Wysłany: 2011-02-14, 18:43 Ślązacy w Ameryce, czyli komu dedykujemy Plac Polonii Ameryk
O Ślązakach w Teksasie usłyszałem po raz pierwszy raptem kilka lat temu, rozpoczynając przygodę z Uniwersytetem Opolskim. Moi zacni wykładowcy, stanowiący jednocześnie kadrę folklorystyczno-etnologiczno-kulturoznawczą wspominali o nich mimochodem, podczas wykładów dotyczących zagadnień badania dość szeroko rozumianej kultury.
Do wspomnianej wyżej problematyki nawiązuje wydana właśnie książka dr Anny Musialik-Chmiel:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Księgarnia Św. Jacka
ISBN: 978-83-7030-761-5
Ilość stron: 240
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Wydanie: 2010 r.
* Tematyka:
* Reportaż
Opis:
Potomkowie Ślązaków w Brazylii i Stanach Zjednoczonych są bohaterami tej książki. Dziennikarska ciekawość i fascynacja tematem zaprowadziły Autorkę za ocean w poszukiwaniu śladów ludzi, którzy wyruszyli w drugiej połowie XIX wieku z Górnego Śląska.
Ich spadkobiercy, Amerykanie w czwartym i piątym pokoleniu urodzeni w Teksasie, nazywają siebie dziś śląskimi Teksańczykami, a wielu z nich potrafirządzić po Śląsku. W Brazylii jest inaczej, choć i tam Autorka spotkała ludzi, których przodkowie przybyli do tego kraju z Siołkowic na Opolszczyźnie za Silesiano Sebastianem Edmundem Wosiem-Saporskim w 1871 roku. Z zebranych relacji, wysłuchanych rozmów, przeczytanych rodzinnych pamiętników, kronik, z archiwalnych fotografii, układa się historia, w której najważniejsze są pytania o pamięć, dziedzictwo i tożsamość.
Archiwalne zdjęcia zamieszczone w publikacji i aneks fotograficzny współtworzą tę opowieść.
Do książki dołączona jest płyta z fragmentami rozmów przeprowadzonych z potomkami emigrantów ze Śląska.
Autorka książki Anna Musialik-Chmiel, dr nauk humanistycznych, z Radiem Katowice związana jest od 1987 roku i od wielu lat współpracuje też z polonijnymi stacjami radiowymi w Nowym Jorku i Chicago. Jest autorką audycji o tematyce społecznej i kulturalnej.
Do swoich osiągnięć zalicza kilka reportaży, z których jeden, wyróżniony na konkursie „Polska i świat” – o potomkach emigrantów ze Śląska do USA, zapoczątkował poszukiwania ludzi o śląskich korzeniach na kontynencie amerykańskim. Z red. Marią Pańczyk-Pozdziej wspólnie odnalazły potomków Ślązaków mieszkających w Brazylii.
Jest autorką m.in. regionalnego programu Radia Katowice „Ligoniowe radio” i katolickiego magazynu „Droga”.
Myślę, że budując regionalizm, warto pamiętać, że Polonia w Ameryce, to też Ślązacy, a wypowiadając się na temat nazwy placu przed Brzeskim Centrum Kultury, pamiętać również o Śląskim odcieniu tej nazwy.
Zastanawia mnie również sytuacja, w której piewcy śląskiego regionalizmu nie są w stanie rekomendować podobnych wydawnictw, jak i wskazywać na spotkania dotyczące historii regionu. Kilkanaście dni temu raptem miało miejsce interesujące (pisząc interesujące łudzę się, że jego tematyka mogłaby zainteresować kilku pieniaczy i krzykaczy spod znaku pruskiego dziedzictwa i RASistowskiej tożsamości) spotkanie:
Cytat:
Akademia Wiedzy o Śląsku - Amerykańscy Ślązacy. Dziedzictwo, pamięć, tożsamość
Spotkanie, Wydarzenie Tagowano z:Akademia Wiedzy o Śląsku, Amerykańscy Ślązacy. Dziedzictwo, pamięć, tożsamość
sty 172011
1
Dyrektor Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu zaprasza na spotkanie z cyklu: Akademia Wiedzy o Śląsku, na temat: Amerykańscy Ślązacy. Dziedzictwo, pamięć, tożsamość. Wykład wygłosi dr Anna Musialik-Chmiel.
Spotkaniu towarzyszyć będzie promocja książki Anny Musialik-Chmiel „Amerykańscy Ślązacy – dziedzictwo, pamięć, tożsamość” wydanej przez „Księgarnię św. Jacka”.
[...]
Data: 26.01.2011
Godzina: 17:00
Miejsce: sala odczytowa Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu, Mały Rynek 7, wejście od ulicy Muzealnej
Wszystkim entuzjastom polonii amerykańskiej ten oto wierszyk Andrzeja Waligórskiego dedykuję.
Łączność
Brzmią mazury, polonezy,
Trzeszczy w stawach i w platfusach,
Lśnią łysiny i protezy -
Przyjechali nasi z USA!!!
Duje sobie wietrzyk świeży,
Słonko gości opromienia,
Przyjechali do macierzy
Z dularami po kieszeniach!
Dolar - pieniądz niezbyt pewny,
Podupada coś ostatnio,
Lecz my ocalimy krewnych,
Ochronimy dłonią bratnią!
Tu nie wpadną w żadną bidę,
Tutaj Bush ich nie dopadnie:
- Dawać, dawać tę ohydę,
Niech ten ciężar na nas spadnie!
Ileż krzyku i wesela,
Wszędzie radość, śmiech, zadyszka,
Góralskiego rżnie kapela,
Bigos rżnie rodaków w kiszkach,
Gospodyni rżnie kurczęta,
Rzeźnik wieprzki rżnie seryjnie,
Rodak - patrzy na dziewczęta
Nostalgiczno-aluzyjnie,
Rżną juhasy smrek wspaniały
Na ognisko polonijne,
Huta "Julia" rżnie kryształy
Na prezenty tradycyjne.
Ech, potężnie, ochędożnie
Rżną hołubce, rżną zychycka,
Jutro srogi katz ich dorżnie,
Niczym rezun - obszarnika.
No a teraz bez litości
Mimo krzyków "rany boskie!"
Poubierać trzeba gości
W stroje chińskie lub krakowskie.
Próżno wije się staruszek,
Nie uniknie tej mordęgi:
Już mu wiążą koło uszek
Wielobarwne, długie wstęgi,
Rogatywkę mu na włosy
Tak wbijają, że nie spadnie
I piór pawich całe stosy
Mu wtykają, gdzie popadnie,
I dzwoneczki, żeby dzwonił
I gumiaki mu czerwone,
I powstaje cud: lajkonik
Skrzyżowany z pataszonem.
Już po takich dwóch tygodniach
Pozostawszy prawie nago,
Rodak w pożyczonych spodniach
Daje dyla do Chicago.
Ale długo nie posiedzi,
Nie wyleczy bólu głowy,
Bo już wkrótce go odwiedzi
Polski zespół rozrywkowy!
Trzeszczy w stawach i platfusach,
Lśnią łysiny i protezy,
Odwiedzili nasi USA!
Duje sobie wietrzyk świeży,
Słonko gości opromienia,
Przyjechali wprost z macierzy
Z... paprochami po kieszeniach.
I wnet w parafialnej sali
Gdzie bilety po dolarze,
Będą dziadka rozśmieszali
Scen stołecznych luminarze.
Ale to już będzie miłe,
Bo pomyśli rodak raźnie:
W Polsce - ja się wygłupiłem,
Tutaj - ty się szmacisz, błaźnie!
Błazen tańczy, zespół smuci,
Jaka praca, taka płaca,
Grunt, że się ten wyjazd zwróci!
Mnie - na samą myśl się zwraca...
A powinno być Poloni Polskiej - bo tak wydaje mi się że coraz mniej w Polakach Polskości.
Nie ma drógiego śniadania - jest Lancz nie ma wolnej soboty i niedzieli - jest Łikend nie ma pokoju dziecięcego - jest Bejbiróm itd. itp.
( pisownia angielsko-amerykancka jest specjalnie taka )
Jeden z przedmówców popisał się wyżej niezbyt moim zdaniem stosownym do sytuacji poczuciem humoru (nie Ty, Gnom). Bowiem:
Dzieje pierwszej (?) polskiej (i jednocześnie śląskiej) osady w USA są opisane w internecie w wielu miejscach. Wystarczy wpisać w google hasło PANNA MARIA, które jest nazwą legendarnej osady.
Warto zwrócić uwagę na wiele analogii z historią naszego regionu. Ślązacy przybywając do Teksasu musieli np. walczyć z Indianami (tzn. jedynymi rdzennymi mieszkańcami tamtej ziemi). Byli też niezbyt dobrze przyjęci przez białych Teksańczyków, nie byli przygotowani do zbliżającej się Wojny Secesyjnej, której nie rozumieli. Emigrując do USA, poszukiwali "ziemi obiecanej", uciekali np. przed przymusowym poborem do armii pruskiej, przed polityką fiskalną Prus itd. Po przystąpieniu Teksasu do Konfederacji, Ślązacy nie chcieli walczyć w wojnie, której nie rozumieli. Owszem - sformułowano regiment o nazwie Panna Maria, ale wbrew pozorom nie był on obsadzony ochotnikami ze Śląska. Wg. materiałów, które linkuję poniżej, chyba tylko 4 Ślązaków zgłosiło się na ochotnika, a i tak chodziło raczej o milicję mającą bardziej pilnować porządku. Z czasem jednak Konfederacja wprowadziła przymusowy pobór na wojaczkę poszło nieco więcej Ślązaków. Dostawszy się do niewoli część z nich podpisała lojalkę z Unią i następnie walczyła w szeregach "Północy". Ktoś zmarł w niewoli, ktoś awansował, ktoś zrobił po wojnie karierę. Zakończenie wojny nie przyniosło osadnikom spokoju - doszło do licznych starć z Teksańczykami, którzy "mieli za złe" Ślązakom" ich prounijne sympatie. Były i bójki i strzelaniny.
Na niektórych stronach możemy poczytać o legendarnym Ślązaku-Kowboju (rewolwerowcu), który sławą podobno ustępował tylko samemu Buffallo Billowi (sic!) - co dla mnie było sporym novum.
Teksańczycy nie byli obojętni na nie patriotyczne ich zdaniem zachowanie sąsiadów. W jednym z artykułów lokalnej prasy znalazły się takie słowa:” żaden z dzielnych (zaznaczenie w oryginale) rodaków Kościuszki nie wyruszył na wojnę”. Co najmniej jeden ze Ślązaków został zlinczowany, co także jako „wypadek” opisała lokalna gazeta.
Cytat:
[...]Tak więc „Panna Maria Greys” składał się niemal wyłącznie z teksańskich mieszkańców hrabstwa Karnes.
Sytuacje Ślązaków zmieniło radykalnie wprowadzenie przez Konfederacje poboru. Tworząc prawo o poborze południowi legislatorzy ukazali swoją anty imigrancką postawę. W opinii południowców wojska federalne były pełne europejskich najemników, „hordami ciemnych Niemców i Irlandczyków, szumowinami Europy(…)”. Armia konfederacji miała być inna, obywatelska i składająca się z prawdziwych obrońców ojczyzny. Dlatego też „cudzoziemcy, którzy nie są obywatelami Skonfederowanych Stanów i nie otrzymali statutu zadomowionych nie podlegają obowiązkowi wojskowemu.” Ślązacy zostali jednak uznani za zadomowionych. Za zadomowionych uznawano tych imigrantów którzy posiadali własność i zamierzali pozostać w Ameryce na stałe, nie wykazywali także innej przynależności państwowej. Wizja poboru dla większości Ślązaków, przypomniała sytuacje z Prus. Służba wojskowa miała być tym co zostało za nimi, wraz z porzuceniem Europy. Za wszelką cenę starali się wiec unikać poboru i w ogóle wszystkiego co związane było z Konfederacją. Ich opór jednak miał charakter bierny, stanowili zbyt słabą liczebnie społeczność, by zbrojnie przeciwstawiać się władzom. Taką postawę na zachodzie Teksasu reprezentowały społeczności niemieckie, organizujące własne oddziały milicji i walczące z Konfederatami.
Gdzie indziej czytamy:
Cytat:
W pewnym sensie jest to historia łez. Gorzkimi łzami płakali pierwsi śląscy osadnicy w Teksasie, którym los nie szczędził ciężkich doświadczeń i upokorzeń. Dziś ich potomkowie jakby oddawali te łzy ziemi śląskiej, kiedy ze wzruszenia płaczą, odwiedzając rodzinne wioski swoich przodków.
(niestety po angielsku). Przeglądnąłem pobieżnie całość, i nieco dokładniej rozdział o udziale Ślązaków w Wojnie Secesyjnej. Co mnie osobiście się spodobało ? Ano fakt, że pomimo, iż Ślązacy nie przybyli z rozumianej administracyjnie Polski (Śląsk pruski w połowie XIX wieku), autor pisze o polskich Ślązakach . Niektórym to się pewnikiem nie za bardzo spodoba...
Cytat:
Upon the surrender of the Arkansas Post, Peter
Kiolbassa was taken prisoner by federal soldiers and
transported to a prisoner of war camp at Camp Butler,
Znajome nazwisko - pamiętam, że w latach 70. dostawą węgla w Brzegu zajmował się właśnie niejaki pan Kołbasa, czy też Kiołbasa. Moja rodzina na pewno kupowała (czy też korzystała z jego usług transportowych) od niego. Może to rodzina?
Cytat:
The strong Unionist
sentiment at Panna Maria after the war suggests that the
settlement was opposed to the conflict from the outset.
This supposition is strengthened by the fact that one
reason the Silesians came to Texas was to prevent their
sons from being conscripted into a foreign army. 114
Cytat:
During the Civil War, a total of six companies
were raised in Karnes County for service in the Confederate
army. 121 One of these companies was raised by Captain
Joseph A. Tivey in the immediate Panna Maria neighborhood.
For this reason the company made its name the Panna Maria
Grays. However, the name is deceptive. Only four Poles
were ever listed as members of the company.- These four
were Peter Kio^^bassa, Thomas Kio;tbassa, R. T. Rzeppa, and
Valentine Pollock, all of whom were listed on the company's
first and second muster rolls from July 9 and
August 5, 1861.
Warto poczytać (fajnie by było, aby jakiś znajomy anglista zajrzał i streścił ). Moja znajomość angielskiego jest za słaba, aby podjąć się przekładu. Może jakiś pedagog, natchniony Śląskością?
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2011-02-16, 18:44, w całości zmieniany 3 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum