic_Pruski - 2007-02-19, 21:57

Brieger napisał/a:
Witam Dziedzica_Pruskiego, czy aby Wawrzyńca Pruskiego, polskiego dziedzica? No ale ad rem. Blindgaenger oznacza tutaj 'pudło'


Ano w rzeczy samej.

Proponuję kompromis: być może bomba po upadku ze znacznej wysokości nie wybuchając jest w stanie wywołać odpowiednio silny wstrząs. Jest to jedynie przypuszczenie, na szczęście nie dane nam było tego zaznać – i oby nigdy nie było! Blindgänger to jednak jednoznacznie niewybuch – polecam niemiecką Wikipedię.

Brieger - 2007-02-19, 22:30

Musiałaby to być bardzo duża bomba. Niestety tego empirycznie nie sprawdzimy. Może i dobrze.
Dziedzic_Pruski - 2007-02-19, 22:54

Lotnik_Krzyś napisał/a:
To jest relacja żołnierza niemieckiego walczącego w Brzegu :

http://de.wikipedia.org/wiki/Benutzer:Kurtalfred

[ Dodano: 2007-02-12, 16:27 ]
w końcowej części jest napisane, że garnizon miał tylko 1!!! czołg i zapewne to nim uciekł K.


Wstęp:

Relacja – przeznaczona dla wszystkich zainteresowanych - zamieszczona jest na stronie użytkownika niemieckiej Wikipedii, który w styczniu i lutym 1945 roku brał udział w walkach o Brzeg i stanowi uzupełnienie oraz komentarz do informacji znalezionych przezeń w internecie na temat "Festung Brieg". Autor powołuje się na swoje spisane przed dziesiątkiem lat wspomnienia, pokrywające się z grubsza z informacjami z rozdziału "Brieg wird noch einmal Festung" (Brzeg raz jeszcze twierdzą) pracy Wernera Irrganga „Neuere Geschichte der Stadt Brieg” (Nowożytna historia Brzegu).

Własne komentarze podałem w nawiasach (Dziedzic_Pruski).

Twierdza Brzeg 1945

Pod koniec II wojny światowej dowództwo wojsk lądowych ogłaszało prawie każde miasto twierdzą, mimo iż przeważnie nie było ku temu absolutnie żadnych przesłanek. Tak było i w przypadku Brzegu.

Po wypisaniu ze szpitala wojskowego w Raciborzu miałem się zameldować w Jeleniej Górze w jednostce zapasowej 20. oddziału zwiadu pancernego. Tam powinienem był być w zasadzie wysłany na urlop wypoczynkowy, by po jego odbyciu powrócić do mojego oddziału, do którego przydzielono mnie na dowódcę pododdziału łączności (telefonicznej), nim zostałem ranny. W Jeleniej Górze czekało mnie jednak gorzkie rozczarowanie, gdyż z powodu spodziewanej ofensywy Armii Czerwonej naczelne dowództwo wstrzymało urlopy w całym okręgu wojskowym. Ofensywa w istocie ruszyła 12. stycznia i w Jeleniej Górze z przebywających tam właśnie żolnierzy w największym pośpiechu sformowano grupę bojową pod dowództwem kapitana Starka. Była to istna zbieranina żolnierzy z wszelkich możliwych jednostek, do tego przestarzałe uzbrojenie i nieliczne pojazdy - głównie cieżarówki. Trafiłem do sztabu - do pododdziału łączności. Do Brzegu dotarliśmy transportem kolejowym, a stąd do najbliższej miejscowości w kierunku Opola (Pawłów?). Kwatery były we dworze. Zastana tam rodzina właśnie pakowała swój dobytek by wyruszyć na zachód – w głąb rzeszy. Inni mieszkańcy wsi również sposobili się do ucieczki. Sytuacja musiała być poważna. Najwidoczniej nikt nie wiedział, gdzie są Rosjanie, podobno padło Opole. Następnego dnia - 20. stycznia – wycofano nas do Brzegu. To, co zastałem tu rankiem 21. stycznia było po prostu beznadziejne. Tysiące cywili z plecakami i walizkami, głównie kobiety i dzieci - także z wózkami dziecięcymi - sunęło ulicami w kierunku dworca. Tam - wyglądając daremnie pociągu - otrzymali w końcu polecenie wyruszenia piechotą w kierunku Strzelina. Mogliśmy sobie dobrze wyobrazić, co czekało ich przy mrozach poniżej 20 stopni. Nasz kapitan zakwaterował się tymczasem w aptece pod murzynkiem - naprzeciw ratusza (mniej więcej dawna Stylowa). Tu zaistalowaliśmy też naszą centralę telefoniczną. Rodziny aptekarskiej już nie było, pozostała jedynie starsza służąca i wbrew wydanemu nakazowi (ewakuacji) nie chciała się stąd ruszać. Dowództwo jednej z wchodzących w skład grupy bojowej Stark - tak nazywał się nasz oddział - kompanii zajęło pozycje w zamku, drugiej na rubieży miasta w kierunku Opola - na terenie cukrowni (olejarnia) , a trzeciej w folwarku w kierunku Lipek. Właśnie rozwinęliśmy linie telefoniczne do stanowisk bojowych poszczególnych kompanii i rozsiedliśmy się wygodnie w centrali w przeświadczeniu, że na razie nic nam jeszcze nie grozi. Dopiero, gdy zaczną ku nam spływać cofające się przed Rosjanami oddziały frontowe, skończą się żarty. Jednak już niebawem zostaliśmy wyprowadzeni z błędu. 22. stycznia około 15:30 miasto zupełnie niespodziewanie znalazło się pod ostrzałem katiusz. Trafiona została m.in. przeciwległa ściana ratusza (przypuszczam, że chodzi o ścianę szczytową tuż u wieży – o ile sobie przypominam, jej wierzchołek był wyszczerbiony, a i sama wieża posiadała ubytki w tynku; można sobie również wyobrazić tor pocisku, wystrzelonego najwidoczniej zza Odry). W aptece powypadały szyby i odłamek szkła lekko ranił mnie w lewe przedramię. Znajdująca się dwa domy dalej wytwórnia wódek (Lubona) legła w gruzach, a sąsiadujący z nią hotel spłonął . Ostrzał świadczył o obecnosci Rosjan na przedpolach miasta. Ponieważ zerwana była łączność z zamkiem, wyruszyłem tam z przewieszonym telefonem polowym. Linia telefoniczna biegnąca ulicą ku zamkowi (ul. Zamkową?) leżała pod gruzami i musiano ją na nowo ułożyć. W ręce naszego pododdziału za Odrą wpadła rosyjska ciężarówka wraz z kierowcą i towarzyszącym mu porucznikiem, których wzięto do niewoli - widocznie nie rozeznawali się w przebiegu linii frontu. Nasze dowództwo postanowiło wycofać ów pododdział na lewą stronę Odry i wysadzić most. Stanowisko grupy bojowej Stark i naszą centralę telefoniczną przeniesiono do aptecznej piwnicy. Przebywał tam też jakiś porucznik Waffen-SS, usiłując nas podnieść na duchu. Wygadywał androny o rzekomo wykrwawionej rosyjskiej armii, mającej się jakoby składać już tylko z mężczyzn po 60-ce i 16-letnich chłopców. Wkrótce miały ich zniszczyć przeciwuderzenia naszych dywizji pancernych. Wątpiliśmy, czy sam wierzył w te bzdury, jako że niebawem opuścił miasto ostatnią ciężarówką, którą zabrała się i wspomniana uprzednio służąca. Jako telefonista byłem zawsze poinformowany o aktualnej sytuacji. Następnego dnia kapitan Stark otrzymał rozkaz wyparcia Rosjan, którzy pod Lipkami sforsowali Odrę. Jednak wysłana tam kompania nie mogła niczego zdziałać wobec czterech rosyjskich czołgów, które przeprawiono promem. Niemiecka strona nie posiadała broni przeciwpancernej oprócz pancerfaustów, których zasięg nie przekraczał 25 m. Kompanię musiano więc wycofać do folwarku. Rosyjskie czołgi nie podchodziły do naszych stanowisk bliżej niż na 200 m. W walkach w terenie zabudowanym mogły łatwo paść ofiarą pancerfaustów. Zapewne wiedziano też o udoskonalonej pancerzownicy rakietowej o zasięgu ok. 150 m, którą z powodu wyglądu nazywaliśmy "Ofenrohr" (rurą piecową). W Brzegu nie było jednak tej nowej broni. Następnego dnia chodziły już słuchy, że zostaliśmy zamknięci w okrążeniu. Teraz nastąpiło to, czego od Stalingradu zawsze obawialiśmy się na froncie wschodnim. Oto rozpoczęło się oblężenie, jednak bez nadmiernego nękania przez Rosjan. Sporadycznie ostrzał artyleryjski oraz samoloty ostrzeliwujące ulice z broni pokładowej i zrzucające pojedyncze bomby. Widocznie chciano nas wziąć głodem i uniknąć walk ulicznych, a tym samym poważnych strat. Miasto było jednak należycie zaopatrzone. Doskwierał jedynie brak chleba, za to po piwnicach leżało dość ziemniaków. W moczcz (brzęczkę) i napoje alkoholowe zaopatrywaliśmy się w piwnicach pobliskiej wytwórni wódek i hotelu, które były jednak zalane na pół metra wodą. Po wysadzeniu wieży ciśnień nie działały już wodociągi. Gdy ustępy były zapełnione zamarzniętymi fekaliami, musieliśmy wychodzić za potrzebą na zaśnieżone podwórze. Dzięki wybornym winom i likierom nasza beznadziejna sytuacja stawała się całkiem znośna. Puste butelki i strzaskane szkło piętrzyły sie w rogu piwnicy. W tych dniach bardzo popularna była uskrzydlona sentencja, że oto w wytworny sposób świat się wali. Naszą piwnicę wyłożylismy materacami, by chronić się przed ciągnącym od posadzki zimnem. W czasie nocnej służby w centrali roznawiałem z pewnym podoficerem (również konkretny stopień wojskowy, odpowiadający plutonowemu), który nie mógł zasnąć. Nasze myśli krążyły wokół możliwego końca oblężenia i tego, czy w razie dostania się do niewoli mamy jakąś szansę. Ów podoficer miał kolegę, który latem 1943 roku dostał się do rosyjskiej niewoli, z której udało mu się jednak zbiec w trakcie transportu na tyły i osiągnąć niemieckie linie. Wysnuliśmy stąd wniosek oraz nadzieję, że Rosjanie biorą jednak jeńców - wbrew uparcie powtarzanemu twierdzeniu, że nas po prostu rozstrzelają. 5. lutego otrzymaliśmy rozkaz wyrwania się z miasta (okrążenia) na południe - w kierunku Nysy, skąd miała wyjść nam na spotkanie dywizja pancerna. Około godz. 21 uformowana na drodze wylotowej kolumna ruszyła w kierunku wiaduktu kolejowego. Na jej czele jechał stary czołg IV, napędzany gazem drzewnym. W tym momencie rosyjski czołg wystrzelił kilkakrotnie ponad naszymi głowami, a następnie trafił nasz jedyny czołg, który od razu stanął w płomieniach. Teraz ulica była zablokowana. Zapanował rozgardiasz. Ktoś wydał rozkaz podpalania ważnych urządzeń. Rosjanie zostali przez to uprzedzeni i mogli odpowiednio zareagować na podjętą próbę wypadu. Nasz pododdział usiłował opuścić miasto w kierunku zachodnim, co powiodło się mimo ognia km. Po drodze dołączało do nas coraz więcej żołnierzy. W końcu było nas 42, w tym młodziutki porucznik artylerii. Musielismy omijać wsie, w których było pełno Rosjan. Tuż przed Małujowicami zostaliśmy jednak dostrzeżeni - zaczęło już dnieć - i w mgnieniu oka otoczeni. Wyszedł ku nam rosyjski sierżant nawołując: "niemieccy kamraci, nie strzelać, poddajcie się!". Na początek powstało pięciu starszych żołnierzy - sądząc po mundurach - z jednostek naziemnych Luftwaffe. Stopniowo dołączali do nich następni, aż w końcu zebrali się wszyscy. Sierżant odebrał nam zegarki i odprowadził na skraj Małujowic. Tu musieliśmy złożyć pozostałe elementy wyposażenia, jak pasy, chlebaki itd. Ksiażeczki wojskowe mieliśmy zachować jako dokumenty. Dwóch starszych żołnierzy konwojowało nas do Lipek, gdzie umieszczono nas w chłopskim obejściu. Jakiś rosyjski żolnierz wręczył nam maszynkę do strzyżenia, którą musieliśmy się wzajemnie ostrzyc na zero. Gdy nadeszła kolej wspomnianego porucznika, żołnierz ów zawołał "Niet oficir", co wprawiło nas w niemałe zdumienie. Następnie zostaliśmy przeszukani, a książeczki wojskowe ze swastyką zrzucono na stos i spalono. Później zostaliśmy po raz pierwszy zarejestrowani. Zapisywano przy tym na arkuszu papieru pakowego - rosyjskim zwyczajem - nazwisko, imię, imię ojca, rok urodzenia, powiat. Dzień później pomaszerowalismy pod strażą do wioski po drugiej stronie Odry. Most saperski przez Odrę był silnie broniony. Doliczyłem się 12 ciężkich i 24 lekkich dział plot. Teraz stawało się jasne, dlaczego podczas oblężenia niemieckie lotnictwo nie zdołało go zniszczyć. Z naszych stanowisk w Brzegu mogliśmy obserwować nadlatujące samoloty, ale i silny ogień plot, zmuszający je za każdym razem do zawracania. Zaraz przy moście (po drugiej stronie Odry) zaczynał się Las Odrzański. W położonej tuż za nim wiosce - były to chyba Błota - umieszczono nas w jakimś większym obejściu. Tu po raz pierwszy zaprowiantowano nas w chleb, była też zupa - ugotowana w ocynkowanej beczce na gnojówkę. Następnie odbyło się coś w rodzaju apelu narodowości. Wszyscy jeńcy - w międzyczasie kilkuset - stanęli w szeregu. Oficer Armii Czerwonej wywoływał nazwy narodów: najpierw "amierikanskij", potem "anglijskij". Wtedy z szeregu wystąpiło dwóch żołnierzy w obcych lotniczych mundurach. Byli to Anglicy, którzy jakimś cudem znaleźli się wśród nas (przypuszczalnie „świeżo” zestrzeleni, lub jeńcy „starszej” daty). Odprowadzono ich niezwłocznie do budynku komendantury. Na hasło "francuzskij" wystąpili liczni jeńcy w niemieckich mundurach - Alzatczycy, Lotaryngijczycy i Saarlandczycy. Musieli jednak po wszystkim powrócić do szeregu. I tak toczyło się to dalej: Niemcy Sudeccy zgłaszali się jako Czesi, wschodni Górnoślązacy jako Polacy. Również Austriacy nie byli już Niemcami. Pozostali jedynie Turyngijczycy, Saksończycy, Hesi, Niemcy północni, Nadreńczycy i Szwabi. Ale o nich nie pytano. Bawarczycy i tak uważali się za odrębną kategorię. To zdarzenie wywołało moją silną irytację. Cóż więc pozostało ze zjednoczonej Rzeszy Wielkoniemieckiej? Każdy, kto tylko mógł, starał się osiągnąć korzyść z przyznania się do innej narodowości. Wystarczyło zaledwie kilka dni niewoli, by tak często zaklinana niemiecka wspólnota narodowa przestała istnieć. W każdym razie od czasu tego doświadczenia jestem w tej kwestii (narodowościowej) pozbawiony wszelkich złudzeń i zawsze pełen nieufności, gdy tylko apeluje się do uczuć narodowych. Do wioski dotarło tymczasem już ponad 2000 jeńców. Zostali wzięci do niewoli 6. lutego w wyniku kapitulacji garnizonu. Następnego dnia licząca 2500 jeńców kolumna powoli ruszyła w drogę. Po czterech dniach dotarliśmy do obozu jenieckiego w Częstochowie, gdzie uprzednio przetrzymywano jeńców rosyjskich.

Uwaga końcowa odnośnie informacji ze strony internetowej"Sowinformbüro berichtet" (Radzieckie Biuro Informacyjne /Sowinformbiuro/ donosi):

Podane tu informacje są mocno przesadzone. W Brzegu nie miały miejsca zacięte walki uliczne, jak się tu twierdzi. Również podane liczby zdobytych samolotów, dział i zniszczonych czołgów wydają się - moim zdaniem – być wzięte z sufitu. Być może jakiś dowódca chciał po prostu "zabłysnąć" (każda armia lubi zawyżać straty przeciwnika, zaniżając jednocześnie własne). Jako łącznościowiec byłem dobrze poinformowany o aktualnej sytuacji. Garnizon dysponował tylko jednym czołgiem IV z napędem na gaz drzewny i to właściwie jedynie do celów ćwiczebnych. Nie posiadam jednak informacji o tym, co działo się poza Brzegiem.

Napisano w roku 2006

Brieger - 2007-02-19, 23:22

Dobra robota. Tłumaczenie jest wierne i oddaje cały sens tej relacji.
ohlauer - 2007-02-20, 00:07

Dobra robota. Ja niestety bardzo słabo znam niemiecki z tego tekstu udało mi sie jedynie z 1/3 przetlumaczyć muszę sie podszkolic w niemieckim. Jak by kogoś interesowało to znalazłem informacje z Radzieckiego Infobiura o zdobyciu Brzegu po niemiecku wspomniane w tekscie powyżej. Jedyne prawdopodobne dane dotyczące zdobytego sprzętu to zdobycie samolotów gdyż niemcy trochę ich zostawili jednakże i tak były niezdatne do użytku z reszty napewno coś zdobyto tylko niewiele.
http://kriegsende.aktuell.ru/sowinform/89/

slawq - 2007-02-20, 20:51

ciekawa historia..... w koncu wiemy cos z pierwszej reki o oblezeniu
Brieger - 2007-02-20, 22:55

To z wszystkich informacji zawartych tutaj wynika, że obrona Festung Brieg miała się opierać na czeterech statnowiskach: Zachód - folwark w kierunku na Lipki, Zamek; 2. Wschód - Curkrownia (dzisiejsza Olejarnia), Południe - Szkoła (obsadzona przez Volkssturm, póżniej wycofane na ul. Nysańską). Wiemy coś więcej o stanowiskach obrony Festung Brieg?
Lotnik - 2007-02-20, 23:11

Z naszych informacji zawartch na forum to rzeczywiście to co Pan wymienił to główne stanowiska....z tych mniejszych to np. wieża ciśnień na ul. 1 Maja ale to i tak można podciągnąć pod Szkołę

jedna rzecz mnie zastanawia...w książce "Brzeg - dzieje - gospodarka -kultura" jest fragment:
"....Saper (...) starszy sierżant Miedwiediew pod ogniem nieprzyjaciela rozminował przejście dla nadchodzących wojsk oraz wysadził piwnicę, w której ukrywało się około 30 hitlerowców. W jednym z domów wziął do niewoli (...) żołnierza i zmusił go do pokazania, gdzie ukrywają się inni hitlerowcy. ..."

Dlaczego autor wspomnień nic o tym nie wspomina? czy jest gdzieś o tym napisane ? w końcu 30 hitlerowców to nie 1 czy 2. Takie wydarzenie musiało odbić się echem nie tylko po stronie radzieckiej ale i niemieckiej. A może to propaganda ?

Brieger - 2007-02-20, 23:56

To jest fakt, który też chciałem zweryfikować. W bibliografii do tego artykułu D. Tomczyka jest następująca pozycja: Samczuk, I.A. Od Wołgi do Elby i Pragi (Kratkij oczerk o bojewom puti 5 gwardiejskoj armii). Moskwa 1970. s. 261-263. Być może tam jest ten incydent opisany. Niestety do tej ksiązki nie dotarłem. Pamiętam, że ktoś mi mówił, że na ul. Krótkiej mieszkał były żołnierz armii sowieckiej, który brał udział w walkach o Brzeg i w lutym 1945 stracił nogę na placu Zamkowym. Chciałem do niego dotrzeć i kwietniu 1984 r. poszedłem pod wskazany adres, ale nikt mi nie otworzył.
Miro - 2007-03-04, 12:08

Jeśli chodzi o dno kanału pod mostem obok garbarni - zostało ono dokładnie przeczesane we wrześniu ubiegłego roku.
Robiliśmy też odcinek 50m przed i jakieś 10 m za mostem.Używaliśmy do tego celu potężnych neodymów o mega mocy. Pod samym mostem było kilka bardzo mocnych ,,zapięć,, dużych elementów - były one jednak mobilne - mogły to być pozostałości po wcześniejszej konstrukcji.Dno kanału nie jest zbytnio zamulone - raczej kamienisto-żwirowe,nie możliwe więc jest wchłonięcie tak dużego obiektu jak tank.Głębokość w środkowej części we wrześniu wynosiła ok 2m
pozdrawiam
Miro.

Brieger - 2007-03-06, 21:26

Jak rzekłem wcześniej, z tym czołgiem sowieckim na dnie kanału, to bardziej chyba jest legenda, a niżeli fakt. Wyniki badań podane przez Miro zdają się potwierdzać to przypuszczenie. Te częsci leżące na dnie kanału to chyba pozostałości po moście, który chyba został wysadzony w 1945. Tak swoją drogą, ciekawe jak ten most nad kanałem wyglądał do 1945.
Hekamiah - 2007-03-11, 21:34

Brieger napisał/a:
Obrona Festung Brieg miała się opierać na czeterech statnowiskach: Zachód - folwark w kierunku na Lipki, Zamek; 2. Wschód - Curkrownia (dzisiejsza Olejarnia), Południe - Szkoła (obsadzona przez Volkssturm, póżniej wycofane na ul. Nysańską). Wiemy coś więcej o stanowiskach obrony Festung Brieg?

właśnie interesuje mnie stanowisko zachodnie - folwark w kierunku na Lipki czy ktoś ma jakieś informacje na ten temat :?:

Lotnik - 2007-03-11, 21:39

jak już było napisane na forum, w folwarku mieściło się stanowisko ogniowe. Po wojnie folwark rozebrano a cegły wywieziono do Warszawy. Obecnie znajdują sie tam jedynie ruiny, troche gruzu. Nie jestem pewien ale wydaje mi sie, że zdjęcia będzie ciężko odszukać jak to wyglądało przed i tuż po wojnie. Ale spróbować można....
Brieger - 2007-03-13, 22:50

Gdzie dokładnie był ten folwark? Czy był to duży kompleks budynków?
Hekamiah - 2007-03-13, 23:26

wydaje mi sie, że chodzi tu o Roth Haus - Czerwony Dwór.
Brieger - 2007-03-14, 00:04

Jest to bardzo prawdopodobne, tylko nie mogę za bardzo skojarzyć, gdzie to jest. Czesto jeżdziłem do Lipek samochodem, ale jakoś nie wiem gdzie ten Czerwony Dwór jest. Byłbym wdzięczny za informację.
yorke - 2007-03-14, 09:00

Brieger napisał/a:
Jest to bardzo prawdopodobne, tylko nie mogę za bardzo skojarzyć, gdzie to jest. Czesto jeżdziłem do Lipek samochodem, ale jakoś nie wiem gdzie ten Czerwony Dwór jest. Byłbym wdzięczny za informację.


Czerwony Dwor jest zaraz za Brzezina, po prawej stronie za mocno zarosnietym i zasmieconym laskiem. otoczony jest walem, ktory idzie w kierunku odry. musial to byc mocny punkt oporu, na wale wychodzi bardzo duzo lusek od mg oraz cale pociski. wykopany zostal tez panzerfaust.

Miro - 2007-03-20, 10:01

Dokładnie tak jak opisał yorku. Tam znajdował się ,,czerwony dwór,,
Natomiast jesli chodzi o folwark - był on zlokalizowany za rzeczka /mostem/ po lewej jadąc od Brzegu - Brzeziny. Nie ma śladu po nim - teraz są tam ogródki działkowe. Taką informacje usłyszałem od kilku osób - mogę jedynie potwierdzic,że jest tam sporo gruzu w ziemi.
pozdrawiam
Miro.

Brzeski - 2007-03-20, 11:28

Gwoli uściślenia: folwark o którym pisze Miro, wg mnie, stał po prawej stronie szosy patrząc od strony Brzegu, czyli po północnej. Zaraz za mostkiem na Kościelnym Potokiem.
Nosił nazwę Neu Briesen, co można spokojnie przetłumaczyć na Nowa Brzezina. Był to folwark.
Po przeciwnej stronie szosy są dzisiaj ogródki działkowe z szyldem na bramie: "Zielony Dwór".

Lotnik - 2007-03-20, 17:59



[ Dodano: 2007-03-20, 19:47 ]
Na załączonym fragmencie mapy widać Neu Briesen oraz Rothhaus

Dziedzic_Pruski - 2007-03-24, 00:35
Temat postu: Re: Walki w Brzegu w 1945
Brieger napisał/a:
Całkiem niedawno dowiedziałem się, że w 1952 r. w Hannowerze zastępca dowódcy 'Festung Brieg", kpt. Max Pietruszka (sic!) wydał wspomnienia/opis wydarzeń z tamtego okresu widzianego oczami oficera Wehrmachtu. Tytuł książki brzmi 'Die letzten Tage von Brieg. Ein Tatsachenbericht aus den Februartagen 1945' (Ostatnie dni Brzegu. Sprawozdanie z dni lutowych 1945). Brieger

Własne komentarze i wyjaśnienia umieściłem w nawiasach.

Po odbyciu operacji w końcu sierpnia 1944 roku i wypisaniu ze szpitala skierowany zostałem na kurs dla oficerów ozdrowieńców do Jesenika. Ze względu na zakwaterowanie w dobrym sanatorium, położonym w przepięknej okolicy i niezłe, nawet jak na owe czasy, wyżywienie kurs ten mógłby trwać tygodniami, mimo iż surowa i regularna służba aż nadto przypominała nam o tym, że byliśmy jeszcze żołnierzami. Ciągły niepokój wzbudzało pojawianie się „łowców bohaterów”; front oraz rozliczne struktury organizycyjne domagały się wciąż oficerów, których rekrutowano z tego podlegającego ciągłej fluktuacji rezerwuaru.
10. września nowo tworzona komórka organizacyjna „Kommandant Brieg” (Komendant Brzegu) zgłosiła zapotrzebownie na 2 starszych (wiekiem) oficerów, niezdatnych do służby frontowej. Zostałem wyznaczony na jednego z nich.

Popołudniem 11. września 1944 roku przybyliśmy do Brzegu, zajęliśmy kwatery w hotelu „Goldenes Lamm” (Złoty Baranek – na rogu Rynku i Garbarskiej) i zameldowaliśmy się u pułkownika K., komendanta Brzegu. Przypadła mi rola adiutanta. Byliśmy już niecierpliwie oczekiwani, gdyż wspomnianą komórkę należało utworzyć w jak najkrótszym czasie. Zadowolony z faktu, że przynajmniej zimą udało mi się uniknąć Rosji, nie przypuszczałem jeszcze, jaki ogrom pracy i odpowiedzialności wkrótce się na mnie zwali. Na początku nie było niczego prócz trzech pustych pomieszczeń w czerwonych koszarach; brakowało dosłownie wszystkiego - nawet ołówka i arkusza papieru. Należało zatroszczyć się więc o meble oraz przybory do pisania, przydzielić żołnierzy, zatrudnić personel biurowy i zorganizować kwatery. Często zdawało mi się przy tym pełnić rolę przysłowiowego totumfackiego. Jestem wciąż pełen wdzięczności dla ludności Brzegu i brzeskich urzędów za przychylność i okazaną pomoc, bez której uporanie się ze wszystkim na czas nie byłoby możliwe.

Zadaniem „Komendanta Brzegu” było planowanie umocnień na wschód od Odry - na odcinku od Skorogoszczy do Oławy oraz nadzorowanie budowy umocnień zatwierdzonych przez komendanturę forteczną Wrocław, realizującą „Przedsięwzięcie Bartold”. Już w pierwszych dniach objechaliśmy z komendantem wszystkie pozycje, gdyż później służba wewnętrzna nie pozostawiłaby mi na to czasu. Wydawało mi się niepojętym, że na wyższych szczeblach dowodzenia z całą powagą zakładano, iż te marne okopy bedą w stanie zatrzymać rosyjski potop. Swoimi obawami podzieliłem się również z pułkownikiem. Odra - w okolicach Brzegu jeszcze dość wąska - nie mogła stanowić poważnej przeszkody dla Rosjan, którzy forsowali już takie rzeki jak Wołga, Dniepr i Dniestr.

Tymczasem na moim biurku piętrzyła się praca. Kurier z Wrocławia przywoził codziennie mnóstwo rozkazów, które często już po kilku dniach były odwoływane lub zmieniane. Opowiadałem za opracowanie i bezpieczne przechowanie tych w większości tajnych akt. Nie było to łatwe ze względu na licznych współpracowników naszego biura. Biada, gdyby jakiś tajny dokument zaginął lub dostał się w niepowołane ręce! Stałem więc zawsze jedną nogą przed sądem wojennym. Pragnąłbym również zaznaczyć na marginesie, że współpraca z organami partyjnymi w trakcie realizacji „Przedsięwzięcia Bartold” nie zawsze była harmonijna.
Wkrótce nadeszły święta Bożego Narodzenia, które obchodziliśmy raczej skromnie. W wigilię wyjechałem jako kurier do Wrocławia i przy okazji odwiedziłem też moje piękne, rodzinne miasto – Trzebnicę. Nie mogłem jeszcze przypuszczać, że dane mi było wtedy po raz ostatni oglądać moje miasto i rodziców staruszków, mimo iż powaga sytuacji była dla mnie całkowicie oczywista - na podstawie odpowiednich wniosków, wyciągniętych z informacji zawartych w wielu tajnych dokumentach.

W pierwszych dniach stycznia 1945 roku znacznie powiększony sztab „Komendanta Brzegu”, nie mieszcząc się w przydzielonych pomieszczeniach w czerwonych koszarach, został przeniesiony do zwolnionego budynku urzędu płatniczego (jeden z urzędów wojskowych) przy Sedanstr. (Grunwaldzka).
Ogólna sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna i patrzący otwartymi oczyma widzieli nadciągające nieszczęście. Karawany wozów napływające z wiosek położonych na wschód od Brzegu wyraźnie uwidaczniały grozę tamtych mroźnych dni.
Mniej więcej w połowie stycznia zapasowy batalion piechoty został odkomenderowany w okolice Namysłowa. Do obrony Brzegu pozostały jedynie kompanie piechoty złożone z rannych (kompanie ozdrowieńców), 8. zapasowy batalion saperów oraz oddany pod rozkazy dowództwa Brzegu węgierski batalion saperów. Z żołnierzy przebywających na urlopach w okolicach Brzegu, urlopowiczów zatrzymanych na dworcu w drodze na wschód oraz z jednostki policji sformowano nowe oddziały. Brzeską załogę, liczącą w sumie 6000 żołnierzy, dopełniał sformowany 19. stycznia batalion Volkssturmu, składający się przeważnie z chorych, niezdatnych do służby z uwagi na podeszły wiek oraz młodocianych - nieraz jeszcze dzieci - z Hitlerjugend. Uzbrojenie było złe, a umundurowanie niedostateczne i szczególnie w przypadku Volkssturmu absolutnie nieodpowiednie mroźną zimą. Brak było wystarczająco silnej artylerii i już wkrótce zaczął się dawać dotkliwie we znaki brak amunicji. Brakowało również narzędzi do kopania okopów. Na szczęście odkryto wkrótce niezgłoszony magazyn, w którym znajdowało się kilka tysięcy sztuk tego cennego sprzętu. Jego wierny zarządca z wielkimi oporami rozstawał się ze swymi zasobami. Jedyną pociechą było wystarczające zaopatrzenie (w żywność), umożliwiające wytrwanie nawet w wielomiesięcznym oblężeniu. Wszyscy – Wehrmacht, czy Volksturm przejawiali wolę obrony swej ziemi. Nie było to jednak bitne, zaprawione w bojach wojsko, będące w stanie stawić opór nacierającym masom znakomicie uzbrojonych Rosjan. Gdzie były jednostki, które wycofując się - zgodnie z rozkazem - w boju ze wschodu, miałyby obsadzić zbudowane z tak wielkim trudem pozycje? Czyżby te rowy i zapory przeciwczołgowe, indywidualne okopy strzeleckie - i czego tam jeszcze nie było – zbudowano zupełnie daremnie? Nawet najlepiej rozbudowane stanowisko jest zupełnie bezużyteczne bez odpowiednej załogi.

Z linii frontu przybywali tylko pojedynczy żołnierze, przynosząc coraz bardziej niepocieszające wiadomości. Byłem wtedy dniem i nocą wzywany do telefonu. Komendantura forteczna Wrocław meldowała, że w pobliżu Kluczborka pojawiły się pierwsze rosyjskie czołgi. Wydawało mi się to niewiarygodne. Jednak już wkrótce Rosjanie zajęli nasze umocnienia. Tymczasem naszemu sztabowi nadano zaszczytną nazwę „komendantury bojowej”. Na przedpolu naszych pozycji zniszczono rosyjski wóz rozpoznawczy. Przy rosyjskim oficerze znaleziono mapę Śląska z naniesionym rosyjskim opisem. Zaznaczony był na nim czerwoną linią planowany kierunek rosyjskiego natarcia, przecinający Odrę w okolicach Lipek. Jest faktem, iż podczas manewrów, odbywanych przez brzeskie jednostki jeszcze w czasie pokoju, zawsze zakładano, że nieprzyjaciel właśnie w tym miejscu będzie forsować Odrę. Sięgający aż po sam brzeg (rzeki) gęsty Las Odrzański zapewniał znakomitą osłonę oraz obfitość budulca na przeprawę mostową. Teraz Rosjanie mieli dodatkowo ułatwione zadanie, gdyż na miejscu było dość obrobionych pni drzewnych, przeznaczonych do budowy umocnień. Nic więc dziwnego, że zbudowali most, gdy tylko udało im się uchwycić przyczółek, co nie było zresztą zbyt trudne, jako że dowództwo taktyczne właśnie ten ważny odcinek obsadziło jednostką sformowaną z personelu biurowego i urzędników dowództwa lotnictwa okręgu wojskowego. W ten oto sposób w nocy z 23. na 24. stycznia 1945 roku nieprzyjaciel zbudował most przez Odrę pod Lipkami, po którym przeprawił również ciężki sprzęt. Co prawda nasi saperzy zdołali ów most zniszczyć, spławiwszy ku niemu łódź wypełnioną materiałami wybuchowymi, lecz Rosjanie szybko go odbudowali. W tym kontekście należy nadmienić, że most w Brzegu, już od dawna przygotowany do wysadzenia, został 23. stycznia trafiony przez rosyjską artylerię, co spowodowało zdetonowanie założonego ładunku i załamanie mostu, który można było przejść już tylko pieszo.

Popołudniem 23. stycznia około godziny 15. Brzeg znalazł się pod ostrzałem artyleryjskim, który trwał nieprzerwnie do kapitulacji i dokonał w tym pięknym mieście znacznych spustoszeń. Szczególnie dawał się we znaki ogień katiusz. Już na samym początku został trafiony i całkowicie spłonął hotel „Złoty Baranek”.
25. stycznia do komendantury przybył ksiądz Rieger w towarzystwie siostry zakonnej z prośbą o pomoc dla około 200 starców i chorych z Marienstift (przytułek mariacki – katolicki dom starców, przy dzisiejszej ul. Chrobrego - jest tam teraz „Grota”), o których zapomniano przy rozpoczętej 21. stycznia ewakuacji. Zwróciłem się z tą sprawą do kreisleitera („sekretarza” powiatowego partii) Werlitza i jego samochodem pojechaliśmy wraz z księdzem i siostrą na dworzec – była to jedyna w swoim rodzaju obsada partyjnego auta. Większa część pensjonariuszy zdołała wyjechać podstawionym szybko pociągiem. 2 godziny później nie byłoby to już możliwe z uwagi na wysadzenie zwrotnic. Resztę chorych odtransportowano samochodami ciężarowymi.

Tymczasem Rosjanie podeszli niebezpiecznie blisko siedziby naszej komendantury na Sedanstr. (Grunwaldzka), najwidoczniej ją rozpoznawszy, przez co przestawała się nadawać na punkt dowodzenia. Tak więc musieliśmy się przenieść do wystarczająco obszernej willi Neugebauera (budynek dawnego żłobka przy Jana Pawła II). Jednak już po południu znaleźliśmy się i tam pod obstrzałem artyleryjskim, przez co musieliśmy się urządzić w solidnych piwnicach. Sama willa otrzymała w sumie około 10 pełnych trafień z różnych kierunków i była znacznie uszkodzona, jednak piwnice pozostały nienaruszone.

Sytuacja wokół Brzegu stawała się coraz groźniejsza. Nieprzyjaciel zajmował kolejne wioski, zacieśniając pierścień okrążenia wokół miasta. 30. stycznia Führer wygłaszał swoje tradycyjne przemówienie (transmitowane przez radio; 30. stycznia 1933 naziści przejęli władzę w Niemczech), z którego spodziewaliśmy się nabrać nowej nadziei, lecz nie było tam żadnej pociechy, jedynie dobrze wszystkim znany raport o osiągnięciach NSDAP. Niezapomniane pozostaną końcowe słowa o korzystnym dla Niemiec wyniku wojny: „nawet gdy na naszych grobach będzie napisane: a jednak zwyciężyliście”.

Pewnego dnia w sieci telefonicznej można już było usłyszeć rosyjskie słowa, przez co nie mogliśmy dalej z niej korzystać. Jako adiudant byłem odpowiedzialny za sprawy personalne. Otrzymywałem meldunki o stratach poszczególnych jednostek oraz przedmioty wartościowe poległych. Ponieważ nie działała już poczta, rzeczy te mogły być jedynie przekazane do nadrzędnego sztabu, co nie było jednak możliwe po zamknięciu pierścienia okrążenia wokół Brzegu. Zawierająca ten depozyt walizka wraz ze wszystkimi notatkami wpadła w ręce Rosjan, gdy zostałem wzięty do niewoli.

Zostaliśmy więc całkowicie odcięci od świata. Zaszyfrowane meldunki i rozkazy mogły być przekazywane jedynie łącznością radiową. W południe 4. lutego dotarł tą drogą rozkaz, w którym mowa była o nadciągających z Nysy 2 dywizjach, mających przerwać okrążenie przy wsparciu brzeskiej załogi. Sprawiło to, że termometr naszych nastrojów, wskazując zero, drgnął i gdy 5. lutego słychać było zbliżające się odgłosy ognia artyleryjskiego, radość była wprost nieopisana. Jednak już niebawem owe odgłosy zaczęły się oddalać. Odsiecz nie udała się, gdyż zamiast przewidzianych dwóch, do dyspozycji stała tylko jedna dywizja. Nowy radiogram: w nocy z 5. na 6. lutego załoga ma przebijać się sama. Jeszcze tego samego dnia miał być w tym celu dokonany zrzut amunicji artyleryjskiej. Miejce zrzutu na terenie czerwonych koszar miało być oznakowane flagami. Musiałem podjąć konieczne kroki – przygotować flagi i poistruować oddział wyznaczony do ich rozłożenia w momencie zbliżania się naszych samolotów. Wkrótce czerwone koszary okazały się - ze względu na bliskość nieprzyjaciela - niewłaściwym miejscem. Tak więc musiałem po południu powtórzyć całą akcję na rynku. Potrzebne nam flagi znaleźliśmy tam w sklepie tekstylnym na rogu Zollstr. (Wojska Polskiego). Nasze samoloty nie mogły jednak z powodu znacznej przewagi nieprzyjaciela nadlecieć za dnia, przez co konieczne było oznakowanie nowego miejsca zrzutu nocą – na starym cmentarzu przy Neuhäuser Str. (Ofiar Katynia – na terenie obecnego szpitala). W tym celu należało w rogach dużego czworokąta ustawić stosy drewna i na znak własnych samolotów oblać je benzyną i podpalić.

Zaraz po powrocie czekało mnie kolejne zadanie: ewakuacja punktu opatrunkowego i zorganizowanie transportu rannych. Nieliczne, pozostające do dyspozycji pojazdy zostały błyskawicznie zajęte przez lekko rannych i mogących chodzić. Należało więc podjąć zdecydowane kroki, by zapewnić miejsce ciężko rannym, którzy w razie powodzenia akcji wyrwania się z okrążenia nie mogli wpaść w ręce Rosjan. Wszystkie pojazdy przeznaczone do akcji zgromadzono przy Feldstr. (Jana Pawła II). Tymczasem podpalono zgodnie z rozkazem magazyny żywnościowe, które również nie powinny wpaść w ręce Rosjan, rozświetlając niemal dziennym światłem noc, jasną już łunami pożarów wskutek ostrzału artyleryjskiego. Był to upiorny widok – pół miasta zdawało się stać w płomieniach. Wróciłem do swej piwnicy, by nieco wypocząć. Już od dłuższego czasu nie kwaterowałem - ze względu na brak miejsca - w willi Neugebauera, lecz w budynku naprzeciw. Zmęczony całodniową wędrówką zdrzemnąłem się, gdy zbudził mnie głos żołnierza w przedsionku piwnicy. Z wyraźnym podnieceniem opowiadał, że w głównym bunkrze znajdowali się sami obcy oficerowie, a pułkownik zwiał czołgiem. Zamilkł jednak, gdy nagle się pojawiłem. Zapewniając, że mnie przekona, poszedł do willi Neugebauera. Na Feldstr. powstał zupełny rozgardiasz. Cała ulica była zapchana pojazdami wszelkich typów, rannymi i sprzętem. Tam i z powrotem bezradnie przemykali żołnierze i oficerowie. Nikt nie wiedział, gdzie miało nastąpić przerwanie okrążenia. Nie wiedziałem tego i ja. W celu osiągnięcia jakiegoś rozwiązania zaproponowałem oficerom zwołanie narady w bunkrze i określenie miejsca, w którym nasze zamierzenie miałoby najlepsze szanse na powodzenie. W bunkrze zastałem starego pułkownika Reimanna - dowódcę odcinka oraz 2 majorów. Sytuacja była beznadziejna. Zgodnie z rozkazem zwinięto wszystkie zewnętrzne placówki i nieprzyjaciel ze wszystkich stron napływał do miasta, panując ogniem nad ulicami. W odległej jedynie o kilkaset metrów od bukra kawiarni Präkelta (czyżby okolice ronda - Panie Brieger, co mówi na ten temat brzeska książka adresowa z 1934 roku?) ustawiony był rosyjski km, mogący dokonać istnej masakry na zapchanej Feldstr. W trakcie narady w sąsiednim pomieszczeniu coś głośno odczytywano. Porucznik policji, wzięty poprzedniego dnia do niewoli, nie zastawszy już pułkownika, odczytywał wlaśnie ultimatum, z którym przysłali go Rosjanie. Gdy zwróciłem mu uwagę na niestosowność tego występku, pojawiło się jeszcze 5 identycznych odezw, które nieprzyjaciel wysłał wraz z innymi żołnierzami. W ultimatum uwidaczniano nam rosyjską przewagę. Nieprzyjaciel zapewniał bohaterskim obrońcom Brzegu dobre traktowanie i zaopatrzenie. Każdy miał prawo zatrzymania prywatnej własności. Każdy jeniec miał zachować dystynkcje i odznaczenia, oficerowie nawet białą broń. Zapewniano dobrą opiekę medyczną nad rannymi i – jako najważniejszy dla wszystkich punkt: zwolnienie do domu 4 tygodnie po zakończeniu działań wojennych. Nie mogliśmy wtedy przypuszczać, że Rosjanie nie dotrzymają żadnego z tych zapewnień. Miasto miało być przekazane do godziny 10:00 czasu rosyjskiego (8:00 czasu niemieckiego), w przeciwnym razie zapowiadano otwarcie koncentrycznego ognia na pozostałą w naszym władaniu część miasta. Postawienie jakichkolwiek warunków z naszej strony nie było możliwe, tym bardziej, że Rosjanie nie przysłali negocjatora. Po 14 dniach oblężenia mogliśmy sobie dostatecznie dokładnie wyobrazić, co oznaczałoby urzeczywistnienie groźby dalszego ostrzału. Na stojących na Feldstr. pojazdach znajdowało się około 600 rannych, w tym wielu ciężko rannych. W razie otwarcia ognia ci biedacy nie mogli być na czas przeniesieni do piwnic, które i tak nie zapewniały pełnego bezpieczeństwa. Poza tym dalszy opór wobec przeważających sił nieprzyjaciela byłby możliwy jeszcze przez najwyżej kilka godzin. Czyż dalsza obrona miasta nie byłaby bezsensowna po tym, gdy na wyższym szczeblu dowodzenia zarządzono już jego opuszczenie?
Gdy rozważano powyższe aspekty, w bunkrze pojawił się zastępca kreisleitera Freckmann; kreisleiter Werlitz przebywał w momencie zamknięcia pierścienia okrążenia „służbowo” poza Brzegiem i nie mógł „ku swemu wielkiemu żalowi” już powrócić – biedaczek! Gdy Freckmann usłyszał decyzję o poddaniu miasta, zwrócił się z tymi słowy do pułkownika Reimanna: „panie pułkowniku, jeżeli nie może pan bronić miasta, to zrobię to ja”. Oburzeni tym oświadczeniem uczestnicy narady przywołali go do porządku. Powiedziałem mu zupełnie otwarcie, że nie ma bladego pojęcia o aktualnej sytuacji i że zgodnie z otrzymanymi meldunkami, Rosjanie zajęli już znaczną część miasta, na co opuścił bunkier chwiejnym krokiem – widać już niezbyt trzeźwy. Nie wiem, czy jest prawdą, jakoby się później zastrzelił.
Zgodnie z zaleceniami do obrad dopuszczono jeszcze kilku podoficerów, żołnierzy i członków Volkssturmu - wszyscy głosowali za poddaniem miasta na podstawie ultimatum. Szybko sporządzono pismo do rosyjskiego dowództwa. Jednak ani pułkownik Reimann, ani żaden z majorów nie chciał go podpisać twierdząc, że powinienem to zrobić ja jako adiutant dowództwa. Zdecydowałem się na to z ciężkim sercem. Nie było innego wyjścia. Tylko w ten sposób można było zapobiec wielkiemu przelewowi krwi. Samochodem komendanta z umocowaną białą flagą wysłano wspomnianego porucznika policji wraz z odpowiedzią do rosyjskiego dowódcy. W wielkim pośpiechu spaliłem ostatnie tajne dokumenty, gdy z wielką wrzawą nadciągnęli Rosjanie. Oddałem honory (pozdrowienie) wojskowe rosyjskiemu oficerowi, który zażądał mojego pistoletu i wydał rozkaz złożenia broni i amunicji w ogrodzie willi Neugebauera. Tak oto 6. lutego dopełnił się smutny los pięknego piastowskiego miasta. Spojrzałem po raz ostatni na zegarek – już niebawem zerwał mi go jakiś rosyjski żołnierz – była godzina 7:20.
Gromadziliśmy się na Bahnhofstr. (Armii Krajowej), Pomagałem przy porządkowaniu kolumny, za co jedna z rosyjskich kombatantek poklepała mnie po plecach chwaląc: „капитан хорошо, хорошо”. Wyruszyliśmy w kierunku Żłobizny. W Brzegu do rosyjskiej niewoli mogło dostać się około 3000 ludzi, liczbę tą podał mi również jakiś rosyjski oficer. Zapewne tylko nieliczni zdołali się przebić wraz z komendantem. Na rozwidleniu dróg za wiaduktem kolejowym stał rosyjski czołg. W chwili, gdy mijała to miejsce końcówka naszej kolumny marszowej, czołg wystrzelił i wjechał w nią. Zginął wtedy, zmiażdżony przez czołg, idący na końcu pułkownik Reimann.
Przez cały dzień staliśmy w lekkim deszczu na jakimś podwórzu przy Hindenburgstr. (Poprzeczna lub Słowackiego). Późnym popołudniem poprowadzono nas dalej. 7. lutego przeprawiono nas przez Odrę po już wspomnianym moście, zbudowanym przez Rosjan pod Lipkami. Z leżących wśród lodu Odry licznych pniach można było wnioskować, że naszym saperom rzyczywiście udało się wysadzić pierwszy most w tym miejscu. Dwa następne dni spędziliśmy w Błotach, gdzie otrzymaliśmy pierwszą ciepłą strawę – przygotowaną w jakimś beczkowozie do gnojówki i odpowiednio smakującą. Tam rozpoczęły się również nie kończące się przesłuchania, którym poddawano mnie dniem i nocą zakładając, że można ze mnie - jako adiutanta – szczególnie dużo wyciągnąć. Niektóre ze stawianych mi pytań były wielce interesujące. Pewnego razu pytano o stacjonujące w Brzegu jednostki i ich liczebność. Ujawniłem tylko to, co Rosjanie i tak już wiedzieli. Wtedy prowadzący przesłuchanie oficer pokazał mi niemiecką mapę ze wszystkimi danymi jednostek z Brzegu i Oławy. Okazało się, że jakiś patrol SS sporządził odpis tajnego dokumentu, który wpadł potem w ręce nieprzyjaciela. Moje zastrzeżenie, że przedłożona mi mapa nie może należeć do mnie, gdyż byłaby wtedy zaopatrzona w stempel „tajne”, zostało przyjęte. Innym razem uczestnicząca w przesłuchaniu tłumaczka zapytała, po co Hitler wszczynał wojnę ze Związkiem Radzieckim, skoro każda niemiecka wioska jest piękniejsza, niż rosyjskie miasta. Owa Rosjanka szczególnie upodobała sobie wioski powiatu brzeskiego. Podczas kolejnego przesłuchania prowadzący je rosyjski kapitan zażądał napisania odezwy do brzeskich żołnierzy, że w rosyjskiej niewoli jest nam dobrze, a przestrzegając wszystkich zarządzeń - będzie jeszcze lepiej i że powinniśmy być zadowoleni, że nie musimy już dłużej walczyć. Podejrzewając, że chodzi tu tekst propagandowy, którego Rosjanie zamierzają użyć wobec walczących jeszcze niemieckich żołnierzy, odmówiłem wyjaśniwszy, że byłoby to niezgodne z honorem oficerskim. Na moje przypuszczenie, że od tej chwili będzie mi się chyba gorzej powodzić, odparł, że sprawa pozostanie między nami – i trzeba przyznać, że dotrzymał słowa. Ku memu wielkiemu zdziwieniu dowiedziałem się jednak zupełnie niedawno (wspomnienia te spisano przed rokiem 1950) od pewnego przyjaciela, którego koniec wojny zastał w rejonie Ostrawy na Morawach, że Rosjanie rozrzucali tam ulotki mówiące m.in. o tym, jakoby jakiś kapitan Pietruschka (odmienna pisownia nazwiska) ocalił poprzez kapitulację Brzeg i kilka tysięcy ludzi przed zagładą. Gdy mieliśmy wyruszać w dalszą drogę z Błot, wyłowiono mnie z kolumny marszowej i doprowadzono na dalsze przesłuchania. Byłem trzymany w izolatce, poprzez Kluczbork i Olesno trafiłem w końcu do obozu jenieckiego w Częstochowie, gdzie spotkałem przebywających tam już od tygodnia kolegów z Brzegu. Obopólna radość ze spotkania była wielka – sądzonono bowiem, że już nie żyję. Część jeńców z Brzegu znalazła się w Kluczborku. W Częstochowie oficerowie przebywali w odrębnym bloku, ogrodzonym drutem kolczastym. Rosjanie dawali szczególne baczenie, by nie dopuścić do kontaktów oficerów z żołnierzami. Nie jestem zatem w stanie podać bliższych informacji na temat kolegów, tym bardziej, że z uwagi na swoją służbę znałem jedynie nielicznych, a poszczególne jednostki podlegały nam tylko przez ok. 5 tygodni. Wszystkie dokumenty dotyczące strat wpadły wraz z depozytem w ręce Rosjan. Odebrano mi również wszystkie sporządzone później notatki. Z Częstochowy trafiłem przez Opole w głąb Rosji, nie zetknąwszy się już z żadnym kolegą z brzeskich czasów. (Przypuszczam, że w tym fragmencie wspomnień autor stara się uniknąć możliwych pytań o losy zaginionych, nieco się przy tym plącząc).

Często, szczególnie w pierwszym czasie, rozważaliśmy brzeską tragedię. Wydawało nam się niepojętym, by komendant, będąc aktywnym oficerem, mógł opuścić miasto wozem pancernym - jako jeden z pierwszych. Tym bardziej, że krótko przed tym stawiał przed sądem wojennym członków Volkssturmu i Hitlerjugend. Jego zadaniem powinno być wytrwanie do samego końca. Być może nie powstałby wtedy tak wielki bałagan i jeszcze niejeden (żołnierz) zdołałby się przebić. Należy jednak nadmienić, że wszyscy postawieni przed sądem wojennym zostali uniewinnieni i że w Brzegu nie miały miejsca żadne egzekucje.

Brieger - 2007-03-26, 14:52

Ja może odniosę się do ostatniej części tej opowieści. Chodzi o to, że Pietruszka mylnię nazwał ulicę, gdzie była formowana kolumna jeńców niemieckich. Nazwał ją Bahnhofstrasse, ale mówi, że szli w kierunku na Żłobiznę. Należy domniemywać, że w jego relacji Bahnhofstr. to ulica wiodąca do dworca. Trzeba pamiętać, że w 1938 r. zmieniono nazwy ulic, Piasten Str. na Herzog Georg Str, a Bahnhof Str. na Kaptuller Str. To rozwidlenie. gdzie czołg wystrzelił w tył kolumny jeńców niemieckich, gdzie zginął pod gąsienicami płk Reimann, był przy wjeżdzie do PKS. Tam jest takie rozwidlenie. Można przypuszczać, że to ten czołg kilka godzin wcześniej zniszczył działo na skrzyżowaniu ul. JPII a ul. Piastowskiej strzelajac na wprost przez tory.
Soda - 2007-04-13, 14:45

WItam

czy ktoś się orientuje jakie niemieckie jednostki pancerne stacjonowały w Brzegu, jaki sprzęt miały na wyposażeniu (interesuje mnie zwłaszcza przedział czasowy - druga połowa stycznia 1945)


pozdrawiam


SODA

ohlauer - 2007-04-15, 20:08

W Brzegu w styczniu jak i całym 1945 nie stacjonowały jednostki pancerne, przynajmniej nie mam takiej informacji co innego poza Brzegiem na terenie powiatu i okolicznych troche ich było. Jedyne jakie jednostki stacjonowały ale raczej przejazem to jakaś niewielka jednostka koło 10 wozów która z Brzegu miała wyjechać koło 20 stycznia miała mieć na wyposażeniu tygrysy i hetzery jednakże jaka to jednostka tego niewiem.
Soda - 2007-04-17, 12:36

Mam informacje o wypadach pewnej liczby pojazdów pancernych (różne dane) celem wsparcia frontu w okolicach Namysłowa i powrotu właśnie do Brzegu.

Stąd i moje pytanie - chciałem zidentyfikować jednostkę i ew. sprzęt jaki był w jej posiadaniu

błaszczu - 2007-05-01, 21:09

wiecie moze cos na temat rozbitego samolotu na wale na przeciwko garbarni :?: :?: :?:
Lech - 2007-07-02, 09:53

28.01.2007r. p.Brieger pisał o pylonie trafionym przez sowiecki czołg. Drugi pylon faktycznie jest połatany, ale na pierwszym też została pamiątka.

Czy o tym była mowa?

Dziedzic_Pruski - 2007-09-19, 12:02

Udało mi się dotrzeć do kolejnej relacji dotyczącej walk w Brzegu, opublikowanej w roku 1947 w „Listach Brzeskich” – czasopiśmie Brzeżan wydawanym wówczas w Hanowerze. Jej autorem jest inspektor policji Hanuschek, w styczniu 1945 roku powołany do Volkssturmu. Własne komentarze umieściłem w nawiasach, w tłumaczeniu użyłem wyłącznie obecnych nazw ulic. Oto relacja:

Patrzący otwartymi oczyma na wydarzenia na frontach mogli sami dojść do przeświadczenia, że wbrew hasłom propagandowym, również i nasza macierzysta prowincja pewnego dnia stanie się obszarem operacyjnym (przyfrontowym). Nastąpiło to niebawem i tak nagle, że wywołało nie tylko zamieszanie, lecz również wielkie przygnębienie. O ile mobilizację Volkssturmu 19.01.45 można już było poczytać za sygnał ostrzegawczy,
to rozpoczęta 2 dni póżniej ewakuacja była wręcz druzgocąca. Mimo iż ewakuacja Brzegu była już dawno postanowiona - instancje partyjne wiele dni wcześniej udzieliły odpowiednich wskazówek podległym im funkcjonariuszom – to jeszcze bezpośrednio przed samym faktem oficjalnie ogłoszono, że nie ma powodów do obaw i o ewakuacji nie może być mowy. Jednak napływające z miejscowości na prawym brzegu Odry, nie kończące się kolumny uciekinierów aż nadto świadczyły o powadze sytuacji i zapowiadały los, czekający nasze miasto.

Rozesłane w południe 19.01.45 powołania do Volkssturmu zawierały wezwanie do stawienia się jeszcze tego samego dnia o godzinie 22 w lokalu Bergel (kompleks restauracyjny w kwadracie ulic Spacerowej i Głowackiego”, zniszczony w roku 1945, jedyną po nim pozostałością jest nieco dziś zaniedbany, ogrodzony częściowo jeszcze oryginalnym murem teren, na którym obecnie znajdują się różne magazyny i hurtownie, ongiś restauracja ogrodowa i piwogródek). Z powodu wyjątkowo krótkiego terminu nie stawiło się wielu folksszturmistów. Sprowadzono ich jednak jeszcze tej samej nocy i następnego dnia. Zajęliśmy kwatery wymoszczone słomą, jednak już o północy wyruszyliśmy w stronę Placu Moniuszki, gdzie mieliśmy dostać broń. Przy fasowaniu starych, jednostrzałowych, francuskich karabinów rzedły nam miny. Nie wspomnę już o broni bocznej (bagnetach), która zdawała się raczej pochodzić z teatralnej rekwizytorni. Później wydano jeszcze francuskie karabiny maszynowe, Których jednak nikt nie potrafił obsługiwać. Wobec faktu, że Rosjanie byli w wysokim stopniu uzbrojeni w broń maszynową, nasze uzbrojenie oddziaływało na każdego folksszturmistę deprymująco. Od razu było widać, że poważna obrona pozbawiona jest wszelkich szans. Dopiero, gdy Rosjanie podjęli wysiłki w celu sforsowania Odry, wydano nam niemieckie karabinki i początkowo jedynie 5 sztuk amunicji, a póżniej przydział naboi podwyższono do 30.

Jeszcze tej samej nocy, około trzeciej, przenieśliśmy się do siedziby straży pożarnej (kościół Minorytów), gdzie pozostaliśmy do 23.01.45. Od powracających z frontu rannych i rozproszonych wiedzieliśmy już, że Rosjanie podchodzili niepokojąco blisko pod miasto. 23.01.45 około wpół do czwartej po południu na miasto zupełnie niespodziewanie spadły pociski ze zdobycznych niemieckich wyrzutni Do-Werfer (wyrzutnie Dornbergera – wieloprowadnicowe, rurowe wyrzutnie niekierowanych pocisków rakietowych; ze względu na silne dymienie, towarzyszące prowadzeniu ognia, zwane również „Nebelwerfer”, czyli „miotaczami mgły”; użyte przez Niemców podczas tłumienia Powstania Warszawskiego i stąd znane w polskiej terminologii jako „szafy” lub „krowy”). Wszędzie rozlegały się eksplozje i ludzie szukali schronienia w domach i piwnicach. Tego dnia miasto nie było jeszcze całkowicie ewakuowane, szczególnie dzielnica północna aż po Odrę. Ponieważ w budynku straży pożarnej obok znacznej ilości amunicji – pancerfausty i granaty ręczne – składowano również 1000 litrów paliwa, zajęliśmy przezornie schron w szkole zawodowej (szmacianka). Nie byliśmy tam nawet 5 minut, gdy budynkiem wstrząsnęło pełne trafienie i wszystko pokryło się pyłem. Postanowiliśmy więc opuścić szkołę i przebić się do południowej części miasta. Już przed południem do budynku Szkoły Piastowskiej (II ogólniak) przy ul. 1-go Maja odkomenderowano 20 ludzi z naszej kompanii, do których teraz dołączyliśmy. Rozstawiono warty w celu zabezpieczenia ulicy przed nagłymi atakami Rosjan od strony południa. Łączność ze stanowiskiem bojowym batalionu w wydziale finansowym ratusza była początkowo przerwana, gdyż w międzyczasie sztab opuścił już ratusz po tym, gdy wybuch granatu artyleryjskiego w pomieszczeniach kasowych uszkodził łącza telefoniczne.

Tego dnia panował wielki bałagan, ponieważ nie nawiązano jeszcze łączności ze sztabem batalionu i nie było dokładnie wiadomo, gdzie są Rosjanie i czy nie wdarli się do miasta przez most odrzański. Na razie do tego jeszcze nie doszło – Rosjanie stali na błoniach. Most odrzański załamał się po eksplozji założonego wcześniej ładunku wybuchowego wskutek trafienia granatem, ale można było nim spokojnie przejść. Ostrzał miasta wyrządził wiele szkód. Po opuszczeniu budynku szkoły zawodowej w drodze przez Plac Młynów, Panieńską, Górną, Plac Zamkowy, Zieloną, Wyszyńskiego, 1-go Maja mieliśmy możliwość dostrzec z bliska jego skutki. Płonął hotel „Złoty Baranek” (róg Rynku i Garbarskiej; po wojnie budynek został jednak najwidoczniej odbudowany i istnieje do dziś) i kościół św. Krzyża – od strony ściany ołtarzowej, również zachodnia wieża otrzymała trafienie. W płomieniach stało także mieszczące muzeum skrzydło odrzańskie zamku. W fasadzie budynku dawnej loży (przy Placu Bramy Wrocławskiej) znajdowała się wielka wyrwa. Płonął też budynek w kompleksie czerwonych koszar. Przy drodze łączącej ulicę Wrocławską z ulicą Filozofów zajęła pozycje niemiecka artyleria ppanc. i strzelała przez Odrę. Wszędzie było pełno wycofujących się żołnierzy i oficerów Wehrmachtu, co dla członka Volkssturmu było szczególnie deprymujące. Stało się więc to, czego folksszturmista od samego początku się obawiał: a mianowicie, że obrona miasta będzie spoczywać głównie w rękach Volkssturmu - wbrew wielu przemowom o zadaniach i sposobie walki Volkssturmu, jakie „taśmowo” wygłaszali Standartenführer (SA) Freckmann i Kreisleiter („sekretarz” powiatowy partii) Werlitz, zapewniając, że Volkssturm w ogóle nie jest przewidziany do walki na pierwszej linii frontu. Chodziło ponoć tylko o to, by z bronią w ręku strzec własnych domostw, do czego zdolni mieliby być nawet chorzy i niepełnosprawni. A jak wyglądało to w rzeczywistości? Pamiętacie jeszcze jednoosobowe okopy (niemieckie określenie „Einmannloch” – w dosłownym tłumaczeniu dziura/ dół dla jednego człowieka w pełni oddaje charakter tych umocnień) wzdłuż Odry, w których musieliście wytrwać w śniegu i przy silnym mrozie bez ciepłej strawy i pod rosyjskim ostrzałem? Pomińmy już milczeniem pozostałe trudy i niedogodności.

W następnych dniach Rosjanie usiłowali sforsować Odrę w rejonie Lipek i Kopania, co początkowo powiodło się im pod Lipkami, gdzie do obrony skierowano personel biurowy dowództwa lotnictwa okręgu wojskowego i oddziały sformowane naprędce z żołnierzy z najprzeróżniejszych jednostek – m. in. również marynarzy- przebywających na urlopach w Brzegu i okolicach, podczas gdy obronę samych Lipek przejął batalion policji z Wrocławia. Wskutek niewystarczającej obrony promu nie można było zapobiec przerzuceniu przez Rosjan mostu, po którym wdarli się do wioski, z której zostali jednak wyparci przez wspomniany batalion policji. Jednak po ściągnięciu posiłków Rosjanie powtórnie zajęli Lipki i przez Brzezinę i Gać nacierali w stronę Rataj i Zielęcic.

Kompania sztabowa II. Batalionu, do której należałem, zajęła w międzyczasie kwatery przy ulicy Nysańskiej. Stanowisko bojowe batalionu znajdowało się w budynku pod numerem 2. Naszym zadaniem było ochrona linii kolejowej do Opola i wylotu ulicy Nysańskiej w kierunku wschodnim, gdyż Rosjanie podejmowali wszelkie wysiłki, by sforsować Odrę pod Kopaniem, co osiągnęli w końcu stycznia. Obrona odcinka podlegała I. batalionowi kapitana Weisera. Volkssturm – w wielu przypadkach nie wyszkolony i złożony z mężczyzn grubo po pięćdziesiątce, a nawet sześćdziesiątce, nie mógł po prostu stawić czoła Rosjanom, z ich wieloma czołgami i bronią maszynową. Rosjanie nacierali w kierunku Kruszyny i Pawłowa, usiłując za wszelką cenę uchwycić cukrownię Neugebauera (dzisiejsza olejarnia), której obrońcy mężnie wytrwali do ostatniegio dnia. W celu powstrzymania dalszego naporu rosyjskich czołgów z kierunku ulicy Sikorskiego, w stronę domku dróżnika przy bocznicy kolejowej cukrowni wysłano grupę folksszturmistów z pancerfaustami, pod dowództwem szewca Langosa. Poległ przy tym nauczyciel Gerlach z Pawłowa. Następnego dnia pododdział wycofano.

Wobec niebezpieczeństwa podejmowania przez Rosjan prób wdarcia się do miasta od strony południa kompania sztabowa otrzymała polecenie ustawienia zapór przeciwpancernach przy wszystkich wiaduktach kolejowych, czego można było dokonać jedynie doraźnie, gdyż brak było odpowiednich fachowców i materiałów. W tym celu z dworca towarowego ściągnięto stojące tam wozy konne i ustawiono wzdłuż chodników tak, by w razie potrzeby można je było przepchnąć ulicą. Przy wiadukcie przy ulicy 1-go Maja na wozy załadowano dodatkowo ciężkie części żelazne, składowane przy kolejowej wieży ciśnień. Nad ranem szewc Langos i ja otrzymaliśmy polecenie zatarasowania drogi za wiaduktem zielęcickim, w pobliżu prochowni, poprzez ustawienie w poprzek ulicy wozu meblowego. Dotarłszy tam napotkaliśmy grupę 12 ludzi z pancerszrekami (w oficjalnym nazewnictwie rakietowe rusznice przeciwpancerne „Panzerschreck” / „postrach pancerny”, stanowiły rozwinięcie amerykańskich pancerzownic „Bazooka”; z uwagi na wygląd i fakt, że rakieta wystrzelona z pancerszreka ciągnęła za sobą sporą smugę dymu, zdradzającą często pozycję strzelca, były również nazywane „Ofenrohr”, czyli rurą piecową; mimo że pancerszreki różniły się od pancerfaustów, będącymi bronią jednorazowego użytku o stosunkowo małym zasięgu, były z nimi często mylone – piszę o tym dlatego, że zamieszczona wcześniej w tym dziale relacja telefonisty zdaje się przeczyć faktowi użycia tej broni w walkach o Brzeg), leżących na stanowiskach u wyjścia wiaduktu, którzy stanowczo odradzali nam posuwanie się dalej tą drogą, gdyż po przypuszczeniu przez Rosjan ataku czołgami z Zielęcic, prawie pod samą prochownię, spodziewano się kolejnego natarcia pancernego, skierowanego na miasto. Porzuciliśmy więc nasz wóz meblowy u wylotu wiaduktu i powróciliśmy na miejskie kwatery. Kolejna noc, rozświetlana nieprzerwanym ogniem naszej artylerii z parku miejskiego (przypuszczam, że chodzi o park Peppela) oraz terenu między miastem i Żłobizną , upłynęła na bezsensownych robotach. No bo jak można było zatrzymać rosyjskie natarcie pancerne za pomocą jakichś pojazdów, gdy jeden granat czołgowy zupełnie wystarczał, by wóz meblowy, czy jakiś inny, rozbić w tysiąc części.

Pierścień okrążenia coraz bardziej się zaciskał i przeczuwaliśmy czekający nas los. Płonące wioski od południa znaczyły szlak Rosjan. 4.02.45 zapewniono nas jeszcze, że zażądano czołgów, które miały nam utorować drogę przy przebijaniu się przez okrążenie. Rzeczywiście 5.02.45 na autostradzie - w kierunku na Przylesie miały nacierać niemieckie czołgi, które zostały jednak zniszczone.

1.02.45 gwałtownie nadeszła odwilż, co znacznie pogorszyło nastrój wśród wojska. Powtarzane bez przerwy przez oficerów propagandowych zapowiedzi pomocy, posiłków i odsieczy zostały przez folksszturmistów przyjęte dość chłodno. Ostrzał artyleryjski i bombardowanie miasta z powietrza – niemieckich samolotów nie było widać – przedłużał się z dnia na dzień. Rosjanie poczynili kolejne postępy terenowe, zaciskając pierścień okrążenia tak, że linia frontu przebiegała w bezpośrednim sąsiedztwie miasta. Tego dnia pojawiły się pogłoski, że Rosjanie wdarli się do miasta od wschodu.
O godz. 23 kompania sztabowa wysłała patrol w sile plutonu. Szeroką tyralierą przeczesaliśmy ulice Sikorskiego, Ofiar Katynia, Piastowską, Trzech Kotwic, nie napotkawszy jednak nigdzie Rosjan. Przy okazji mogliśmy się przekonać o skutkach ostrzału. Domy kupców Raschkego i Muschlera przy ulicy Ofiar Katynia były wypalone. Budynki Niemieckiego Frontu Pracy, łaźni Thomasa oraz urzędu pocztowego (przy ulicy Powstańców Śląskich) były ciężko uszkodzone, również budynek kasy oszczędności i liczne budynki przy ulicy Trzech Kotwic. Jednak największym spektaklem był tej nocy pożar kościoła ewangelickiego (św. Mikołaja). Jasnymi płomieniami palił się dach i obie wieże, rozświetlając przy tym całe miasto.

Kolejny patrol nocą 5.02.45 potwierdził, że Rosjanie nie przeniknęli jeszcze do miasta. Około godziny 23 mniej więcej 15 ludzi z kompanii sztabowej zajęło stanowiska przy ulicy Sikorskiego, zaraz przy stosie desek – przypuszczalnie części z rozebranych baraków - znajdującym się naprzeciw nowo zbudowanych domów, gdzie przebiegała linia frontu. Jednak tym razem wpatrywanie się w mroczną noc trwało tylko pół godziny, gdy nadszedł rozkaz odwrotu. Zebraliśmy się za nowo wybudowanym budynkiem przy ulicy Sikorskiego i jeszcze dość długo czekaliśmy na folksszturmistów, którzy nie zrozumieli rozkazu (krawiec Ortelt i in.). Nadkładając drogi powróciliśmy przez ulicę Szkolną na nasze kwatery przy Nysańskiej, gdzie byliśmy już oczekiwani. Dotarliśmy tam bez strat, pomijając wywrotkę fryzjera Fiebiga. Prosta droga na Nysańską nie wchodziła w rachubę z uwagi na fakt, że teren był pod ostrzałem rosyjskich karabinów maszynowych z linii torów kolejowych. Szybko pochwyciliśmy nasz ekwipunek i wyruszyliśmy w stronę ulicy Jana-Pawła II, skąd zgodnie z zapowiedziami, prowadzić miała nasza droga ku wolności. Tylko ta noc mogła przynieść rozstrzygnięcie. Wiedzieliśmy bowiem, że gdy tylko oderwaliśmy się od linii frontu, Rosjanie natychmiast zapełnili powstałą lukę, zajmując zewnętrzne rejony miasta. Pełni napięcia podążaliśmy więc do podanego w rozkazie punktu zbornego przy Jana-Pawła II. Jednak na placu Dworcowym, bezpośrednio naprzeciw dworca zastąpił nam drogę pododdział saperów, zaklinając nas, by nie iść dalej w tym kierunku, gdyż przy wiadukcie w kierunku Żłobizny miały stać rosyjskie czołgi. Zawróciliśmy więc i wybraliśmy drogę przez ulicę Trzech Kotwic. Było to niesamowite, gdyż poświata pożarów, strzały karabinowe i wybuchy granatów zapowiadały nadejście Rosjan. W jednym z budynków firmy T.T. Heinze (fabryka ksiąg biurowych przy ulicy Trzech Kotwic, później Besel) mieścił się ostatnio Wojskowy Urząd Aprowizacyjny, również w restauracji Bergel składowana była żywność. Na rozkaz z góry zapasy te musiały teraz zostać zniszczone. T tego powodu paliła się już część fabryki T.T. Heinze. Gdy przechodziliśmy ulicą Trzech Kotwic, świeciła łuna kolejnego pożaru. Sala Bergela stała w płomieniach i również budynek uległ przy tym zniszczeniu. Jasnymi płomieniami paliło się również nowo zbudowane skrzydło fabryki Briag (niestety nie udało mi się dociec, o jaką fabrykę tu chodzi). Był to koszmarny widok.

Na ulicy Jana-Pawła-II panował wielki ścisk, spowodowany przemieszczającymi się w te i wewte oddziałami; obie strony ulicy były zastawione pojazdami wszelkiego rodzaju. Przy wylocie ulicy w kierunku dworca – przed willą Görlicha stało niemieckie działo szturmowe – bodaj ostatnie, zdatne jeszcze do boju, które miało jechać na czele kolumny ulicą 1-go Maja - w tym kierunku mieliśmy się przebijać. Nagle jeden z rosyjskich czołgów z kierunku ulicy 1-go Maja oświetlił nasze działo reflektorem i zaraz w następnej sekundzie nadleciał pocisk, którego eksplozja wyłączyła działo z walki. Było wielu rannych – m.in. porucznik Stoll i mistrz malarski Hayn. Przez stratę czołgu (interpretacja terminu „Panzer”/ „czołg” jest w j. niemieckim nieco ogólna oraz elastyczna i odpowiada bardziej polskiemu terminowi „pojazd pancerny”) musieliśmy też pogrzebać naszą jedyną nadzieję na sukces. Rosjanie natychmiast otworzyli ogień wzdłuż ulic miasta, które były zapchane wojskiem i pojazdami.

Ostrzał wywołał nieopisane zamieszanie również i na ulicy Jana-Pawła-II. Padały konie, jęczeli i walali się ranni. Wszyscy szukali schronienia w domach i schronach, do których niełatwo było wejść w panujących ciemnościach. Podjęta w międzyczasie próba przerwania okrążenia – szpicę tworzył pododdział uzbrojony w pancerszreki – zakończyła się oczywiście niepowodzeniem. Brak było prężnego dowodzenia i właściwej organizacji przedsięwzięcia. Znalazłszy się w schronie przeciwlotniczym firmy Schütz & Co (fabryka fortepianów przy tejże ulicy, pod ówczesnym numerem 27) 6.02.45 około godziny 8 rano dostałem się tam do niewoli. W piwnicy pozostali porucznicy Stoll i Bischoff oraz nieznany mi podporucznik, którzy byli ranni - o ich losie nic mi do dziś nie wiadomo.

Negocjacje w sprawie przekazania miasta Rosjanom miały według opowieści naocznych świadków przebiegać w następujący sposób: W nocy z 5. na 6.02.45 Rosjanie wysłali do miasta wziętego do niewoli niemieckiego płatnika (urzędnik wojskowy) w towarzystwie własnych oficerów, w celu wszczęcia pertraktacji. Zostali oni skierowani do stanowiska bojowego komendanta miasta przy ulicy Jana-Pawła-II - w willi Neugebauera. Jako warunek oddania miasta bez dalszej walki zażądano dobrego traktowania jeńców oraz zachowania dystynkcji przez oficerów, na co i przystano. Najpóźniej do ósmej rano miasto miało zostać przekazane.

Komendant miasta – pułkownik Knidder (takiej pisowni użył autor) – nie brał udziału w tych negocjacjach, gdyż jeszcze tej samej nocy miał opuścić miasto w kierunku Tivoli (ogródków działkowych) i tam wsiąść do czekającego nań czołgu, który miał go powieźć na wolność. Czy mu się to udało, nie jest mi wiadomo. Na przekazanie miasta bez dalszej walki zgodzili się obecni oficerowie, jednak nie pełnomocnik gauleitera (”wojewody” i sekretarza wojewódzkiego” partii), pragnący przejąć dowództwo przy ponownej próbie przerwania okrążenia. Jednak z uwagi na jego młodociany wiek i brak doświadczenia wojskowego oficerowie mocno powątpiewali w powodzenie takiego przedsięwzięcia. Pełnomocnik opuścił potem obrady, podczas gdy zgromadzeni oficerowie zgodzili się na przekazanie miasta.

W trakcie dnia na ulicy Poprzecznej (i Słowackiego) zgromadziło się z górą 2800 ludzi, by po nie kończącym się czekaniu w deszczu wyruszyć w drogę do niewoli - w najgorszych warunkach drogowych, przedzierając się przez zaopatrzenie Rosjan. Przez Zielęcice, Gać, Lipki, Błota, Szydłowice, Lubszę, Mąkoszyce, Siemysłów w powiecie namysłowskim i dalej przez powiaty wołowski i kluczborski dotarliśmy 11.02.45 do obozu Dobrzyń, 5 km od Kluczborka. 2 dni później nastąpił wymarsz do Częstochowy. W obozie w Dobrzyniu pozostali jedynie niezdolni do marszu (z obolałymi nogami) i wyczerpani, do których i ja się zaliczałem. Z Częstochowy większość jeńców trafiła do Pyskowic pod Gliwicami i dalej do Rosji, gdzie wielu przebywa jeszcze dziś (relacja została spisana w roku 1947).

Lech - 2007-09-21, 17:55

Jestem świeżo po lekturze wszystkich postów i powiem szczerze zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Tak się jakoś złożyło, że moje całe życie do momentu przeprowadzki było związane z dwoma miejscami - pierwsze to: ul. Piastowska i I Maja (rejon tunelu kolejowego) - drugie dzielnica z ulicami: Ofiar Katynia, Ziemi Tarnowskiej, Łokietka, Kombatantów, gdzie mieszkałem od urodzenia (powrócę do tych miejsc w dalszej części).
Podobnie jak Brieger chodziłem do podstawówki nr 9 im. Aleksandra Zawadzkiego mieszczącej się przy ulicy tej samej nazwy (teraz chyba Bohaterów Monte Cassino). Szkoły ( zwłaszcza z takim patronem) w latach 60-70 obowiązkowo organizowały wszelkiego rodzaju patriotyczne uroczystości i akademie. Pamiętam jak w kolejną „wojenną” rocznicę byli zapraszani do szkoły różni goście. Jeden z nich był szczególnym a zarazem stałym gościem. Pan Brieger powinien pamiętać niskiego, siwego, starszego pana w galowym mundurze wojskowym z piersią pełną orderów. Byłą to osoba niezwykła. Przeszedł cały szlak bojowy od Lenino do Berlina, brał UDZIAŁ W WALKACH o wyzwolenie Brzegu i co najważniejsze – mieszkał w naszej dzielnicy. Nie pamiętam jego nazwiska, ale mieszkał w budynku agrometowskim na rogu ulic Ofiar Katynia - Bohaterów Monte Cassino , ten ze skrzynką pocztową i budką telefoniczną (tak było kiedyś). Był to dziadek jednego z uczniów, naszego rówieśnika. Każda klasa miała w programie obowiązkową pogadankę z tym panem w ramach lekcji „Wychowania Obywatelskiego” ( były kiedyś takie lekcje). Zajęcia te prowadził zawsze ówczesny dyrektor szkoły p. Zenon Turczak. Ten starszy pan był polskim żołnierzem i walczył w Piątej Armii Gwardii - Pierwszego Frontu Ukraińskiego. Pamiętam, jak opowiadał o forsowaniu Odry w okolicach Kopania – Rybna- Mikolina metodą „rozpoznania bojem”. Pewnie wiecie, na czym polegała ta taktyka. Wspominał o bardzo ciężkich walkach i krach lodu na Odrze w czerwonym kolorze, kolorze krwi. Jeżeli tak mówił, to potwierdza się fakt, że tej przeprawy broniła frontowa 20 Dywizja Grenadierów SS „Estland” (tzn. Estońska) i batalion niszczycieli czołgów. Jego oddział, po przeprawie, nacierał na Brzeg od strony cukrowni. Miejsce wskazane przez tego weterana utkwiło mi mocno w pamięci, ponieważ w trakcie tej rozmowy dyrektor wtrącił, że to jest w miejscu, gdzie będziemy sadzić las. Faktycznie, kilka dni później nasze szkoła brała udział w zalesianiu nieużytków rolnych za wsią Kopanie, przy zakolu rzeki Odry. Byłem tam tylko raz w życiu. Mówił też, o potyczkach z obrońcami Brzegu w rejonie cukrowi. Wydaje mi się, że były to tereny działek (teraz stoją tam nowe silosy) za sklepem meblowym na ul. Wita Stwosza – dawną dyskoteką Stodoła. Jeżeli tak było, to potwierdza się też fakt organizacji punktu oporu przez Kampfgruppe Stark, która trafiła do Brzegu z Jeleniej Góry.
Wracając do początku mojej opowiastki napiszę coś o rejonie ulic mojego dzieciństwa, jak wyglądała, co może potwierdzić historię weterana o ciężkich walkach w tej dzielnicy miasta. W tamtych latach (mam na myśli 60-70, ale też i wcześniejsze) ludzie DOSTAWALI mieszkania w domach wyremontowanych ekspresowo a elewacje pozostawały bez zmian, ze śladami wojny. Tak np. budynek na ul. Ziemi Tarnowskiej 3, mój rodzinny (na zdjęciu z dziurami) wyremontowano i zasiedlono w 1958r. a dziury wypełniono licówką w połowie lat 80-tych. Budynek ( stał na placyku przy rogu ulic Kombatantów-Ziemi Tarnowskiej), w którym mieszkał p.Bednarczyk, też był trochę poszatkowany. Mur cmentarny od ul. Kombatantów miał wyrwę, którą załatano chyba w latach 70-80. Patrząc od olejarni na te budynki, tak jak szło natarcie i ostrzał, było widać ślady trafień. Wracając do „pamiątek” na murze cmentarnym były one charakterystyczne ze względu na układ. Tam gdzie pokrywał się z domkiem pana Bednarczyka, był idealny (dom był zasłoną), natomiast te odcinki, które wychodziły za obrys były zniszczone. Wyrwa ta była podobna to tych na budynku nr 3.
Po lewej stronie ulicy (naprzeciw nr 3) stoją dwa domy, które kiedyś miały ogrodzenia a ich częścią były grube murowane słupki z wyraźnymi postrzelinami w tynku.
Cmentarz na ul. Ofiar Katynia wyglądał podobnie. Kościółek, a kiedyś kostnica, miała podobne ślady. Mur cmentarny, który przylega do dawnej szkoły nr 9 na pierwszym odcinku od bramy głównej był niemiłosiernie postrzelany. Pamiętam, jak podczas szkolnej akcji sprzątania grobów żołnierskich, razem z kumplami próbowaliśmy wydłubać coś z tynków. Idąc dalej ul. Ofiar Katynia (mam przed oczami obraz sprzed 35 lat) było dużo wolnych miejsc w zabudowie szeregowej tej ulicy, powstałych prawdopodobnie po wyburzeniach. W miejscu wieżowca i przedszkola ( przy piekarni pana Gruszeckiego) były jakieś poniemieckie kompleksy ogrodnicze z ruinami szklarni. Ulica Rybacka od Kombatantów do BMC wyglądała podobnie. Dużo do myślenia daje fragment relacji zamieszczonej przez Dziedzica_Pruskiego cyt.
„O godz. 23 kompania sztabowa wysłała patrol w sile plutonu. Szeroką tyralierą przeczesaliśmy ulice Sikorskiego, Ofiar Katynia, Piastowską, Trzech Kotwic, nie napotkawszy jednak nigdzie Rosjan. Przy okazji mogliśmy się przekonać o skutkach ostrzału. Domy kupców Raschkego i Muschlera przy ulicy Ofiar Katynia były wypalone. Budynki Niemieckiego Frontu Pracy, łaźni Thomasa oraz urzędu pocztowego (przy ulicy Powstańców Śląskich) były ciężko uszkodzone, również budynek kasy oszczędności i liczne budynki przy ulicy Trzech Kotwic.”
(Panie Brieger, co to są za obiekty?)
Wracając do lekcji WO. Pamiętam też nasze pytania na temat posiadanych przez niego orderów. Odpowiedział – każdy jest za jakąś bitwę, nazwa tej bitwy była wypisana (chyba grawerowana lub tłoczona) na odwrocie. Na nasze pytanie czy, któryś jest za Brzeg – odpowiedział.... niestety, nie pamiętam.
Lech.
O tunelu na ul. I Maja później, bo może nudzę?

harry72 - 2007-09-22, 06:34

Z niecierpliwością czekam na kontynuację
Brieger - 2007-09-22, 10:00

Chodziłem do szkoły podstawowej nr 9 niesławnym imieniem A. Zawadzkiego, ale nasza klasa nie miała przyjemności słuchać wspomnień tego starszego pana. Nazwisko ówczesnego kierownika szkoły (wtedy nie było dyrektórów) zdradza, że musiały te spotkania być organizowane na przełomie lat 60 i 70-tych (w grudniu 1970 roku p. Zenon Turczak jeszcze kierownikiem szkoły. Z tego co pamiętam pózniej odszedł z dziewiątki). Szczególnie ciekawy jest jeden fragment postu Lecha. Otóż Lech pisze:
Lech napisał/a:
Byłą to osoba niezwykła. Przeszedł cały szlak bojowy od Lenino do Berlina, brał UDZIAŁ W WALKACH o wyzwolenie Brzegu i co najważniejsze – mieszkał w naszej dzielnicy.
. Ciekawe jest to, że brał udział w całym szlaku bojowym I Armii WP, która przez Śląsk nie szła. Z tego co wiem, jedyną wojskową formacją polską obecną na Dolnym Śląsku w 1945 była II Armia WP, która stała krótko pod Wrocławiem, ale póżniej została skierowana nad Nysę Łużycką, którą sforsowała i pomaszerowała na Budziszyn, gdzie dostała zostałą niemal rozbita. Tak że chyba ten starszy pan nie mógł brać udziału w walkach o Brzeg, chyba że służył w armii czerwonej, ale wtedy nie mógłby przejść od Lenino do Berlina. W którymś ze swoich wcześniejszych postów wspominałem, że sowieci się posuwali wzdłuż ulic Rybackiej i Nowych Domów. Tę informację otrzymałem od swojego dawnego sąsiada ze ul. Ofiar Katynia, który zamieszkał w domu w którym mieszkałem w 1950 r. Opowiadał mi, że to wszystko opowiadał mu niemiec, który przeżył oblęzenie Brzegu i wejście rosjan. Ten to właśnie człowiek miał opowiedzieć temu mojemu sąsiadowi, że sowieci posuwali się w ulicami Rybacką i Nowe Domy w kierunku centrum miasta, likwidując pojedyńcze stanowiska ogniowe miotaczami ognia. W ten właśnie sposób miał spłonąć budynek przedszkola przy Ofiar Katynia, w piwnicy którego miało być gniazdo ckm. Ponoć też budynek, w którym mieszkałem miał mieć stanowisko ckm na wieżyczce wieńczącej klatkę schodową. Jest to dla mnie dziwne, bo pole obstrzału z tej wieżyczki jest raczej znikome. Ale ten autochton opowiadał, w dzień lub dwa po ustaniu walk poszedł do tego domu i miał ponoć znależć w tej wieżyczce zwłoki czterech powieszonych żołnierzy niemieckich. Pamiętam zresztą, że jako malcy lubieliśmy się straszyć po zmroku tą historią i każdy wiedział o powieszonych tam niemcach.
Lech - 2007-09-22, 17:00

Brieger napisał/a:
Tak że chyba ten starszy pan nie mógł brać udziału w walkach o Brzeg, chyba że służył w armii czerwonej

Sorki, popełniłem mały "skrót myślowy" pisząc - żołnierz polski. Był to człowiek w polskim mundurze. Losy wojenne bywały rożne, może to był Polak (przepraszam, jeżeli kogoś urażę) taki, jak marszałek ZSRR Konstanty Rokossowski (w moim obecnym mieście Legnica było dwóch marszałków: Manstein i Rokossowski. Ten ostatni miał nawet pomnik w centralnym punkcie miasta :D ). Jeżeli walczył. przeżył i zamieszkał w Brzegu to chwała Mu. Co do jego opowieści, nie ma powodów, by ich prawdziwość negować. Być może moja pamieć fiksuje :wink: Wracając do tematu, to Pana opowieść też potwierdza fakt zaciętych walk w tej dzielnicy miasta. Jeszcze jedno, dzisiaj Lotnik zamieścił fragment mapy miasta z 1936r. ( w temacie "Ciekawostki i pytania"), zwróćcie uwagę jaka była zabudowa ul. Rybackiej. A co pozostało?

Lech - 2007-09-25, 19:58

Może będzie to niestosowne pisać post po poście, ale skoro
harry72 napisał/a:
Z niecierpliwością czekam na kontynuację
to spróbuję.
Chcę się odnieść do fragmentów tekstów zamieszczonych przez Dziedzica_Pruskiego i Breigera, a dotyczących wspomnień Maxa Pietruszki i Hanuscheka:
cyt. „Pietruszka mylnię nazwał ulicę, gdzie była formowana kolumna jeńców niemieckich. Nazwał ją Bahnhofstrasse, ale mówi, że szli w kierunku na Żłobiznę. Należy domniemywać, że w jego relacji Bahnhofstr. to ulica wiodąca do dworca. Trzeba pamiętać, że w 1938 r. zmieniono nazwy ulic, Piasten Str. na Herzog Georg Str, a Bahnhof Str. na Kaptuller Str. To rozwidlenie. gdzie czołg wystrzelił w tył kolumny jeńców niemieckich, gdzie zginął pod gąsienicami płk Reimann, był przy wjeżdzie do PKS. Tam jest takie rozwidlenie. Można przypuszczać, że to ten czołg kilka godzin wcześniej zniszczył działo na skrzyżowaniu ul. JPII a ul. Piastowskiej strzelajac na wprost przez tory”,
cyt. „U wyloty ul. JPII stało samobierzne działo, które miało bronić dostępu do sztabu dowodzenia 'Festung Brieg'. Zostało one zniszczone w nocy z 5 na 6 lutego. Jak wspomina Hanuschek, był krótki snop światła szperacza i wystrzał, który zniszczył działo i załogę...”,
cyt.” Ciekawe jest to, że na Feldstrasse, (ul JPII) w tym czasie panował niesłychany chaos, wytworzony przez przemieszczające się oddziały wojskowe i volkssturmu, gotujące się do przebicia, stojące ciężarówki, na które ładowano rannych i sprzęt. Żołnierze sowieccy, sztrzelając do tego tłumu żołnierzy i volkssturmistów zrobili "ungeheures Blutbad" (potworną krwawą łażnię). Można powiedzieć, że na ul. JPII sowieci w lutym 1945 zrobili niemcom "małą Dunkierkę".
Może, to co napiszę będzie teorią spiskowa, ale wydaje mi się, że drugą „małą Dunkierką” był właśnie rejon tunelu ul. Piastowskiej. Jak wcześniej pisałem, było to miejsce mojego dzieciństwa i pamiętam uszkodzenia tej budowli, które były jeszcze w latach 60-70. Będąc pod wrażeniem Waszych tekstów udałem się w to miejsce parę tygodni temu, by cyknąć kilka zdjęć uszkodzonego pylonu, o którym pisał Brieger (umieściłem je kilka postów wcześniej). Niestety, nie zwróciłem uwagi na inne ślady, które nie zostały usunięte do końca mojego pobytu w Brzegu. Kamienna skarpa zjazdu do tunelu (ta przy bramie willi Gustava Bilda a później przedszkola kolejowego) miała kilkumetrową wyrwą, natomiast schody od strony ul. Towarowej miały wyrwaną boczną ścianę. O wiele większe uszkodzenie miała kamienna skarpa od strony PKS. W połowie długości tej ściany był wyrwany cały płat wraz ze zwieńczeniem, do którego były umocowane słupki balustrady. Na tym odcinku balustrada wisiała w powietrzu. Trzecia wyrwa, mniejsza, była w samym tunelu, została on zamurowana i jest wyraźnie widoczna na tle białej glazury. Jeżeli teraz , to wszystko razem ogarniemy w jedną całość tzn. miejsce, w którym stał sowiecki czołg, niemieckie działo, uszkodzony pylon, wyrwy w skarpach można wysnuć wnioski, że w tym miejscu miała miejsce większa wymiana ognia niż tylko wystrzał z sowieckiego czołgu. Jeżeli w samym centrum tych wydarzeń była masa ludzi próbująca przedostać się w stronę Żłobizny oraz fakt cyt.” W chwili, gdy mijała to miejsce końcówka naszej kolumny marszowej, czołg wystrzelił i wjechał w nią. Zginął wtedy, zmiażdżony przez czołg, idący na końcu pułkownik Reimann” to rysuje się makabryczny obraz. Oczywiście jest to moja opina, z którą nie każdy musi się zgadzać. Można do tego jeszcze dodać liczbę 600-800 zabitych (jak podaje w swoim poście Ohlauer), co na takie, bądź co bądź małe miasto jak Brzeg i okres ok. 14 dni walk dopełnia obraz makabryzmu.
Lech.

ohlauer - 2007-09-30, 20:16

Do tej pory były głównie podawana źródła ze strony niemieckiej dlatego teraz umieszczam fragment z ksiązki D. Tomczyka "Za wolnośc waszą i naszą "- sa to wspomnienia kapitana Matrosowa a dotyczą kapitulacji Brzegu.

„ W końcu stycznia 1945 Brzeg , ogłoszony przez dowództwo Wehrmachtu miastem-twierdzą, został okrążony przez wojska 5 Armii Gwardii gen. płk. A. Żadowa. Kierując się względami humanitarnymi oraz nie chcąc dopuścić do poniesienia zbytecznych ofiar w ludziach podczas walk o Brzeg, Żadow zaproponował 5 lutego dowódcy 33 Korpusu Piechoty Gwardii gen. lejt. N. Lebiedence, przedstawienie dowództwu niemieckiego garnizonu w tym mieście ultimatum o kapitulacji. Sugestia ta została przyjęta i zrealizowana. Wykonania obowiązków parlamentariusza podjął sie pomocnik szefa Oddziału Operacyjnego sztabu 33 Korpusu Piechoty Gwardii, kapitan Matrosow. Tłumaczem został wyznaczony oficer tegoż oddziału, starszy lejtnant Hofman. Na zdobycznej maszynie do pisania szybko przepisano tekst ultimatum z warunkami kapitulacji. Matrosow wraz z tłumaczem, zaczęłli przygotowywać się do wykonania powierzonej im misji. O świcie 6 lutego 1945 przybyli samochodem pancernym BA-64 do przedniego skraju obrony niemieckiej i przekroczyli ją na zachód od Brzegu(po drodze od strony lotniska). Bez przeszkód przeszli wcześniej zajmowaną przez wojska niemieckie rubież i weszli do miasta. Ujrzeli tam na ulicach i placach bezładny ruch nie uzbrojonych grup żołnierzy nieprzyjaciela. Ponieważ Matrosow i tłumacz nie znaleźli dowództwa niemieckiego garnizonu, nie mogli więc prowadzić rozmów w sprawie ultimatum. Radzieccy wysłannicy zwinęli więc biała flagę, aby Niemcy nie pomyśleli, iż to oni się poddają do niewoli. Hitlerowcy uznali ich za zwiadowców, bowiem w tym czasie grupy rozpoznawcze 78 Wiślańskiej Dywizji Piechoty Gwardii gen. mjr. A Motowa działały już w mieście. Żołnierze niemieccy byli całkowicie zdezorientowani i zaczęli się poddawać do niewoli parlamentariuszom, jak też pododdziałom czołowych radzieckich jednostek, które wkroczyły do Brzegu. Jednak wielu szeregowców, podoficerów i oficerów wroga ukrywało się w piwnicach budynków. Do końca dnia 6 lutego 1945 Brzeg został oczyszczony z wojsk nieprzyjaciela. Za udział w misji parlamentariusz do dowództwa niemieckiej załogi Miasta Brzeg kapitan Matrosow został wyróżniony Orderem Wojny Narodowej II klasy.”

ohlauer - 2007-10-03, 22:45

M. Pietruszka w swoich wspomnieniach wspominał o radzieckiej ulotce w której była o nim mowa. Otóż odnalazłem ową ulotkę była ona zrzucana z samolotów w marcu 1945 i nawoływała niemców do organizowania sie w grupy i poddawanie dla przykładu opisano takie kapitulacjie w Ścinawie, Bydgoszczy i Brzegu.
O to fragment
"In Brieg
waren über 6000 deutsche Soldaten und Ofizieren eingekesselt, 2000 gingen beim slanlosen. Widerstand zugrunde. 4000 deutsche Soldaten und Offiziere jedoch kapitulleren und bleiben am Leben. Ihre Reitung haben sie dem edelmutigen Verhalten des Hauptmanns Pietruschke zu verdenken. Dieser deutsche Offizier nahm das sowjietische Ultimatum an, ließ die Soldaten im Marschkolonnen antreten und führte sie zu den Russen hinüber. Sowietische Offiziere nahmen sie in Empfang und ließen sie dann ins Hinterland bringen."
Może ktoś przetłumaczy?

Dziedzic_Pruski - 2007-10-04, 10:53

W Brzegu w okrążeniu znajdowało się 6000 niemieckich żołnierzy i oficerów, z których 2000 padło ofiarą bezsensownego oporu. Jednak 4000 niemieckich żołnierzy i oficerów poddało się i pozostało przy życiu. Swój ratunek zawdzięczają szlachetnemu zachowaniu kapitana Pietruschke (pisownia nazwiska jak wyżej). Ten niemiecki oficer przyjął radzieckie ultimatum, ustawił żołnierzy w kolumny marszowe, które przeprowadził do Rosjan, gdzie po przyjęciu przez radzieckich oficerów skierowano je na tyły.
barmanik - 2008-01-09, 11:28

Witam, przeczytałem cały temat jednym tchem!! Bardzo mocne wrażnie zrobiły na mnie relacje, można bylo się wczuć w atmosferę z tamtych dni...
Nie wiem czy ktoś z szanownych kolegów myslał o sięgnięciu do materiałów z drugiej strony - do relacji sowietów. O ile jest to możliwe...wiadomo jaki panował u nich wtedy system ale może coś uda się w internecie doszukać. Mamy forumowicza Sergeja, który jest adminem strony http://brzeg28sgw.narod.ru/ ...może posiadają jakieś informacje z wyzwolenia Brzegu?

Dziedzic_Pruski - 2008-01-12, 23:52

To bardzo dobry pomysł. W ten sposób można uzyskać pełny obraz wydarzeń. Oczywiście trzeba też umieć czytać między wierszami uwzględniając, że przykładowo oficjalne opracowania radzieckie przepełnione są patosem o bohaterstwie krasnoamiejców, tak samo jak relacje niemieckie cechuje pewne cierpiętnictwo. Myślę, że należy sobie również uzmysłowić, że dla Rosjan Brzeg był tylko kolejnym niemieckim miastem, które zdobywali. Z tego powodu rosyjskie relacje nie mogą być tak szczegółowe i tak intensywne, jak relacje niemieckie.

Szperając trochę w „ruskim” internecie natknąłem się m.in. na wspomnienia, w których jest mowa o walkach o Brzeg. Dla zainteresowanych podaję link:

http://militera.lib.ru/me...ukov_kv/04.html

Przy okazji podpowiadam, by szukać haseł Бриг, Бжег, Силезия, Одер (Brieg, Brzeg, Śląsk, Odra)

Wspomnienia Konstantina Wasiliewicza Krajniukowa, oficera politycznego i członka Rady Wojskowej 1-go Frontu Ukraińskiego, noszą tytuł „Broń szczególnego rodzaju”
(Крайнюков Константин Васильевич, ОРУЖИЕ ОСОБОГО РОДА). Wspomniany fragment znajduje się w rozdziale XIV „Naprzód, na zachód. Rzut przez Odrę” (ВПЕРЕД, НА ЗАПАД! БРОСОК ЧЕРЕЗ ОДЕР).
Walki o miasto i twierdzę Brzeg miały charakter taktyczny i lokalny, choć wymagały użycia szeregu innych środków, w tym również aktywizacji propagandy, wymierzonej w znajdujący się w okrążeniu garnizon. Dobrze wiedzieliśmy, że walki będą uporczywe. Oddział zwiadu sztabu 21. Armii znalazł u jednego z wziętych do niewoli żołnierzy odezwę hitlerowskiego komendata miasta Brzeg, w której można było m.in. przeczytać:
„Jesteśmy okrążeni ze wszystkich stron. Istnieje tylko jedno wyjście: jako prawi i kierujący się honorem żołnierze powinniśmy bić się do ostatniego naboju i utrzymać Brzeg. W przeciwnym razie nasz los nie będzie godny pozazdroszczenia – rosyjskie bestie wszystkich nas zabiją, lub pognają jako niewolników na Syberię. Pomyślcie o naszych żonach i dzieciach. Żołnierze i folksszturmiści! Wiem, że mamy tylko jedno wyjście – walczyć do ostatniej kropli krwi. W najbliższym czasie przybędą nam na pomoc silne jednostki niemieckie, które nas oswobodzą. Oczekuję od każdego żołnierza sumiennego wypełnienia swej powinności. Tchórze i dezerterzy powinni zostać rozstrzelani przez swych dowódców i towarzyszy (broni). Nie słuchajcie tych, którzy rozsiewają pogłoski i wprowadzają zamęt. Będę uparcie bronić Brzegu. Nie ma rozkazu odwrotu, jedyny rozkaz brzmi: każdy pozostaje na swym stanowisku (bojowym) do ostatniego.
Komendant Brzegu, pułkownik, podpis niecztelny (jak pamiętamy z wcześniejszych relacji, pułkownik Knitter dał dyla jako pierwszy).
W celu uniknięcia niepotrzebnego przelewu krwi oddział polityczny armii i starsi instruktorowie oddziałów politycznych dywizji d.s. propagandy wśród wojsk nieprzyjaciela przeprowadzili na pierwszej linii szereg audycji za pomocą urządzeń nagłośniających. Nad oblężonym miastem nieprzerwanie zrzucano ulotki.
Artyleryjskie i lotnicze ataki na Brzeg poprzedziły ultimatum radzieckiego dowództwa. Podjęte kroki przyczyniły się do zwycięstwa. Otoczony przez nasze wojska garnizon złożył broń. Do niewoli wzięto 2117 niemieckich żołnierzy i 25 oficerów. Sami jeńcy przyznali później, że do podjęcia decyzji o poddaniu się skłoniło ich nasze silne uderzenie oraz ulotki.
6. lutego 1945 roku nasze jednostki zajęły miasto-twierdzę Brzeg, a 8. lutego rano, po krótkotrwałym, lecz skutecznym przygotowaniu artyleryjskim wojska radzieckie, rozmieszczone na przyczółkach na południe i na północ od Wrocławia, przystąpiły do natarcia. Niemal niezwłocznie rozpoczęła się w ten sposób operacja dolnośląska, będąca niejako kontynuacją operacji wiślano-odrzańskiej.

Lech - 2008-12-08, 18:04

Przeglądając zdjęcia Waldemara na Naszej Klasie ciśnie mi się na usta pytanie - skąd takie zgliszcza i ruiny? Wiadomo, że walki o Brzeg trwały stosunkowo krótko, bez specjalnych burzliwych wydarzeń (mówiąc w ogromnym skrócie), może jest to efekt taktyki spalonej ziemi stosowanej przez sowietów?
waldemar_n - 2008-12-09, 00:59

Lech napisał/a:
Przeglądając zdjęcia Waldemara na Naszej Klasie ciśnie mi się na usta pytanie - skąd takie zgliszcza i ruiny? Wiadomo, że walki o Brzeg trwały stosunkowo krótko, bez specjalnych burzliwych wydarzeń (mówiąc w ogromnym skrócie), może jest to efekt taktyki spalonej ziemi stosowanej przez sowietów?


Osmielam sie dolaczyc bezposrednio do dyskusji.

Wedlug listy stworzonej przez bylych mieszkancow Brzegu, stworzonej zaraz po wojnie, miasto bylo w 30 % zniszczone. Nie wiecej jak probowano nam wmowic po wojnie, mowiac o 70 %.
Mysle, ze w dalszej dyskusji potwierdza niektorzy, ze po wojnie miasto bylo zrodlem cegiel dla Warszawy, nawet barkami roznych narodowosci wywozono masowo material na budowe stolicy, rozbierano cale rzedy kamienic, do zniszczen przyczynili sie nasi "czerwoni bracia" swietujac rocznice rewolucji i z braku zimnych ogni podpalali kamienice.

Rowniez np.na Lokietka nie dostawszy "zywego miesa" mam na mysli kobiety podpalili kamienice jedna (relacja naocznego swiatka) a ile to przypadkow bylo, czasy "anarchi" w pierwszych latach powojennych dokonaly swego.

Niezabezpieczone kamienice po 10 latach nadawaly sie wg. uwczesnej slynnej pani architekt tylko do rozbiorki
(nie wiem jaki kierunek architektury ona skonczyla- chyba pomylila z kierunkiem ogrodnictwa na akademii rolniczej, tyle nam zafundowala pustych placow zieleni.)

Moze ktos sie zglosi do dyskusji z pewnymi faktami dokladniejszymi

Brieger - 2008-12-09, 21:02

Z tego, co zaszłyszałem, to najwięcej szkód w zabudowie rynku zostało spowodowane radością stacjonujących w Brzegu żołnierzy sowieckich z okazji pierwszomajowego święta. To ponoć właśnie wtedy huczne obchody robotniczego święta zakończyły się ognistą iluminacją powstałą z podpalenie budynków w północnej i południowej pierzeji Rynku. Budynek Gimnazjum Piastowskiego spłonął wieczorem 17 maja 1945.
ohlauer - 2008-12-13, 17:41

Co do zniszczeń to podaje niemieckie dane (pochodzą one chyba z książki Brieg. Stadt und Landkreis. Herausgegeben von der Stadt Goslar zum 10. Treffen der Brieger in Goslar (September 1964).
Goslar 1964. Mit zahlr. Abb. 169 S. 4°.) są one podzielone na 3 kategorie całkowitych zniszczeń- wypalonych i lekko uszkodzonych
http://www.fknorr.de/brieg/stbrieg6.html

Lech - 2009-03-07, 11:54

Witam.
Pisałem kiedyś o panu, który opowiadał o wyzwoleniu Brzegu ( w dawnej szkole podstawowej nr 9) miałem na myśli pana ( tego z lewej strony na zdjeciu) z pocztu sztandarowego http://nasza-klasa.pl/profile/18848560/gallery/370

Lotnik - 2009-09-01, 20:02

Kiedyś znalezione na e-bayu, obecnie umieszczone również na Odkrywca.pl przez TomekSz1, zdjęcia przedstawiające Panzer Rgt 1 Polen Brieg Soldaten Einsatz:
Lotnik - 2009-09-01, 20:03

kolejne:
Lotnik - 2009-09-01, 20:05

i jeszcze 2....ciekawe czy osoby z tych zdjęć również brały udział w walkach o Brzeg :roll:
Brieger - 2009-09-01, 21:45

To są chyba zdjęcia żołnierzy niemieckich z brzeskiego garnizonu podczas kampanii wrześniowej (a może jakiejś innej). Na pewno żadna z tych osób nie brała udziału w w walkach o Brzeg (być może się mylę). Biorąc pod uwagę umundurowanie oraz pasy na maskowanie na hełmach, to można wnioskować, że te zdjęcia były zrobione na przełomie 1939 i 1940. Zdjęcia nr 9 i 10 prezentowane przez Lotnika można by było przypisać Strzelnicy za kanałem w Brzegu, ale chyba jest to wątpliwe. Zresztą ciekawe by było dotrzeć do fotografii tego rejonu. Było tam kilka ciekawych obiektów, które już dzisiaj nie istnieją, np. betonowa makieta czołgu, której część stała w centrum Strzelnicy. Gdy byłem tam trzy lata temu, po tych resztkach zniknął wszelki ślad.
harry72 - 2009-09-02, 19:23

Panzer Regiment 1 wchodził w skład 1 Dywizji Pancernej sformowanej w październiku 1935 r. w Weimarze. W 1939 Dywizja brała udział w kampanii wrześniowej( Kłobuck, Piotrków Tryb. Warszawa). W 1940 r. przerzucona do Francji, 1943 r. font wschodni, 1944-04.1945 r. Węgry, następnie wycofana do Austrii i rozbita w maju 45 r. Wszyscy żołnierze na fotografiach ubrani są w bluzy M36 produkowane do 1940 roku, później wszedł model M40, a w 1943 kolejny M43 i nie posiadają żadnych bojowych odznaczeń ( za szturm, za rany, żelazne krzyże itd). Myślę, że fotografie są z początkowego okresu kampanii wrześniowej gdzieś w Polsce. Na trzeciej fotografii widać rzekę i być może jest to Warta ( 2.09.1939 r. Pułk opanował most na Warcie w rejonie miejscowości Gidle)
Brieger - 2009-12-04, 22:43

Ostatnio przeglądając stronę www.wroclaw.hydral.com.pl natknąłem się na ciekawą mapę przedstawiającą rozwój wydarzeń podczas oblężenia Brzegu na przełomie stycznia i lutego 1945 roku. Z mapy tej wynika, że ok. godz. 24.00 25 stycznia 1945 roku sowieci zajeli część Brzegu między kanałem a Odrą. Poniżej zamieszczam tę mapę. Jest ona w języku rosyjskim i żeby móc ją przeanalizować niezbędna jest znajomość cyrylicy.
Brzeski - 2009-12-04, 23:51

Nazwy cyrylicą zapisane fonetycznie wymiatają. :-) Nieźle się ubawiłem próbując rozszyfrować. :-)

Od lewej (od zachodu):
Szajdelwic - Szydłowice
Michelwic - Michałowice
Piastental - Piastowice
Gr. Nejdorf - Kościerzyce
Gerłachschajn - Czepielowice
Sztoberau - Stobrawa
Rybing - Rybna
....
Kursywą w okolicy śluzy w Brzegu jest napis: Oder-Tor-Forst, ale co ona oznacza? Odra-Brama-Las ?
...

Po lewej stronie Odry
Brig (Brzeg)
Szurgast - Skorogoszcz

Na północy jest
Karlsrue - Pokój

ohlauer - 2009-12-07, 14:06

Wyżej wymieniona mapka pochodzi z ksiązki - I.A Samczuk, P.G. Skaczko "Atakujut diesatniki. Bojewoj put 9-i gwardiejskoj Połtawskoj wozduszno-diesantnoj diwizii, Moskwa 1975.
Szkic omawia działania tej dywizji w rejonie Brzegu. Jednakże jednostka ta nie brała udziału w walkach o miasto jednakże miała znaczący wpływ na okrążenie. Działała w rejonie Oleśnica Mała-Owczary - Małujowice - Łukowice Brzeskie. W Rejonie Brzeg działała do około 16 lutego później w rejonie Sobótki i marzec-maj 45 Nysa Łużycka - Budziszyn.
Brzeski napisał"Kursywą w okolicy śluzy w Brzegu jest napis: Oder-Tor-Forst, ale co ona oznacza? Odra-Brama-Las ? "
Była to dzielnica Brzegu na mapie z końca 19 wieku jaką posiadam funkcjonuje Oderthor-Vorst jako nazwa osiedli nadodrzańskich po północnej stronie Odry.
Rosjanie zapewnie popełnili błąd gdyż powinno być zamiast Forst -Vorst Przedmieście Odrzańskie.

Dziedzic_Pruski - 2009-12-07, 15:15

ohlauer napisał/a:
Rosjanie zapewnie popełnili błąd gdyż powinno być zamiast Forst -Vorst Przedmieście Odrzańskie.
To raczej nie jest błąd, gdyż w alfabecie rosyjskim nie ma innej możliwości transkrypcji literki v. Oczywiście chodzi tu o Odervorstadt lub Odertorvorstadt, czyli Przedmieście Odrzańskie.
Dziedzic_Pruski - 2009-12-20, 22:46

Oprócz widocznych jeszcze na fasadach wielu budynków śladach po pociskach i odłamkach, o walkach w Brzegu przypomina również rosyjskie hasło propagandowe, znajdujące się na ścianie budynku przy ulicy Wyszyńskiego. Ponieważ cały ten kompleks mieszkalny (ulice Wyszyńskiego i częściowo Słowiańska), powstały w drugiej połowie lat 30-tych, jest obecnie remontowany, być może warto utrwalić tu ten ślad historii.

Стремительность наступления залог быстрой победы над Германией!
Gwałtowność natarcia gwarancją szybkiego zwycięstwa nad Niemcami!

błaszczu - 2009-12-23, 17:34

Warto dodac ze w tym bydynku po wojnie miesciła sie placówka SB w brzegu :shock:
Brieger - 2009-12-23, 17:47

Zgadza się, ale tylko bodajże (nie jestem pewien) do 1947. Póżniej przeniesiono siedzibę UB na ul. Robotniczą, tam gdzie teraz jest policja. Cały teren ogrodzono wysokim murem i tak naprawdę niewiadomo co się tam działo do 1956 r.
błaszczu - 2009-12-23, 20:40

Zapewne to co wszedzie bezprawie
mulder - 2009-12-24, 05:56

Moja babcia pracowała w latach 40 tych w Starostwie i jedyne co wiadomo , co opowiadano między sobą na temat tego budynku jest to ,że w jego piwnicach mordowano AKowców. Może plotka obrosła w prawdę.
Brieger - 2009-12-24, 10:08

To chyba zdaje się być prawdą. Jak już wcześniej pisałem, pod koniec lat 70-tych zeszłego stulecia, podczas prac budowlanych na terenie ówczesnego komisariatu MO wykopano dużą ilość ludzkich kości. Kości te zostały zapakowane w duże skrzynie i gdzieś wywiezione.
Brzeski - 2009-12-24, 16:58

błaszczu napisał/a:
Warto dodac ze w tym bydynku po wojnie miesciła sie placówka SB w brzegu :shock:


Który to budynek?

Brieger - 2009-12-24, 17:43

Ten budynek z napisem w cyrylicy jest przy ul. Wyszyńskiego, między wjazdem na osiedle a ul. Słowiańską.
overlord - 2009-12-24, 21:26

Witam
Ja miałbym pytania dotyczące walk w Brzegu w rejonie wiaduktu kolejowego na ul.1 Maja, Wieży, II LO i tzw. "lasków" za boiskiem ogólniaka. Mieszkam tam i pamiętam, że jeszcze jakieś 12(?) - 10 lat temu, w okresie kiedy jeszcze latałem po podwórku z łopatkami itp. natykaliśmy się z kolegami wielokrotnie na pociski (nie łuski) najprawdopodobniej pistoletowe i fragmenty oporządzenia. Jeśli chodzi o pociski najwięcej było ich w obrębie budynku przy ul. 1 Maja, pomiędzy II LO a zajezdnią PKS (chodzi mi o budynek niedawno wyremontowany, kiedyś był tam pożar dachu). Wiem, że po wojnie był on zajmowany przez rosjan, był tam ponoć jakiś sklep z cukierkami. Czy owe pociski mogły być pociskami pozostałymi jeszcze po walkach z 1945 roku, czy raczej były to pociski które jakiś czerwonoarmista władował dla zabawy w mur (wiem z relacji starszych, że takie incydenty się zdarzały)? Mianowicie, czy toczyły się tam w 1945 roku walki na tyle zacięte, żeby po ponad 50 latach dzieciaki mogły znaleźć w kilka godzin około 200 pocisków (np. płytko w murach lub na ziemi w przerwach między płytami chodnikowymi). Rozumiem, że czerwonoarmista nie wpakowałby tylu kul w mur bez rozkazu, albo późniejszych konsekwencji... Dlatego właśnie dopuszczam możliwość jeszcze oblężeniowego rodowodu pocisków. Z tego co pamiętam (niestety nie uchował mi się ani jeden pocisk-wiadomo jak to z dziećmi) niektóre były mocno skorodowane, inne prawie wcale... I tu jestem zbity z tropu, bo wszystkie (za wyjątkiem tych mocno zniekształconych) były identyczne. Prosiłbym o pomoc, bo nie wiem, czy posiałem autentyki z II wojny, czy późniejsze "wybryki".
[i]
post skopiowalem również do tematu o UB, nie usuwałem go stąd , Lotnik
[/i]

błaszczu - 2009-12-24, 23:10

Brzeski napisał/a:
błaszczu napisał/a:
Warto dodac ze w tym bydynku po wojnie miesciła sie placówka SB w brzegu :shock:


Który to budynek?
Wyszyńskiego 18
lord - 2009-12-29, 15:42

błaszczu napisał/a:
Brzeski napisał/a:
błaszczu napisał/a:
Warto dodac ze w tym bydynku po wojnie miesciła sie placówka SB w brzegu :shock:


Który to budynek?
Wyszyńskiego 18

a nie czasem nasza komenda policji ?? po informacjach stąd http://www.slady.ipn.gov....o_w_Brzegu.html

wnioskuję że to chyba jednak nasza komenda..............

EL Loco - 2010-01-05, 13:05

Dzień dobry. Na początku chciałbym złożyć wyrazy szacunku autorom postów i pogratulować posiadania tak rozległej wiedzy nt. naszego miasta. A teraz do rzeczy...Do przeczytania tego wątku skłoniła mnie chęć dowiedzenia się czegoś na temat tablicy wmurowanej przy wejściu do budynku policji na ul.Robotniczej. Przeczytałem ten temat jakiś czas temu, ale wtedy niewiele na temat budynku policji było tu napisane. Korzystając z okazji że ten wątek się zaczął kręcić wokół wspomnianego wyżej budynku postanowiłem poruszyć ten temat....Rzeczona tablica jest poświęcona dwóm milicjantom poległym o ile się nie mylę w 1946r. Są na niej nawet podane nazwiska, których w tej chwili nie pamiętam, ale próbowałem jakiś czas temu bezskutecznie znaleźć coś na ich temat w sieci. Końcówka lat 40 i lata 50-te to okres tzw. "walki o utrwalenie władzy ludowej" i gdybym podobną tablicę ujrzał na ziemiach należących przed 1939r. do Polski , mógłbym założyć z dużym prawdopodobieństwem, że milicjanci ci zginęli podczas walk z oddziałami podziemia zbrojnego, które nie złożyły broni po "wyzwoleniu" Polski przez wojska radzieckie. Na dolnym śląsku, eufemistycznie zwanym "Ziemiami odzyskanymi" takich walk jednak być nie powinno. Najbardziej sensowną hipotezą są moim zdaniem jakieś potyczki z Wehrwolfem, gdyż nie sądze aby np. wypadek komunikacyjny, czy coś podobnego było upamiętniane tablicą. Czy może ktoś ma jakieś wiadomości na ten temat?Pozdrawiam wszystkich śledzących ten wątek.

Post przeniesiono również do tematu o UB

ohlauer - 2010-01-05, 15:01

Schodzimy trochę z tematu gdyż wątek miał dotyczyc walk o miasto w 1945. Może trzeba by założyć osobny wątek o SB i UB, żeby nie zaśmiecać tego wątku.

Pozatym tak zwani "utrwalacze władzy ludowej" nie walczyli tylko z polskim podziemiem ale także z niemieckim, ukraińskim powszechnym w tamtym czasie bandytyzmem i szabrownictwem oraz z maruderami z Armii Radzieckiej. Na ziemiach odzyskanych takze działało polskie podziemie, przyjeżdzali na te ziemie bo we wcześniejszych rejonach już nie mogli działać byli zabardzo znani lub mieli zadużo wrogów. Owi milicjanci mogli polec poprostu w walce z pospolitymi badytami niekoniecznie z jakąś organizacjią polską czy inną.

Lotnik - 2010-01-05, 17:43

ohlauer napisał/a:
Schodzimy trochę z tematu gdyż wątek miał dotyczyc walk o miasto w 1945. Może trzeba by założyć osobny wątek o SB i UB, żeby nie zaśmiecać tego wątku.

tutaj jest taki temat:
http://www.forumbrzeg.pl/...pic.php?t=19698

mulder - 2010-05-16, 05:59

Znalezione w sieci na stronie anglojęzycznej " Panzerwrecks". Z komentarza wynika, że zdjęcie zostało zrobione na jednej z brzeskich ulic przez żołnierza Armii Czerwonej:
Dziedzic_Pruski - 2010-05-16, 10:46

Czy mógłbyś podać link, całkiem możliwe, że chodzi tu o czołg zniszczony na skrzyżowaniu Piastowskiej z JPII.
Lotnik - 2010-05-16, 11:35

szukałem ..... i znalazłem - zdjęcie jest tutaj: http://panzerwrecks.com/wordpress/?cat=10
Dziedzic_Pruski - 2010-05-16, 11:43

Niesamowita historia, teraz nie ma już żadnych wątpliwości, w tle widoczna jest rzeczywiście dzisiejsza ulica Jana Pawła II, a zniszczony pojazd to samobieżna haubica Hummel (trzmiel) link.
yasiu - 2010-05-16, 11:59

"Krajobraz jak po wojnie" - idealnie sprawdza się w przypadku tego zdjęcia.
Brieger - 2010-05-16, 13:37

Nigdy bym się nie spodziewał, że istnieją zdjęcia z okresu walk o Brzeg lub zaraz po walkach. Ta samobieżna haubica to jest to działo, o którym wspomina kpt. Pietruszka, a które zostało zniszczone w nocy 5 na 6 lutego 1945 przez sowiecki czołg, który stał niedaleko torów kolejowych na ul. 1-go maja zaraz za PKS-em. Inspektor policyjny (Polizeiinspektor) Hanuschek wspomina, że przy wylocie dzisiejszej ul JPII stało ostatnie działo sturmowe (Sturmgeschuetz), które było zdolne do działania. Jego zadaniem było osłanianie próby przebicia się z okrążenia w kierunku południowym, tj. przez ul. 1-maja na Żłobiznę. W którymś momencie tej nocy, Hanuschek nie precyzuje, która to mogła być godzina, zaświecił się sowiecki szperacz zamontowany na czołgu. Snop światła szedł od tunelu (z nad tunelu?) prowadzącego na ul. 1-maja. W następniej sekundzie czołg wystrzelił i trafił. Eksplozja oznaczała, że działo zostało trafione i nie było już zdolne do działania. Sama eksplozja sprawiła, że było sporo rannych, między innymi por. Stoll i mistrz malarski Hayn (chyba volkstrumista). Po tym nastąpił ostrzał brzeskich ulic, które były wypełnione wojskiem i sprzętem. Najprawdopodbniej ten epizod sprawił, że kpt. Pietruszka zdecydował się na kapitulację, kiedy wczesnym rankiem 6 lutego do jego kwatery dotarł pojmany przez sowietów niemiecki policjant z sowieckim ultimatum.
Dziedzic_Pruski - 2010-05-16, 14:02

Z relacji telefonisty wynika, że chodziło o pojazd bez pełnej zdolności bojowej, używany w celach szkoleniowych i napędzamy silnikiem na gaz drzewny. W Brzegu odbywały się kursy zwalczania czołgów, przypuszczalnie wiąże się z tym betonowy model czołgu, którego pozostałości jeszcze w latach 60-tych można było obejrzeć za kanałem.
Brieger - 2010-05-16, 14:28

Zgadza się. Jeżeli chodzi o betonowy model czołgu na tzw. Strzelnicy, to pamiętam to, co pozostało z tej makiety. Imitacja gąsienić, płyta czołowa z czymś co miało imitować karabin maszynowy. Ona jeszcze stała w latach 70-tych ubiegłego stulecia. Ciekawe, czy ktoś ma zdjęcia tej makiety.
Lotnik - 2010-05-16, 14:30

W latach 90 makieta stała w wojsku na placu ćwiczeń przy korcie tenisowym, doskonale widoczna z ulicy.
Dziedzic_Pruski - 2010-05-16, 14:51

Ale chyba inna, bo ta na strzelnicy była już rozwalona.
Rychu - 2010-05-16, 16:16

Niesamowite to zdjęcie jest... Mam nadzieje że nie jest to jedyne zdjęcie ukazujące Brzeg z 1945 roku i będzie więcej takich ciekawostek....
Mam takie pytanie jeszcze, Odnośnie czy istniał szpital polowy na Trzech Kotwic w czasie walk?
Z opowieści słyszałem ze był gdzieś w okolicy hali targowej ale zawsze traktowałem to jako mit.

Dziedzic_Pruski - 2010-05-16, 16:38

Raczej w to wątpię, szpitale były zwykle w budynkach szkolnych.
mulder - 2010-05-16, 20:44

Dziedzicu Lotnik już mnie wyręczył.
Dzięki Lotnik, miałem problem z rozdzielczością obrazka.

Dziedzic_Pruski - 2010-05-16, 20:46

Mulder i Lotnik, wielkie dzięki za ten niezwykły i unikalny dokument!
mulder - 2010-05-16, 21:04

Proszę bardzo.
EL Loco - 2010-05-17, 07:26

Dzień dobry. Ja trafiłem na zdjęcie żołnierzy 20 Dywizji Grenadierów SS (1 estońskiej) która brała udział w walkach o Brzeg. Tu zacytuję za Wikipedią "Została utworzona w styczniu 1944 z różnych mniejszych estońskich oddziałów Waffen-SS. Walczyła w Estonii. Wczesną jesienią większość jej oddziałów odesłano na Śląsk. W 1945 broniła miasta Brzeg na Opolszczyźnie, później walczyła nad Nysą Kłodzką, a potem w Czechach, gdzie została otoczona przez Armię Czerwoną. Nieliczni jej żołnierze przedarli się na zachód.
1 września 1950 Komisja Stanów Zjednoczonych do spraw Osób Przesiedlonych uznała, że jednostka ta nie była stroną wrogą wobec USA i przyznała jej kombatantom prawo do ubiegania się o azyl polityczny"


Na zdjęciu są widoczne emblematy tej dywizji: patka nawiązująca do Estońskiego Krzyża Niepodległości (opancerzona ręka trzymająca miecz a przy niej zaokrąglona litera E) oraz tarcza naramienna - 3 poziomo ułożone pasy błękitny, czarny, biały. W górnej części napis Estland. Ta tarcza występowała w dwóch odmianach, o pasach poziomych lub ukośnych, wówczas często uzupełnianych trzema złotymi lawami.
Pozdrawiam.

Lech - 2010-05-17, 17:52

Zdjęcie zamieszczone przez Muldera, kompletuje naszą widzę w wydarzeniach z 1945r. - można powiedzić Biały Kruk. Z innych opowiadań wiadomo, że po przeciwnej stronie ul. JP2 (dawnej Hanki Sawickiej) tzn. przy ul. Armii Krajowej ( kiedyś był tam sklep papierniczy i warzywniak), Sowieci umieścili na poddaszu karabin maszynowy i "omiatali" ołowiem uchodżców, aż do miejsca, które przedstawia zdjęcie Muldera.
Dziedzic_Pruski - 2010-05-17, 19:34

Pietruszka wspomina o okolicach kawiarni Präckelta u zbiegu dzisiejszych ulic Armii Krajowej i Wyszyńskiego (w okolicach ronda). Na zdjęciach u dołu widok sprzed wojny oraz z lat 60-tych.
EL Loco - 2010-05-17, 20:13

Czy budynek w tle na zdjęciu z lat 60-tych, to ten, który spalił kilka lat temu?
Dziedzic_Pruski - 2010-05-17, 20:26

Nie, kilka lat temu spłonął budynek przy sąsiednim rogu obu ulic (od strony ZSZ Nr 1), kawiarnia zaś mieściła się w nieistniejącym budynku na rogu od strony stacji benzynowej.
krzysztal - 2010-06-25, 18:12

Schematyczne zaznaczenie mogił poległych czerwonoarmistów z 228 Pułku Piechoty z 78 Dywizji Piechoty. Ze strony OBD Memorial.
krzysztal - 2010-07-30, 13:05

Jeszcze jedno zdjęcie...
http://rgakfd.altsoft.spb...Mode=D_60777059

mulder - 2010-07-30, 13:38

Wygląda na płd. pierzeję Rynku. Jeżeli tak, potwierdza się, że część zabytków była do odratowania, gdyby nie idiotyczne zarządzenie Warszawki o "ceglanym kontyngencie".
Dziedzic_Pruski - 2010-07-30, 16:22

Na wprost widoczna jest niezniszczona pierzeja zachodnia.
Brieger - 2010-07-30, 23:57

Niesamowite zdjęcie. Byłem przekonany, ze cała pierzeja zachodnia była zniszczona. Z opowieści mojego ojca, który w 1947 odgruzowywał brzeski rynek, wynikało, że cała ta pierzeja była wypalona. Opowiadał, że podczas odgruzowywanie tej częsci rynku w jednym z tych wypalonych budynków znależli szczątki kogoś, kto dokonał żywota w ubikacji. Nie wiadomo tylko, czy ten ktoś wyzionął ducha w wyniku stresu związanego z ostrzałem sowieckim ze stycznia 1945, czy może pózniej, po tak zwanym 'wyzwoleniu'. Dwa lata to spory szmat czasu, jeżeli chodzi o rozkład ludzkiego ciała.
overlord - 2010-08-05, 21:47

Witam
Chciałbym zauważyć, że pomimo sprzyjających okoliczności załoga radzieckiego czołgu niszcząc hummela ustawionego na skrzyżowaniu ul.JP2 i Piastowskiej oddała chyba "strzał życia".
Czołg radziecki - musimy przyjąć, że był to najczęściej występujacy T-34. Posiadał więc działko kalibru 76,2mm (najpowszechniejsze) lub 85mm (rzadsze gdyż montowane dopiero od 1944 roku). Taki kaliber spokojnie przebijał marny 10-30mm pancerz tej niemieckiej haubicy, ale weźmy pod uwagę inne okoliczności:
Jak juz ktoś wczesniej zauważył wiadukt był zablokowany żelastwem i strzał musiał być oddany zza niego.
Zza wiaduktu nawet zimą, kiedy jest łyso (a drzewa w tej okolicy były nawet przed wojną- "Brzeg na dawnej pocztówce") nie widać skrzyżowania JP2 i Piastowskiej. Patrząc od południa ulica zakręca delikatnie w lewo, a widok przesłaniają dodatkowo budynek przedszkola kolejowego i przedwojenne bloki mieszkalne. Załoga t-34 musiała strzelać ogniem pośrednim- nie mierząc bezpośrednio do celu, tylko we współrzędne podane np. przez zwiad albo obserwatora umiejscowionego na jakimś wysokim budynku (moim zdaniem mogła to być zdobyta już wieża ciśnień). Ogień taki, pomimo małego dystansu jaki dzielił maszyny, przy ówczesnych instrumentach pokładowych był raczej niecelny. Dlatego dziwi mnie fakt opisany we wspomnieniach, że padł strzał (jeden!) który wyeliminował działo. Rozumiem kilka strzałów, uwzględniona korekta, trafienie gdzieś obok, które mogło conajwyżej uszkodzic działo... Ale trafienie bezpośrednie za pierwszym razem? Po prostu strzał życia!! :D

StaRSoft - 2010-08-06, 07:52

Unieszkodliwienie Hummel'a wyobrażam sobie nastepująco:

Działo to, miało jechać na czele kolumny wycofujących się Niemców, podejmujących rozpaczliwą próbę prprzebicia się przez pierścień okrążenia.

Jedynym możliwym kierunkiem był kierunek południowy (na Żłobiznę) a jedyną drogą to ulica 1-go Maja i Makarskiego z koniecznością przejazdu pod wiaduktem kolejowym pod którym właśnie zajął stanowisko do prowadzenia ognia radziecki czołg.

Czołg ten, ukryty w zagłębieniu jaki tworzy w tym miejscu powierzchnia ulicy swoje działo miał skierowane na wprost ulicy Piastowskiej skąd miała nadejść niemiecka kolumna.

Niemcy, zgrupowani na terenie posesji ulic Jana Pawła II i Piastowskiej (ulice te były ostrzeliwane "na wprost" przez radzieckie ckm-y) oczekiwali na sygnał do "wymarszu".

Cały teren zajęty przez Niemców obserwowany był przez Rosjan.

Z chwilą ruszenia niemieckiej kolumny w kierunku wiaduktu, ukryty tam czołg włączył na chwilę "szperacz" aby sprawdzić czy cel jest tam gdzie się tego spodziewano, po upewnieniu się oddał jeden strzał unieruchamiając niemieckie działo na skrzyżowaniu skąd zaledwie wyruszyło.

Kolumna rozpierzchła się pozostawiając zabitych i rannych.

Nazajutrz nastąpiła kapitulacja.

Kolumna Niemców opuściła Brzeg tą samą drogą lecz z eskortą Rosjan wiodących ich do niewoli.

waldemar_n - 2010-08-06, 09:29

StaRSoft napisał/a:
Unieszkodliwienie Hummel'a wyobrażam sobie nastepująco:

Działo to, miało jechać na czele kolumny wycofujących się Niemców, podejmujących rozpaczliwą próbę prprzebicia się przez pierścień okrążenia.

Jedynym możliwym kierunkiem był kierunek południowy (na Żłobiznę) a jedyną drogą to ulica 1-go Maja i Makarskiego z koniecznością przejazdu pod wiaduktem kolejowym pod którym właśnie zajął stanowisko do prowadzenia ognia radziecki czołg.

Czołg ten, ukryty w zagłębieniu jaki tworzy w tym miejscu powierzchnia ulicy swoje działo miał skierowane na wprost ulicy Piastowskiej skąd miała nadejść niemiecka kolumna.

Niemcy, zgrupowani na terenie posesji ulic Jana Pawła II i Piastowskiej (ulice te były ostrzeliwane "na wprost" przez radzieckie ckm-y) oczekiwali na sygnał do "wymarszu".

Cały teren zajęty przez Niemców obserwowany był przez Rosjan.

Z chwilą ruszenia niemieckiej kolumny w kierunku wiaduktu, ukryty tam czołg włączył na chwilę "szperacz" aby sprawdzić czy cel jest tam gdzie się tego spodziewano, po upewnieniu się oddał jeden strzał unieruchamiając niemieckie działo na skrzyżowaniu skąd zaledwie wyruszyło.

Kolumna rozpierzchła się pozostawiając zabitych i rannych.

Nazajutrz nastąpiła kapitulacja.

Kolumna Niemców opuściła Brzeg tą samą drogą lecz z eskortą Rosjan wiodących ich do niewoli.


Piekny opis nadajacy sie na serial wojenny przygodowy z rodzaju "Czterej pancerni i pies" ale niezgodny z faktami.

Wieksza grupa zolnierzy niemieckich juz wczesniej przebila sie lacznie z glownym komendantem obrony miasta w kierunku dzisiejszego ronda i dalej w kierunku dzisiejszej ulicy Wroclawskiej az do Wroclawia.
Pozostaly tylko "niedobitki" nie stwarzajace zadnego zagrozenia dla wojsk rosyjskich.
Na dzisiejszej ul. Jana Pawla zebrali sie cywile i duzo rannych.
Nie bylo planu o przebiciu sie w kierunku Zlobizny, bo tez z kim patrzac z militarnego punktu widzenia.
Po ultimatum rosyjskim, a w razie jego nie przyjecia otwarcia ognia karabinow maszynowych na lini dzisiejsze rondo - ul. Jana Pawla, gdzie staly wozy pelne ludzi,
miasto skapitulowalo, podpisujac akt kapitulacji w palacyku na tej ulicy.
Tam tez zlozono bron na placyku przed palacykiem i ruszono w niewole.
A propo, dowodztwo rosyjkie nie dotrzymalo zadnych objetnic po kapitulacji tak jak zreszta
w calej historii rewolucyjnego narodu rosyjskiego. :)

StaRSoft - 2010-08-06, 14:19

Swój kmentarz wpisałem zainspirowany postem Pana "overlord".

Nie byłem świadkiem omawianych wydarzeń a swoje wyobrażenie o nich zbudowalem na podstawie wielu opisów potwierdzonych przez innych uczestników tego wątku z pośród których wielu uważam za autorytety w przedmiotowej dziedzinie.

Dziekuję za wysoką ocenę moich "fantazji" porównywaną do scenariusza popularnego serialu i przepraszam za suplement polecający te linki:

http://hiberni.blox.pl/20...o-miasta-1.html
http://www.genealogienetz...r/stbrieg5.html

mulder - 2010-08-09, 06:33

Trafiłem ostatnio na kilka informacji o walkach w rejonie Brzegu. Chodzi głównie o walki na odcinku Brzeg- Oława, ale niestety, nie zapisałem adresu strony i teraz przeszukuję internet w poszukiwaniach utraconych wiadomości. Pamiętam tylko , że to strona o historii Oławy i okolic, przyznam, że dość ciekawa.
StaRSoft - 2010-08-09, 07:39

Może chodzi o te strony?

http://www.gazeta.olawa.p...ia/2006/7h2.htm

http://www.gazeta.olawa.p...ia/2006/8h2.htm

http://www.gazeta.olawa.p...ia/2006/9h2.htm

mulder - 2010-08-09, 07:46

O, dzięki, jest chyba jeszcze parę artykułów z tej serii, a także z historii podoławskich wsi. Również ciekawych.
krzysztal - 2010-10-12, 17:55

"Pozycja 88mm działa Flak 36/37, zdolnego jednakowo efektywnie niszczyć tak samoloty, jak i czołgi przeciwnika. Śląsk, miasto Brzeg, luty 1945r."
Brieger - 2010-10-12, 22:41

Skąd wiadomo, że to jest Brzeg? Czy można dostać to zdjęcie w lepszej rozdzielczości?
krzysztal - 2010-10-13, 08:58

Zdjęcie pochodzi z pewnej rosyjskiej książki, podpis pod nim, po przetłumaczeniu, zamieściłem przy zdjęciu. Lepszej rozdzielczości nie znam, ale moim zdaniem, obecna i tak jest fantastyczna.
dominik79 - 2010-10-13, 17:56

http://www.bild.bundesarc...search[focus]=2
Dziedzic_Pruski - 2010-10-13, 18:30

Z relacji Hanuschka wynika, że zdjęcie mogło zostać wykonane w rejonie ulic Filozofów/ Wrocławskiej, gdzie znajdowały się stanowiska niemieckiej artylerii przeciwpancernej, strzelającej przez Odrę (chyba w stronę Garbowa).
josiek - 2010-10-30, 22:23

Bardzo ciekawy temat , ale w tym wszystkim nic nie jest wspomniane o składnicy materiałów wybuchowych koło Zielęcic .Przecież tam sie znajduja bunkry po niemieckie bodajże 7 szt
Dziedzic_Pruski - 2010-11-01, 21:50

Na stronie 9 tego wątku, w relacji Hanuschka jest mowa o prochowni:

Nad ranem szewc Langos i ja otrzymaliśmy polecenie zatarasowania drogi za wiaduktem zielęcickim, w pobliżu prochowni, poprzez ustawienie w poprzek ulicy wozu meblowego. Dotarłszy tam napotkaliśmy grupę 12 ludzi z pancerszrekami (..), leżących na stanowiskach u wyjścia wiaduktu, którzy stanowczo odradzali nam posuwanie się dalej tą drogą, gdyż po przypuszczeniu przez Rosjan ataku czołgami z Zielęcic, prawie pod samą prochownię, spodziewano się kolejnego natarcia pancernego, skierowanego na miasto. Porzuciliśmy więc nasz wóz meblowy u wylotu wiaduktu i powróciliśmy na miejskie kwatery.

Widocznie sama prochownia nie była obsadzona i broniona. W styczniu 1945 roku wypadki potoczyły się nadzwyczaj szybko. Wszystkie przygotowania i budowa umocnień, o których pisał Pietruszka, na nic się nie zdały.

W okolicznościowym wydawnictwie miasta Goslar z okazji 10. zjazdu brzeżan we wrześniu 1964 r. „Brieg, Stadt und Landkreis” (Brzeg, miasto i powiat) zamieszczono ten oto wycinek z „Brieger Zeitung” z 20. stycznia 1945 roku.


Z regionu
Brzeg, dnia 20. stycznia 1945 r.

O sytuacji w regionie
Komunikat urzędowy.


Powiatowe kierownictwo NSDAP informuje:
Z terenów prawobrzeżnych prewencyjnie ewakuowano niemieckie kobiety, dziewczęta i dzieci. Tereny lewobrzeżne nie są zagrożone. Sytuacja ustabilizowała się.

Dalsze ograniczenia komunikacyjne
Wstrzymanie ruchu pociągów osobowych i pośpiesznych.


Od nocy z poniedziałku na wtorek , 23. Stycznia 1945, liczba kursujących pociągów zostanie aż do odwołania drastycznie ...

Odwołania już nie było, a sytuacja ustabilizowała się na tyle, że 21. stycznia Rosjanie zajęli już Szydłowice.

krzysztal - 2011-12-08, 01:00

Odnośnie radzieckiego nalotu na Brzeg w nocy 07./08.10.1944 roku, to trafiłem przypadkiem na taką informację (poniżej) pochodzi ona z wniosku odznaczeniowego jednego z radzieckich pilotów.

"08.10.1944 roku (towarzysz Petruszewicz) doskonale spełnił zadanie lidera oświetlającego teren dla samolotów prowadzących blokadę - zabezpieczenie zmasowanego nalotu 4. i 5. Gwardyjskiej Dywizji Dalekiego Zasięgu na Wrocław. Towarzysz Petruszewicz, wykazując się męstwem i nie zważając na ostrzał obrony przeciwlotniczej, przez ponad 40 minut "trzymał" pod uderzeniem lotnisko w Brzegu, uniemożliwiając starty i lądowania na nim wrogich samolotów."

Pilot ów latał w 27. Gwardyjskim Pułku Lotnictwa Bombowego. Pułk ten w 1945 roku miał na stanie samoloty A-20 Boston, ale możliwe, że w 1944 roku latał jeszcze na B-25 Mitchellach.

Brieger - 2011-12-08, 19:31

overlord napisał/a:
Witam
Chciałbym zauważyć, że pomimo sprzyjających okoliczności załoga radzieckiego czołgu niszcząc hummela ustawionego na skrzyżowaniu ul.JP2 i Piastowskiej oddała chyba "strzał życia".
Czołg radziecki - musimy przyjąć, że był to najczęściej występujacy T-34. Posiadał więc działko kalibru 76,2mm (najpowszechniejsze) lub 85mm (rzadsze gdyż montowane dopiero od 1944 roku). Taki kaliber spokojnie przebijał marny 10-30mm pancerz tej niemieckiej haubicy, ale weźmy pod uwagę inne okoliczności:
Jak juz ktoś wczesniej zauważył wiadukt był zablokowany żelastwem i strzał musiał być oddany zza niego.
Zza wiaduktu nawet zimą, kiedy jest łyso (a drzewa w tej okolicy były nawet przed wojną- "Brzeg na dawnej pocztówce") nie widać skrzyżowania JP2 i Piastowskiej. Patrząc od południa ulica zakręca delikatnie w lewo, a widok przesłaniają dodatkowo budynek przedszkola kolejowego i przedwojenne bloki mieszkalne. Załoga t-34 musiała strzelać ogniem pośrednim- nie mierząc bezpośrednio do celu, tylko we współrzędne podane np. przez zwiad albo obserwatora umiejscowionego na jakimś wysokim budynku (moim zdaniem mogła to być zdobyta już wieża ciśnień). Ogień taki, pomimo małego dystansu jaki dzielił maszyny, przy ówczesnych instrumentach pokładowych był raczej niecelny. Dlatego dziwi mnie fakt opisany we wspomnieniach, że padł strzał (jeden!) który wyeliminował działo. Rozumiem kilka strzałów, uwzględniona korekta, trafienie gdzieś obok, które mogło conajwyżej uszkodzic działo... Ale trafienie bezpośrednie za pierwszym razem? Po prostu strzał życia!! :D

Jeżeli chodzi o ten 'strzał życia' to został on oddany nie zza wiaduktu a ze ślepej uliczki, która prowadzi obok PKS-u do torów kolejowych czyli znad wiaduktu. Jeżeli podejdzie się tą uliczką do torów kolejowych, to uwzględniając wyskokość wieżyczki w T-34, można bez problemów obserwować skrzyżowanie ul. Piastowskiej i JP II (teraz to chyba jest trudne ze względu na postawione ekrany). Ten sam czołg wystrzelił kilka godzin póżniej do wymaszerowywujących żołnierzy niemieckich idących w kierunku Żłobizny do niewoli i zmiażdżył gąsienicami idącego w ostatnim rzędzie płk Reimanna.

Picasso - 2011-12-13, 18:01

Lotnik napisał/a:
szukałem ..... i znalazłem - zdjęcie jest tutaj: http://panzerwrecks.com/wordpress/?cat=10


A to jest drugi kadr tego zdjęcia z rozbitym Hummel, w głębi widać niemiecki napis z którego wynika że był tam chyba szpital.

Dziedzic_Pruski - 2011-12-13, 22:25

Bardzo ciekawe zdjęcie. Niestety napis jest słabo czytelny, chociaż wyraźnie widać słowo Lazarett, być może Res.Lazarett (lazaret zapasowy), umieszczone między dwoma (czerwonymi) krzyżami w dolnym wierszu. Być może był to drogowskaz, wtedy górny wiersz można by zinterpretować (choć bardziej zgadnąć niż naprawdę odczytać) jako Sedanstr. Tiede-Kaserne (ul. Grunwaldzka, koszary Tiedego /chodzi o czerwone koszary). Podkreślam jednak, że to czysta spekulacja.
windbag - 2011-12-14, 14:22

Może teraz bardziej ktoś skojarzy?
harry72 - 2013-04-28, 11:58

Kolejne ujęcie Hummela
Dziedzic_Pruski - 2013-04-28, 19:57

Zdjęcie znalezione w sieci?
koksik888 - 2013-04-28, 21:14

a to nie jest skrzyzowanie piastowskiej z jana pawła??

mulder - 2013-04-29, 05:54

Tak, zdjęcie było już analizowane w tym dziale. Na "nowym" zdjęciu, zorientowanym w kierunku torów, po prawej stronie w głębi, jest kamienica, na której miejscu stoi obecnie klocek ( a w nim sklep "Anna"). Mogło być ładniej z tą starą kamienicą. Dlaczego ją rozebrano, skoro nie jest aż tak uszkodzona ? Hmmm... Warszawka czekała na kolejne cegły. Pewne szczegóły różnią obydwa zdjęcia. Czyżby na drugim zdjęciu ujęto Hummela, gdy został odholowany na bok, by udrożnić przejazd przez skrzyżowanie ?
mac - 2013-04-29, 09:16

współczesny widok na scenę ze zdjęcia:
http://goo.gl/maps/nfWKP

Dziedzic_Pruski - 2013-12-24, 12:46

Jeszcze jedno ujęcie zniszczonej haubicy samobieżnej "Hummel" (trzmiel).
źródło: http://waralbum.ru/188758/

mulder - 2013-12-25, 07:01

Ciekawi mnie, w którą stronę ukierunkowany był "Hummel" w momencie trafienia pociskiem wystrzelonym z czołgu stojącego za torami. Cytowane relacje świadków mówią, że w kierunku Żłobizny. Zniszczona jest lewa tylna strona wozu. Czy zniszczenie działa było wynikiem wybuchu amunicji ( wspominano tu o wielu rannych i zabitych, co mogłoby sugerować właśnie taki przebieg zdarzeń ), którą w "Hummelu" przewożono właśnie w tylnej części ? Strzał mógł nie być "czysty" ?
Dziedzic_Pruski - 2013-12-25, 11:42

O ile w wozie w ogóle była amunicja. W przytoczonych wcześniej tekstach była mowa o tym, że chodziło o pojazd wykorzystywany w celach szkoleniowych, napędzany generatorem na gaz drzewny."Hummel" nie był przewidziany do bezpośredniego boju i otwarta od góry nadbudówka z blachy stalowej o grubości 1 cm chroniła obsługę jedynie przed ogniem z broni ręcznej i odłamkami. Z porównania z poprzednimi zdjęciami wynika, że trafienie zmiotło lewą i tylną część nadbudówki i zniszczyło generator, umieszczony przypuszczalnie z tyłu. Wypaliła się też tylna, lewa część pojazdu.
waldemar_n - 2013-12-25, 14:13

W dniu 12.8.2013 KURT MÖNCH wspomina kiedy dokladnie zostal trafiony "Hummel" - w dniu 05.02.1945 po godzinie 22.00 wieczorem.

Kopiuje jego wspomnienia jako orginalny tekst z prosba do Dziedzica o przetlumaczenie tekstu na polski,
jezeli mialby czas w tych dniach - ja niestety nie mam czasu.

Jezeli bedzie mial trudnosci z wolnym czasem, postaram sie etapami przetlumaczyc tekst:

"Trinkgelage in Todesangst

Als die Rote Armee im Winter 1945 das niederschlesische Brieg erreichte, waren der 21-jährige Kurt Mönch und seine schlecht ausgerüstete Kampfgruppe umzingelt. Während sich seine Kameraden vor Angst betranken, wuchs sein Überlebenswille. Er wagte einen Fluchtversuch.


Den ersehnten Erholungsurlaub musste ich mir aus dem Kopf schlagen, als ich Anfang 1945 aus einem Lazarett in Oberschlesien entlassen wurde. Als junger Obergefreiter der Wehrmacht war ich im Sommer nahe der Grenze zu Ostpreußen durch eine russische Granate verwundet worden. Inzwischen galt eine Urlaubssperre, weil die Rote Armee immer näher rückte.

Am 8. Januar wurde ich deshalb nicht wieder zu meiner Einheit, sondern zu einem Ersatztruppenteil in der niederschlesischen Stadt Hirschberg, dem heutigen Jelenia Góra, geschickt. Als die Russen vier Tage später im großen Weichselbogen angriffen, brach die Ostfront nach kurzer Zeit zusammen. In Hirschberg wurde in aller Eile eine Kampfgruppe zusammengestellt, ein bunter Haufen aus Soldaten aller Waffengattungen, die nur mit Handfeuerwaffen ausgerüstet waren. Ich kam zum Fernsprechtrupp.

In der Morgendämmerung des 20. Januar trafen wir in Brieg (Brzeg) ein. Die Stadt wurde gerade evakuiert. Ein gespenstisch anmutender Zug von Frauen, Kindern und alten Männern bewegte sich bei einer Temperatur von minus 22 Grad mit Rucksäcken, Koffern, Schlitten, Kinderwagen und Handwagen stadtauswärts in Richtung Strehlen (Strzelin). Die Reichsbahn hatte bereits den Betrieb eingestellt.

Unsere Kampfgruppe sollte das Oderufer von der Zuckerfabrik bis zum Vorwerk Briesen verteidigen. Zunächst verlegten wir Fernsprechleitungen zu den drei Kompanien, der Stadtkommandant Oberst Knitter war über das Ortsnetz zu erreichen. Als einziger ausgebildeter Fernsprecher musste ich das meiste allein erledigen.

Chaos nach Granatenbeschuss

Wir dachten zunächst, die Lage würde erst richtig ernst, wenn deutsche Soldaten vor den heranrückenden Russen zurückweichen müssten. Doch dann überstürzten sich die Ereignisse. Am 21. Januar schlugen nachmittags Granaten russischer Salvengeschütze ein. Die gegenüber liegende Rathauswand wurde getroffen und alle Fensterscheiben zerbarsten. Zwei Häuser weiter lag eine Schnapsfabrik in Trümmern, aus dem Hotel daneben loderten die Flammen. Ab dem Moment gab es weder Strom noch Leitungswasser.

Brieg lag jetzt also an der Front. Der Kampfgruppengefechtsstand und die Vermittlung wurden sofort in den Gewölbekeller einer Apotheke verlegt. Zerstörte Fernsprechleitungen mussten wir zum Teil neu verlegen, weil sie streckenweise von herabgefallenen Dachziegeln bedeckt waren. Der im Vorwerk Briesen stationierten Kompanie gelang es am nächsten Morgen nicht, die bei Linden (Sosnicowice) über die Oder gelangten Russen zu vertreiben.

Wenige Tage später war die zur Festung erklärte Stadt Brieg völlig eingekreist. Auf Befehl Adolf Hitlers musste in einer solchen Festung bis zum letzten Mann gekämpft werden. Seit Stalingrad fürchteten auch wir, dieses Schicksal an der Ostfront zu erleiden.

Die nächsten Tage verliefen verhältnismäßig ruhig. Ab und zu schlug eine Artilleriegranate ein. Flugzeuge schossen im Tiefflug auf alles, was sich bewegte. Panzer fuhren auf das Vorwerk zu, blieben aber etwa 200 Meter davor stehen, feuerten einige Schüsse ab und zogen sich am Abend wieder zurück. In ganz Brieg gab es keine Panzerabwehr außer Panzerfäusten, die nur 25 Meter weit reichten. Für Panzer konnten sie nur im Häuserkampf gefährlich werden.

"Nach uns die Sintflut"

Die Stimmung unter den Soldaten näherte sich dem Nullpunkt. Die meisten versuchten, die Furcht vor dem sich abzeichnenden Ende mit den reichlich vorhandenen alkoholischen Getränken zu betäuben. Aus den Kellern der Schnapsfabrik und des Hotels versorgten wir uns mit erlesenen Weinen, Sekt und Kräuterlikör der Marke 'Mollwitzer Reiter'. Beim Trinken hörte man Sprüche wie “Nobel geht die Welt zugrunde”. Dazu spielte ein Melder auf einem Koffergrammophon immer wieder die gleichen Schallplatten ab: “Es war einmal ein Musikus... “ und “O Donna Klara...”. War ein Glas ausgetrunken, wurde es mit Worten wie “Nach uns die Sintflut” in die Kellerecke geworfen.

So gut es ging, hielt ich mich zurück. Oft musste eine durch Beschuss gestörte Leitung geflickt werden, und auch beim Vermittlungsdienst brauchte ich einen klaren Kopf. Durch das Abhören aller Dienstgespräche und die Kontakte mit den Kameraden in der Vermittlung des Stadtkommandanten war ich immer gut informiert. Mein Überlebenswille war stärker als die allgemeine Untergangsstimmung.

Ich war 21 Jahre alt und seit 1942 im Krieg. Unsere nächtlichen Gespräche drehten sich hauptsächlich um die Frage: “Wie kommen wir hier heraus, und werden uns die Russen gefangen nehmen, statt uns zu töten?” Der Truppführer, ein Unteroffizier, hoffte, dass wir überleben würden. Er schilderte die Erlebnisse eines Kameraden, der im Sommer 1944 bei Minsk in russische Gefangenschaft geraten war, danach fliehen konnte und schließlich wieder zu einer deutschen Einheit gelangte.

Kapitulation trotz Führerbefehls

Am 5. Februar erhielt die Besatzung der Stadt den Befehl zum Ausbruch nach Süden. Angeblich sollte uns von dort eine deutsche Panzerdivision entgegenkommen. Etwa um 22 Uhr sollte es losgehen. An der Spitze stand der einzige Panzer der Garnison, ein altes Modell. Hinter ihm befanden sich mehrere LKW und beiderseits auf den Gehwegen Soldaten. Ich stand etwa 30 Meter hinter dem Panzer, über den hinweg russische Panzergranaten flogen, die hinter uns einschlugen. Nach drei bis vier Schüssen wurde der Panzer getroffen und fing sofort an zu brennen. Hier kamen wir also nicht mehr weiter, es entstand Chaos.

Mit anderen Soldaten versuchte ich, aus dem Kessel zu entkommen. Wir gerieten aber am nächsten Morgen bei Mollwitz (Małujowice) in russische Gefangenschaft und kamen in ein Lager in Neu Limburg. Einige Tage später wurden dort fast 3000 Soldaten der Brieger Besatzung eingeliefert. Von ihnen erfuhr ich, dass die Stadt am 6. Februar nach vorangegangenen Verhandlungen entgegen dem Führerbefehl kapituliert hatte. Die Offiziere um den Kampfkommandanten bewiesen in der aussichtslosen Lage Mut zur Verantwortung und bewahrten so Tausende Soldaten vor dem sicheren Tod."

waldemar_n - 2013-12-25, 14:23

Wybacz Dziedzic :-) , zanim wyjade z domu jeszcze dalsze wspomnienia Kurta po wzieciu do niewoli pod Brzegiem:

Der Tag, an dem niemand deutsch sein wollte

Deutscher? Ich doch nicht! - Als Kurt Mönch gegen Kriegsende in sowjetische Gefangenschaft kam, musste er feststellen, dass es die viel beschworene Volksgemeinschaft gar nicht gab. Wer konnte, versuchte seine Nationalität zu verleugnen - um so sein Leben zu retten.


Am Morgen des 5. Februar 1945 umzingelten sie uns dann doch. Noch in der Nacht zuvor war es mir mit 40 weiteren deutschen Soldaten gelungen, aus der belagerten Stadt Brieg zu entkommen. Ein sowjetischer Offizier kam auf uns zu und rief: "Deutsche Kameraden, nicht schießen, ergebt euch!" In der aussichtslosen Lage blieb uns nichts übrig, als der Aufforderung zu folgen.

Zuerst nahm man uns die Uhren ab und danach alles, was wir sonst noch bei uns trugen. Bis auf das Soldbuch. Wir sollten es als Dokument behalten, sagten die Sowjets. Daraus schöpften wir die Hoffnung, am Leben zu bleiben, schließlich hatten wir in der Vergangenheit immer wieder gehört, die Russen würden keine Gefangenen machen. Ein alter Soldat brachte uns zum nächstgelegenen Truppenstützpunkt. Wir mussten uns gegenseitig den Kopf mit einer Handhaarschneidemaschine kahl scheren. Der einzige Offizier unter uns durfte seine Haare behalten.

Nach einer Leibesvisitation wurden unsere Soldbücher auf einen Haufen geworfen und verbrannt. Vielleicht hatten den Offizier die Reichsadler mit dem Hakenkreuz gestört. Etwas später mussten wir zur Registrierung antreten. Wie bei den Sowjets üblich genügten der Name, der Vorname, der Vorname des Vaters, das Geburtsjahr und der Geburtskreis. Wer etwas zu verbergen hatte, hätte nach der Vernichtung des Soldbuches angeben können, was er wollte.

Engländer in unseren Reihen

Am nächsten Tag liefen wir unter Bewachung über die Pionierbrücke auf die rechte Seite der Oder. Jenseits der Brücke begann der Oderwald. In einem Dorf dahinter, es hieß Neu Limburg, brachte man uns in einem größeren Gehöft unter. Hier wurden wir erstmals mit Brot verpflegt. Es gab auch Suppe, die in einem verzinkten Jauchefass gekocht worden war.



Dann mussten sich alle Gefangenen, es waren inzwischen mehrere Hundert, auf dem Hof aufstellen. Ein sowjetischer Offizier fragte nach Männern mit amerikanischer und englischer Staatsangehörigkeit. Sogleich traten zwei Männer in einer fremden Fliegeruniform vor. Die Engländer hatten es, aus welchen Gründen auch immer, in unsere Reihen verschlagen. Sie wurden sofort in das Haus der Kommandantur gebracht.

Auf die Frage nach Franzosen meldeten sich zahlreiche Gefangene in deutscher Uniform, Elsässer und Lothringer. Ob irgendeiner dieser Männer zu den sogenannten Malgré-nous gehörten, den zwangsweise in die deutsche Wehrmacht eingezogenen französischen Elsässern und Lothringern, wusste ich nicht zu sagen. Es war unwahrscheinlich. Sogar einige Saarländer waren unter den angeblichen Franzosen. Die Männer mussten nach der Zählung wieder ins Glied zurücktreten. Was zählte, war die Uniform, die die Soldaten trugen.

Volksgemeinschaft - vorbei

So ging es weiter. Sudetendeutsche meldeten sich als Tschechen und Ostoberschlesier als Polen. Auch die Österreicher, von denen sicher viele den sogenannten Anschluss bejubelt hatten, waren nun keine Deutschen mehr. Übrig blieben noch Thüringer, Sachsen, Hessen, Norddeutsche, Rheinländer und Schwaben. Nach denen wurde, selbstverständlich, nicht gefragt. Die Reaktion der Männer auf die Befragung irritierte mich damals stark. Als junger Mensch hatte ich ja bisher an die deutsche Volksgemeinschaft geglaubt. Was blieb nun davon und vom großdeutschen Reich noch übrig?

Wer nur irgendwie konnte, hoffte, aus der Annahme einer anderen Staatsangehörigkeit Nutzen zu ziehen. Nur wenige Tage Gefangenschaft hatten mir offenbart, dass es die so oft beschworene deutsche Volksgemeinschaft gar nicht gab.

Seit damals bin ich misstrauisch, wann immer an das Nationalgefühl appelliert wird. Dass es ein solches auch in Deutschland wieder geben müsse, davon war nicht selten in den vergangenen Jahren die Rede. Vielleicht sollten wir einfach darauf verzichten, und etwas anderes als die Nation finden, das Gemeinschaft stiftet.

Dziedzic_Pruski - 2013-12-25, 15:18

Powyższy tekst - relacja telefonisty - był już przytaczany na str. 7 tego wątku.
mulder - 2013-12-26, 08:07

Odnosząc się do zniszczenia "Hummela", alles klar. :wink:
mac - 2014-03-21, 09:06

Kolejne ujęcie zniszczonego Hummela:
samijan - 2014-04-20, 22:24

Ma ktoś gdzieś stare zdjęcia naszego miasta z okolicy właśnie II Wojny Światowej? Byłyby mi potrzebne takie zdjęcia. Albo gdzie możnaby je znaleźc?
50cent - 2017-08-29, 19:24

No przeciez pełno tego w sieci :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group