Wysłany: 2009-06-17, 08:18 Bicz na niepokornych? Ministerstwa Kultury wojna z internete
Ministerstwo Kultury idzie na wojnę z internautami?
tan 2009-06-17, ostatnia aktualizacja 2009-06-17 08:05:42.0
Żródło jest tutaj!
PRZEGLĄD PRASY. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przygotowało projekt nowelizacji prawa prasowego. Zawarta w nim definicja medium elektronicznego jest tak ogólna, że dotyczy właściwie wszystkich stron www. A w przepisie przewidziano m.in.: obowiązek rejestrowania "portalu" w sądzie, wskazania redaktora naczelnego i kary za brak rejestracji. O sprawie pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita".
Gdyby nowelizacja ustawy weszła w życie w obecnym kształcie posiadacz właściwie każdego bloga w Polsce, także takiego który dotyczy hodowli kaktusów, czy fotografii portretowej, będzie zmuszony się zarejestrować w sądzie i wypełnić ścisłe normy, jakim poddawane są media. Blog musiałby mieć więc redaktora naczelnego, przestrzegać prawa prasowego (czyli publikować sprostowania) - jeśliby autor serwisu www się nie zarejestrował, albo potem nie przestrzegał prawa prasowego - trafi do sądu pod groźbą wysokiej grzywny.
- Moje studentki prowadzą serwis propagujący naturalne kosmetyki. Obawiam się, że on również będzie podlegał rejestracji - mówi "Rzeczpospolitej" prof. Ewa Nowińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Nowelizacja mówi bowiem wprost o obowiązku rejestracji publikacji prasowych, nie precyzuje natomiast, co jest taką publikacją. A w tej sytuacji treść może nie mieć większego znaczenia - tłumaczy.
Podobnie uważa dr Michał Zaremba z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Trudno mi znaleźć powód, dla którego ministerstwo idzie na wojnę z internautami. Proponowane przepisy nie mają odpowiedników w żadnym kraju europejskim. Albo pozostaną całkowicie martwe, albo będą stosowane wybiórczo przez organy ścigania jako straszak na niepokornych - mówi.
"Rz": Ministerstwo nie chce się tłumaczyć
"Rz" w swoim artykule pisze, że przez dwa dni nie udało się jej dziennikarzom uzyskać od ministerstwa odpowiedzi na pytania odnośnie przygotowanego projektu. Nie wiadomo więc, czy nieścisła definicja jest zamierzona, czy to niedopatrzenie urzędnika.
- To próba ważenia dwóch wartości: z jednej strony wolności słowa, z drugiej zaś ochrony praw osób trzecich. Autorzy projektu uznali, że osoby, których prawa naruszono, muszą wiedzieć, od kogo żądać sprostowania czy też komu wytaczać proces - mówi "Rz" prof. Nowińska. - Tyle że ustalenie takiej osoby wbrew pozorom i teraz nie jest niemożliwe. Można sprawdzić, kto rejestrował daną domenę internetową - zwraca uwagę dr Zaremba.
Brak definicji publikacji prasowej sprawia, że nikt nie wie, czy to, co publikuje w Internecie, nie zostanie za nią uznane. Osoba, która nie dopełni obowiązku rejestracji, ma być karana grzywną. Samo skazanie będzie miało jednak poważniejsze konsekwencje - zostanie odnotowane w Krajowym Rejestrze Karnym i może utrudnić chociażby znalezienie pracy.
Czytaj więcej w artykule "Rzeczpospolitej"
tan
Z Rzeczypostpolitej:
Ministerstwo idzie na wojnę z internautami
Sławomir Wikariak 17-06-2009, ostatnia aktualizacja 17-06-2009 07:03
Żródło - Rzeczpospolita
Nie tylko serwis opisujący życie miasta, ale i strona www o psach czy kotach będą mogły zostać uznane za publikacje prasowe i podlegać obowiązkowej rejestracji
Grzywna za prowadzenie serwisu internetowego
Czy blogerzy będą musieli się rejestrować
Takie mogą być efekty przygotowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nowelizacji prawa prasowego. Już dzisiaj sądy uznają niektóre serwisy internetowe za dzienniki lub czasopisma i karzą za brak rejestracji. Niedawno spotkało to dwóch wspólników prowadzących portal www.bielsko.biala.pl. Dostali 3 tys. zł grzywny (opisywaliśmy to w poniedziałkowym wydaniu "Rz": "Grzywna za prowadzenie serwisu internetowego").
Bez definicji
Jeśli proponowane zmiany w przepisach wejdą w życie, z podobnymi konsekwencjami będą musieli się liczyć autorzy dziesiątek, jeśli nie tysięcy innych stron internetowych.
– Moje studentki prowadzą serwis propagujący naturalne kosmetyki. Obawiam się, że on również będzie podlegał rejestracji – mówi prof. Ewa Nowińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Nowelizacja mówi bowiem wprost o obowiązku rejestracji publikacji prasowych, nie precyzuje natomiast, co jest taką publikacją. A w tej sytuacji treść może nie mieć większego znaczenia – tłumaczy.
– Dotychczas w definicji dziennika mowa była o jego ogólnoinformacyjnym charakterze. Teraz ta przesłanka odpadła. Jeśli więc serwis wędkarski będzie aktualizowany częściej niż raz w tygodniu, może zostać uznany za dziennik – dodaje Xawery Konarski, partner w kancelarii Traple Konarski Podrecki.
Jedyni w Europie
Podobnie uważa dr Michał Zaremba z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Trudno mi znaleźć powód, dla którego ministerstwo idzie na wojnę z internautami. Proponowane przepisy nie mają odpowiedników w żadnym kraju europejskim. Albo pozostaną całkowicie martwe, albo będą stosowane wybiórczo przez organy ścigania jako straszak na niepokornych – mówi.
Dlaczego więc je przygotowano? Przez dwa dni próbowaliśmy spytać o to ministerstwo. Niestety, bezskutecznie.
– To próba ważenia dwóch wartości: z jednej strony wolności słowa, z drugiej zaś ochrony praw osób trzecich. Autorzy projektu uznali, że osoby, których prawa naruszono, muszą wiedzieć, od kogo żądać sprostowania czy też komu wytaczać proces – uważa prof. Nowińska. – Tyle że ustalenie takiej osoby wbrew pozorom i teraz nie jest niemożliwe. Można sprawdzić, kto rejestrował daną domenę internetową – zwraca uwagę dr Zaremba.
Brak definicji publikacji prasowej sprawia, że nikt nie wie, czy to, co publikuje w Internecie, nie zostanie za nią uznane. Osoba, która nie dopełni obowiązku rejestracji, ma być karana grzywną. Samo skazanie będzie miało jednak poważniejsze konsekwencje – zostanie odnotowane w Krajowym Rejestrze Karnym i może utrudnić chociażby znalezienie pracy.
Zdecydują sądy
- Jedyna nadzieja w sądach. Orzekając co do pojęć niedookreślonych, powinny każdorazowo interpretować je zgodnie z doświadczeniem życiowym i zdrowym rozsądkiem – mówi prof. Nowińska.
Niektórzy prawnicy przekonują, że publikacje elektroniczne nie będą prasą, gdyż są umieszczane na stronach internetowych o różnych porach dnia i nocy, a więc nie można mówić o periodyczności. Nie mają też numerów wydań, a taki wymóg wynika z definicji prasy. Sądząc po dotychczasowych wyrokach sądów w sprawach portali internetowych, te przesłanki nie są jednak decydujące przy uznawaniu strony www za dziennik lub czasopismo.
Komentuje Piotr Waglowski, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet
Proponowana nowelizacja jest próbą łatania dziur, gdyby jednak została przyjęta, efekt byłby gorszy niż stan obecny. Projektodawca wprowadza jeszcze większy chaos terminologiczny. Nie ma też jasnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego właściwie należałoby rejestrować serwisy internetowe, których tytuły (adresy) są przecież dostatecznie chronione w systemie rejestracji domen internetowych.
Już dzisiaj, moim zdaniem bezprawnie, sądy wymierzają kary za wydawanie serwisów internetowych bez rejestracji. Skoro tak, to każdy obywatel może złożyć doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezydenta, rzecznika praw obywatelskich czy premiera, którzy obok obowiązkowych, chociaż ubogich w treści, Biuletynów Informacji Publicznej wydają aktualizowane częściej niż raz w tygodniu serwisy własne. Bez rejestracji.
Ta afera powraca juz ktorys raz, ostatni - chyba z rok temu. Takie pierdu-pierdu, bo gazety nie maja o czym pisac. Ja tam przeciwko obowiazkowi rejestracji nic nie mam, przynajmniej dopoki nie pojda za tym inne dziwne obowiazki.
Najbardziej chyba obowiazku rejestracji boja sie ludzie niedoinformowani oraz tacy, ktorzy lubia pluc na innych.
Dziwi mnie tylko chec dodania roboty sadom, ktore nie narzekaja na wolne moce przerobowe.
Ja tam przeciwko obowiazkowi rejestracji nic nie mam
A ja mam. Państwo nie zapewnia obywatelom konstytucyjnych praw, każe nam płacić za naukę, leczenie itp, a chce kontrolować wszystkie media. Zresztą po co to wszystko? Czy ktoś miał problemy z namierzeniem Bartka kiedy p. Obrażalski pobiegł do prokuratora?
Moze po to, zeby niektorzy internauci w koncu zrozumieli, ze tak broniona przez nich wolnosc slowa ma swoje ograniczenia? Ze wolnosc slowa nie oznacza, ze mozna mowic cokolwiek?
Mason - nie mówimy o pieru pierdu, tylko możliwych konsekwencjach społecznych, z których chociażby jedną wytykają dziennikarze:
Cytat:
Samo skazanie będzie miało jednak poważniejsze konsekwencje – zostanie odnotowane w Krajowym Rejestrze Karnym i może utrudnić chociażby znalezienie pracy.
Jak myślisz, ilu blogerów poleci zarejestrować swoje fora? Ilu nastolatków może wchodzić w dorosłe życię od razu z wyrokiem w rejetrze? Ilu ludzi pamięta, co kiedyś pozakładało tu czy tam w sieci? Czesto nieaktualizowane strony kasują się automatycznie, ale często też wiszą.
To nie jest zamach na demokrację, ani, jak Ty to określasz. pierdu pierdu, tylko kolejna próba uzależnienia społeczeństwa od machiny władzy. Możę Ty lubisz płacić i cieszy Cię, gdy Twoje pieniądze lądują na śmietnikach w słusznej sprawie. Mnie nie bardzo.
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2009-06-17, 10:10, w całości zmieniany 1 raz
Chyba nie czytales dokladnie co oznaczaloby wprowadzenie projektu w zycie...
Tzn? Ja się doczytałem, że projekt jest niejasny i pozostawia (jak zwykle u nas) szerokie pole do interpretacji. A jako że na tym świecie już trochę się poruszam w różnych przestrzeniach, w zupełności owa wiadomość wystarcza mi, aby bić na alarm.
A.Mason napisał/a:
A nie przeszkadza Ci fakt, ze takie samo prawo obowiazuje np. gazety?
A co ma wspólnego blog zakochanej nastolatki (na przykład) z gazetą?
zn? Ja się doczytałem, że projekt jest niejasny i pozostawia (jak zwykle u nas) szerokie pole do interpretacji. A jako że na tym świecie już trochę się poruszam w różnych przestrzeniach, w zupełności owa wiadomość wystarcza mi, aby bić na alarm.
Czy szerokie pole interpretacji uzasadnia bicie na alarm, ze przez ten projekt mozemy zostac wciagnieci do Chinskiej Rebubliki Ludowej? Bo moim zdaniem poszerzyles mozliwosci interpretowania projektu o zbyt szeroki i nieuzasadniony zakres.
Franco Zarrazzo napisał/a:
A co ma wspólnego blog zakochanej nastolatki (na przykład) z gazetą?
To, ze grozniejszym niz proba uzaleznienia spoleczenstwa wydaje mi sie uzaleznienie wlasnie gazet, ktore maja ogromny wplyw na to spoleczenstwo...
A ze jakas nastolatka dostanie po lbie za niezarejestrowanie bloga?
Moim zdaniem bardzo slusznie z kilku powodow:
1. za nieletnich odpowiadaja rodzice. Jesli wiec oni nie kontroluja tego, co robi ich dziecko przy komputerze, niech placa (bardzo fajna metoda na odsianie przynajmniej czesci "dzieci neostrady")
2. koniecznosc rejestracji ma spore szanse nauczyc ludzi, nie tylko nieletnich, odpowiedzialnosci za slowa. A jesli beda jeszcze musieli zaplacic za znaczek, to moze przynajmniej niektorzy dwa razy sie zastanowia przed zalozeniem swojego bloga.
Wady - tak jak wspomnialem: zawalenie urzednikow kwitami, oraz koniecznosc rejestracji dla przecietnego obywatela (uciazliwosc).
W takim razie, jeśli przyjąć Twoją argumentację za słuszną, nalezy jeszcze objąć obowiązkiem rejestracji np gazetki szkolne i temu podobne.
Gazetki szkolne sa objete (a przynajmniej powinny byc) kontrola dyrektorow i nauczycieli.
Franco Zarrazzo napisał/a:
EDIT: A jeśli zarejstruję potencjalną domenę na "chińskim" serwerze?
Nie wdrazalem sie w projekt az tak gleboko, zeby moc to ocenic. Nie jestem nawet pewien, czy patrzylem na dobry projekt (na stronie ministerstwa znalazlem tylko projekt z grudnia, ktory poszedl do rozpatrzenia przez Rade Ministrow.
Wydaje mi sie, ze decydujacym bedzie nie domena, a siedziba/miejsce zamieszkania.
Ale to moje gdybanie, od strony technicznej trzebaby sie wdrazac w projekt, a na to szkoda mi czasu.
Zeby nie bylo - nie jestem zwolennikiem projektu, ale staram sie patrzec na niego takze z drugiej strony. Moim zdaniem idea nie jest zla, ale pograzyc ja moga niedorobki i brak precyzji.
Jako przyklad podaje sie kare dla jakiegos portalu internetowego zupelnie pomijajac fakt, ze spelnial on wszystkie przeslanki do tego, by uznac go za prase! Ba, jestem niemal pewien, ze nawet sami redaktorzy portalu uwazali sie za dziennikarzy/redaktorow.
To nie byly blogi nastolatkow czy prywatne strony domowe...
Radni miasta Łodzi wzięli się za psy, natomiast minister kultury Bogdan Zdrojewski chce się wziąć za wydawców internetowych. Pozornie fakty te nie mają ze sobą wiele wspólnego, lecz w rzeczywistości łączy je wielki mianownik, który przed laty ktoś określił trafnie i dobitnie. Komuna jest w nas.
Domeną ustroju słusznie minionego był wrodzony pęd władzy do kontrolowania wszystkich w każdym obszarze życia. I tak już zostało. Mimo 20 lat, jakie minęły od dnia, gdy aktorka Szczepkowska ogłosiła upadek komunizmu.
Łódzcy rajcy podjęli uchwałę dającą obywatelom prawo donoszenia przez całą dobę na właścicieli szczekających psów. Dotychczas mogli to robić po godz. 22 w sytuacjach, jeśli zwierzak zakłócał ciszę nocną. Nieograniczone czasowo rozszerzenie restrykcji zdaje się sugerować, że następnym aktem, jaki zrodzi się w tęgich umysłach radnych, może być żądanie, aby psy zaczęły miauczeć lub śpiewać, skoro szczekać już nie mogą.
Przyparty do muru przez media inicjator uchwały, radny Bartosz Domaszewicz z PO, zapewnił, że nie chodzi o to, żeby uprzykrzyć ludziom życie, lecz aby dać policji i straży miejskiej możliwość wejścia o każdej porze do mieszkań, w których czworonogi hałasują pod nieobecność właścicieli. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób przepis będzie egzekwowany. W przypadku kundelka wystarczy użyć łomu do wyważenia drzwi. Przy grubszym zwierzu potrzebna pewnie będzie brygada antyterrorystyczna.
Radny nie potrafił zaprzeczyć, że uchwała otwiera furtkę nadgorliwcom, którzy żyją z sąsiadami, jak przysłowiowy kot z psem. Wszystko będzie zależeć od interpretacji zgłoszeń - oznajmił. Oczywiście! Gdy służbom mundurowym otworzy się pole do kontrolowania mieszkań, to z pewnością wyprowadzą pieska na spacer i zachęcą, żeby dalej sobie szczekał.
Minister kultury nie zamierza natomiast pozostawiać w projektowanych zmianach ustawy prasowej żadnych alternatyw. Jeśli coś w internecie ma charakter gazety lub czasopisma, to według Bogdana Zdrojewskiego powinno podlegać takiej samej procedurze rejestracji sądowej, jak papierowe odpowiedniki.
Po eksplozji sprzeciwu, jaki rozległ się w sieci, gdy koncepcja ujrzała światło dzienne, minister zapewnił, że wymóg nie będzie dotyczył blogów. Po czym podkreślił, że chce się w ten sposób zatroszczyć o ochronę praw autorskich oraz praw cywilnych osób opisywanych w portalach.
Z powyższego rozumowania wynika, że eurodeputowany Richard Czarnecki jako bloger będzie mógł nadal używać sobie do woli na temat politycznych konkurentów. Jeśli natomiast redaktor internetowego Głosu Pcimia napisze coś o Czarneckim i nie zarejestruje domeny w sądzie, mimo że zrobił to już w NASK, to powinien się liczyć z niebagatelną grzywną.
Obowiązek rejestracji tytułów prasowych został wprowadzony w Polsce po zniesieniu cenzury i służy właściwie tylko temu, żeby ktoś nie próbował wydawać czasopism pod nazwami, która już funkcjonują. Rejestracja ani nie chroni praw cywilnych opisywanych w gazetach osób, ani tym bardziej nie zapobiega zżynaniu cudzych artykułów, zwłaszcza z internetu.Tę oczywistość pan minister powinien znać, a jeśli nie wie, to mógłby zapytać partyjnego kolegę Janusz Palikota, który podobno nadal zajmuje się walką z biurokracją.
Niedorzeczny pomysł Bogdana Zdrojewskiego jest niczym innym, jak rozkręcaniem biurokratycznej machiny. Portali informacyjnych w całym kraju mamy przecież więcej niż psów w Łodzi i codziennie ich przybywa. Jeśli armia wydawców zostanie zmuszona do wtórnego rejestrowania własnych domen, to być może aparat urzędników poczuje się podbudowany, ale sądy ugrzęzną w korkach. I tylko Lenin uśmiechnie się zza grobu, widząc, że znów żywe są jego idee. Nie wierzyć, tylko kontrolować, a potem kontrolować tych, którzy kontrolowali.
Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i
redaktorem naczelnym Panoramy Opolskiej.
Z powyższego rozumowania wynika, że eurodeputowany Richard Czarnecki jako bloger będzie mógł nadal używać sobie do woli na temat politycznych konkurentów. Jeśli natomiast redaktor internetowego Głosu Pcimia napisze coś o Czarneckim i nie zarejestruje domeny w sądzie, mimo że zrobił to już w NASK, to powinien się liczyć z niebagatelną grzywną.
Czy naprawde tak trudno odnosic sie do projektu merytorycznie?
Caly artykul kipi od sarkazmu, ale dla mnie niewiele rozni sie on w formie i podejsciu od proponowanej ustawy - ot, niedopowiedzenia, przeinaczenia itd. itp.
Na szczescie nie czytuje Panoramy Opolskiej, bo bym sie pewnie tylko irytowal niepotrzebnie, ze nawet wiceprezesowi Krajowego Klubu Reportazu i redaktorowi naczelnemu czasopisma zdarzaja sie artykuly po prostu kiepskie i w formie, i w tresci.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum