Jest to rzecz dla mnie bardzo ważna i osobista, dlatego pozwalam sobie na otwarcie nowego wątku.
Pozwolę się podzielić czymś, co w sumie jest niedokończone a pieśń została ucięta prawie dwa lata temu i jakoś nie mogę znaleźć dalszych słów. A nade wszystko rymów. Ulotniły sie nagle. Tak jakbym wypalił się przy tym, co już powstało. To ostatnia rzecz chyba pisana przeze mnie w ramy wielozgłoscowca rymowanego w sposób tak wyraziście tradycyjny i nawiązujący do wieszczów.
Kiedy zaczynałem, miałem wrażenie, że oto kładę podwaliny pod Dzieło Życia. Czasami mam wrażenie, że tworzę jakąś rozdmuchaną i nadętą opowieść. Ale teraz po jej przeczytaniu przed opublikowaniem tutaj mam raczej pozytywne wrażenia. Oddają te strofy mojego ducha, moje natchnienie ostatnich lat. Myśli, objawienia, rozterki....
Być może w korzeniach tego poematu jest opowiadanie przeczytanie eony temu w "Fantastyce" pt. "Dziewięć miliardów imion Boga" ...