Myślę, że postęp cywilizacyjny w dużej mierze wpłynął na wzrost samobójstw. Łatwiejszy dostęp do wszelakich środków chemicznych, wiedzy na temat jak owe życie sobie bezboleśnie odebrać.
Warto również wziąć poprawkę na złą kondycję psychiczną społeczeństwa, nierówność, przemoc, problemy finansowe. brak zrozumienia przez otoczenie.
Ogólnie rzecz biorąc ludzie z pokolenia na pokolenie wyzbywają się naturalnej równowagi psychicznej, która w naszych czasach zachwiana jest przez szereg debilnych zachowań czy bezcelowego dążenia do dominacji silniejszych jednostek ludzkich.
Można jedynie współczuć młodym ludziom, którzy odbierają sobie życie bowiem zdecydowaną większość problemów można rozwiązać od ręki. Wystarczy poprosić kogoś o pomoc, rozmowę, cokolwiek, aby dać sobie szansę zanim wykona się pochopnie "wyrok".
Każdy w swoim życiu przeżywa czasem ciężkie chwile, ale to nie powód do tego żeby się poddawać.
Powody bywają przeważnie błahe, kuriozalne i to mnie najbardziej zastanawia. Gdzie podziała się w ludziach chęć do życia i walki z przeciwnościami losu?
Ale też pochylanie się nad istotą zrozumienia, dyskusje na temat tolerancji, poszanowania człowieka, itp. itd.
Od razu wyjaśniam, że tego nie oceniam, tj. nie stwierdzam czy to dobre, czy złe.
Jeżeli nagle w zasięgu wzroku policjanta zacznie uciekać człowiek, policjant zacznie za nim gonić, bo musi być winny. Chcę przez to zasugerować, że ogólny dyskurs oraz mnóstwo przestrzeni nań, dotyczący problemów społecznych, problemu jednostki, wrażliwości, trudności w funkcjonowaniu itp. przyciąga bardziej myślenie o tym. Prawo przyciągania. Te wszystkie newralgiczne punkty poddane szerokiej refleksji stają się punktem zapalnym.
Refleksja staje się bronią obosieczną. Nierzadko jej potrzebujemy, ale również często ona staje się zapalnikiem, albo gwoździem do trumny naszej problemów.
Spotkaliście kiedyś osobę, którą trawi ból, wręcz wielka rozpacz, ale na wskutek mniej lub bardziej zautomatyzowanych reakcji ukrywa go w sobie, jednak kiedy pojawia się w jej zasięgu ktoś, kto wykazuje jakieś zainteresowanie i świadomie lub przypadkowo używa słów kluczowych, które wywołują efektem lawinowym spazmy.
Ten dyskurs, zainteresowanie mediów, wszystkich w koło, jest właśnie kolebką takich słów kluczowych. Okazuje się, że ktoś nagle ujął nasze cierpienie w ramy i zaczynamy się postrzegać jako certyfikowana ofiara.
Zostaje otwarta rana, ale nieczęsto otwierający (czy to przypadkowa osoba w przestrzeni internetowej, czy to koleżanka, czy to media wraz z wszelkimi, wyrastającymi jak grzyby po deszczu programami pochylającymi się nad problemami ludzkimi w tym młodzieży) dostarcza lekarstw, czy zajmuje się dalej leczeniem tej rany. W skrócie to tak jakby ktoś do nas podszedł i powiedział "masz problem" i odszedł.
Niestety troszkę sami rozmiękczamy teren, po którym potem każemy naszym bliskim chodzić.
Oczywiście to tylko malutka część problemu i - zdaję sobie z tego sprawę - mocno uogólniona.
W grę wchodzą zarówno mechanizmy globalne, jak i drobnostki, które urosły - napompowały się do wielkiego problemu.
Cóż, sporo tu poważnych problemów, sporo absurdalnych wniosków, faktycznie kuriozalnych sytuacji, ot choćby zjawiska, które na co dzień nie wartościujemy negatywnie, albo jednoznacznie negatywnie, jak choćby refleksja, czy media / ogólnodostępny dostęp do informacji, ale też świadomość, że jesteśmy zauważali, a świadomość widowni często intensyfikuje chęć podjęcia działań (złych czy dobrych).
Jak dla mnie to Ci co popełniaja samobujstwo to po prostu nie maja wsparcia w innych... bo lepiej się komuś kto zrozumi,wysłucha wypłakać wyżalić z tego co komu na sercu lezy i wtedy już takich myśli "chyba" nie ma...
A jutro jest pogrzeb mojego znajomego co właśnie powiesił się jak dla mnie z błachych powodów...
Jak dla mnie to Ci co popełniaja samobujstwo to po prostu nie maja wsparcia w innych... bo lepiej się komuś kto zrozumi,wysłucha wypłakać wyżalić z tego co komu na sercu lezy i wtedy już takich myśli "chyba" nie ma...
A jutro jest pogrzeb mojego znajomego co właśnie powiesił się jak dla mnie z błachych powodów...
Problemy czasami mocno przytłaczają i człowiek nie widzi innego wyjścia. Poza tym to co nazywasz "błahym" powodem niekoniecznie musi takie być dla samobójcy.
Pogoda która była do wczoraj napewno nie sprzyjała dobremu nastrojowi a raczej stanom depresyjnym to raz...Dwa ze właśnie jak człowiek jest w depresji to niemyśli jasno i jest skłónny zrobic takie rzeczy.....
W dużej mierze winni są rodzice , którzy nie poświęcają czasu na rozmowę z dzieci usprawiedliwiając się tym ,że nie mają czasu... Nastolatkowie zamykają się ,trzymając zazwyczaj błahe problemy w sobie, nie wytrzymują psychicznie i dochodzi do tragedii . Później cała rodzina do końca życia ma wyrzuty sumienia.
Nie jestem z Brzegu, ale podczas jednej wizyty u fryzjera, na ul. Piastowskiej - między pocztą a biedronką (nigdy więcej) dowiedziałęm się, od jakieś nawiedzonej kobiety, o tym, że ostatnio w Brzegu fala samobójstw.
Poznałem nawet wiek:15,18,21,33 i 55 lat, stosunek 4 mężczyzn do 1 kobiety (dziewczynki) - o ile nie przekręciłem "danych".
Dowiedziałem się również, że matka jednej z małoletnich ofiar... "na pogrzebie pisała sms-y".
Ludzie są jednak żałośni...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum