Forum Brzeg on
Regulamin Kalendarz Szukaj Album Rejestracja Zaloguj

MegaExpert

Poprzedni temat :: Następny temat
Z historii brzeskich kościołów
Autor Wiadomość
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-06-04, 20:54   Z historii brzeskich kościołów

Podane tu informacje, dotyczące historii kościoła św. Mikołaja, pochodzą z pracy o nieco przydługim tytule: "Briegische Chronik oder gedrängte Ortsbeschreibung und Geschichte der Stadt Brieg von deren Entstehung an bis auf unsere Tage. Ein Beitrag zur Schlesiens Staats-, Religions- und Cultur-Geschichte zur Belehrung und Unterhaltung für Einheimische und Fremde" (Kronika brzeska lub zwarty opis miasta i historii Brzegu od jego założenia aż po nasze dni. Przyczynek do państwowej, religijnej i kulturalnej historii Śląska dla pouczenia i zabawienia dla miejscowych i obcych), Karl August Schmidt, Theologe und Pädagoge (teolog i pedagog), Brieg 1845, z rozdziału o kościołach i szkołach. Fragment tekstu z części drugiej zamieszczono już w wątku o joannitach. W celu zachowania ciągłości, fragment ten zostanie tu powtórzony

Ewangelicki kościół farny św. Mikołaja znajduje się w południowo-wschodniej części miasta i jest gotycką budowlą z dwoma wieżami równej wysokości, połączonymi gankiem - od zachodu. W wieży północnej wiszą 3 dzwony harmoniczne. Czwarty dzwon, ważący jedynie 78 funtów, wisi nad gankiem (łączącym wieże – pierwotnie ganek był zadaszony, w ramach nadbudowy wież wzniesiono także mostek, choć tym razem niezadaszony). Długość nawy wynosi 114 ¼ łokcia, szerokość – 29 łokci, zaś wysokość – od posadzki do sklepienia – wynosi 49 ¼ łokcia. Ostrołuczne sklepienie krzyżowe opiera się na 8 wolnostojących, gotyckich filarach. Nawa główna i boczne są obficie oświetlone przez 34 okna, a zaletą kościoła jest to, że nawy boczne znajdują się za filarami. Do znamienitych zabytków kościoła należą: organy, jedne z najznamienitszych na Śląsku, zbudowane przez Englera w latach 1724 – 30. Koszt budowy organów oraz dwóch empor wyniósł 32 tys. guldenów. Ich wysokość wynosi 18 łokci. Organy posiadają 3 manuały, 56 rejestrów, 7 miechów (organowych) oraz 2838 piszczałek, w tym 2812 dźwięczących. Największa z nich waży centnar i 28 funtów (centnar cyny kosztował wtedy 22 talary). Szczegółowy opis całości znajduje się w aneksie (niestety w posiadanym przeze mnie skanie brak jest aneksu).

Ołtarz główny

Niewielka szerokość nawy - 27 stóp, względem jej wysokości – 96 stóp, sprawiły, że budowa ołtarza, która miała miejsce w latach 1781 – 84, wiązała się z trudnościami. Dlatego też ołtarz posiada 2 wysunięte skrzydła, u dołu kolumny korynckie, zaś u góry rzymskie złożone (tzn. porządku kompozytowego). (Szczegółowy opis ołtarza znajduje się w aneksie.) Obraz ołtarzowy, którego mistrz - dyrektor berlińskiej akademii malarskiej Rode – w poświęconej mu odzie Ramlera (chodzi o poetę Karola Wilhelma Ramlera) został przyrównany do włoskiego malarza Buanorattiego, przedstawia zbawiciela, modlącego się na górze oliwnej, klęczącego na jednym kolanie i trzymającego złożone dłonie na drugim, przepełnionego wyrazem prawdziwej wielkości ducha, pozwalającej dostrzec ból jedynie w zwróconych ku niebu oczach. Za postacią zbawiciela dostrzegamy przedstawionego w delikatnej kolorystyce anioła, kładącego dłoń na ramieniu modlącego się zbawiciela, odwracającego odeń łagodne i pełne współczucia spojrzenie.

Pomnik hrabiego Gesslera

Prochy tego bohatera, który ostatnie lata swego życia spędził w Brzegu, spoczywają przed stopniami ołtarza głównego. Na pięknym kamiennym nagrobku z żółtego marmuru o niebieskawych żyłach znajduje się następująca inskrypcja:

Feldmarschall Graf Geßler
geboren den 24. Juni 1688
gestorben den 22. August 1762.
Was er dem preußischem Heere,
was er seinem Könige war,
zeiget nebenstehende Ehrendenkmal,
welches ihm sein Sohn
Wilhelm, Graf Geßler auf Odersch,
aus kindlicher Pflicht
den 15. Oktober 1790
errichten ließ


Feldmarszałek hrabia Geßler
urodzony 24. Czerwca 1688
zmarł 22. Sierpnia 1762.
Czym był dla pruskiego wojska
oraz króla swojego,
niech ukaże honorowy pomnik obok,
który syn jego
Wilhelm hrabia Geßler na Odrzyszowie (na Śląsku Morawskim)
Z synowskiego obowiązku
15. października 1790
wznieść kazał.

Otoczony żelazną kratą z pozłacanymi gałkami i kwiatonami monument stoi kilka kroków od tego miejsca. Całość – zaplanowana wedle rysunku i pomysłu tajnego nadradcy budowlanego Langhansa z Wrocławia – składa się z wykutego w stylu klasycznym w marmurze sarkofagu, w którego górnej części umieszczono medalion z podobizną zmarłego, a za nim nieprzyjacielskie chorągwie i sztandary, zdobyte w bitwie pod Dobromierzem, ustawione jako trofeum w otoczeniu różnych akcesoriów wojennych, które unosząca się wśród obłoków bogini zwycięstwa oplata wieńcami wywrzynowymi. Na górnej części sarkofagu, przed popiersiem feldmarszałka przedstawiono historię w postaci kobiety, która utkwiwszy wzrok w podobiźnie zmarłego, spisuje jego czyny. Podstawa monumentu wykonana jest z marmuru przewornieńskiego i krapkowickiego, część środkowa – ze sławniowickiego, zaś medalion – z kararskiego. Środkowa część, wykonana z czarnego marmuru czeskiego, zawiera tę oto inskrypcję:

Hier ruht

Friedrich Leopold Graf von Geßler, Preuß General-Feldmarschall, des schwarzen Adler- und Johanniter-Ordens Ritter, Chef eines Kürassier-Regiments, Amtshauptmann zu Sehensten etc. gebor. den 24. Juni 1688, gest. den 22. August 1762, bildete sich unter Eugen und Marlborough, focht unter Fürst Leopold in Italien, trat aus Preußischen in Baierische Dienste, wurde aber von Friedrich Wilhelm I impellirt, distinguirte sich in allen Actionen, besonders bei Mollwitz, da er von Ohlau aus dem Feinde mit 3 Regimentern in den Rücken kam und ihn zur Flucht brachte, noch mehr bei Kesselsdorf, am meisten bei Hohenfriedeberg, wo er mit dem Regimente Bayreuth 20 Bataillons aufrollte und 67 Fahnen eroberte. Hier erhob ihn sein König in den Grafenstand. Stets begleitete das Glück seine Klugheit und seinen Heldenmuth, da er beständig Corps aufführte und nie einen echec litt. Durch ihn zuerst und durch ihn allein zeigte die Preußische Kavallerie, was sie vermag, wenn sie recht angeführt wird. Aus kindlicher Pflicht setzte ihm dies Ehrendenkmal
Wilhelm, Graf von Geßler


Tu spoczywa

Fryderyk Leopold hrabia von Geßler, pruski generał-feldmarszałek, rycerz Orderu Czarnego Orła i Orderu Joannitów, szef pułku kirasjerów, starosta Sehesten (być może chodzi o Szestno na Warmii) etc. ur. 24. czerwca 1688, zm. 22. sierpnia 1762, kształcił się pod Eugeniuszem i Marlborough, walczył pod księciem Leopoldem w Italii, wystąpił ze służby pruskiej i wstąpił do bawarskiej, jednak został przywrócony przez Fryderyka Wilhelma I, odznaczył się we wszystkich bitwach, zwłaszcza pod Małujowicami, gdzie uderzywszy od strony Oławy 3 pułkami na tyły nieprzyjaciela, zmusił go do ucieczki, więcej jeszcze pod Kesselsdorfem, a najbardziej pod Dobromierzem, gdy z pułkiem Bayreuth rozbił 20 batalionów i zdobył 67 chorągwi i sztandarów. Tam został przez swego króla podniesiony do stanu hrabiowskiego. Szczęście stale towarzyszyło jego mądrości i bohaterstwu, gdyż dowodząc wciąż korpusami, nigdy nie zaznał porażki. Dzięki niemu – jako pierwszemu i tylko dzięki niemu pruska kawaleria dowiodła, na co ją stać, gdy dobrze nią dowodzić. Z synowskiego obowiązku ten honorowy pomnik mu wystawił
Wilhelm, hrabia von Geßler

Wszystkie figury wykuto z marmuru. Obaj artyści – rzeźbiarz Blacha i sztukator Echtler z Wrocławia - dołożyli wszelkich starań, by stworzyć dzieło znamienite. Jako jego wykonanie zupełnie pomysł artysty oddaje, tako bogini zwycięstwa wielki zachwyt znawców wzbudza. Jej postać jest pełna gracji i największej harmonii. To, co w kamieniu oddać niezwykle jest trudnym – unoszenie się postaci w powietrzu – aż do ułudy się tu udało.

W kościele ma miejsce 7 fundowanych kazań, zaś oprócz 3 kazań w niedziele, w tygodniu kazanie wygłaszane jest w czwartki, a podczas postu jeszcze jedno we wtorki. Komunia odbywa się w piątki, zaś w tygodniu 7 modlitw (nabożeństw) – 2 rano - we wtorki i piątki i 5 po południu – od poniedziałku do piątku. W skład parafii wchodzą: miasto, Wieś Brzeska, Skarbimierz, Pawłów, Rataje, Pisarzowice i Żłobizna. Superintendent zamieszkuje w Michałowie pod Lewinem. Prawa patronackie sprawuje magistrat, posługę w kościele sprawują pastor primarius, archidiakon, diakon oraz – jako diakon ekstraordynaryjny – pastor kościoła św. Trójcy.

Rok wzniesienia kościoła nie jest wprawdzie znany, jednakże w roku 1250, kiedy to Brzeg otrzymał prawa miejskie, powinien się tu już znajdować kościół farny, a ponieważ św. Mikołaj jest nie tylko patronem kościoła, ale i całego miasta, a także wszystkich katolickich rybaków, którzy osiedlili się tu przypuszczalnie jako pierwsi, przeto zdaje się, że kościół istniał już wtedy. Glawnig utrzymuje, że dom boży istniał w Brzegu jeszcze przed rokiem 1250, zaś Erhart przyjmuje w swej Prezbiterologii rok 1094. Glawnig stwierdza jednak stanowczo, że książę Ludwik I nie był budowniczym kościoła, lecz w roku 1383 oddał go w lenno rycerskiemu zakonowi maltańczyków (joannitów) – wraz ze wszystkimi przynależnymi budynkami i parcelami. Kościół stał się w ten sposób przynależnością komturii łosiowskiej. 20. Marca 1428 r. miasto i kościół zostały spustoszone i spalone przez husytów. Świadectwem tego wydarzenia jest malowidło na desce z łacińskim opisem, które w roku 1443 nad drzwiami do zachrystii umieścił ówczesny altarysta lub ksiądz von Köchendorf. Malowidło przedstawia Chrystusa na krzyżu w glorii. Krew z jego 5 ran spływa do pozłacanego kielicha z hostią, stojącego u jego lewej stopy. Na prawicy zbawiciela widzimy Marię, umywane ręce Piłata i popiersia szydzących żołnierzy, pocałunek Judasza i inne symboliczne przedstawienia. Na prawicy – Piotra i dziewkę, poniżej piejącego kura, narzędzia męki etc. Spis wszystkich rzeczy znajduje się w aneksie. Na drewnianej tablicy nad obrazem znajdują się jeszcze niemieckie rymy, będące wolnym tłumaczeniem łacińskiej inskrypcji:

Tausend Vierhundert Zwanzig Acht
Nach Christi Geburt die Jahrzahl macht
Ward in gemeiner Landes Noth
Durch die eifrig hussitisch Rott
Die Stadt sammt diesem Gotteshaus
Verwüstet und gebrennet aus,
aber durch Gottes reiche Gnadd
beides, Kirch als gemeine Stadt,
wie sie erbaut und zugericht,
itzt männiglich vor Augen sicht,
drum zum Gedächtnis Leser mildt,
ist hergesetz dieß alte Bild.
Als die Jahrzahlt that machen frei
Tausend vier hundert vierzig drei,
von Köchendorf dasselbe Jahr
des Altars Diener allhier war.
Damit nun jeder, der es sicht,
versteht warum es aufgericht
ist die Tafel und deutsche Reim
herzugethan zur Nachricht sein
Anno Sechszehnhundert und zwölf,
drum bitte Christum, daß er helft
durch seine Gnad, daß dieser Ort
hinfort nicht werde also zerstort
sondern fest stets unser Hut,
der christlichen Gemeine zu Gut
drin zu hören sein heilig Wort
daß sie beseligt hier und dort.

Peter Thomas, Kirchenvater
George Walter, Kirchenvater fecit 1612


W tysiąc czterysta dwadzieścia ośm
Po Chrystusa narodzeniu rok
w wielkie na kraj nieszczęście spadłe
zapalczywych husytów hufcem całe
miasto wraz z tym domem bożym
spustoszonym i z dymem puszczonym,
lecz przez szczodrą łaskę boga
kościół i miasto - oba,
jakoż i teraz postawione,
przed oczyma twemi stoją
przeto na pamiątkę, czytelniku miły,
ten obraz stary wystawili
w roku tysiąc czterysta czterdzieści trzy,
Köchendorf kiedyć sługą ołtarza tu był.
Lecz by mógł pojąć każdy kto nań
Spogląda, czemuż obraz ów dan,
Taż tu tablica i niemiecki rym
jako latopis spisane jaśnie
Anno tysiąc sześćset i dwanaście.
Więc pomoc wymódl chrystusową,
by przez łaskę Jego miejsce owo,
odtąd niszczonym już nie było,
Lecz by pod pieczą naszą stałą
gminie ku posłuchaniu pozostało
słowa Jego świętego się nadało
i łaski tu i tam jej przysparzało

Peter Thomas, ojciec kościoła
George Walter, ojciec kościoła fecit 1612

Nagrobek Piotra Thomasa znajduje się w ścianie północnej nawy kościoła.

Jak już wspomniano, w tymże roku 1443 kościelnym sklepieniem zachwiało trzęsienie ziemi.

1.JPG
Widok na kościół św. Mikołaja przed podwyższeniem wież (przed rokiem 1884). Widoczny jest zadaszony mostek, łączący wieże oraz m.in. budynek teatru miejskiego. Skan pochodzi z albumu Brzeg W zwierciadle czasu, Christian Parma, Andrzej Peszko, PARMA PRESS
Plik ściągnięto 967 raz(y) 451,45 KB

2.JPG
Wnętrze kościoła św. Mikołaja – widok na ambonę i prospekt organowy.
Plik ściągnięto 1109 raz(y) 461,02 KB

3.jpg
Ołtarz główny kościoła św. Mikołaja, skan pochodzi z książki: Heinrich Schoenborn, Geschichte der Stadt und des Fürstentums Brieg, ein Ausschnitt aus der Geschichte Schlesiens (Historia miasta i księstwa Brzeg, wycinek z historii Śląska, Brieg 1907.
Plik ściągnięto 1038 raz(y) 57,37 KB

4.JPG
Kościół św. Mikołaja – pomnik feldmarszałka Gesslera.
Plik ściągnięto 863 raz(y) 396,78 KB

5.JPG
Obraz na desce z ukrzyżowaniem, opisany w tekście. Skan pochodzi z albumu Brzeg W zwierciadle czasu, Christian Parma, Andrzej Peszko, PARMA PRESS, 2010. Obecnie obraz znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Większość działu średniowieczneg
Plik ściągnięto 883 raz(y) 368,86 KB

Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-06-04, 22:12, w całości zmieniany 7 razy  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-06-04, 21:23   kościół św. Mikołaja, cz.2, reformacja

W roku 1524 franciszkanin i były minoryta z Wrocławia o nazwisku Jan Troppauer lub Tropper, jako pierwszy głosił w kościele nauki reformacji i został pierwszym ewangelickim pastorem, sprawując swój urząd aż do roku 1529. Jego następcą został Szymon Bernth lub Bernt z Jüterbogu (w Brandenburgii) , który w roku 1534 został też pierwszym superintendentem księstwa. (26. sierpnia 1542 r. pochłonęła go zaraza.) Studia odbył w Wittenberdze i miał pojąć za żonę Barbarę von Bora, a tym samym być szwagrem Lutra.

Jak już wspomniano, w Brzegu jak i we Wrocławiu oraz innych śląskich miastach, poprzedzona naukami Husa reformacja znalazła niebawem otwarte i przyjazne przyjęcie. Urzędzujący w Brzegu po roku 1550 pisarz miejski Błażej Gäbel, dając świadectwo o reformacji w ewangelickim kościele farnym św. Mikołaja, wprawdzie nie jako świadek naoczny, czyni to jednak w oparciu o jak najbardziej wiarygodne wiadomości źródłowe, o których mówi, że swe relacje o istocie i starożytności Brzegu skrzętnie spisuje ze starych ksiąg i rejestrów, zaś co się tyczy kościoła św. Mikołaja, wiele o jego dawnym stanie dowiedział się od swego dziada Hieronima, który przez długie lata i jeszcze za papiestwa (tj. jeszcze w czasach katolickich) był tamże zarządcą i rachmistrzem, a także od wielu innych uczciwych i wiarygodnych ludzi.

A oto te wiadomości:

1. Spośród komturów zakonu maltańczyków lub joannitów do (czasów) reformacji, zwłaszcza dwaj ostatni szczególnie się zapisali. Byli to:

a. Jan z Wrocławia, nieznany z nazwiska, który w dniu św. Anny roku 1510 z niewiadomego powodu rozmyślnie zabił mieczem brata zakonnego Andrzeja, gdy ten modlił się w swej celi, przez co morderca musiał uchodzić , a jego bezpośrednim następcą został
b. Commendator (komtur)Wolfgang Heinrich, wielce zasłużony dla wprowadzenia nauki luterskiej.
Zamordowanie księdza Andrzeja wywołało wśród mieszczaństwa wielkie zgorszenie i wzburzenie, tak że komtur Jan (morderca) musiał uchodzić tylną furtą i zbiegł do Pragi do klasztoru.
Błażej Gäbel nadmienia, że – jak mu to przekazał dziad - brat Andrzej (zamordowany) miał być w skrytości husytą, posiadać czeskie postylle i mieć zwolenników wśród mieszczaństwa. Być może to było powodem, który skłonił komtura Jana do zamordowania swego brata zakonnego. Prawdopodobie będąc przeciwnym naukom Husa, zagrażającym jego egzystencji, Jan popełnił morderstwo, by się zabezpieczyć. Przez swój postępek przyczynił się jednak pośrednio do przyjęcia oczyszczonej (tj. zreformowanej) nauki Chrystusa, rozgoryczając brzeskich mieszczan przeciw duchowieństwu katolickiemu. Jednocześnie z tego smutnego zdarzenia jasno wynika, że rozpoczęta kilka lat później prawdziwa reformacja trafiła w Brzegu na podatny i użyźniony już grunt, jako że nauki Husa niewiele różniły się od nauk Lutra, zaś w istocie były z nimi tożsame.

2. Jeszcze osobliwszym jest świadectwo z roku 1518, w którym (Gäbel) mówi: w dniu św. Wita (tj. 15. czerwca 1518 r.), po zakończeniu mszy radzieckiej (dla rady miasta) 2 wikariuszy tutejszego tumu (kolegiaty) udało się do kancelarii rajców i przedstawiło tam, jak to kramarz bogaty (w oryginale Reihe-Krämer, Reihe – rząd (w sensie szpaler), Krämer – kramarz; przypuszczalnie chodzi jednak o termin Reichkrämer, na Śląsku byli to kramarze handlujący wyrobami z żelaza, ołowiu i korzeniami (przyprawami)) Antonius (Antoni) kilka dni wstecz przywiózł w Wrocławia i otwarcie sprzedawał druk pewnego witenberskiego mnicha o imieniu Merten (Martin – chodzi oczywiście o Marcina Lutra; przy okazji warto zwrócić uwagę na fakt, że bez wynalazku druku reformacja byłaby nie do pomyślenia; druk to „internet” późnego średniowiecza). Ten pochodzący od szatana druk, szkodzący i umniejszający papieską świątobliwość, jak i wiarę chrześcijańską, jest wszędzie publicznie odczytywany, przy wielkim poklasku gawiedzi – zwłaszcza w piwnicy miejskiej pod ratuszem (mowa oczywiście o Ratuszowej - widocznie ów lokal jakoś specjalnie się do tego nadaje; kiedyś jeden pan opowiadał mi, jak to w latach 60-tych odczytywał tam po pijaku przemówienie Wiesława z Trybuny Ludu, co jednak nie za bardzo spodobało się władzy :D ). Jako że pismo owo wielce jest niebezpiecznym, przeto cała kapituła kolegiaty św. Jadwigi szacownej radzie wniosek przedkłada, by ta druki te przechwycić i publicznie spalić hyclowi (w oryginale Hitzel – pierwotnie pomocnik/ pachołek katowski, ciekawe że w j. polskim słowo to przetrwało w nieco innym znaczeniu - jako rakarz, ale widocznie do powinności hycla należało również wyłapywanie bezpańskich psów) przykazać zechciała. Jednak rajcy nakazali wikariuszom wyjść, po czym ponownie wejść, a wtedy burmistrz odrzekł: „pismo brata Marcina nie jest radzie nieznanym, którejż to już przed kilkoma dniami owoż na głos odczytanym zostało, jednakowoż nie znajduje (rada), by było ono igraszką szatana. Gdybyż tak jednak i być miało, takoż szatan bynajmniej dzieła swego odebrać by nie dał, lecz sam to uczynił. Panowie kanonicy wspomną sami, że przed niejakim czasem u rady wnosili, by nie wpuszczać do miasta Tazzela z jego skrzynią (tj. znanego handlarza odpustami Tetzela), a że i palenie pobożności by nie uczyniło, jako i wszystkich miast na świecie spalić naraz nie można, tako i rajcy lepszego consilium (rady) nie znają, niż to, że jako to w tumie kilku jest w piśmie świętym uczonych doctores (doktorów), owiż uczeni panowie doctores pismo polemiczne sporządzić i z bibli wyłożylć by raczyli, że się Martinus (Marcin) myli i kłamcą jest. W rzeczy zaś samej nic zmienić nie mogą”. Takoż i posłowie przykro odprawionymi zostali, zaś jeszcze tego samego dnia kapituła sprawę księciu Jerzemu I przedłożyła, lecz i tam nie zaznawszy pocieszenia, jako że książę odpowiedział, że rzecz go nie tyczy, a póki mieszczaństwo i rada w wierności i posłuszeństwie przy nim trwają i daniny należne płacą, póty niech każdy wierzy w to, co za stosowne uważa, on zaś sam odczekać woli, co cesarz i rzesza ustalą.

Uwaga

Wspomniany w powyższej wiadmości druk to bez wątpienia słynne 95 tez, które Luter kazał wywiesić (jak chce legenda, miał je sam przybić do drzwi) w kościele uniwersyteckim w Witenberdze 31. października 1517 r. Równocześnie nie sposób przeoczyć, po czyjej stronie zdecydowana była stanąć rada i przynajmniej większa część mieszczaństwa. Nawet Jerzy I , który wprawdzie nie poparł bezpośrednio sprawy, to jednak nie okazał jej też i niechęci. Już sama neutralna postawa księcia, jego zasada nieingerencji oraz okoliczność, że kanonicy, tj. duchowni kapituły kolegiackiej, byli ludźmi zamożnymi i wpływowymi, którzy podobnie jak sama kolegiata, posiadali lokaty pieniężne w wielu brzeskich kamienicach, tak że właściciele tychże kamienic byli w tym względzie od nich zależni, doprowadziła do tego, że wzmiankowana powyżej kwestia reformacyjna pozostała nierozstrzygnięta i aż do roku 1524 i jeszcze w następnych latach – pozostawiona samej sobie.

Już jednak w święto exaltationis cruxi (podwyższenia krzyża – 2. maja) roku 1519 wydarzył się publiczny skandal, który powtórnie poruszył i rozpalił opinię publiczną. Wówczas w górnym klasztorze na Wróblim wzgórzu, w zachodniej części miasta, nieopodal kościoła jezuitów albo dzisiejszego katolickiego parafialnego, byli mnisi zakonu kaznodziejskiego (dominikanie), zaś w dolnym klasztorze koło młynów - bracia szarzy (franciszkanie surowej obserwancji (reguły)). Oba zakony w dni targowe wysyłały na targ kwestarzy, by zbierali jałmużnę – w tym celu (kwestarze) wyciągali ku dobrodziejowi deseczkę zaopatrzoną w uchwyt (rodzaj tacy, skarbonki). By zapobiec spotkaniu obu kwestarzy oraz łatwo wynikających stąd kłótni, jako że oba zakony od zawsze żywiły do siebie wrogość, rada miejska zarządziła, by kwestarze rozpoczynali kwestę w różnych miejscach targu i szli dalej tak, by nie mogli się spotkać. 2. Maja 1519 r. franciszkanin nie zastosował się jednak do tego zarządzenia. Na rogu ulicy Mariackiej, dzisiejszej Kołodziejskiej (Chopina), prowadzącej do kościoła mariackiego, znajdującego się przed bramą Wrocławską, wówczas zwaną bramą Mariacką, natknął się na dominikanina. Niebawem doszło do ostrej pyskówki. Franciszkanin nazwał dominikanina sroką, przypuszczalnie jako że dominikanie nosili białe habity i czarne szkaplerze, a także powiedział, że ich kazania (tj. Dominikanów) nie są lepsze od skrzeczenia tychże ptaków, a ponadto nazwał ich zachłannymi złodziejami. Dominikanin zaś nazwał swego adwersarza śmierdzącym, rozpustnym kozłem i głośno wykrzyczał: „u was jest gniazdo nędznego żebractwa i sprzedajnych dziewek”, na co zebrany wokół tłum buchnął śmiechem i zaczął klaskać w dłonie. Bosy mnich (franciszkanin) tak się tym rozsierdził, że swą skarbonką zdzielił mnicha kaznodzieję (dominikanina) tak mocno w tonsurę (wygolony czubek głowy u zakonników), że ten padł bez życia na ziemię. Napastnik poczłapał potem bez przeszkód do swego klasztoru, a gawiedź miała uciechę, kpiąc z ubitego, aż jego bracia zabrali go w końcu do klasztoru. Brzeska rada wniosła wprawdzie sprawę do biskupa, lecz tymczasem morderca zbiegł do Polski. Z powyższego wynika jasno i wyraźnie, że już wtedy poważanie dla kleru zanikło, zaś w sprawach religijnych zapanowała niebezpieczna anarchia, która ogarnęła nawet żaków, o czym opowiada Błażej Gäbel.

Gdy w dniu Scholastyki (takie imię żeńskie), tj. 10. lutego 1520 r. przybyło do Brzegu zakrytym wozem kilka zakonnic z klasztoru w Czarnowąsach, który posiadał w Brzegu dom przy ul. Zakonnic (stąd nazwa tejże ulicy), będący schronieniem w czasach wojny i zarazy, żacy dopadli wozu, zerwali plandekę i zapytali, czy zakonnice nie miałyby ochoty na schadzkę z szarymi mnichami (franciszkanami), bo wtedy oni (żacy) chętni by przyszli zaśpiewać śpiewkę weselną. Spektakulum owo było tak natarczywym, że wmieszać musieli się pachołkowie miejscy, by przepędzić niesfornych chłopców, których później w szkole ukarano rózgami. Tego samego roku, jak dalej donosi Błażej Gäbel, czeladnicy piekarscy i rzeźniccy urządzili w zapusty pochód, przebrawszy się za mnichów i mniszki i oprowadzając dwa woły z pozłacanymi rogami, łaciatego biało-czarnego – przedstawiającego dominikanina i szarego – franciszkanina. Na każdym wołu siedziała tyłem i okrakiem fałszywa zakonnica, tj. przebrany za zakonnicę czeladnik, trzymając w ręku ogon wołu. Mimo że zacna rada chciała zapobiec tej swawoli, nie było to jednak możliwe, jako że gawiedź odpędziła pachołków miejskich. Na końcu czeladnik rzeźnicki – rodzony Bawarczyk, wstąpiwszy na koryto z wodą (chodzi raczej o kamienny zbiornik wodny/ cystenę; 2 takie zbiorniki znajdowały się na rynku), wygłosił mowę, pełną wyzwisk i straszliwie uwłaczającą pannie Maryi oraz wszystkim świętym, nie oszczędzającą nawet apostołów, co wywołało wielkie zgorszenie, ale nie można było temu zaradzić. Nawet w następne święto bożego ciała, tego samego roku, wielce uwidoczniła się zmiana usposobień, jako że w procesji szło mało ludzi, a większość z nich, nie zdjęło beretów nawet wtedy, gdy przenoszono mimo nich venerabilis (monstrancję), przyglądając się tylko i nie padając na kolana.

Powracamy jednak do ogólnej historii kościoła św. Mikołaja!

W roku 1547 ewangelickiemu proboszczowi oraz kapelanowi (przed reformacją był zawsze proboszcz i 2 kapelanów) przydano jeszcze nadkapelana, jako że pojęcie diakona dopiero później się upowszechniło. W tym kościele sprawowali swój urząd: 1 pastor prymariusz, 1 archidiakon i 1 diakon. Stanowisko subdiakona jest już od wielu lat nieobsadzone, zaś związane z nim powinności sprawuje diakon ekstraordynaryjny - pastor kościoła cmentarnego św. Trójcy. Nauk dla konfirmantów miejskich i wiejskich udzielają pan pastor prymariusz i pan archidiakon. W roku 1569 wnętrze kościoła ucierpiało od pożaru.

Do roku 1573 kościół znajdował się już od 15 lat w rękach ewangelików, a komenda łosiowska wciąż jeszcze nie wyzbyła się swych praw patronackich i roszczeń do dworu komendy albo dworu krzyżowego (Kreuzhof) i należących doń parcel. Stało się to dopiero na mocy ugody, którą 20. stycznia 1573 r. zawarli w Strzelinie książę Jerzy II i Commendator (komtur) von Panowitz, za zgodą wielkiego mistrza i króla Czech. W roku 1577 dwór komtura został pod nazwą dwór krzyżowy (Creuzhof, pisownia z c) przeznaczony na mieszkanie dla duchownych ewangelickich, którzy zamieszkali tam w roku 1578. Równocześnie książę Jerzy kazał podwyższyć wieżę północną, niższą od południowej, do równej wysokości i zbudować łączący je ganek (chodzi o mostek między wieżami kościoła św. Mikołaja). 23. kwietnia 1583 roku, w zamian za odstąpienie arsenału miejskiego oraz części lasu miejskiego między Neidberg (lub Neitberg – nieistniejąca dziś wioska, zniszczona najpóźniej w czasie wojny 30-letniej) a Lubszą Małą (obecnie część Lubszy) – na powiększenie książęcego zwierzyńca – książę odstąpił magistratowi prawa patronackie do dworu krzyżowego (Kreuzhof. Pisownia z k) i 3 łany roli, zwane łanami kantorskimi (Cantorhufen) wraz ze wszystkimi należnymi prawami.
Podczas oblężenia w roku 1642 do kościoła powpadały szwedzkie kule, powodując uszkodzenia. W roku 1658 organmistrz Klose (brzeski organmistrz, twórca m.in. organów w kościele pokoju w Świdnicy) zbudował organy, a ponieważ żona księcia Jerzego III, Zofia Katarzyna, urodzona księżniczka ziębicko-oleśnicka, była luteranką (Piastowie brzescy byli wyznania kalwińskiego) i co piątek przychodziła do kościoła św. Mikołaja, magistrat kazał dla niej zbudować emporę (balkon), która później stała się emporą magistracką. Gdy jednak w roku 1675 Brzeg, utraciwszy swych książąt, znalazł się pod panowaniem austriackim oraz otrzymał katolicki magistrat, który - zgodnie z wolą cesarza – nie obsadzał ponownie opustoszałych ewangelickich urzędów kościelnych, również dla kościoła św. Mikołaja nastał bardzo niebezpieczny okres, jako że 7. grudnia 1685 r. zmarł archidiakon Katscher, zaś 3. lipca 1686 r. – pastor Jan Krzysztof Letsch. Pozostał tylko diakon Marcin Beer, który przez 20 lat dźwigał brzemię potrójnego urzędu i zachowując wielką mądrość, pozostał na swym stanowisku, aż ugoda altransztadzka z 21. sierpnia 1707 r. (tę datę podano w oryginale) nakłoniła cesarza Józefa I do przyznania mu - w ramach obsadzenia wszystkich urzędów – probostwa, zaś w roku 1708 w nowo utworzonym konsystorzu (najwyższa kościelna władza administracyjno-sądowa) – asesorii (władzy sądowniczej) oraz superintendentury (władzy nadzorczej nad duchowieństwem księstwa). Beer dożył do jubileuszu 50-lecia sprawowania urzędu i zmarł dopiero 6. lipca 1721 r. Jego godności pełnił odtąd Wawrzyniec Puschmann - aż do śmierci 12. czerwa 1734 r., a potem Jan Kacper Lessel, który w roku 1742, gdy jego działalność jako asesor konsystorza zakończyło utworzenie pruskiego nadkonsystorza we Wrocławiu, został inspektorem gimnazjum w Brzegu, zaś w roku 1744 – radcą w utworzonym tu konsystorzu zwierzchnim dla Górnego Śląska, który to urząd sprawowali odtąd także kolejni pastorzy i superintendenci (Lessel zmarł 25. Maja 1752 r.). Jego następcą został Jan Krystian Schwope – do 2. Lutego 1755 r. Następnie Krystian Efraim Peuker – do 30. października 1756, Dawid Beniamim Strodt – do roku 1794, kiedy to superintendenturę księstwa otrzymał pastor prymariusz Jan Krystian Jany ze Strzelina, który - gdy już 10. stycznia 1797 r. zmarł syn i następca Dawida Beniamima Strodta, także Dawid Beniamim - został również nadradcą konsystorialnym. W Brzegu kolejnymi pastorami prymariuszami byli: Krystian Boguchwał Nagel – od roku 1797 – aż do śmierci 3. sierpnia 1818 r., zaś po nim – od 4. lutego 1819 r. – Beniamin Gubalke, który zmarł 3. maja 1833 r. jako superintendent. Jego następcą został urzędujący jeszcze dziś (tj. w roku 1845) pastor prymariusz Meiser.

Sam kościół przetrwał nieuszkodzony oblężenia w roku 1741 i 1807, a także pożary miasta. Należy jednak wspomnieć o ołtarzu głównym, na który Krystian Daniel Elericus – handdlarz żelazem z Brzegu – zapisał 1000 talarów, z czego z masy (spadkowej) wypłacono co prawda jedynie 500 talarów, lecz pozostałych 500 talarów wypłacił jego wspaniałomyślny dziedzic uniwersalny – kupiec Samuel Beniamin Hoffmann, a ponadto dołożono jeszcze 400 talarów z kasy kościelnej. Następnie prace przy ołtarzu, za wyjątkiem obrazu ołtarzowego, który namalował Rode z Berlina, wykonali na wyznaczony sposób (według projektu) stolarz Fohmann, sztafażysta i malarz Schmidel z Brzegu oraz rzeźbiarz Hartmann z Nysy. Uroczyste poświęcenie miało miejsce 1. lutego 1784 r.

I jeszcze kilka wiadomości na temat historii kościoła św. Mikołaja oraz tego, co doń należało i jeszcze należy.

1. Duchowni ewangeliccy ad St. Nicolaum nie zwykli dawnymi czasy zapisywać swych kazań bądź uczyć się ich na pamięć, lecz głosili je swobodnie tak, jak im to podpowiadał duch, przez co nierzadko – jak np. zmarły w roku 1755 pastor i superintendent Schwope – przeciągali je aż do dwunastej w południe. Z tego powodu, na tzw. filarze kazalnicowym (kazalnica znajdowała się mniej więcej w połowie nawy głównej, po lewej stronie, patrząc w kierunku prezbiterium, patrz także zdjęcie w poprzednim przyzczynku) zamocowano zegar, wybijający kwadranse i pełne godziny. Ponieważ zegar powodował jednak swym biciem zbyt wielki hałas, został wkrótce usunięty i zastąpiony stojącą na kazalnicy jeszcze dziś (tj. w roku 1845) klepsydrą.

2. W roku 1626 nad zakrystią urządzono bibliotekę kościelną, obejmującą m.in. księgozbiór, który pozostawił pastor Michał Scholz, urzędujący w latach 1605 – 1618. Do pomieszczenia biblioteki, będącego wcześniej izbą penitencjarną (aresztem) dla duchownych, którzy wykroczyli przeciw regułom swego stanu lub przeciw prawu kanonicznemu (kościelnemu), prowadzą dość niewygodne schody. W tym pokoiku znajduje się również zakratowane okno, w owym czasie zwane oknem odsłuchowym (chodzi o okno wychodzące na wewnątrz kościoła), przez które pastorzy mogli obserwować i słuchać, jak i o czym młodzi kaznodzieje i kandydaci wygłaszają swe kazania

Na otaczającym kościół św. Mikołaja przykościelnym placu (cmentarzu) w pierwszej połowie XVII w. jeden żak zasztyletował drugiego. Przyczyna tego krwawego czynu nie została poznana, ale plac musiał zostać z tego powodu na nowo poświęcony. Na owym placu doszło także w roku 1642 do krwawych zamieszek między brzeskim mieszczaństwem a austriackim (cesarskim) wojskiem - w których nikt jednak nie stracił życia. Cesarscy żołnierze zarzucali mieszczanom, że ci podczas oblężenia Brzegu przez Szwedów, dawali wrogom znaki z wałów, gdy cesarski garnizon zamierzał podejmować działania przeciw oblegającym. Po raz trzeci plac posłużył zbuntowanym mieszczanom za miejsce ucieczki. Przyczyna tych niepokojów, podobnie jak wspomnianego wyżej morderstwa, pozostaje okryta gęstą zasłoną. Mieszczanie zabarykadowali się tam i grozili podpaleniem kościoła, gdyby ich wola nie została spełniona. Wytrwali tam oblegani przez 2 dni i 2 noce, aż wojsko podjęło przygotowania do rozbicia wrót placu przykościelnego przy pomocy armat, a - być może nawet w większym stopniu - do pokoju skłonił oblężonych głód.

3. W oficynie byłego tzw. domu kleszego (Pfaffenhaus) - chodzi o znajdującą się przy ulicy Pawłowskiej (Dzierżonia) kamienicę No 213 (numer parceli), której właścicielem jest obecnie (tj. w roku 1845) piekarz Sonntag, mieszkało sześciu pachołków kościelnych, noszących czerwone szaty z blaszanym emblematem, przedstawiającym św. Mikołaja, oraz długie laski. Stanowili oni kościelną straż, odpędzali od kościoła dziadów (żebraków) (przez co nazywano ich później także dziadowskimi (żebraczymi) wójtami, strzegli nocą kościoła oraz musieli towarzyszyć delikwentom (skazańcom) do miejsca straceń. Dzisiejsi dwaj wójtowie kościelni (całkiem niedawno zwani jeszcze dziadowskimi) – aż do roku 1750 nosili również czerwone kurtki i są następcami dawnych pachołków kościelnych.
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-06-04, 22:09, w całości zmieniany 16 razy  
1 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-06-05, 21:42   jeszcze o kościele św. Mikołaja

Poniższe wiadomości pochodzą z książki „Schlesiens curieuse Denckwürdigkeiten oder vollkommene Chronica von Ober- und Nieder-Schlesien ...” (Niezwykłe Osobliwości Śląska albo zupełna kronika Śląska Górnego i Dolnego ...), Friderico Lucae, Franckfurt am Mayn (Frankfurt nad Menem), MDCLXXXIX (1689).

Na wschodnim krańcu miasta stoi wielki kościół farny St. Nicolai (św. Mikołaja), ufundowany pierwszy raz w roku 1287 przez Henryka Brzuchatego Wrocławskiego. Jest to budowla znacznie długa, a prócz strzegomskiego, najwyższy na Śląsku kościół. Od strony wieczornej (zachodniej) ma on dwie stare, acz wysokie, grube, czworokątne wieże, między którymi u szczytu dachu przejść można sklepioną i zadaszoną galerią. Na wieży od strony północnej wiszą różnej wielkości dzwony, a także w roku dopiero 1673 umieszczony mechanizm zegara. Wieża od południa starą zwykle jest zwaną (co sugeruje, że powstała jako pierwsza) i bardzo popsutą jest, takoż w roku 1652 potężnymi, murowanymi filarami wspartą być musiała (wspomniane, potężne przypory wieży południowej stoją do dziś). Wydaje się, że jako już w roku 1443, gdy cały kościół silnym ziemi trzęsieniem zachwiany został, przez co się sklepienie zapadło, a i wieża owa naruszoną została. Wewnątrz potrójne sklepienie (mowa o nawie głównej i bocznych), zwłaszcza zaś wysokie (nawa główna), na silnych filarach po stronach obu jest wsparte. Od południa, prócz wielkiej zakrystii, nad którą biblioteka się znajduje, do kościoła przylega kaplica, kunsztownymi stallami zdobna, z której środka na balkon książęcy się wchodzi, który bogato malowany i złocony, tudzież wygodnymi oknami i snycerką zdobny jest. Takoż i w dalsze obszerne balkony i stalle – jako dla mieszczaństwa, tak i wsi parafii przynależnych – kościół wystarczająco jest zasobny. Niektóre niedawno całkiem, gwoli parafii powiększenia, postawiono. Również przed laty niewielu ołtarz wysoki kratą drewnianą albo staketem (od tej nazwy pochodzi polskie słowo sztacheta) odgrodzony został. Podobnież i chrzcielnica żelazną kratą oddzieloną została, która to w odległości znacznej od kazalnicy, w rogu sklepienia dolnego (tzn. nawy bocznej kościoła), od południa strony się znajduje. Tym sposobem w niedziele i podczas kazania chrzcić można, a kaznodzieja drugiemu nie wadzi. Chór muzyczny z organami, zdobieniami swymi znamienitości kościołowi przydają, jako i liczne umieszczone tam chorągwie, tarcze, herby i epitafia, z których wiele kunsztownie i kosztownie w marmurze wyrobionych się znajduje. Spośród nich kunsztem i zdobnością zwłaszcza to się wyróżnia, w roku 1668, w 45. roku żywota swego zmarłemu burmistrzowi Marcinowi Schmidtowi poświęcone, tę oto inskrypcję noszące (patrz załącznik).

Kościół otacza obszerny plac kościelny, który od wschodu i południa grubym murem, od pozostałych zaś stron oficynami Pawłowskiej i Mlecznej ulic jest ogrodzony. Z każdej zaś strony prowadzą do tego przykościelnego placu brama i furta i dalej przez kruchtę dużą i wysoką – do samego kościoła. Na placu, od południa strony, stoi przy murze stara, kamienna szkoły budowla, z której to anno 1569, 10. sierpnia, szkołę do gimnazjum książęcego przeniesiono. Odtąd drukarnia ksiąg się tam znajdowała, aż miasto na nowo budynek ów naprawiło i na powrót izby szkolne w nim urządziło, jakby potrzeba taka zajść miała.
Od rana strony (od wschodu) dwór krzyżowy stoi, budowla spora, z jednej strony mieszkaniami kaznodziejów, drugiej – ogrodami ich, trzeciej – murem, czwartej zaś podwórcem obszernym otoczony, na który z kościoła, zza ołtarza – wysokim, krytym i sklepionym gankiem przez ulicę przejść można. Onegdaj kościół i dwór braciom krzyżowym z czerwoną gwiazdą (w rzeczywistości chodziło o joannitów) należał, przez co nazwę dwór krzyżowy (lub krzyżowców) zachował. (Powyższa informacja pozwala nam bliżej określić położenie wspomnianego także w poprzednich przyczynkach dworu/ komturii – na wschód od prezbiterium, przypuszczalnie na terenie obecnego „domu towarowego” lub parkingu, w kwadracie ulic Długiej, Polskiej, Dzierżonia i Chrobrego; wspomniany kryty ganek przechodził przypuszczalnie nad ówczesną ulicą św. Mikołaja (dziś Polską).)
Około 1579 roku książę Jerzy II kazał kościół odnowić i jego popsute sklepienie naprawić, jako i dwór krzyżowy w stanie obecnym urządzić. Czy to miasta magistratus kościołem i dworem immediate (niezwłocznie) zawładnął (wyjaśnienie tej kwestii znajduje się w poprzednim przyczynku), niemniej stale trzech kościoła ojców lub włodarzy obstaluje, którzy to kościoła budowli doglądają i o tegoż dochody i powinności staranie mają i rachunek zdawać są winni. Nad to zaś anno 1618, kościołowi temu przewodzący proboszcz magister Michał Schultz, własny i spory dom, tysięcznymi kapitaliami ufundowany, wystawił i superintendenta, rektora gimnazjum i proboszcza inspektorami ustanowił. Z wpływających stąd rocznych rent oraz przychodów z piwa warzenia (kamienicom były przypisane przywileje warzenia piwa), znaczny dochód przynoszących, nie tylko liczni studiosi (studenci) stypendium na uniwersytetach używają, ale i pewna liczby wdów farnych (tzn. wdów po pastorach; w katolicyźmie aspekt zaopatrzenia księżych rodzin był powodem wprowadzenia celibatu) w kraju (tzn. księstwie) jest utrzymywana, a także sami inspectores – o ile tego żądają, niezamieszkałe izby na swe mieszkania przeznaczyć mogą. A ponieważ z tego principialiter (głównie) proboszcz rachunek zdaje, przeto go i co roku censurze pozostałych zwierzchników poddać i porządnie sprawę zdać musi. Obok dworu krzyżowego stoją jeszcze dwa domy dla biednych, powszechnie domami dusznymi ( Seelenhäuser – duszne od dusz, a nie duchoty) zwane, w których ubogie wdowy i stare panny dożywotnio z przynależnych przychodów przez włodarzy ich (tzn. wspomnianych przytułków) są utrzymywane.

Epitaph.JPG
Łaciński tekst epitafium burmistrza Marcina Schmidta.
Plik ściągnięto 854 raz(y) 229,79 KB

Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-06-05, 21:46, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-06-07, 07:19   O innych brzeskich kościołach.

Pozostajemy przy kronice Lucae, zawierającej ciekawe informacje na temat innych, częściowo nieistniejących już wtedy (1689) brzeskich kościołów.

Dawnymi czasy więcej jeszcze kościołów i klasztorów w mieście Brzeg się znajdowało: a to na Wróblim wzgórzu dawniej klasztor dominikanów stał, w którym kości wielu książąt spoczywały, a którego fundatorem wielu Henryka Brzuchatego poczytuje. Anno 1546, gdy rzymsko-katolickie nabożeństwa w owym klasztorze ustały, a i kościół używanym już nie był, truchła książęce zeń wyjęto, w tym panny Heleny, urodzonej księżniczki Orlamundy (ród książęcy z Orlamünde w Turyngii) i w uroczystej ceremonii z procesją do krypty książęcego kościoła zamkowego przeniesiono. W dni nasze wiele jeszcze znać starych murów klasztoru owego, domem dobnerowskim dziś zwanych.
Wielu także uważe, iż i w miejscu antonianów dworu, przy murach, między Odrzańską bramą a Garbaską furtą (mowa o terenie (dawnej?) spółdzielni inwalidów przy placu Bramy Odrzańskiej; być może wielokrotnie przebudowywany budynek spółdzielni (na początku minionego wieku było tam kasyno oficerskie) kryje w sobie relikty wcześniejszych budowli), dawniej i kościół stał (być może chodziło o kaplicę szpitalną), do czego jednak pewności brakuje. Książęta dawniejsi owego antonianów dworu jako arsenału używali, aż oręże i zbroje w wieku minionym (tj. XVI) do arsenału obecnego (w kościele minorytów) przenieśli. Za pamięci naszej (tj. w naszych czasach) - od 1653 do 1675 roku, cały czas książęta dwór antonianów jako mennicy wygodnej używali. To jednak za pewne przyjętym być może, że anno 1595, wczesnym rankiem, kościół św. Antoniego się zapadł, żaden jednak człowiek przy tym zranionym nie został, a na miejsu owym wielka łaźnia dziś ma się znajdować, mimo iż dwór sam aż do Garbarskiej furty samej ekspandował (rozszerzył się).
Co się wielkiego kościoła przy Młynów placu tyczy (chodzi o kościół minorytów), jego fundatorami książę Bolesław Szczodry i małżonka jego druga Katarzyna Chorwacka byli, zaś biskup Nankier, za papieża Jana XXII konfirmacją (zgodą, potwierdzeniem), anno 1338 świętym Piotrowi i Pawłowi poświęcił i minorytom albo franciszkańskim mnichom nadał. Budowla jest to wysoka a obszerna, z zewnątrz na środku, po prawicy, wieżę stępioną (niską) posiadającą. Za kościołem znać jeszcze ruderę murów zapadłych klasztoru. Do dziś jeszcze część jego jako dla ubogich przytułek jest używana i budowla owa utrzymywana. Anno 1579 książę Jerzy II kościół za arsenał aptować (przystosować, zaadaptować) nakazał i z antonianów dworu działa i inne oręże przenieść, zaś kościół jako arsenał aż do dzisiejszego dnia jest używany. Z przodu ma on mur gruby a wysoki, od domów zwyczajnych go oddzielający, a także mniejszą i większą, dobrze chronioną bramę, nad którą inskrypcja z księgi sędziów rozdziału 7., wersetu 20. widnieje: die Schwerdt deß HErn und Gideon (Miecz Jehowy i Gedeona), którejż znaczenie każdemu, jak chce, odgadnąć przystoi. Między murem owym a arsenałem obszerny plac się znajduje, a na nim arsenału stróża mieszkanie, a także rusznikarnia oraz ślusarzy i polerów warsztaty. Od wewnątrz arsenał 4 oddzielenia posiada – dwa na dole i dwa na górze. W pierwszym na dole grube stoją działa wraz ze wszystkimi artylerii przynależnymi rzeczami, a to moździerzy, kul i drugimi zapasami. Takoż i ściany znaczną ilością broni i mundurów dla piechoty są pokryte. W drugim oddzieleniu, wcześniej chórem (prezbiterium) będącym, mniejsze, zwłaszcza żelazne sztuki (działa) z przyneleżnymi przyborami się widzi, a także liczbę znaczną pik, muszkietów i hakownic. Ze wspomnianego pierwszego oddzielenia wejście drobnym ślimakiem (zapewne chodzi o kręte schody) do dwóch górnych oddzieleń prowadzi. W pierwszym z nich zrazu cała kompania kompletnych kirasjerów pieszych, w kirysach (zbrojach) błyszczących, z takimiż szturmakami (rodzaj hełmu) i przyłbicami w najlepszym porządku stoi, w rękawicach krótkie, na biało i czerwono barwione kopie dzierżąc. Tu też znaczna się liczba kirasjerów konnych prezentuje, takoż w polerowanych kirysach, jado dawnymi czasy książęta na turniejach swych i grach rycerskich z ozdobami ich używali. Poza tym sala ta bardzo wielka, znaczną jest ilością napierśników, bandoletów (karabinków dla konnych), pistoletów, rusznic gwintowanych i innym zdobnym i kosztownym orężem wypełniona, w najlepszym stanie ku dyspozycji oddanym. W drugim oddzieleniu nie tylko znaczną liczbę mieczy, łuków, kusz, tarcz, lanc się widzi, lecz także rozmaite osobliwości w orężu cudzoziemskim i tymże podobne rarytasy. Między drugimi – arsenałowi atencji, zaś domu książęcemu sławy, w środku tejże sali wiszące chorągwie przysparzają, które dawni książęta, Jerzy II zaś zwłaszcza, w kampaniach węgierskich przeciw Turkom w polu prowadzić zwykli. Wyższe arsenału wnętrza, przy których okiennice żelazne okna pokrywają, za prowiantu i zboża spichrz zawsze służyły.
Około 1653 roku cesarz i król (czeski i węgierski) Ferdynand III, u murów książęcego, także cesarski arsenał budować nakazał, choć o mniejszej wielkości i obszerności, a prócz pewnej liczby dział, kul i lontów, niewiele w nim oglądać i można. Tymczasem stale kapitan i czterech konstabli pieczę nad tym wszystkim trzyma.
1 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-06-14, 21:09   kościół zamkowy i kolegiacki św. Jadwigi

Pozostajemy przy przedstawionej w przedostatnim przyczynku kronice Lucaego, w której znajdujemy opis kolegiaty przed zniszczeniem w roku 1741.

Od zamku południa strony książęcy i kolegiacki kościół św. Jadwigi stoi. W początku starą kaplicą przy zamku starym jeno będąca część kościoła tego, z osobliwym i niskim nieco sklepieniem swoim, po dzień dzisiejszy, ku odróżnieniu, starym kościołem jest zwana. Anno 1349 książę Ludwik III Roztropny (tak podano w oryginale, powinno zaś być Ludwik I Roztropny) fundament kościoła tego pięknego, jakim i dziś stoi, w dzień św. Michała położył i św. Janowi Chrzcicielowi i Jadwidze św. poświęcił, a także księżnej owej podobiznę, w kamieniu wykutą, wraz z tarczami (herbowymi) książęcymi, na zewnątrz, na filarze między oknami chóru wysokiego (prezbiterium), umieścić kazał. Obok (kolegiaty) czworokątna, szpiczasta wieża stoi, na niej zaś trzy dzwony grube wiszą, i zegar godziny wybijający i na tarczy ozdobnej wskazujący. Od zewnątrz, zamkowi podobnie, kościół wspomnianym ozdobnym sztaketem (płotem, kratą) jest otoczony.
Wejście główne przez tenże (sztaket), rozmaitymi kamiennymi domy otoczonym podwórcem się odbywa, a dalej tymżesamym, sklepionym gankiem na przykościelny plac, który od wieczora strony (od zachodu) zamku budowli dotyka, zaś od południa murem wysokim jest okolony, przy którym wieża stoi, w której więzienie, złym stadłem (böse Ehe) zwane, jest urządzone, aby złoczyńcy zrazu przez sąd dworski lub konsystorz ukaranymi być mogli.
Na placu owym (place przykościelne były zwykle użytkowane także jako cmentarze) wiele nadzwyczaj szlachty i mężów znamienitych spoczywa, jako to po wielu kunsztownych epitafiach i nagrobkach kamiennych, tam stojących, poznać można. Z placu kościelnego trzy bramy wysokie do kościoła wiodą, spośród których środkowa wysoką, sklepioną kruchtą będąca, także podwójne wejście posiada. Od zamku strony kościół wprawdzie również drzwi i kruchtę posiadał, lecz drzwi owe nie tak wielkimi są jako te.
Wewnętrzne (kościoła) sklepienie, miernej wysokości, firmament prezentuje i dużymi, złoconymi silnie, snycerką wyrobionymi gwiazdami jest wysadzanym i takimiż koronami. W kościoła środku kunsztowna kazalnica stoi, z jednego kamienia wykuta (O kazalnicy, a raczej zdobiących ją onegdaj figurach ewangelistów, odnalezionych podczas remontu kościoła w roku 1908, a także o późniejszych losach kościoła, była już tu mowa), który anno 1573, 16. sierpnia, książę Jerzy II ze strzelińskiego kamieniołomu 16 końmi przyciągnąć i przez kamieniarzy miejscowych obrabiać nakazał. Na tejże (kazalnicy) wiele bardzo kunsztownych i subtelnie wielce wyrytch historii biblijnych się widzi, zwłaszcza zaś miedzianego węża wywyższenie i drugich wiele, tako kazalnicę ową słusznie w poczet Śląska osobliwości zaliczyć można. Pod owąż Mojżesz z prawa tablicami (przykazaniami), na długości wyciągnięty, się unosi, który to kazalnicę na barkach swych dźwiga. Figury najznamienitsze i filary, na których z materii tej samej niebo wykonane poczywa, także silnie są złocone, a nadto wszędzie czerwoną materią aksamitną z kutasami złotymi (frędzlami) obramione. Ówcześni dworscy kaznodzieje Martinus (Marcin) Zimmermann i magister Jan Frantzius pierwsi z niej kazania prawili.
Nieco po boku, lecz w kościoła środku, chrzcielnica stoi, kunsztowną , malowaną i ozdobną, a z listowiem złoconym (zapewne chodziło o elementy zdobnicze kraty w postaci listowia/ kwiatonów) kratą okolona, takoż z jednego kamienia wyrobiona. Na niej zaś także wiele scen biblijnych się widzi. Wewnątrz (chrzcielnicy) wielka niecka cynowa jest umieszczona, zaś na niej czerwona, aksamitna pokrywa, mocno złoconymi pasamonami (pasmanterią) zdobna. Zaraz obok zaś pulpit stoi, z którego kolekty i modlitwy są odczytywane, takimiż ozdobami pokryty. Chór (prezbiterium), na prawicy którego zakrystia się znajduje, w niej zaś sprzęty kościelne się przechowuje, kunsztowną, silnie malowaną i złoconą żelazną kratą od kościoła jest oddzielony. Na końcu tegoż (prezbiterium) wysoki, takoż biblijnymi scenami zdobny ołtarz kamienny stoi, ku któremu wieloma stopniami się wchodzi i wokół obejść można, takoż czerwonym aksamitem wszędzie okryty, w złote kutasy zdobnym.
Najbardziej chór (prezbiterium) książęcymi pochówkami (nagrobkami) i monumentami imponuje, zwłaszcza po obu stronach stojącymi – księcia Jerzego II i księcia Joachima Fryderyka, wraz z małżonkami ich i dziećmi, w wielkości naturalnej, klęczącymi i w kirysach wykutymi. Przy ozdobnej, kamiennej poręczy, epitafium księcia Joachima Fryderyka dobrze jest widocznym. Na górze w chórze (prezbiterium) w dobrej dyspozycji (porządku) książęce chorągwie pogrzebowe i tarcze wiszą, zaś po stronach obu - duża liczba malowanych herbów najznamienitszej szlachty śląskiej i książęcych oficerów. Oprócz chóru (prezbiterium), także w kościele samym wiele chorągwi pięknych szlachty i ze stanu osób, w tymże kościele pochowanych, się znajduje. Takoż i na ścianach kościoła tego, wiele rozmyślnych i kosztownych wielce epitafiów szlachty i osób ze stanu. Także i w posadzce duże nagrobki są, napisami swemi, pod nimi spoczywających znaczące. W kościele owym także stalle dla mężów i niewiast, w porządku dobrym się znajdują.
Zdobność kościoła także książęce stalle albo balkony w górze powiększają, niektóre z nich jako osobne oratoria całkiem są zamknięte, z dużymi, jasnymi oknami, zaś od przodu czerwonym aksamitem lub innym, płótnem barwionym są wyłożone, a także zdobnymi malowidłami, a wewnątrz w wygodne stalle, takimiż kapotami pokryte, są urządzone. Pozostałe empory, w całym kościele się znajdujące, na których dworu rajcy i oficerowie, ze szlachty się wywodzący, zasiadają, z przodu malowidłami w polach wydzielonych są zdobne, historię Mojżesza przedstawiającymi. Nie mniejszą kościoła ozdobę chór muzyczny przedstawia, wraz z organami, których piszczałki przednie dobrze są złocone. Na tymże chórze trzy duże aniołów postaci stoją, puzony w rękach dzierżące, które (anioły) – gdy cugiem w działanie je wprawić, w puzony owe dmą, wraz dźwięki wydając. Anno 1532, w dzień św. Jana Chrzciciela, na organach owych pierwszy raz muzykowano. Jako i książę Fryderyk II kościołowi pierwszego blasku przydał, takoż i organy owe kosztowne ufundował. Anno 1534, dotąd tam śpiewających kanoników skasował i religię luterską zaprowadził.
Również splendor wewnętrzny kościoła tego drzewo genealogiczne piastowe powiększa, w górnym polu, od rana (wschodu) strony sią znajdujące. W dolnej części owego Piast w wielkości naturalnej, koło napisu leży, który – szukany koło tytułów śląskich regentów, przy jego osoby deskrypcji znalezionym będzie. Podobizna owa z gipsu jest wykonana i naturalnymi barwami pokryta. Z serca owegoż złocona gałąź wyrasta, z której śląscy książęta wykwitują i się rozchodzą, a także – gdy po sobie następują – jeden drugiemu złotą gałązkę podaje. Podobizny książąt u tych gałęzi również są malowane, choć tylko od piersi wzniesionymi są widoczne. U dołu, przy każdej podobiźnie pole małe się znajduje, w którym dużymi zgłoskami złotymi imię tego jest wyryte, któregoż podobizna oznacza, prawie takoż są sporządzone, jako w Daniela Czepki „Niewieście śląskiej” (Gynecaeum Silesiacum) w miedziorycie są przedstawionymi. Od północy strony w takiejż formie i obecne brandenburskie drzewo (genealogiczne) się prezentuje, hohezollernowskiej linii, z założycielem swym, a także pole jedno od wschodu strony pokrywa. Za wspomnianymi zaś rajców stallami arcyksiążęce drzewo (genealogiczne) jest – od Rudolfa Habsburga – aż do cesarza i króla (czeskiego) Rudolfa II, na polu niebieskim, nad wyraz dobrze jest namalowane, zaś postaci popiersi oblicza nadzwyczaj dobrze są oddane.
W starym kościele, którego sklepienie niższym wypada, a które łęk szeroki z filarem szerokim od nowego oddziela, co kościołowi kształt krzyża nadaje, prócz wielu starych, w mur wpuszczonych epitafiów rycerzy znamienitych, niewiele zauważenia godnych rzeczy jest. Poza tym w kościele starym – na górze, na emporach, takoż na dole w stallach siedzący - poprzez wspomniany łęk wysoki prospektem kościoła się radują i w nabożeństwie i służbie bożej uczestniczyć mogą.
Anno 1659, gdy książę Jerzy (III) zamek cały od zewnątrz, wraz z wieżami wszystkimi odnowił, takiegoż blasku i zamkowemu kościołowi, wraz z wieżą jego, przydał. Anno 1673, rządząca wówczas księżna i główna opiekunka (matka ostatniego, małoletniego jeszcze Piasta, Jerzego Wilhelma, sprawująca w jego imieniu regencję, aż do (przyspieszonego) ogłoszenia pełnoletności ), zewnętrzny splendor zamku powiększyć pragnąc, wykusze duże, kamieniami mocnymi spojone, wybić kazała, by okna wszystkie jednej wilekości były, zaś wzdłuż miejskiej zamku strony – szeroką galerię postawić, pod którą ogród się znajduje, przyjemny od tej strony prospekt czyniąc (mowa jest o pergoli, biegnącej wzdłuż miejskiego skrzydła zamku, zrekonstruowanej „w betonie” i (niedawno?) rozebranej).
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-06-14, 21:46, w całości zmieniany 3 razy  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-06-18, 20:37   Fryderyk Lucae

W uzupełnieniu bardzo ciekawych informacji z kroniki Lucaego, do której będziemy jeszcze powracać w innych tematach, słów kilka o autorze (z wikipedii).

Fryderyk L. Lucae – śląski kronikarz, ur. 1644, zm. 1708. Syn Jana Lucaego, profesora książęcego gimnazjum w Brzegu na Śląsku. Po ukończeniu tejże uczelni, wraz z innymi synami śląskich szlachciców, takoż oddanymi wierze reformowanej (kalwinizmowi), wstąpił na uniwersytet w Heidelbergu, by podjąć tam studia teologii. W latach 1664 i 1665 studia te kontynuował w Nijmegen, Utrechcie i Lejdzie, a także - odbywszy podróże po Brabancie i Holandii i powróciwszy morzem przez Hamburg do Niemiec, we Frankfurcie nad Odrą. Stąd udał się do swej ojczyzny, gdzie w roku 1668 został powołany na drugiego kaznodzieję dworskiego w Brzegu, a wkrótce na pierwszego – w Legnicy.
Gdy jednak po śmierci ostatniego księcia legnicko-brzeskiego w roku 1675, kraj ów popadł we władanie Austrii, a nowa władza wcale nie myślała tolerować konfesji reformowanej (kalwinizmu), zaś kościół zamkowy zamknięto, Lucae został zmuszony do emigracji. W roku 1676 znalazł schronienie w Kassel, gdzie landgrafini heska mianowała go proboszczem na tamtejszym Nowym Mieście (Neustadt), zaś w roku 1685 – drugim kaznodzieją dworskim. Kilka lat później, na wezwanie księcia Nassau-Siegen, Lucae podążył do siedziby tegoż w Siegen - jako radca kościelny i inspektor szkolny. W roku 1694 powrócił do Hesjii jako metropolita w Spangenbergu, a w roku 1696 przeniósł się do Rotenburga jako proboszcz, a także dziekan kolegiaty św. Elżbiety i metropolita diecezji. Tamże, w roku 1708, dosięgła go nagła śmierć.

Swą działalność pisarską rozpoczął Lucae dziełem teologicznym „Geistlicher Weltschlüssel” (Duchowy klucz świata), Frankfurt 1679, a po nim wydał we Frankfurcie nad Menem „Schlesische Fürsten-Krone oder eigentliche wahrhaffte Beschreibung Ober- und Nieder-Schlesiens etc.“ (Korona książęca albo właściwe i prawdziwe opisanie Śląska Górnego i Dolnego etc.), spisaną w formie dialogu i pod pseudonimem Friedrich Lichtstern (w niektórych wydaniach jedynie jako F.L.). Owemu dziełu już jednak współczesny Lucaemu Curiosus Silesius (nie, jak przypuszcał Lucae – wrocławski magister Wende, lecz Kacper Sommer - pastor z Giżyna (w powiecie górowskim), zmarły w roku 1730) udowodnił liczne nieścisłości. Następne były „Schlesiens curieuse Denkwürdigkeiten oder vollkommene Chronica“, (Niezwykłe Osobliwości Śląska albo zupełna kronika), Frankfurt nad Menem 1689 (praca przytoczona w tym wątku), której 7 tomów tworzy opasły kwartant (księgę (dużego) formatu kwarto) - dzieło niezwykłej pilności. W roku 1702, również we Frankfurcie, ukazała się historia niemieckich domów (rodów) hrabiowskich, pod tytułem „Deutscher Grafensaal“ (Niemiecka sala hrabiowska), zaś w roku 1705 - „Des Heiligen Römischen Reichs Uhralter Fürstensaal“ (Świętej rzymskiej rzeszy prastara sala książęca). W obu dziełach Lucae tytułuje się członkiem Collegii Historici Imperialis (imperialnego kolegium historycznego). W roku 1702 napisał jeszcze historię domu orańskiego pt. „Oraniens Triumph- und Ehrenfahne“ (Oranii chorągiew triumfu i honoru).

Głównym źródłem powyższych informacji jest autobiografia Lucaego: „Der Chronist Friedrich Lucae etc. nach einer von ihm selbst hinterlassenen Handschrift bearbeitet und mit Anmerkungen nebst einem Anhange versehen“ (Kronikarza Fryderyka Lucaego etc, wedle przez niego samego pozostawionego manuskryptu opracowana, a także uwagami i aneksem opatrzona), Dr. Friedrich Lucae, Frankfurt nad Menem, 1854.
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-06-18, 20:42, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-08, 09:16   Jeszcze o kościele św Jadwigi

Pozostając przy kościele św. Jadwigi, powracamy do”Kroniki brzeskiej” Schmidta, szczegóły – patrz pierwszy przyczynek w tym wątku.

Kościół zamkowy

Niegdyś kościół katedralny i tumski, obecnie jedynie kościół dodatkowy i filialny kościoła parafialnego (katolickiego), znajdujący się w pobliżu tego ostatniego, przy placu Zamkowym, na południe od dawnego zamku książęcego.
W kościele, zaraz naprzeciw głównego wejścia od wschodu (czyli od strony placu Zamkowego), widzimy ołtarz główny, zdobny wspaniałym malowidłem Krausego z Ząbkowic Śląskich. Obraz przedstawia św. Jadwigę oraz unoszącą się nad nią boską glorię. Święta, przedstawiona w naturalnej wielkości, stoi u stóp ołtarza i zdaje się polecać łasce bożej zbudowany przez siebie klasztor trzebnicki, którego model obejmuje prawą ręką.
Całość sprawia podniosłe wrażenie, zaś zestawienie barw przypomina placerowskie i jedynie poza oraz ułożenie fałd płaszcza nie zadowala w pełni oka znawcy. Ścianę nad tym obrazem zdobi malowidło Wimpfla, zaś dopełniające wspaniałą architekturę alegoryczne figury przedstawiają miłość, wiarę i nadzieję.
Oprócz tego kościół zdobią jeszcze dwa malowidła. Pierwsze z nich, niezwykłej piękności, autorstwa Alojzego Johna z Pragi, znajduje się w kaplicy św. Piotra i Pawła i przedstawia obu apostołów, pogrążonych w kontemplacji boskiej doskonałości, sportretowanych w duchu Rafaela i we wspaniałym, rzymskim zestawieniu barw. Drugie, umieszczone w kaplicy naprzeciw, autorstwa Jana Günthera z Opawy, przedstawia rodzinę Jezusa, lecz nie dorównuje pierwszemu. W kościele nie ma już organów, które zostały przeniesione do kościoła farnego (parafialnego kościoła katolickiego ów. Krzyża), jako że i nazbyt ciasna przestrzeń kościoła (św. Jadwigi) i tak nie zezwala na sprawowanie liturgii dla całej gminy (katolickiej), liczącej 1800 dusz. Z tego powodu w kościele św. Jadwigi odprawiane są tylko niektóre nabożeństwa oraz odbywają się nauki dla dzieci.

Pierwotnie kościół zamkowy był jedynie małą kaplicą, znajdującą się w miejscu dzisiejszej zachrystii. Książę Ludwik I, rozbudowując zamek, w dniu św. Michała roku 1368 położył kamień węgielny pod piękny kościół, który wystawił pod wezwaniem św. Trójcy, św. Jana Chrzciciela i św. Jadwigi i w porozumieniu ze swym następcą Henrykiem, zgodnie z dokumentem z 8. stycznia 1371 r. oraz zgodą biskupa Przecława i wrocławskiej kapituły katedralnej, wydanej 24. stycznia 1371 r., podniósł do rangi kościoła kolegiackiego, a także hojnie uposażył urzędy dziekana, 12 kanoników, 13 wikariuszy i scholastyka, co moża wyczytać w aneksie do szczegółowego sprawozdania biskupa Wacława dla papieża Urbana VI z 17. listopada 1384 r. W Brzegu zaś książę podarował ogród i zamek (raczej teren należący do zamku) za większą wieżą, między fosą i murami miejskimi, w kierunku bramy Mariackiej (obecnie Wrocławskiej), jako wyłączną własność dla pobudowania mieszkań itd. Pierwotnie kanonicy mieszkali rzeczywiście bardzo blisko kościoła kolegiackiego, jednak z uwagi na brak miejsca, na przyległym placu, należącym do miasta (chodzi o dzisiejszy plac Moniuszki), za zgodą rady i mieszczaństwa wybudowano nowe kurie (tak podano w oryginale, ponieważ chodzi jednak o mieszkania kanoników, bardziej odpowiednie byłoby określenie kanonie) i kamienice owe uwolniono od wszelkich danin i obywatelskich powinności, pod tym jednakże warunkiem, że nie będzie tam wykonywane żadne obywatelskie zajęcie (tzn. rzemiosło czy inna praca zarobkowa), ani nic, co by obywatelstwu (tzn. ogółowi obywateli miejskich) szkodziło. Odpowiedni dokument został wystawiony w roku 1376, zaś w roku 1377 miasto otrzymało jako odszkodowanie las i łany pod Lubszą. W uznaniu szczodrości księcia, papież Urban VI, a potem Bonifacy IX, zatwierdził nie tylko fundację, ale również zezwolił dziekanowi na odprawianie uroczystych mszy w biskupiej mitrze i z takimż pastorałem (mitra ponticali et baculo). Zgodnie z dokumentem fundacyjnym, obsadzanie wszystkich stanowisk było zależne od książąt, dziekan zaś miał wprowadzać (na urząd) wikariuszy, obierać - za zgodą swej kapituły - scholastyka i w ogóle mieć takie same prawa, jak dziekan kościoła tumskiego (katedralnego) we Wrocławiu, a wikariusze i rektor szkoły mogli nosić takie same szaty urzędowe, jak ich wrocławscy odpowiednicy. Poza tym niektóre przyległe ulice i okolice – za zgodą krzyżowców św. Jana z Jerozolimy (czyli joannitów), do których należał brzeski kościół farny (św. Mikołaja), miały zostać przyznane kościołowi kolegiackiemu, w którym miała zostać ustawiona chrzcielnica, a także miały być sprawowane sakramenty oraz wszelkie prawa parafialne (chodziło zatem zapewne o dodatkowe dochody, związane z „działalnością” parafialną :wink: ). Kolegiata tumska została jeszcze rozszerzona przez Ludwika II, gdy w roku 1412 przypisano jej Przylesie, Pępice i Obórki.
W roku 1428 kościół znacznie ucierpiał od husytów, którzy urządzili w nim stajnię. 15. września 1534 r. (książę) Fryderyk II zebrał duchowieństwo z kościołów w Brzegu, Niemczy, Oławie i Strzelinie (jak podaje Buckisch (chodzi o śląskiego prawnika i historyka kościelnego Gotfryda Ferdynanda Buckischa i Löwenfelsa, 1641 – 1699)) i nawołał do przystąpienia do reformacji, co też - z nielicznymi wyjątkami – nastąpiło. Wtedy też, w niedzielę przed św. Michałem, kanonicy brzescy (jak podaje Buckisch, już w roku 1533 jeden z wikariuszy o nazwisku Lucas (mogło też czhodzić o imię Łukasz) wziął sobie żonę i świętował wesele) zrzucili swe szaty, a w piątek 9. października 1534 r. odśpiewali ostatnią mszę (katolicką), po tym gdy książę zapewnił każdemu dożywotnio otrzymywane dotychczas uposażenie (nie ma nic za friko :D ). Ponieważ do przystąpienia do reformacji nie nawoływano duchownych z Byczyny i Kluczborka, można przyjąć, że byli już ewangelikami. Od roku 1534 posługę sprawowało 3 duchownych, z których pierwszy posiadał godność książęcego nadkaznodziei dworskiego, zaś pozostali dwaj – diakonów dworskich. Pierwszym nadkaznodzieją dworskim został Hieronim Wittich, który w roku 1542 został także pastorem w kościele św. Mikołaja, co było w zwyczaju również w przypadku wielu z jego następców, póki pozostawali skłonnymi wyznaniu luterskiemu. Jednakże książę Jan Chrystian, mocą władzy krajowej, wprowadził w kościele zamkowym nabożeństwa obrządku reformowanego (kalwińskiego), a wroku 1612 mianował powołanego na kaznodzieję dworskiego – Jana Hieronima z Bąkowa – nadkaznodzieją dworskim i superintendentem księstwa. Odtąd, aż do roku 1677, superintendentura była nieprzerwanie sprawowana przez nadkaznodziejów dworskich obrządku reformowanego, co nie wywoływało jednak żadnych zatargów na tle religijnym, jak to poświadcza śląski historyk Lucae, który w latach 1678 – 1671 sam był jednym z dwóch kaznodziejów dworskich. Jedynie zarządzone w roku 1664 przez kaznodzieję dworskiego Ursyna zniesienie białych komży w kościele zamkowym doprowadziło do pewnych niesnasek między luteranami a reformowanymi (kalwinami).
Zaraz po śmierci księcia Jerzego Wilhelma, 21.listopada 1675, kościół zamkowy został zamknięty i opieczętowany przez komisarzy (cesarskich), przybyłych z Wrocławia i pozostawał zamknięty nawet podczas procesu o alodium, toczonym między księżną Luizą a cesarzem. W dniu nawrócenia św. Pawła (25. stycznia) 1677 r. kościół został odpieczętowany, ponownie otwarty, poświęcony św. Pawłowi apostołowi, obsadzony przez kuratusa (duchownego, sprawującego opiekę nad kościołem; w wersji niemieckiej Kurat – ten tytuł powinien być wszystkim dobrze znany: feldkurat (kurat/ kapelan polowy) - Otto Katz - to jeden z niezapomnianych bohaterów „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, wy łby gipsowe! :D ) i kapelana i oddany katolikom. Powołano się przy tam na zasadę, że kościół zamkowy musi się podporządkować religii panującego ([i]cuius regio, eius religio – czyja władza, tego wyznanie)[/i]. Zasady tej nie zastosował jednak Fryderyk Wielki, który w roku 1741 zdobył Brzeg (dom brandenburski był od roku 1613 również wyznania reformowanego (kalwińskiego)) i jeszcze zanim o tym zapewnił, pozostawił w Brzegu wszystko po staremu, przez co kościół zamkowy pozostał w posiadaniu katolików. Aż do oblężenia (przez Prusaków w roku 1741) kościół zaliczał się do najbardziej zdobnych kościołów Śląska. Znajdowała się w nim kazalnica z przeworniańskiego marmuru (Lucae a także Erhardt (chodzi o śląskiego historyka kościoła ewangelickiego – Zygmunta Justusa Erhardta) podają, że z alabastru), którą na swych ramionach dźwigała postać unoszącego się Mojżesza, a którąż to kazalnicę książę Jerzy II kazał wykuć z jednego kawałka (raczej bloku skalnego). Po obu stronach kościoła stali wykuci w kamieniu – tenże Jerzy II oraz książę Chrystian, wraz z małżonkami i dziećmi. Na ścianie od wschodu znajdowało się piastowe drzewo genealogicznie, pod którym leżała gipsowa postać Piasta, naturalnej wielkości oraz inskrypcja, przedstawiająca go jako protoplastę polskich królów i śląskich książąt. Z jego serca wyrastały złocone gałęzie, a z nich kolejni śląscy książęta, których iluminowane (barwne) podobizny były również wykonane z gipsu, a także opatrzone odpowiednimi inskrypcjami. Na kolejnych ścianach znajdowało się także drzewo genealogiczne brandenburskiego domu Hohenzollernów oraz Habsburgów – aż do Rudolfa II (1576 – 1612), zaś wszystkie nawy były pokryte bogatymi złoceniami.
Pożar, który wybuchł podczas oblężenia, wypalił wnętrze, a sam kościół niemal obrócił w ruiny.W tym stanie kościół pozostał do roku 1780, kiedy to jego ówczesny kuratus i były jezuita - Franciszek Ksawery Bönisch (zakon jezuitów został zniesiony w roku 1773), wykorzystując pobyt Fryderyka Wielkiego w Brzegu 26. sierpnia, przedstawił mu niedostatki gminy (katolickiej), która mogła się gromadzić jedynie w zakrystii i poprosił o przyznanie 1100 talarów, które pozostały ze środków przeznaczonych na odbudowę kamienic po pożarze w roku 1776. Jak podaje Werner Irrgang w „Nowożytnej historii Brzegu” (Neuere Geschichte der Stadt Brieg), wielki pożar w nocy z 27. na 28. kwietnia 1776 r. strawił wschodnią dzielnicę miasta – kwartały ulic Pawłowskiej (Dzierżonia), Opolskiej (Reja), Zakonnic, Kowalskiej, Kapucyńskiej (spłonął także klasztor kapucynów), Blacharskiej, Więziennej (Wysokiej) – pastwą płomieni padło ogółem 54 kamienic i 12 oficyn. Fryderyk Wielki wyasygnował 90 tys. talarów na odbudowę, a na błoniach odrzańskich stanęły szopy, w których masowo wypalano cegłę. Być może stąd właśnie wzięła się nazwa ulicy Cegielnianej. Początkowo Fryderyk Wielki nie chciał nic słyszeć o zamiarze budowy kościoła, twierdząc że Brzeg i tak posiada już dość katolickich kościołów, a pozostające do dyspozycji pieniądze powinny zostać użyte do ukończenia budowy kościoła byłych jezuitów (dzisiejszego katolickiego kościoła farnego (chodzi oczywiście o kościół św. Krzyża)), który mógłby zostać kościołem kuracjalnym (czyli kościołem należącym do gminy, nie będącej jeszcze w pełni parafią) . W tym wypadku (król) byłby skłonny zatwierdzić przyznanie pozostałych jeszcze 1100 talarów, lecz wpierw zgodę powinni wyrazić również pogorzelcy, jako że wspomniane pieniądze, będąc darowizną, właściwie już doń nie należą. Jednak – ku radości Bönischa – komendant (twierdzy) von Rabenau skierował myśli króla w innym kierunku, wyjaśniając że w kościele św. Jadwigi znajduje się krypta dawnych książąt brzeskich, od których monarcha pochodzi po kądzieli, a ponadto spoczywają tam dwie urodzone markgrafinie brandenburskie – Barbara, małżonka księcia Jerzego II oraz Dorota Sybilla – małżonka księcia Jana Chrystiana. Dlatego też nie przystoi, aby krypta książęca miała pozostawać pokryta zwałami gruzów. Fryderyk zatwierdził budowę 14. września 1781 r., kazawszy sobie jednak przedłożyć atest inspektora departamentu budowlanego, że kamienice (pogorzelców) są całkowicie odbudowane oraz oświadczenie właścicieli tychże kamienic, że nie będą wnosić żadnych roszczeń co do pozostających jeszcze do dyspozycji funduszy budowlanych. Ponieważ kosztorys opiewał na 2861 talarów cesarskich, 1 grosz srebrny i 10 fenigów, a więc koszty budowy nie były jeszcze pokryte, Bönisch zjeździł cały Śląsk (łącznie pokonał 384 mile) i jako kwestor zebrał u bogatych katolickich właścicieli ziemskich oraz po klasztorach 1333 talarów i 15 srebrnych groszy. Uzyskał także zezwolenie na kolektę kościelną i domową, która przyniosła 264 talarów, 23 srebrne grosze i 3 fenigi. Z zebranymi środkami finansowymi, które razem z przyznanymi przez Fryderyka Wielkiego 1100 talarami, wyniosły w sumie 2697 talarów cesarskich, 28 srebrnych groszy i 3 fenigi, Bönisch mógł wprawdzie przystąpić do odbudowy kościoła św. Jadwigi i dekoracji jego wnętrza, zwłaszcza że dzięki przychylności ministra Hoyma zapewniono mu dostawę potrzebnego drewna z lasów królewskich po bardzo umiarkowanej taksie, jednak nie mogło już być mowy o odbudowie wypalonej także w roku 1741 i dopiero ostatnimi czasy (tzn. w początku XIX w.) rozebranej dzwonnicy oraz o dzwonach.

Dzisiejsi mieszkańcy Brzegu, a zwłaszcza członkowie gminy katolickiej, nie mają jednak powodu do wdzięczności za interwencję komendanta von Rabenaua, skutkującą zmianą zamiarów Fryderyka II. Gdyby bowiem król pozostał przy swoim (pierwotnym) zamiarze i został w nim jeszcze przezeń umocniony, to były kościół jezuitów i dzisiejszy katolicki kościół farny już dawno zostałby ukończony, także od zewnątrz, wraz z wciąż jeszcze nieukończonymi wieżami, a tak dziś ubogi, lecz ongiś bogaty w wieże Brzeg uzyskałby dodatkową ozdobę. Nie ulega bowiem wątpliwości, że król zatwierdziłby brakujące fundusze. I w naszych czasach mile widziana rozbudowa napotyka wciąż na znaczne trudności i pozostaje w sferze pobożnych życzeń. W tym miejscu konieczne jest krótkie wyjaśnienie: Budowę kościoła św. Krzyża przerwała pierwsza wojna śląska, Nieukończone wieże zostały nakryte prowizorycznymi daszkami i przetrwały w tym stanie aż do roku 1856, kiedy to po wielu staraniach i perypetiach ukończono je, choć według zmienionego projektu, oraz nakryto hełmami. Wtedy ukończono także fasadę.

Na wiadomość, że w marcu 1781 do Wiednia ma przybyć papież Pius VI (1775 – 1798), niestrudzony kuratus Bönisch postanowił tam się udać, by wyprosić u papieża wsparcie, a także przeprowadzić kwestę w bogatych austriackich kolegiatach i klasztorach. Mimo że król spoglądał niechętnym okiem na związki śląskiego duchowieństwa katolickiego z postronnymi władcami, a zwłaszcza z papieżem, Bönisch uzyskał konieczne dla zamierzonej podróży zezwolenie, lecz także wyraźny zakaz zbierania w Austrii funduszy na budowę kościoła, jako że król nie toleruje tego również w swoim państwie, a poza tym „proroctwo”, że papież i tak nic nie da (to nie tyle proroctwo, co raczej „oczywista oczywistość” :D ). Królewska przepowiednia rzeczywiście się spełniła, gdyż papież podarował wprawdzie Bönischowi relikwie (szczątki lub przedmioty osobiste świętych wczesnego kościoła chrześcijańskiego), w tym cząstkę krzyża świętego, a także indulgencje (chrześcijańskie odpusczenie win (tego „towaru” nigdy nie zbraknie :wink: )), jednak żadnych pieniędzy! Niewiele przy tym zresztą brakowało, a zapał dla sprawy przywiódłby Bönischa w tarapaty, gdyż cesarz Józef II (1765 – 1790) uważając go za tajnego wysłannika śląskiego duchowieństwa katolickiego do papieża, zamierzał go aresztować i wydać Fryderykowi Wielkiemu. Bönischa uchroniło jedynie okazanie królewskiego zezwolenia na piśmie, co ponadto sprawiło, że sam cesarz polecił go przedstawić papieżowi.
Gdy w sierpniu 1782 r. Fryderyk przybył ponownie do Brzegu, wezwał kuratusa i kazał mu zdać relację z podróży do Wiednia oraz z rozmowy z papieżem. Na wiadomość, że papież nie dał żadnych pieniędzy, król odparł krótko: szkoda jego wydatków na podróż (wówczas istniał zwyczaj zwracania się do osoby z niższego stanu w 3. os. l.p.). Bönisch zapewnił króla, że podróż niewiele go kosztowała, gdyż w Austrii tamtejsze duchowieństwo katolickie oraz klasztory zapewniły mu nieodpłatne schronienie oraz podwody i napomknął, że austriackie duchowieństwo wręcz ubóstwia Fryderyka, gdyż- inaczej niż cesarz – nie przeprowadza żadnych reform, tylko pozostawia wszystko po staremu. Nawet papież wychwalał króla za jego łaskawy dar na budowę kościoła i życzył mu długiego życia. Fryderyk zwrócił się do obecnego (podczas rozmowy) komendanta von Rabenaua w te oto słowa: Słyszy? Ojciec święty mnie wychwala i życzy mi długiego życia. Nawet jeśli wszędzie to rozpowie (tzn. Rabenau), to i tak mu nikt nie uwierzy. Do Bönischa zaś monarcha rzekł: A więc jestem tam ubóstwiany? Kiedy będzie znów pisać do tamtejszych czarnych (duchownych), to niech nadmieni, że nie jestem bogiem, tylko uczciwym człowiekiem, który musi dotrzymać danego w traktatach pokojowych przyrzeczenia, że dla kościoła katolickiego zostanie zachowany status quo. Cesarz niczego nie przyrzekał, przez co ma wolną rękę. Gdybym to ja był cesarzem, to któż wie, cóż bym mógł wyczyniać. Bönisch próbował jeszcze ponownie wnieść kwestię odbudowy wieży i zakupu dzwonów, ale król odrzekł: Nie ma! Nie mam pieniędzy na takie zachcianki. Niech da dzwonić w drugim (tj. ewangelickim) kościele, kiedy już tak koniecznie być musi. W wielu innych miejscach luteranie też tak muszą robić i płacą za dzwonienie katolikom. Takoż więc i widzi, że nie mam mu już nic do powiedzenia (to było wezwanie do oddalenia się).
Po oddaleniu się kuratusa, Rabenau próbował nakłonić króla do udzielenia odpowiedniej dotacji, twierdząc, że podczas wkroczenia Prusaków na Śląsk, jezuici, będący jeszcze w posiadaniu znacznych środków fiannsowych, przeznaczonych na budowę (mowa była o 40 tys. guldenów), usiłowali je uratować i wywieźć do Wiednia, ale pieniądze wpadły jako łup w ręce pruskich huzarów. Fryderyk odparł, że nic mu na ten temat nie wiadomo i że nie mógłby nawet zapłacić swoim huzarom.
Dyrektor Schulz (nie udało mi się niestety ustalić, o kogo chodziło) był zwolennikiem ukończenia kościoła jezuitów i przypomninając Fryderykowi ten pomysł argumentował, że sarkofagi z krypty książęcej można by także umieścić w krypcie kościoła jezuitów lub kościoła farnego św. Mikołaja. Król przyznał mu rację, ale stwierdził, że jest już na to za późno, gdyż dał słowo kuratusowi Bönischowi (mowa o 1100 talarach na odbudowę kościoła św. Jadwigi albo zamkowego), którego chce dotrzymać, gdyż nie chciałby być niesłownym zwłaszcza wobec katolików.
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-07-08, 12:07, w całości zmieniany 1 raz  
1 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-08, 09:21   jeszcze o kościele św Jadwigi

Pozostając przy kościele św. Jadwigi, powracamy do”Kroniki brzeskiej” Schmidta, szczegóły – patrz pierwszy przyczynek w tym wątku.

Kościół zamkowy

Niegdyś kościół katedralny i tumski, obecnie jedynie kościół dodatkowy i filialny kościoła parafialnego (katolickiego), znajdujący się w pobliżu tego ostatniego, przy placu Zamkowym, na południe od dawnego zamku książęcego.
W kościele, zaraz naprzeciw głównego wejścia od wschodu (czyli od strony placu Zamkowego), widzimy ołtarz główny, zdobny wspaniałym malowidłem Krausego z Ząbkowic Śląskich. Obraz przedstawia św. Jadwigę oraz unoszącą się nad nią boską glorię. Święta, przedstawiona w naturalnej wielkości, stoi u stóp ołtarza i zdaje się polecać łasce bożej zbudowany przez siebie klasztor trzebnicki, którego model obejmuje prawą ręką.
Całość sprawia podniosłe wrażenie, zaś zestawienie barw przypomina placerowskie i jedynie poza oraz ułożenie fałd płaszcza nie zadowala w pełni oka znawcy. Ścianę nad tym obrazem zdobi malowidło Wimpfla, zaś dopełniające wspaniałą architekturę alegoryczne figury przedstawiają miłość, wiarę i nadzieję.
Oprócz tego kościół zdobią jeszcze dwa malowidła. Pierwsze z nich, niezwykłej piękności, autorstwa Alojzego Johna z Pragi, znajduje się w kaplicy św. Piotra i Pawła i przedstawia obu apostołów, pogrążonych w kontemplacji boskiej doskonałości, sportretowanych w duchu Rafaela i we wspaniałym, rzymskim zestawieniu barw. Drugie, umieszczone w kaplicy naprzeciw, autorstwa Jana Günthera z Opawy, przedstawia rodzinę Jezusa, lecz nie dorównuje pierwszemu. W kościele nie ma już organów, które zostały przeniesione do kościoła farnego (parafialnego kościoła katolickiego ów. Krzyża), jako że i nazbyt ciasna przestrzeń kościoła (św. Jadwigi) i tak nie zezwala na sprawowanie liturgii dla całej gminy (katolickiej), liczącej 1800 dusz. Z tego powodu w kościele św. Jadwigi odprawiane są tylko niektóre nabożeństwa oraz odbywają się nauki dla dzieci.

Pierwotnie kościół zamkowy był jedynie małą kaplicą, znajdującą się w miejscu dzisiejszej zachrystii. Książę Ludwik I, rozbudowując zamek, w dniu św. Michała roku 1368 położył kamień węgielny pod piękny kościół, który wystawił pod wezwaniem św. Trójcy, św. Jana Chrzciciela i św. Jadwigi i w porozumieniu ze swym następcą Henrykiem, zgodnie z dokumentem z 8. stycznia 1371 r. oraz zgodą biskupa Przecława i wrocławskiej kapituły katedralnej, wydanej 24. stycznia 1371 r., podniósł do rangi kościoła kolegiackiego, a także hojnie uposażył urzędy dziekana, 12 kanoników, 13 wikariuszy i scholastyka, co moża wyczytać w aneksie do szczegółowego sprawozdania biskupa Wacława dla papieża Urbana VI z 17. listopada 1384 r. W Brzegu zaś książę podarował ogród i zamek (raczej teren należący do zamku) za większą wieżą, między fosą i murami miejskimi, w kierunku bramy Mariackiej (obecnie Wrocławskiej), jako wyłączną własność dla pobudowania mieszkań itd. Pierwotnie kanonicy mieszkali rzeczywiście bardzo blisko kościoła kolegiackiego, jednak z uwagi na brak miejsca, na przyległym placu, należącym do miasta (chodzi o dzisiejszy plac Moniuszki), za zgodą rady i mieszczaństwa wybudowano nowe kurie (tak podano w oryginale, ponieważ chodzi jednak o mieszkania kanoników, bardziej odpowiednie byłoby określenie kanonie) i kamienice owe uwolniono od wszelkich danin i obywatelskich powinności, pod tym jednakże warunkiem, że nie będzie tam wykonywane żadne obywatelskie zajęcie (tzn. rzemiosło czy inna praca zarobkowa), ani nic, co by obywatelstwu (tzn. ogółowi obywateli miejskich) szkodziło. Odpowiedni dokument został wystawiony w roku 1376, zaś w roku 1377 miasto otrzymało jako odszkodowanie las i łany pod Lubszą. W uznaniu szczodrości księcia, papież Urban VI, a potem Bonifacy IX, zatwierdził nie tylko fundację, ale również zezwolił dziekanowi na odprawianie uroczystych mszy w biskupiej mitrze i z takimż pastorałem (mitra ponticali et baculo). Zgodnie z dokumentem fundacyjnym, obsadzanie wszystkich stanowisk było zależne od książąt, dziekan zaś miał wprowadzać (na urząd) wikariuszy, obierać - za zgodą swej kapituły - scholastyka i w ogóle mieć takie same prawa, jak dziekan kościoła tumskiego (katedralnego) we Wrocławiu, a wikariusze i rektor szkoły mogli nosić takie same szaty urzędowe, jak ich wrocławscy odpowiednicy. Poza tym niektóre przyległe ulice i okolice – za zgodą krzyżowców św. Jana z Jerozolimy (czyli joannitów), do których należał brzeski kościół farny (św. Mikołaja), miały zostać przyznane kościołowi kolegiackiemu, w którym miała zostać ustawiona chrzcielnica, a także miały być sprawowane sakramenty oraz wszelkie prawa parafialne (chodziło zatem zapewne o dodatkowe dochody, związane z „działalnością” parafialną :wink: ). Kolegiata tumska została jeszcze rozszerzona przez Ludwika II, gdy w roku 1412 przypisano jej Przylesie, Pępice i Obórki.
W roku 1428 kościół znacznie ucierpiał od husytów, którzy urządzili w nim stajnię. 15. września 1534 r. (książę) Fryderyk II zebrał duchowieństwo z kościołów w Brzegu, Niemczy, Oławie i Strzelinie (jak podaje Buckisch (chodzi o śląskiego prawnika i historyka kościelnego Gotfryda Ferdynanda Buckischa i Löwenfelsa, 1641 – 1699)) i nawołał do przystąpienia do reformacji, co też - z nielicznymi wyjątkami – nastąpiło. Wtedy też, w niedzielę przed św. Michałem, kanonicy brzescy (jak podaje Buckisch, już w roku 1533 jeden z wikariuszy o nazwisku Lucas (mogło też czhodzić o imię Łukasz) wziął sobie żonę i świętował wesele) zrzucili swe szaty, a w piątek 9. października 1534 r. odśpiewali ostatnią mszę (katolicką), po tym gdy książę zapewnił każdemu dożywotnio otrzymywane dotychczas uposażenie (nie ma nic za friko :D ). Ponieważ do przystąpienia do reformacji nie nawoływano duchownych z Byczyny i Kluczborka, można przyjąć, że byli już ewangelikami. Od roku 1534 posługę sprawowało 3 duchownych, z których pierwszy posiadał godność książęcego nadkaznodziei dworskiego, zaś pozostali dwaj – diakonów dworskich. Pierwszym nadkaznodzieją dworskim został Hieronim Wittich, który w roku 1542 został także pastorem w kościele św. Mikołaja, co było w zwyczaju również w przypadku wielu z jego następców, póki pozostawali skłonnymi wyznaniu luterskiemu. Jednakże książę Jan Chrystian, mocą władzy krajowej, wprowadził w kościele zamkowym nabożeństwa obrządku reformowanego (kalwińskiego), a wroku 1612 mianował powołanego na kaznodzieję dworskiego – Jana Hieronima z Bąkowa – nadkaznodzieją dworskim i superintendentem księstwa. Odtąd, aż do roku 1677, superintendentura była nieprzerwanie sprawowana przez nadkaznodziejów dworskich obrządku reformowanego, co nie wywoływało jednak żadnych zatargów na tle religijnym, jak to poświadcza śląski historyk Lucae, który w latach 1678 – 1671 sam był jednym z dwóch kaznodziejów dworskich. Jedynie zarządzone w roku 1664 przez kaznodzieję dworskiego Ursinusa zniesienie białych komży w kościele zamkowym doprowadziło do pewnych niesnasek między luteranami a reformowanymi (kalwinami).
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-07-08, 10:42, w całości zmieniany 2 razy  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-08, 09:23   jeszcze o kościele św Jadwigi

Zaraz po śmierci księcia Jerzego Wilhelma, 21.listopada 1675, kościół zamkowy został zamknięty i opieczętowany przez komisarzy (cesarskich), przybyłych z Wrocławia i pozostawał zamknięty nawet podczas procesu o alodium, toczonym między księżną Luizą a cesarzem. W dniu nawrócenia św. Pawła (25. stycznia) 1677 r. kościół został odpieczętowany, ponownie otwarty, poświęcony św. Pawłowi apostołowi, obsadzony przez kuratusa (duchownego, sprawującego opiekę nad kościołem; w wersji niemieckiej Kurat – ten tytuł powinien być wszystkim dobrze znany: feldkurat (kurat/ kapelan polowy) - Otto Katz - to jeden z niezapomnianych bohaterów „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, wy łby gipsowe! :D ) i kapelana i oddany katolikom. Powołano się przy tam na zasadę, że kościół zamkowy musi się podporządkować religii panującego (cuius regio, eius religio – czyja władza, tego wyznanie). Zasady tej nie zastosował jednak Fryderyk Wielki, który w roku 1741 zdobył Brzeg (dom brandenburski był od roku 1613 również wyznania reformowanego (kalwińskiego)) i jeszcze zanim o tym zapewnił, pozostawił w Brzegu wszystko po staremu, przez co kościół zamkowy pozostał w posiadaniu katolików. Aż do oblężenia (przez Prusaków w roku 1741) kościół zaliczał się do najbardziej zdobnych kościołów Śląska. Znajdowała się w nim kazalnica z przeworniańskiego marmuru (Lucae a także Erhardt (chodzi o śląskiego historyka kościoła ewangelickiego – Zygmunta Justusa Erhardta) podają, że z alabastru), którą na swych ramionach dźwigała postać unoszącego się Mojżesza, a którąż to kazalnicę książę Jerzy II kazał wykuć z jednego kawałka (raczej bloku skalnego). Po obu stronach kościoła stali wykuci w kamieniu – tenże Jerzy II oraz książę Chrystian, wraz z małżonkami i dziećmi. Na ścianie od wschodu znajdowało się piastowe drzewo genealogicznie, pod którym leżała gipsowa postać Piasta, naturalnej wielkości oraz inskrypcja, przedstawiająca go jako protoplastę polskich królów i śląskich książąt. Z jego serca wyrastały złocone gałęzie, a z nich kolejni śląscy książęta, których iluminowane (barwne) podobizny były również wykonane z gipsu, a także opatrzone odpowiednimi inskrypcjami. Na kolejnych ścianach znajdowało się także drzewo genealogiczne brandenburskiego domu Hohenzollernów oraz Habsburgów – aż do Rudolfa II (1576 – 1612), zaś wszystkie nawy były pokryte bogatymi złoceniami.
Pożar, który wybuchł podczas oblężenia, wypalił wnętrze, a sam kościół niemal obrócił w ruiny.W tym stanie kościół pozostał do roku 1780, kiedy to jego ówczesny kuratus i były jezuita - Franciszek Ksawery Bönisch (zakon jezuitów został zniesiony w roku 1773), wykorzystując pobyt Fryderyka Wielkiego w Brzegu 26. sierpnia, przedstawił mu niedostatki gminy (katolickiej), która mogła się gromadzić jedynie w zakrystii i poprosił o przyznanie 1100 talarów, które pozostały ze środków przeznaczonych na odbudowę kamienic po pożarze w roku 1776. Jak podaje Werner Irrgang w „Nowożytnej historii Brzegu” (Neuere Geschichte der Stadt Brieg), wielki pożar w nocy z 27. na 28. kwietnia 1776 r. strawił wschodnią dzielnicę miasta – kwartały ulic Pawłowskiej (Dzierżonia), Opolskiej (Reja), Zakonnic, Kowalskiej, Kapucyńskiej (spłonął także klasztor kapucynów), Blacharskiej, Więziennej (Wysokiej) – pastwą płomieni padło ogółem 54 kamienic i 12 oficyn. Fryderyk Wielki wyasygnował 90 tys. talarów na odbudowę, a na błoniach odrzańskich stanęły szopy, w których masowo wypalano cegłę. Być może stąd właśnie wzięła się nazwa ulicy Cegielnianej. Początkowo Fryderyk Wielki nie chciał nic słyszeć o zamiarze budowy kościoła, twierdząc że Brzeg i tak posiada już dość katolickich kościołów, a pozostające do dyspozycji pieniądze powinny zostać użyte do ukończenia budowy kościoła byłych jezuitów (dzisiejszego katolickiego kościoła farnego (chodzi oczywiście o kościół św. Krzyża)), który mógłby zostać kościołem kuracjalnym (czyli kościołem należącym do gminy, nie będącej jeszcze w pełni parafią) . W tym wypadku (król) byłby skłonny zatwierdzić przyznanie pozostałych jeszcze 1100 talarów, lecz wpierw zgodę powinni wyrazić również pogorzelcy, jako że wspomniane pieniądze, będąc darowizną, właściwie już doń nie należą. Jednak – ku radości Bönischa – komendant (twierdzy) von Rabenau skierował myśli króla w innym kierunku, wyjaśniając że w kościele św. Jadwigi znajduje się krypta dawnych książąt brzeskich, od których monarcha pochodzi po kądzieli, a ponadto spoczywają tam dwie urodzone markgrafinie brandenburskie – Barbara, małżonka księcia Jerzego II oraz Dorota Sybilla – małżonka księcia Jana Chrystiana. Dlatego też nie przystoi, aby krypta książęca miała pozostawać pokryta zwałami gruzów. Fryderyk zatwierdził budowę 14. września 1781 r., kazawszy sobie jednak przedłożyć atest inspektora departamentu budowlanego, że kamienice (pogorzelców) są całkowicie odbudowane oraz oświadczenie właścicieli tychże kamienic, że nie będą wnosić żadnych roszczeń co do pozostających jeszcze do dyspozycji funduszy budowlanych. Ponieważ kosztorys opiewał na 2861 talarów cesarskich, 1 grosz srebrny i 10 fenigów, a więc koszty budowy nie były jeszcze pokryte, Bönisch zjeździł cały Śląsk (łącznie pokonał 384 mile) i jako kwestor zebrał u bogatych katolickich właścicieli ziemskich oraz po klasztorach 1333 talarów i 15 srebrnych groszy. Uzyskał także zezwolenie na kolektę kościelną i domową, która przyniosła 264 talarów, 23 srebrne grosze i 3 fenigi. Z zebranymi środkami finansowymi, które razem z przyznanymi przez Fryderyka Wielkiego 1100 talarami, wyniosły w sumie 2697 talarów cesarskich, 28 srebrnych groszy i 3 fenigi, Bönisch mógł wprawdzie przystąpić do odbudowy kościoła św. Jadwigi i dekoracji jego wnętrza, zwłaszcza że dzięki przychylności ministra Hoyma zapewniono mu dostawę potrzebnego drewna z lasów królewskich po bardzo umiarkowanej taksie, jednak nie mogło już być mowy o odbudowie wypalonej także w roku 1741 i dopiero ostatnimi czasy (tzn. w początku XIX w.) rozebranej dzwonnicy oraz o dzwonach.

Dzisiejsi mieszkańcy Brzegu, a zwłaszcza członkowie gminy katolickiej, nie mają jednak powodu do wdzięczności za interwencję komendanta von Rabenaua, skutkującą zmianą zamiarów Fryderyka II. Gdyby bowiem król pozostał przy swoim (pierwotnym) zamiarze i został w nim jeszcze przezeń umocniony, to były kościół jezuitów i dzisiejszy katolicki kościół farny już dawno zostałby ukończony, także od zewnątrz, wraz z wciąż jeszcze nieukończonymi wieżami, a tak dziś ubogi, lecz ongiś bogaty w wieże Brzeg uzyskałby dodatkową ozdobę. Nie ulega bowiem wątpliwości, że król zatwierdziłby brakujące fundusze. I w naszych czasach mile widziana rozbudowa napotyka wciąż na znaczne trudności i pozostaje w sferze pobożnych życzeń. W tym miejscu konieczne jest krótkie wyjaśnienie: Budowę kościoła św. Krzyża przerwała pierwsza wojna śląska, Nieukończone wieże zostały nakryte prowizorycznymi daszkami i przetrwały w tym stanie aż do roku 1856, kiedy to po wielu staraniach i perypetiach ukończono je, choć według zmienionego projektu, oraz nakryto hełmami. Wtedy ukończono także fasadę.

Na wiadomość, że w marcu 1781 do Wiednia ma przybyć papież Pius VI (1775 – 1798), niestrudzony kuratus Bönisch postanowił tam się udać, by wyprosić u papieża wsparcie, a także przeprowadzić kwestę w bogatych austriackich kolegiatach i klasztorach. Mimo że król spoglądał niechętnym okiem na związki śląskiego duchowieństwa katolickiego z postronnymi władcami, a zwłaszcza z papieżem, Bönisch uzyskał konieczne dla zamierzonej podróży zezwolenie, lecz także wyraźny zakaz zbierania w Austrii funduszy na budowę kościoła, jako że król nie toleruje tego również w swoim państwie, a poza tym „proroctwo”, że papież i tak nic nie da (to nie tyle proroctwo, co raczej „oczywista oczywistość” :D ). Królewska przepowiednia rzeczywiście się spełniła, gdyż papież podarował wprawdzie Bönischowi relikwie (szczątki lub przedmioty osobiste świętych wczesnego kościoła chrześcijańskiego), w tym cząstkę krzyża świętego, a także indulgencje (chrześcijańskie odpusczenie win (tego „towaru” nigdy nie zbraknie :wink: )), jednak żadnych pieniędzy! Niewiele przy tym zresztą brakowało, a zapał dla sprawy przywiódłby Bönischa w tarapaty, gdyż cesarz Józef II (1765 – 1790) uważając go za tajnego wysłannika śląskiego duchowieństwa katolickiego do papieża, zamierzał go aresztować i wydać Fryderykowi Wielkiemu. Bönischa uchroniło jedynie okazanie królewskiego zezwolenia na piśmie, co ponadto sprawiło, że sam cesarz polecił go przedstawić papieżowi.
Gdy w sierpniu 1782 r. Fryderyk przybył ponownie do Brzegu, wezwał kuratusa i kazał mu zdać relację z podróży do Wiednia oraz z rozmowy z papieżem. Na wiadomość, że papież nie dał żadnych pieniędzy, król odparł krótko: szkoda jego wydatków na podróż (wówczas istniał zwyczaj zwracania się do osoby z niższego stanu w 3. os. l.p.). Bönisch zapewnił króla, że podróż niewiele go kosztowała, gdyż w Austrii tamtejsze duchowieństwo katolickie oraz klasztory zapewniły mu nieodpłatne schronienie oraz podwody i napomknął, że austriackie duchowieństwo wręcz ubóstwia Fryderyka, gdyż- inaczej niż cesarz – nie przeprowadza żadnych reform, tylko pozostawia wszystko po staremu. Nawet papież wychwalał króla za jego łaskawy dar na budowę kościoła i życzył mu długiego życia. Fryderyk zwrócił się do obecnego (podczas rozmowy) komendanta von Rabenaua w te oto słowa: Słyszy? Ojciec święty mnie wychwala i życzy mi długiego życia. Nawet jeśli wszędzie to rozpowie (tzn. Rabenau), to i tak mu nikt nie uwierzy. Do Bönischa zaś monarcha rzekł: A więc jestem tam ubóstwiany? Kiedy będzie znów pisać do tamtejszych czarnych (duchownych), to niech nadmieni, że nie jestem bogiem, tylko uczciwym człowiekiem, który musi dotrzymać danego w traktatach pokojowych przyrzeczenia, że dla kościoła katolickiego zostanie zachowany status quo. Cesarz niczego nie przyrzekał, przez co ma wolną rękę. Gdybym to ja był cesarzem, to któż wie, cóż bym mógł wyczyniać. Bönisch próbował jeszcze ponownie wnieść kwestię odbudowy wieży i zakupu dzwonów, ale król odrzekł: Nie ma! Nie mam pieniędzy na takie zachcianki. Niech da dzwonić w drugim (tj. ewangelickim) kościele, kiedy już tak koniecznie być musi. W wielu innych miejscach luteranie też tak muszą robić i płacą za dzwonienie katolikom. Takoż więc i widzi, że nie mam mu już nic do powiedzenia (to było wezwanie do oddalenia się).
Po oddaleniu się kuratusa, Rabenau próbował nakłonić króla do udzielenia odpowiedniej dotacji, twierdząc, że podczas wkroczenia Prusaków na Śląsk, jezuici, będący jeszcze w posiadaniu znacznych środków fiannsowych, przeznaczonych na budowę (mowa była o 40 tys. guldenów), usiłowali je uratować i wywieźć do Wiednia, ale pieniądze wpadły jako łup w ręce pruskich huzarów. Fryderyk odparł, że nic mu na ten temat nie wiadomo i że nie mógłby nawet zapłacić swoim huzarom.
Dyrektor Schulz (nie udało mi się niestety ustalić, o kogo chodziło) był zwolennikiem ukończenia kościoła jezuitów i przypomninając Fryderykowi ten pomysł argumentował, że sarkofagi z krypty książęcej można by także umieścić w krypcie kościoła jezuitów lub kościoła farnego św. Mikołaja. Król przyznał mu rację, ale stwierdził, że jest już na to za późno, gdyż dał słowo kuratusowi Bönischowi (mowa o 1100 talarach na odbudowę kościoła św. Jadwigi albo zamkowego), którego chce dotrzymać, gdyż nie chciałby być niesłownym zwłaszcza wobec katolików.
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-07-08, 13:09, w całości zmieniany 2 razy  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-20, 20:39   Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 1

Pozostajemy przy kościele św. Jadwigi, tym razem sięgamy jednak po pracę „Geschichtliche Ortsnachrichten von Brieg und seiner Umgebung” (Historyczne wiadomości lokalne o Brzegu i okolicach), Karl Friedrich Schönwälder, Brieg, 1845.

Kościół zamkowy albo św. Jadwigi

By rozeznać się w zmiennych losach tego kościoła, który z kaplicy zamkowej stał się kościołem tumskim, głównym kościołem księstwa, później katolickim kościołem parafialnym, zaś obecnie (tj. w roku 1845) prawie nieużywanym kościołem filialnym, najlepiej będzie iść z biegiem czasu i zestawić świadectwa o nim, z różnych czasów pochodzące.
W najdawniejszych czasach była to kaplica zamkowa, o której powstaniu równie niewiele wiadomo, jak i o powstaniu samego zamku. Prawdopodobnie kaplica i zamek powstały w jednym czasie, w każdym razie kaplica istniała od momentu utworzenia księstwa Brzeskiego (1311), kiedy to zamek stał się miejscem częstego pobytu książąt. Kaplica, zwana później starym kościołem, stanowiła część kościoła późniejszego.

Kościół tumski (kadedralny) albo kolegiacki (1368 – 1534)

Podniesienia kościoła do rangi kościoła tumskiego albo kolegiackiego dokonał Ludwik I, który w dniu św. Michała roku 1368 położył kamień węgielny pod budowę i – jak to potwierdzono w odpowiednim dokumencie – ukończył wspaniałą budowlę o kunsztownie murowanych ścianach, zdobnych dekoracjami rzeźbiarskimi. Skąpe wiadomości o ówczesnym kościele zawarto już wyżej, w historii kolegiaty tumskiej. Należy jeszcze nadmienić, że w roku 1532 książę Fryderyk II kazał w nim zbudować nowe, wspaniałe organy. Również i wtedy kościół służył już za rodowe mauzoleum książąt - pochowano tu np. Ludwika I, zm. w roku 1398, jego syna Henryka, Jana – syna księcia Fryderyka I , zm. w roku 1495, Jerzego I, zm. w roku 1521.

Kościół dworski albo zamkowy (1534 - 1676)

Po rozwiązaniu kapituły tumskiej i zaprzestaniu odprawiania katolickich nabożeństw, wprowadzono nabożeństwa luterańskie oraz kaznodzieję dworskiego oraz jednego kapelana albo diakona dworskiego, później dwóch. W roku 1614 luterańskiego kaznodzieję dworskiego zastąpił reformowany (kalwiński), będący jednocześnie superintendentem księstwa. Odtąd do służby ołtarza w kościele powoływano na przemian reformowanych i luterańskich kandydatów, a także wprowadzono zwyczaj, że luterańscy duchowni księstwa – każdy z rzędu raz na tydzień – głosili kazania w kościele dworskim. Stare obrazy, krucyfiksy i malowidła książę pozostawił nietknięte (protestanci, a zwłaszcza kalwini, przeciwstawiali się tworzeniu i czczeniu wizerunków boga i świętych, co wiązało się z interpretacją dwóch pierwszych przykazań i często prowadziło do niszczenia wcześniej stworzonych obrazów i innych obiektów kultu). Tak też zostało aż do wygaśnięcia domu piastowskiego w roku 1675.
O stanie kościoła w tym okresie mówią liczne wiadomości. Budowa nowego zamku (od 1544 r.) spowodowała przesunięcie portalu zamkowego (chodzi oczywiście o budynek bramny) ku kościołowi, w pobliże ołtarza, przez co kościół – jak podaje wielce stronniczy Buckisch (chodzi o śląskiego prawnika i historyka kościelnego Gotfryda Ferdynanda Buckischa i Löwenfelsa, 1641 – 1699) został znacznie zniekształcony i skrócony. Lecz nawet tenże Buckisch przyznaje, że podczas niekatolickiego panowania kościół stał się wielce zdobnym i w rzeczy samej, zwłaszcza przez Jerzego II – równocześnie z zamkiem i gimnazjum – nie tylko jeszcze wspanialej odnowiony i wyposażny, lecz także przekształcony w swoistą „galerię” własnego oraz spokrewnionych domów książęcych. W roku 1561 przeniesiono chrzcielnicę z kaplicy do prezbiterium. 3. kwietnia 1567 r. z książęcych grobów wydobyto trumny i szczątki, które następnie przechowano (do ukończenie nowej krypty), zaś od niedzieli Quasimodogeniti (pierwszej niedzieli po wielkanocy) aż do Filipa i Jakuba (6. maja) ukończono i zasklepiono nową kryptę książęcą, długą na 27 i szeroką na 26 stóp. Prace budowlane w kościele – przy ołtarzu i książęcych obrazach (przypuszczalnie chodziło o drzewa genealogiczne lub posągi książęce) trwały przez lato i jesień, aż do adwentu. W pierwszą niedzielę adwentu w kościele znów odprawiono nabożeństwo, przy czym obecnych było pięciu obcych książąt i jeden hrabia, którzy przybyli na wesele księcia Wacława Adama cieszyńskiego (Pohl). Schickfuß podaje, że kościół tumski jest znacznie mniejszy od farnego, lecz wielce zdobny. „Kazalnica w kościele owym znamiennym jest dziełem, które wraz z posadą swą u ziemi, z jednego jest kamienia, anno 1573, 16. dnia miesiąca sierpnia, ze Strzelina szesnastoma końmi silnymi do Brzegu przyciągniętego, z któregoż kazalnicę wykuto i wygładzono, historie biblijne piękne naniesione, farbami pokryto i z kunsztem wielkim urządzono, zaś 29. listopada roku tegoż (29. grudnia u Pohla) dworski kapelan Marcin Zimmermann kazanie poranne, a M. (magister?) Jan Franz – homilię, po raz pierwszy z niej wygłosili. Książęcych władców kraju tego genealogia kunsztownie wielce w kościele owym jest przedstawiona, zaś pod Piasta podobizną inskrypcja stosowna zamieszczona.” Również i kazalnica wzbudziła zgorszenie Buckischa, gdyż u jej korony umieszczono scenę sądu ostatecznego z niebem i piekłem, a w tym ostatnim – papieża w potrójnej koronie i dobierającego się doń srogiego diabła. Fibiger (Michał Józef Fibiger - prałat wrocławskiego kościoła św. Macieja i śląski historyk) podaje, że w czasach książęcych, dworzanie – chcąc zeń zadrwić - pokazali kiedyś to wyobrażenie pewnemu jezuicie. Jezuita ów miał zapytać, ile lat liczy sobie ten obraz (tu raczej plastyka), na co ci odparli, że sto. Zatem papież rzymski wielce musi być niestrawnym – odparł jezuita, skoro go piekło w ciągu lat tylu pochłonąć nie zdołało, zaś Luter z Kalwinem już dawno w męki czeluściach się pogrążyli. Fibiger nazywa to dowcipną ironią. Natomiast skłonny do szyderstwa Buckisch opisuje (jego zdaniem) gorszące malowidło pod chórem, na którym przedstawiono trzech trębaczy, dwóch puzonistów, dwóch hornistów i dwóch śpiewaków, muzykujących pierwszym głosem - szczupak w smalcu, karp w soli, zaś drugim - jakoż to smakujesz. Nie zapomniał też wspomnieć glinianego pieca, sięgającego - od strony zamku - przestrzeni między konfesjonałami, po czym poznać można, jaką cześć i honory temu bogu i jego świętym poświęconemu kościołowi się oddaje. Henel podaje, że kościół od wewnątrz ocieka złotem, że jest w nim warte oglądnięcia drzewo genealogiczne książąt brzeskich, w prezbiterium - ich posągi naturalnej wielkości oraz insygnia i zdobne nagrobki wielu rodów szlacheckich. Urbarium z roku 1604 wspomina kościół w te oto słowa: „po drugiej stronie zamku, w stronę bramy miejskiej, stoi kościół piękny, zamkowym lub tumskim zwany, w którym krypta książęca się znajduje, do którego osoby książęce z zamku udawać się mogą, ulicami i innymi miejscami odkrytymi przy tym przechodząc nie musząc.” Kompletny opis podał Lucae (ok. 1670 r.). Ku lepszej orientacji niech na wstępie będzie wspomnianym, że obecny kościół stanowi jedynie dawne prezbiterium, zaś transeptu za nim albo kościóła najdawniejszego, po bombardowaniu roku 1741 nie odbudowano. Gdzie dziś znajduje się wejście do kościoła od placu, ongiś stał ołtarz, zaś wejsście do kościoła znajdowało się dawniej od strony przykościelnego placu. Dawna postać kościoła św. Jadwigi jest dobrze widoczna na planie, dołączonym do umowy kupna placu Zamkowego przez jezuitów, przechowywanym w urzędzie kolegiackim. A oto opis Lucaego:

(..)

Opis Lucaego został w tym wątku przytoczony w całości i dlatego zostanie tu pominięty, z jednym jednak wyjątkiem: Schönwälder podaje inskrypcję, która znajdowała się przy postaci Piasta, leżącej u stóp piastowskiego drzewa genealogicznego, a której brak w wydaniu, z którego przytoczono wspomniany opis. Oto ta inskrypcja:

Extincta veterum Poloniae ducum familia in Popilio, Poloni sibi praefecerunt Piastum, virum humili loco natum, sed virtute et justitia excelentem circiter Ann. Dn. DCCCXLII., a quo prisca regum Poloniae progenies et Silesiae duces descendunt.

Po wymarciu Popielów, dawnego książąt polskich rodu, Polacy roku pańskiego 842 Piasta sobie upodobali, człeka pochodzeniem skromnego, lecz zasługami i prawością wielkiego, od którego późniejsi Polski władcy i Śląska książęta się wywodzą.

Za to tłumaczenie głowy nie daję. :wink:

(..)

Tyle opis Lucaego.

Budowę krypty książęcej pod kościołem w roku 1567 wspomniano już wyżej. Oprócz wymienionych już książąt, spoczynek znaleźli w niej także: Jerzy II, zm. 1586, na którego trumnie złożono miecz i mitrę książęcą, jego małżonka Barbara, zm. 1595, wraz z sześciorgiem dzieci, w tym: Jan Jerzy, zm. 1592, Joachim Fryderyk, zm. 1602, ze swą małżonką - Anną Marią, zm. 1605, Jan Chrystian, zm. 1639, jego obie małżonki – Dorota Sybilla, zm. 1625 i baronowa Anna Jadwiga von Sitsch, zm. 1639, wraz z kilkorgiem dzieci i wnucząt, Jerzy III, zm. 1664. Pierwszy brzeski książę – Bolesław III - został pochowany w Lubiążu, w ufundowanej przezeń kaplicy, późniejsi książęta z XVII w., będący równocześnie książętami legnickimi – w tamtejszym mauzoleum rodowym u św. Jana, które do dziś się zachowało. Gdy w roku 1545 zburzono klasztor dominikanów na Wróblim Wzgórzu, znaleziono tam grób księżnej Heleny orlamundzkiej, która zmarła w Brzegu w roku 1369. Jej szczątki również przeniesiono do kościoła zamkowego. Po zniszczeniu kościoła w roku 1741 i jego odbudowie w latach 1783 – 1784, krypta pod kościołem pozostała nietknięta. O ile wiadomo, po raz ostatni była wizytowana 3. lutego 1785 r. Jak podaje Diarium Bregense (Diariusz Brzeski), „Kuratus Bönisch wraz z innymi osobami oraz dzwonnikiem do krypty zeszli. Powodem po temu to było, że kamień, kryptę zamykający (chodziło przypuszczalnie o kamienną płytę, pokrywającą wejście do krypty), pęknąwszy zapadł się. Niewiele brakowało, a dzwonnika nieszczęście by przy tym spotkało, jako że kamień, wyśliznąwszy mu się, kadzielnicę pogruchotał, a mógł i jego samego przygnieść, gdyby pozostali szybko doń nie doskoczyli. Z powodu powietrza zamkniętego, osoby wspomniane zbyt daleko zapuścić się nie ważyły (bardzo słusznie, wchodzenie do podziemi, pozbawionych cyrkulacji powietrza, może źle się skończyć), jednak obaczono, że w środku 22 trumny cynowe się znajdują, zupełnie jeszcze nowymi się zdające. Na księcia Jerzego II trumnie mitra jego książęca i miecz jego nagi jeszcze leżały, który to miecz – jako i brylanty, którymi był oprawny – silnie się w blasku światła mieniły.” Wyrażanym ostatnio życzeniom otwarcia krypty udzielono urzędowej odmowy.
Plac przykościelny (równocześnie cmentarz) sięgał od kościoła i zamku aż do bramy Wrocławskiej, jego długość wynosiła 65, a szerokość – 55 łokci. Od zachodu graniczył z tylnymi zabudowaniami zamku, a od południa z wysokim murem, oddzielającym plac od drogi bramnej. Wejście na plac prowadziło tą samą drogą, co do kościoła – od Kanonii (placu Moniuszki) - (przejściem?) pod kamienicą kolegiacką, zaś z tylnego podwórca zamku - przez furtkę. W związku z pogrzebem księcia Jana Chrystiana w roku 1640, przez wysoki mur między pierwszą i drugą wieżą bramną (ważna wskazówka nt fortyfikacji miejskich – brama Wrocławska posiadała 2 wieże bramne – wewnętrzną i zewnętrzną) przebito nowe, obszerne wejście na plac. Już w czasach książęcych plac (a raczej cmentarz) był zbyt ciasny i dlatego w roku 1660 na wałach między bramą Wrocławską i Małujowicką wytyczono nowy cmentarz, który ogrodzono płotem. Cmentarz ten wspomniano w I tomie na stronie 58 ( cmentarz znajdował się mniej więcej w miejscu dzisiejszej szkoły podstawowej (nr 5) przy ul. Lechickiej).
1 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-20, 21:07   Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 2

Parafia

Gdy w roku 1371 książę Ludwik I ufundował w miejscu kaplicy zamkowej kościół kolegiacki, przypisał mu również parafię - za pośrednictwem krzyżowców zakonu św. Jana (joannitów), którzy posiadali wówczas kościół farny (św. Mikołaja) i sprawowali prawa parochialne w mieście. W umowie dokładnie wymieniono miejsca i ulice miasta, które miały odtąd przynależeć do (parafii) kościoła św. Jadwigi. Prawa parochialne nie uległy zmianie i po przekształceniu kościoła w luterański kościół dworski (1534). Chrzcielnica i plac przykościelny (cmentarz) były nadal używane, w dalszym ciągu prowadzono także księgi kościelne. Gdy książę Jerzy II nabył od joannitów brzeską komturię z lennem kościelnym, a tym samym i prawa parochialne, przypisał kościołowi kolegiackiemu kamienice kolegiackie i kasztelańskie (czyli najbliższe otoczenie kościoła) ze wszystkimi książęcymi urzędnikami, wyspę Młyńską i zachodnią część miasta od bramy Odrzańskiej – w górę ulicą Psią (dziś Jagiełły, w oryginale Hundsgasse, którą to nazwę można przetłumaczyć jak wyżej, choć Werner Irrgang twierdzi w artykule, poświęconym brzeskim nazwom lokalnym, zamieszczonym w „Listach brzeskich” (Briegische Briefe), że nazwa wywodzi się właściwie od określenia hintere Gasse (ulica Tylna), później ulica nosiła imię Fryderyka (Friedrichstraße), dla upamiętnienia Fryderyka Wielkiego, który miał wyasygnować pieniądze i przyczynić się do poprawy stanu zabudowy, która wcześniej była raczej marna) - aż do murów miejskich. Przekazanie miejskiego kościoła farnego (św. Mikołaja) magistratowi w roku 1582 spowodowało również przywrócenie miastu dawnych praw parochialnych. Brak co prawda podań na temat sprawowania tych praw, gdy kościół otrzymał reformowanych kaznodziejów i wprowadzono Simultaneum (odprawianie nabożeństw według wielu obrządków i wyznań), nie odnotowano jednak żadnych sporów i wydaje się, że reformowani (kalwini) odprawiali swe śluby, chrzciny i pogrzeby w kościele zamkowym, zaś luteranie – w kościele parafialnym (oba kościoły znajdowały się zatem niejako pod jednym dachem). Natomiast jurysdykcja kolegiacka i kasztelańska wraz ze wszystkimi, którzy im podlegali, znajdowała się stale w gestii kościoła św. Jadwigi, czy jednak także część miasta – ulega wątpliwości. Po śmierci ostatniego księcia kościół – jako kościół zamkowy – został przejęty przez cesarza i zwrócony obrządkowi katolickiemu. Luterańscy parafianie musieli odtąd odprawiać swe obrzędy kościelne w kościele farnym, jednak wszelkie opłaty musieli w dalszym ciągu uiszczać swemu kościołowi parafialnemu, tj. katolickiemu proboszczowi (kościół katolicki zawsze się wyżywi :D ). Mowa jest o tym w memoriale, który ci (tj. parafianie) wystosowali 16. stycznia 1693 r. do królewskiego rządu, a w którym piszą: „przyznajemy z należnym respektem, że tutejszy kościół zamkowy ratione officii et domicili (z racji urzeędu i miejsca zamieszkania) za parafię naszą uznajemy”, takoż i w rzeczonym memoriale wyrażają gorliwą gotowość uiszczania jura parochialia stolae (opłat iura stolae), gdyby im tylko na odprawianie swych ministerialiów w kościele luterańskim zezwolić zechciano. Tak więc zaledwie 17 lat po śmierci księcia, sprawy zaszły już tak daleko, że (luteranie) byli gotowi płacić podwójnie, byle ich tylko pozostawić w ich wierze. To, że wszyscy oficjaliści, podlegający w czasach książęcych kościołowi zamkowemu, również w czasach cesarskich przynależeli katolickiemu kościołowi zamkowemu, wynika z rozporządzenia Urzędu Zwierzchniego (Oberamt-u) (Wrocław, dn. 3. października 1692 r.), wystosowanego do kolegiaty: „Jako się tam zatem zdarza, że nie zważając, iż w czasach książąt tamtejszych, wymarłych, nie tyle służba cała zamkowa, lecz także inne, na kolegiaty gruncie mieszkające i pod kasztelańską jurysdykcją stojące osoby, bez względu na wiarę, duchowne swe ministerialia, jako to chrzciny, kopulacje (chodzi o zaślubiny :wink: ), pogrzeby i tym podobne i przynależne, w kościele tamtejszym, zamkowym, jako farze swej, sprawować dawali, odtąd jednak tego poniechawszy, wielu z nich do sług słowa (termin właściwy dla reformacji) luterańskich się udaje, przez co jednak jurysdykcji kościoła zamkowego niemałe praeiudicium (wyrok wydany z góry, tu krzywda) się dzieje, jako że status in quo – jako i w innych, tak i w tym passu (względzie, przypadku) zachowany ma zostać. – Takoż niech Wam przez Urząd Zwierzchni niniejszym przypomnianym będzie, należnie i usilnie, ratione ministerialium także urzędowe baczenie dawać, aby jako i w czasach minionych, w kościele tamtejszym, zamkowym, nic niekorzystnego i nieodpowiedzialnego introdukowanym nie było”. Ugoda altransztadzka z roku 1707 nic w tych stosunkach nie zmieniła, gdyż kościół zamkowy nie został zwrócony, zaś wypełnienie artykułów Pokoju Westfalskiego (z roku 1648, kończącego wojnę 30-letnią) nie stało się zatem normą; artykuł 4 ustalał bowiem, że mieszkańcy parafii uiszczają opłaty kościelne swemu proboszczowi, tak więc tu - zarówno ewangeliccy, jak i katoliccy mieszkańcy (obszaru podlegającego) jurysdykcji kolegiackiej – proboszczowi kościoła św. Jadwigi i tak samo – katoliccy i ewangeliccy mieszkańcy parafii miejskiej – ewangelickiemu kościołowi farnemu. Nie jest jednak wiadomo, by katoliccy mieszkańcy kiedykolwiek opłacali swe akty kościelne u duchownych ewangelickich. Nawet już pod panowaniem pruskim, nauczyciele gimnazjum oraz ewangelicy, mieszkający na terenie kolegiackim, musieli uiszczać opłaty kościelne proboszczowi od św. Jadwigi i na tym tle dochodziło do zatargów. Gdy w roku 1754 wszyscy, będący na służbie królewskiej, zostali zwolnieni z przymusu parafialnego, zaistniała jeszcze wątpliwość, czy nauczycieli gimnazjalnych należy zaliczać do sług króla. Dopiero w wyniku wydarzeń roku 1757 (podczas wojny 7-letniej), ewangelicy zostali zwolnieni z tego obowiązku.

Luterańscy kaznodzieje kolegiaccy albo dworscy

Gdy w roku 1534 rozwiązano kolegiatę tumską, wprowadzono 2 duchownych luterańskich – kaznodzieję kolegiackiego, później dworskiego, wraz z kapelanem albo diakonem, a dopiero pod koniec panowania książąt – dwóch diakonów. Tymi książęcymi kaznodziejami dworskimi byli: Hieronim Wittich z Wrocławia, uczeń Lutra, najpierw kaznodzieja w Legnicy, 1534 – 42, został pastorem w kościele miejskim (św. Mikołaja) i superintendentem księstwa. Franciszek Rosentritt z Namysłowa, 1542 – 52, zwolniony. Magister Samuel Jauch, urodzony w Kożuchowie w roku 1526, kaznodzieja dworski w latach 1552 -58, odszedł do Lubania jako pastor prymariusz. M. (magister?) Roth z Namysłowa, kaznodzieja dworski w latach 1558 – 66, zarządzał superintendenturą razem z pastorem Thanholzerem, aż w roku 1566 został przeniesiony do Wołowa. Izajasz Tribauer zi Igławy (w południowych Czechach), początkowo diakon dworski, kaznodzieja dworski w latach 1566 – 68, zwolniony, powrócił do swej ojczyzny. M. (magister?) Paweł Franz z Plauen, 1568 – 1575, otrzymał dymisję po kazaniu w Wielki Czwartek 1575 r. Marcin Zimmermann z Brzegu, kapelan dworski od roku 1573, 9. października 1575 r. został pastorem w kościele miejskim. Kacper Poppe, kapelan dworski w latach 1575 – 78. Bartłomiej Haugwitz, 1578 – 79, został pastorem w kościele miejskim.Krzysztof Frümbter z Frankfurtu nad Odrą, 1579 – 84, został pastorem w kościele miejskim. Jerzy Werner z Bierutowa, 1584 – 99, został pastorem u św. Mikołaja. Wawrzyniec Stark z Herzberga, 1573 -93, kaznodzieja dworski i superintendent. Mikołaj Blume z Wittenbergi, 1593 – 96, kaznodzieja dworski i superintendent, zwolniony. Mikołaj Anther, 1604 – 08, kaznodzieja dworski i superintendent. Był ostatnim luterańskim superintendentem, po nim superintendenturę administrował przez 6 lat pastor prymariusz Scholz, aż został powołany Neomenius. Jan Sebaldus z Böse w Starej Marchii, 1600 -15, został pastorem w Oławie i był ostatnim luterańskim kaznodzieją dworskim. Powodem częstych zmian na tych urzędach duchownych były w dużej mierze spory religijne tamtych czasów, których przebieg zostanie omówiony w historii księstwa. Jak widać, książęta wypełniali pozyskane dzięki reformacji jus episcopale (jurysdykacyjną władzę biskupa, od reformacji zarząd nad kościołem ewangelickim, spoczywający w rękach panującego) z wielkim zapałem.

Reformowani kaznodzieje dworscy i superintendenci

W roku 1614 na superintendenturze osadzono Jana Neomeniusa (..), pastora z Rękowa, który w roku 1611 przeszedł na konfesję reformowaną (kalwińską), zaś 2. lutego 1612 został przez księcia Jana Chrystiana powołany na kaznodzieję dworskiego. Odtąd, aż do wygaśnięcia domu książęcego, superintendentura pozostawała stale w rękach reformowanego kaznodziei dworskiego, a konsystorz składał się z duchownych reformowanych i luterańskich, którzy rozpatrywali i zatwierdzali kandydatury zarówno reformowanych, jak i luteran. Jednakże luterańscy kandydaci mogli się ubiegać o przyjęcie do Wittenbergi, albo i gdzie indziej. Zdarzało się jednak niezmiernie rzadko, by czyniono im trudności, gdyż także wśród duchownych luterańskich było wielu filipistów (odłam luteran, zwolenników Melanchtona, chodziło o wewnątrzkościelne spory teologiczno-doktrynalne), którzy np. sami z siebie pomijali egzorcyzm podczas chrzcin. Tak więc w XVII w. w Brzegu przez około 60 lat istniała unia, albo raczej simultaneum obu konfesji ewangelickich, wynikające jednakże bardziej z książęcego życzenia, niż z potrzeby gmin wyznaniowych i dlatego - gdy tylko ostatni Piast zamknął oczy - zrazu zanikło. A oto reformowanymi superintendenci (księstwa): Jan Neomenius, urodzony w Ząbkowicach Śląskich, w latch 1614 – 39. Krzysztof Wittich z Legnicy, od roku 1628 kaznodzieja dworski, od roku 1639 administrator superintendentury, w roku 1646 emerytowany. Jerzy Bechner z Bierutowa, 1646 – 47, także rektor gimnazjum, w latach 1616 – 29 profesor gimnazjum Schönaicha w Bytomiu Odrzańskim. 1647 – 51 – wakancja. Jan Walter Biermann, urodzony w Hanau, kaznodzieja dworski i superintendent, 1651 – 70, od roku 1660 także scholastyk wszystkich szkół księstwa. Mikołaj Gertich z Leszna, drugi kaznodzieja dworski w Brzegu w latach 1656 – 64, później w Legnicy, w roku 1670 powołany na superintendenta w Brzegu, zmarł w Legnicy, jeszcze przed objęciem nowego urzędu. Wszystko wskazuje na to, że chodzi tu o Mikołaja Gerticha, 1624 – 70, seniora braci czeskich w Polsce i protoplastę rodu ... Giertychów. Chrystian Pauli z Gawronów Małych koło Rudnej, 1671 -74, kaznodzieja dworski i superintendent, zwolniony. Jako drudzy i trzeci kaznodzieje dworscy swój urząd sprawowali w tym samym czasie: Jan Neomenius, 1612 -14, został nadkaznodzieją dworskim. Jerzy Phulaeus z Legnicy, 1622 – 1634, podkaznodzieja dworski. Krzysztof Wittich z Legnicy, 1628 -39, został nadkaznodzieją dworskim. Augustyn Fuhrmann z Oławy, 1639 – 48. Jan Fanelius z Niemodlina, 1642 -54, jego rodzinę wspierał, a także uwzględnił w swoim testamencie, biskup (wrocławski) Sebastian von Rostock. Chrystian Ursinus z Leszna, 1654 – 56, przeniesiony do Oławy, gdyż z powodu zniesienia zwyczaju noszenia białych komży do nabożeństw w kościele zamkowym, doprowadził do zatargu z duchowieństwem luterańskim (też mi powód! :o ). Mikołaj Gertich, 1656 – 64. Jan Dares z Leszna, 1668 – 79. Kolejni dwaj duchowni z Leszna – w Lesznie znajdował się silny ośrodek braci czeskich, wywodzących się z ruchu husyckiego, którzy - prześladowani przez Habsurgów – uszli do Polski, gdzie ściśle współpracowali z kalwinami, zaś w Lesznie utworzyli m.in. akademię. Gdy książę brzeski Jan Chrystian musiał podczas wojny 30-letniej uchodzić ze Śląska, schronił się w Polsce, gdzie początkowo przebywał w Lesznie. Fryderyk Lucae z Brzegu, 1668 – 71, znany dziejopis, syn rektora, Łukasza, przeniesiony do Legnicy. Antoni Brunsenius z Bremy, 1671 – 77, administrator od roku 1673, rektor gimnazjum od roku 1675, pierwszy kaznodzieja dworski od roku 1676, Udał się z księżną Luizą do Oławy. Jan Laurentius z Berlina, powołany w roku 1676 przez owdowiałą księżną (matkę Jerzego Wilhelma).

Zgodnie z rachunkiem z roku 1665, wydatki na sługi kościelne pokryto - w wysokości 1232 talarów i 20 guldenów (ze środków) kolegiaty i 222 talarów – z komory książęcej, w tym:

1. Superintendent i kaznodzieja dworski – 500 talarów w gotówce, 20 łatrów (dawna jednostka miary, ok. 2 m) drewna za 20 talarów, 2 małdraty (dawna jednostka objętości zboża, ok. 650 l) ziarna za 24 talary, deputat rybny za 12 talarów, tygodniowo pół ósmaka (ósmak – 1/8 beczki, ok. 30 l) piwa za 43 talary i 12 guldenów, bezpłatne mieszkanie i gratyfikacja noworoczna – razem 798 florenów (tak więc superintendent nie marzł, nie przymierał głodem ... ani pragnieniem :wink: ).

2. Drugi kaznodzieja dworski – 290 talarów w gotówce, 1 1/2 małdrata ziarna za 16 talarów, deputat drzewny - 14 talarów, deputat rybny – 10 talarów i 9 guldenów, pół ósmaka piwa tygodniowo, bezpłatne mieszkanie.

3. Diakon dworski - 200 talarów w gotówce, 1 małdrat ziarna za 12 talarów, deputat drzewny - 10 talarów, deputat rybny – 10 talarów i 9 guldenów, pół ósmaka piwa tygodniowo, bezpłatne mieszkanie. (adiunkt otrzymywał bez wszystkich dodatków talara tygodniowo).

4. Kantor zamkowy – 85 talarów gotówką, pół małdrata ziarna, wliczony w poczet sług szkolnych.

5. Organista – 40 talarów uposażenia, 40 talarów jałmużny (Gnadengeld - dobrowolny, łaskawy datek), deputat drzewny – 4 talary, małdrat ziarna za 12 talarów, bezpłatne mieszkanie.

6. Dzwonnik zamkowy – 44 talary i 29 guldenów gotówką, pół małdrata ziarna za 6 talarów, bezpłatne mieszkanie.

7. Kalikant (pomocnik, wprawiający w ruch miechy w organach, „deptacz” :wink: ) - 6 talarów i 18 guldenów.
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-07-20, 21:14, w całości zmieniany 2 razy  
0 UP 0 DOWN
 
mulder 


Wiek: 47
Dołączył: 21 Gru 2008

UP 2397 / UP 3901



Wysłany: 2012-07-21, 06:22   

Dziedzicu Pruski, czy wiadomo coś na temat wykopalisk prowadzonych na placu przykościelnym, gdzie mieścił się wspomniany w tekście cmentarz ? Nie słyszałem o powojennych badaniach.
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-22, 21:05   

Nie wiem, czy prowadzono na tym terenie systematyczne badania archeologiczne, ale w latach 80-tych na pewno były tam robione wykopy (w związku z odtworzeniem murów przyziemia kolegiaty). Należy też pamiętać, że do końca wojny, cały teren między dzisiejszym hotelem a placem Bramy Wrocławskiej i dalej aż do promenady był zabudowany, co można zobaczyć na zdjęciu zamieszczonym ostatnio w dziale o przedwojennych zdjęciach lotniczych.

I jeszcze małe uzupełnienie. W ostatnim „odcinku” pojawiła się informacja, że wejście na plac przykościelny/ cmentarz - od strony Kanonii – prowadziło przejściem pod kamienicą kolegiacką. Na stonie http://wroclaw.hydral.com.pl/ znajduje się bardzo ciekawe zdjęcie, które pozwolę sobie tu wkleić. Widać na mim bramkę z kratą – być może jest to właśnie wspomniane przejście. Kościół był dawniej „oblepiony” kamieniczkami i inną zabudową, gdzie znajdowały się wspomniane mieszkania duchownych i sług kościelnych.

kolegiata.jpg
Plik ściągnięto 818 raz(y) 187,31 KB

Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-07-22, 21:07, w całości zmieniany 1 raz  
0 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-30, 09:14   Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 3

Katolicki kościół parafialny pod rządami cesarskimi, 1676 - 1741

Gdy (21. listopada) 1675 r. zmarł książę Jerzy Wilhelm, duchowieństwo (kalwińskie) stanowili superintendent Chrystian Pauli oraz kaznodzieje dworscy Antoni Brunsenius i Jan Dares. Owdowiała księżna Luiza (wdowa po księciu Chrystianie, matka Jerzego Wilhelma), która aż do rozstrzygnięcia sporu o podział dziedzictwa miała swój dwór na zamku w Brzegu, pragnęła w dalszym ciągu korzystać z kościoła. Ten jednak został już 10. marca 1676 r. zamknięty i opieczętowany; 26. grudnia 1676 r. Fryderyk Ferdynand Flade został przez cesarza mianowany administratorem, zaś 5. lutego 1677 r. cesarska komisja aprehenzyjna (likwidacyjna) (baron Krzysztof von Fragstein, Krzysztof Leopold von Banner, Jan Gottfryd Bidermann von Biberfeld oraz delegat biskupi dr baron Franciszek von Welczeck Can.Wrat. (Canonicus Wratislaviensis?)) przekazała mu uprzednio otwarty i przejęty w posiadanie kościół. Kurfistrz (elektor) brandenburski Fryderyk Wilhelm (ten z Potopu) wprawdzie już 30. marca 1676 r. przedłożył cesarzowi pilną petycję w sprawie swych współwyznawców w Legnicy i Brzegu i upraszał, aby w razie wątpliwości co do pozostawienia kościoła zamkowego, cesarz zechciał im zezwolić na odprawianie nabożeństw we wskazanym miejscu. Prócz tego, że reformowanych nabożeństw całkiem nie poniechano, póty księżna była jeszcze obecna, prośba owa pozostała jednak bez echa. Księżna mianowała Brunseniusa swym kaznodzieją dworskim, a nabożeństwa dla niej i sług zamkowych były odprawiane w sali kościelnej zamku. Księżna zakupiła także kamienicę swego tajnego pisarza przy ul. Długiej, kazała w jednej z sal urządzić kościół i mianowała kaznodziejami Jana Daresa i powołanego niedawno Jana Lauretiusa. Superintendent Pauli, którego funkcja ustała, jako że duchowieństwo luterańskie wymówiło mu dalsze przewodniczenie konsystorzowi, został zwolniony. 29. marca 1678 zapadła cesarska decyzja o podziale dziedzictwa i księżna udała się do swej wdowiej sziedziby w Oławie, dokąd podążył za nią także Brusenius. Kaznodziei Laurentiusowi, zamieszkującemu jedną z kamienic kolegiackich, komisja cesarska nakazała jej opuszczenie w ciągu 14 dni. W roku 1679 nabożeństwa reformowane zostały całkowicie zakazane, zaś duchowni wezwani do przyspieszenia swego odjazdu. Jan Dares znalazł refugium w Zerbst, a Laurentius w Stargardzie. Kościół został poświęcony i oddany obrządkowi katolickiemu, zaś z (majątku) kolegiaty wyasygnowano 100 guldenów na urządzenie ołtarza oraz apartamentów. Cesarz wyznaczał administratorowi - Fryderykowi Ferdynandowi Flademu – uposażenie w wysokości 500 florenów, zaś ten opatrzył później ołtarz kościoła następującą inskrypcją: Altare hoc DeoTri-Uno in honorem St. Hedwigis Magnae Silesiae Ducissae, totius patriae et aedis h*ujus sacrae Patronae singularis anno 1677 fieri exornarique fecit 1686 – 87 Administrator Reverendus et Doctissimus D. Fridericus Ferdinandus Flade primus, propulsa hinc haeresi, anno 1677 die 6 Februarii Bregae in hac ecclesia installatus nec non exinde per decennium Curatus. Ten to ołtarz, który w Bogu w Trójcy jedynemu na chwałę św. Jadwigi, wielkiej Śląska księżnej, kraju całego i tejże świątyni patronki jedynej, wykonano w latach 1686 – 87, co w roku 1677 przykazał Czcigodnny i uczony doktor (?) Fryderyk Ferdynand Flade, który 6. lutego 1677 r. w Brzegu, dla herezji odporu, pierwszym admisistratorem kościoła tego ustanowionym został, a także przez dziesięciolecie urząd kuratusa sprawował). Za to tłumaczenie jeszcze mniej daję głowę :wink: , gwiazdka w jednym ze słów tekstu łacińskiego została wstawiona jedynie ze względu na filtr antywulgaryzmowy. Prócz niego powołano także polskiego kapelana z uposażeniem w wysokości 240 guldenów, jako pierwszego – Walentego Wawrzyńca Ratzengowitza. Otrzymał on mieszkanie w kamienicy diakona przy bramie (Wrocławskiej), zaś administrator – w kamienicy superintendenta. Stopniowo również inne sługi kościelne – dzwonnik, kantor, organista etc. - byli zastępowani katolikami. Z powodu braku gminy, na nabożeństwa doprowadzano codziennie garnizon (chodziło o zapewnienie należytej frekwencji, a żołnierz musi słuchać :wink: ), zaś w Boże Ciało, 9. czerwca 1678 r., po raz pierwszy po 150-letniej przerwie, na rynku odbyła się procesja z przenajświętszym sakramentem, której towarzyszyło prezydium cesarskie oraz nieliczni katoliccy urzędnicy. Odtąd nabożeństwa odprawiali kuratus oraz polski kapelan, drugi kapelan został dokooptpwany w roku 1731, w celu wsparcia schorowanego kuratusa Tomoli i pozostał aż do roku 1758, kiedy to liczba kapelanów została znów zredukowana do jednego. Urząd kuratusa sprawowali pod rządami cesarskimi:
Fryderyk Ferdynand Flade, 1677 – 87 - do śmierci. Jan Walenty Bergner – do roku 1701. Karol Menzel, kanonik głogówiecki i proboszcz u św. Mikołaja we Wrocławiu, w zastępstwie. Następca od roku 1702 – Antoni Arnold Glandorf – złożył rezygnację w roku 1704, zaś po nim nastał Szymon Franciszek Jetschin – do roku 1711. Franciszek Ksawery Tomola 1712 – 39, zmarł w wieku 78 lat, zaś ostatni (kuratus) pod rządami cesarskimi – Bartłomiej Welczewsky – zmarł w roku 1741. Polscy kapelani: Walenty Wawrzyniec Ratzengowitz, Szymon Józef Pospelius, Franciszek Ksawery Tomola, 1693 – 1712, Leonard Ernst Nagel, Jan Felix, od roku 1718 i w zastępstwie sędziwego kuratusa Tomoli od roku 1731 – drugi kapelan, Franciszek Jänel. Kantorami byli w tym samym czasie: Jan Chryzostom Zalasky, równocześnie nauczyciel, 1679 – 1705, Thielscher – 1705 - 47. Organiści: Krzysztof Goldenmund i Neumann, zm. 1775. Dzwonnicy: Daniel Ambrosius ojciec – do roku 1702, później jego syn, a po nim Feliks Jóef Czioseck.
W czasach cesarskich kościół pozostał w dawnym stanie, z wyjątkiem zmian, których dokonano wewnątrz, w związku z wymogami obrządku katolickiego. W roku 1702, na polecenie rezydującego wówczas w zamku palatyna, dokonano naprawy empory książęcej. W roku 1703 cesarz powziął decyzję wypłacenia na potrzeby kościoła sumy 1000 florenów, co jednak, z powodu wielu innych wydatków w związku z ugodą altransztadzką, nie zostało w pełni zrealizowane. Ponieważ nic więcej poza tym nie uczyniono, zakupione przy okazji pierwszego wyposażenia ornaty były tymczasem znoszone, a skąpe przychody z kolekty, podzwonnego i grobów nie starczały na zakup potrzebnych świec woskowych, oleju i wina mszalnego. Radca rządowy von Kolbitz ubolewa w roku 1729, że paramenty kościelne (sprzęty i szaty), bielizna i ornaty, już wcale cum decore się nie nadają i na nowo sprawionymi być winny, jeśli w wielkie święta i wobec luteran wyprawiane procesje, z godnością obchodzone być mają. Budowla kościoła pilnie naprawy potrzebuje, zaś organy bardzo stare do użytku się już nie nadają. Dzięki łasce bożej religia katolicka w mieście tym znacznie przybrała, a na Wielkanoc 2000 komunikantów naliczono (przypuszczalnie wliczając garnizon i ludność wiejską, gdyż w czasach ugody altransztadzkiej liczba stałej ludności katolickiej we wszystkich 5 starostwach (tj. okręgach księstwa) wynosiła niespełna 110). Wszystkie obrzędy duchowne wszystkiego 2 świeckich duchownych sprawuje i gdy jeden z nich chorym lub starym, to zastępstwo sprowadzać potrzeba. Dlatego też, ku Najwyższego chwały powiększeniu i dusz katolickich nieopisanemu pocieszeniu, gdyby należności kościelne wypełniającemu urzędowi kolegiackiemu – prócz obecnych ok. 2 czy3 księży –„następnych przydać zechciano, dzięki którym nabożeństwa rozszerzyć, horae canonicae (godziny kanoniczne) przywrócić, pia suffragia fundatorum (modlitwy wstawiennicze za fundatora) odmawiać, zaś fundację dawną – w części i na ile w warunkach obecnych możebne – stworzyć by można, aby w tych sprawach, sumienia tyczących, zadość uczynić”. Żadne z tych życzeń i propozycji nie zostało jednak zrealizowane, ponad to, że w roku 1731 do pomocy staremu i schorowanemu kuratusowi Tomoli skierowano drugiego kapelana, zaś od roku 1735 na utrzymanie kościoła przeznaczano rocznie 200 florenów (133 1/3 talara). Restytucja dawnej kolegiaty nie leżała wcale w zamiarach cesarza i z pewnością nikt nie może mu w tym względzie uczynić uzasadnionego zarzutu, że nie zrobił dość dla zaspokojenia kościelnych potrzeb tutejszej, małej gminy katolickiej, liczącej niespełna tysiąc dusz. Gdy miasto przeszło pod władanie Prus, duchowieństwo katolickie liczylo trzech księży świeckich kościoła św. Jadwigi (kuratusa i dwóch kapelanów), pięciu jezuitów i trzynastu kapucynów, wraz z czterema konwersami. W tym czasie nie miały też miejsca żadne ważne dla tego kościoła wydarzenia. Pierwszy kuratus – Flade – przywłaszczył sobie przychody z grobów i podzwonnego, co stało w sprzeczności z prawami patronackimi jego wysokości (cesarza). Po jego śmierci w roku 1687 mianowano dwóch ojców kościoła, do których obowiązków należała rewizja rachunków, zaś kuratusowi podlegała inspekcja i administracja. W pawa patronackie usiłował wprawdzie ingerować urząd wikariacki (chodzi o organ administracji biskupiej, któremu m.in. podlegało szkolnictwo, związane bezpośrednio z kolegiatą, która z kolei była ewangelicka; jak widać, sytuacja konfesyjno-administracyjna na terenie dawnego księstwa była wielce zagmatwana, co było przyczyną ciągłych sporów), ale mianowany przezeń dzwonnik został w roku 1702 zwolniony przez zarząd cesarski. W związku ze śmiercią ceasrza Leopolda (tego z auli leopoldyńskiej) w roku 1705 i Józefa - w roku 1711, w kościele św. Jadwigi odprawiono uroczyste egzekwie, ustawiono castrum doloris (zamek boleści - rodzaj ozdobnego katafalku), zaś wszystkie ołtarze (ołtarz główny, ołtarz św. Jadwigi, ołtarz mariacki i św. Józefa, św. Trójcy, ołtarz w tzw. starym kościele), ławki etc. zostały pokryte czarnym suknem, którego zużyto 279 ½ łokcia. Podczas świąt wielkanocnych ustawiano drewniany grób pański.

Kościół św. Jadwigi pod pod rządami pruskimi – od roku 1741

Podczas pruskiego oblężenia w roku 1741, podobnie jak zamek, kościół został obrócony w popiół; 2. maja zawaliło się sklepienie, stopiły dzwony na wieży i piszczałki organowe; szmelc z dzwonów sprzedano za 359 talarów i 12 guldenów. W tym stanie kościół pozostał do roku 1782; otwarty tył (prezbiterium) zamknięto drewnianą konstrukcją (po prostu zabito dechami :D ). Ocalałe prezbiterium było w czasie wojny 7-letniej użytkowane jako magazyn zboża, przez co sklepienie i mury zupełnie się rozspoiły. Cegły z gruzowiska zostały użyte do budowy budynku zarządu w zamku (budynek ten zamykał dziedziniec zamkowy, później wielokrotnie przebudowywany, mieściła się tam m.in. katolicka szkoła dla dziewcząt, rozebrany dopiero po wojnie), a dalsze użytkowanie placu przykościelnego (i cmentarza) zakazane już w roku 1742, gdyż zamierzano tam urządzić gorzelnię, a piwnice w sąsiednim skrzydle zamku użytkować jako mieszkania służbowe. Nabożeństwa odprawiano w zakrystii, gdzie mieściło się ledwie 30 osób. W roku 1770 urząd wikariacki przedłożył królowi wniosek o odbudowę kościoła. Urząd kolegiacki (ewangelicki) dedukował w swym sprawozdaniu, że kościół mógłby być uważany za kościół zamkowy i odbudowany przez władcę jedynie wówczas, gdyby został oddany tegoż religii, zatem i jego konfiskata nie mogłaby być w żadnym razie uważana za naruszenie status quo, gdyż przysługujące władcy prerogatywy zostałyby zachowane, kościół powinien przeto już dawno być reformowany (tj. kalwiński – widzimy tu po raz wtóry zawirowania, wynikłe ze skomplikowanej, uwarunkowanej historycznie, sytuacji konfesjonalno-administracyjnej na Śląsku, w związku z zasadą „cuius regio, eius religio”). „Projekt odbudowy w dawnej formie stałby się jednak dla etatu (budżetu) kolegiaty niebotycznym obciążeniem.” Przy tym pozostało. Kuratusowi Stolzowi brak było odwagi, by dalej forsować ten temat. Obecny kościół zawdzięcza swe powstanie wyłącznie jego następcy – wcześniejszemu kaznodziei niedzielnemu i świątecznemu w kościele św. Krzyża, eksjezuicie Franciszkowi Ksaweremu Bönischowi, który po rozwiązaniu zakonu (jezuitów) w roku 1778 otrzymał beneficjum kuracji (kuracja - jednostka kościelna, wydzieloną z parafii). Bönisch wniósł w nowe stanowisko cały zapał swego zakonu dla domu pana. W imieniu gminy katolickiej zwrócił się w dniu 26. sierpnia 1780 r. do króla Fryderyka II z prośbą o przyznanie łaskawego datku na odbudowę kościoła, zaś dzięki wsparciu dyrygującego ministra Śląska (Hoyma), 14. września 1781 r. wyasygnowano na ten cel 1100 talarów. Suma ta była jednak całkowicie niewystarczająca na opłacenie robót murarskich i dekarskich, które to prace wyceniono na 2433 talary i 12 guldenów. Pobyt papieża Piusa VI w Wiedniu stał się dla kuratusa Bönischa powodem do przedsięwzięcia podróży, na którą otrzymał zgodę rządu. 9. kwietnia 1782 r. uzyskał tam łaskawą audiencję, wprawdzie żadnego wsparcia finansowego, ale za to zupełne indulgencje (darowanie win) oraz kilka relikwii. Ponieważ cząstki krzyża, o którą prosił Bönisch, nie było akurat pod ręką, przeto jego świątobliwość kazał – za cesarskim zezwoleniem – pobrać dwie takie drzazgi z wiedeńskiego skarbca i – w pięknie oprawnych i zapieczętowanych kapsułach – przekazać Bönischowi, wraz z certyfikatem, dzień przed swym wyjazdem. W celu zapewnienia brakujących pieniędzy, Bönisch odbył 4 podróże jako kwestarz.- pierwszą do Wrocławia i w okolice Trzebnicy, drugą do hrabstwa kłodzkiego, trzecią na Górny, a czwartą na Dolny Śląsk. Zbierał datki u katolickich panów, po klasztorach i u prywatnych dobroczyńców. Licząc mile, przebyte jako kwestarz, doszedł do liczby 334. Zebrane środki wyniosły 1333 talarów i 15 srebrnych groszy, zaś kolekta domowa i kościelna, na którą otrzymał zezwolenie, przyniosła 264 talary i 23 srebrne grosze. Ponieważ tymczasem chłopi kolegiaccy (tj. z wsi, należących do kolegiaty) odmawiali świadczenia podwód, należało je opłacić, na co przeznaczono 700 talarów, a do całości (tj. pokrycia wszystkich kosztów) brakowało jeszcze 852 talarów i 23 srebrnych groszy. Z tego powodu odbudowa wieży nie doszła już do skutku. Kolegiata dostarczyła cegieł, dachówek i dziurawek z przynależnych cegielni, za zwrot kosztów własnych i otrzymała polecenie z komory wojennej i domenalnej, by nie czynić Bönischowi żadnych trudności. Również drewno budowlane z lasów królewskich zostało dostarczone za bardzo umiarkowaną taksą. Gdy roboty murarskie i ciesielskie miały zostać powierzone najmniej żądającemu, Bönisch – by ograniczyć koszty – sam stanął do przetargu i - jako najmniej żądający – przejął budowę. Specyfikacja koniecznych robót murarskich brzmiała: „ uczynić wykop na 16 łokci, wykonać mury fundamentowe, szerokie na 7 stóp u podstawy i 5 stóp u góry, wraz z przyporami na 6 stóp u podstawy i 4 stopy u góry, na tym mury pozostałe, wedle rysuku osadzić, nową część, stojącej starej (części) równie zasklepić, stare sklepienie i łuki okienne, popsute, naprawić, otwór od wieży strony zamurować, balustradę zapadłą na książęcym chórze, pozostałym (balustradom) równie uzupełnić, wszelkie dawne na murach ozdoby odbić i na stronie złożyć, ołtarz stary rozebrać, w dwóch miejscach drzwi nowe przebić, gzyms nowy wokół kościoła całego wykonać, od przodu frontyspis (szczyt, przypuszczalnie chodzi o szczyt od strony wieży), dach cały dachówkami na 6 cali nakładanymi pokryć, ściany zewnętrzne, uszkodzone, jako i przypory, naprawić, budowlę całą, od środka i od zewnątrz otynkować i wybiałkować, posadzkę kamieniem wyłożyć, całe rusztowanie i łęki do sklepienia wykonać, wapno wygasić i wszelkie konieczne roboty murarskie i pomocnicze wykonać.” Bönisch przelicytował pozostałych oferentów do 639 talarów, za którą to kwotę przejął zlecenie. Wymagane prace ciesielskie: „ Dach stary rozebrać i wraz z pozostałymi odpadami na stronie złożyć, po czym zadaszenie nowe wedle rysunku, na więźbie na progach osadzonej, wykonać, przy czym belki – od środka do środka – na 3 1/2 stopy rozłożyć, na czwartą krokiew wiązara aptować (dopasować). Gdy to zrobionym będzie, owe założyć, na 6 cali razem z łatą załatować, w koszach (kosz - wklęsły styk dwóch przylegających do siebie połaci stromego dachu) rynny dobre, z drewna rdzeniowego, sosnowego, założyć, chór organowy wraz z sienią i schodami, jako przepisano wykonać i w ogóle wszelkie, wedle rysunku wymagane prace ciesielskie i pomocnicze, wraz z klocami i linami wykonać.” Te prace Bönisch przejął za 245 talarów. Z powodu swego nieprzejednanego charakteru, Bönisch nie był zbytnio lubiany (pewnie też z powodu skąpstwa i wyzyskiwania robotników), choć ten upór z pewnością przyczynił się do szczęśliwego ukończenia całego przedsięwzięcia. 6. lipca 1783 r., w obecności duchowieństwa katolickiego oraz licznie zgromadzonych przedstawicieli pokrewnych religii, dokonano uroczystego rozpoczęcia (budowy). Niestety, podczas budowy całkowicie zniszczono historyczne zabytki. A oto zapis z brzeskiego diariusza miejskiego (Diarium der Stadt Brieg): „Kamień węgielny, jako pod kościół kolegiacki, 10. lipca 1783 r. położony, od - dawnymi czasy bywszej, przez książąt posiadanej kaplicy zamkowej – na zachód, pod ołtarz główny, gdzie dawniej kościół główny, kolegiacki stał, który jednakże podczas oblężenia pruskiego, razem z zamkiem rozstrzelonym i zrujnowanym został. Miejsca, wcześniejszego względem, więcej jest (niem. Platz - trudno powiedzieć, czy chodzi tu o miejsce – choć raczej nie, bo dawna kolegiata była bez wątpienia większa, czy też o plac przed kościołem, a może tylko o samo prezbiterium). Na chórach (tu raczej w prezbiterium) w tej dawnej kaplicy, ze wzniesionymi w modlitewnej pozie rękami, wszyscy książęta tu stali, takoż ich małżonki i dzieci klęczały, z piaskowca zacnego w wielkości naturalnej wykuci, część złotem i farbami wysztafirowana. Wszystkie te statuy z chóru strąconymi zostały, większą z nich część w posadzkę wmurowano (podczas remontu kościoła w roku 1908 pod posadzką odkryto m.in. płaskorzeźby z postaciami ewangelistów z kazalnicy, które - później wmurowane w ściany – do sziś tam można oglądać), część jednak i na plac przykościelny (cmentarz) wyrzucono, gdzie robotnicy – dla rozrywki swojej – kamieniami w głowy tychże rzucali, przez co wszystko do cna popsowali. Pan kuratus Bönisch, bywszy jeziuta, w pełni polityczny pomyślunek tychże duchownych posiadający, niemało się w skrytości cieszył, że on to owym narzędziem być musiał, którym to owych książęcych kacerzy podobizny strąconymi, rozbitymi i zamurowanymi zostały. Człek żaden o te antyczne i piękne prawdziwie rzeczy starania mieć nie chciał, które to z pewnością warte by były, w inne miejsce ostrożnie przeniesionymi zostać.” 15. października 1785 r. (w święto św. Jadwigi), kuratus Bönisch - za biskupim pozwoleniem i wedle przepisanego obrządku - wstępnie poświęcił kościół dla odprawiania nabożeństw, zanim to jeszcze przez biskupa święconą wodą uczynionym być mogło. Brak jednak zapisków o tym, czy i kiedy odbyło się poświęcenie przez biskupa.
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-07-30, 09:25, w całości zmieniany 1 raz  
1 UP 0 DOWN
 
Dziedzic_Pruski 



Wiek: 63
Dołączył: 19 Lut 2007

UP 4808 / UP 7271



Wysłany: 2012-07-30, 09:30   Ciągle jeszcze o kościele św. Jadwigi, Schönwälder cz. 4

Obecny stan kościoła

Obecny kościół św. Jadwigi, stworzony przez kuratusa Bönischa, to prezbiterium dawnego kościoła, nieco przedłużone do tyłu. Ołtarz został przeniesiony z wschodniej na zachodnią stronę (pierwotnie kościoły były tak orientowane, by ołtarz znajdował się od wschodu, co miało symboliczne znaczenie, patrz kościół św. Mikołaja), zaś tam, gdzie dawniej stał ołtarz, dziś znajduje się główne wejście. Od strony placu (cmentarza) znajduje się także wyjście. Wieży nie odbudowano, choć zachowano uskok muru, gdzie się wieża znajdować powinna. Nowe wejście – prostokątne drzwi, z umieszczonym nad nimi półokrągłym oknem, prowadzi czterema marmurowymi stopniami do wnętrza kościoła. Umieszczona nad drzwiami marmurowa płyta zawiera wyrytą złotymi zgłoskami inskrypcję: MCCCLXIX aedificata, Renovata MDCCLXXXIV (zbudowano w roku 1369, odnowiono w 1784), zaś wokół półokrągłgo okna - napis: Wenn sie an diesem Orte beten, so wollest du sie im Himmel erhören (a modliliby się na tem miejscu, (..) Ty wysłuchaj z nieba) 1. Księga królewska, rozdział 8, werset 35 – 36. Na górze, poniżej dachu, umieszczono starą figurę św. Jadwigi, zaś na przyporach, po obu stronach – stare ozdoby heraldyczne – hełm z klejnotem i hełm ze śląskim orłem. Wnętrze kościoła, prócz kilku obrazów ołtarzowych, pozbawione jest ozdób, kazalnica jest z drewna, zaś wejście do książęcej łoży, od strony zamku – zamurowane. Ołtarz główny zdobi malowidło ze św. Jadwigą, którego autorem jest Krause z Ząbkowic Śląskich, ozdoby nad ołtarzem – freski z alegorycznymi wyobrażeniami miłości, wiary i nadziei – wykonał berliński malarz Kimpfel. W kaplicy św. Piotra i Pawła znajduje się obraz ołtarzowy autorstwa Alojzego Johna z Pragi, przedstawiający obu apostołów, pogrążonych w kontemplacji boskiej doskonałości. W drugiej kaplicy, naprzeciw, opawski malarz Jan Günther stworzył obraz świętej rodziny z wieloma atrybutami. Małe organy, które za 400 talarów zbudował organmistrz Scheffler, zostały później przeniesione do nowego kościoła parafialnego św. Krzyża. W kościele św. Jadwigi odprawiane są tylko niektóre nabożeństwa, a latem odbywają się niedzielne nauki dla dzieci. Po całkowitym zniesieniu zakonu jezuitów, kościół jezuitów (św. Krzyża) został w roku 1801 przyznany gminie katolickiej jako kościół parafialny, patronat sprawuje rząd; szkoła katolicka została natomiast przekształcona w szkołę miejską. Odtąd kościół św. Jadwigi jest znów kaplicą, której przyszłe przeznaczenie, jako że nie jest używana do odprawiania nabożeństw, nie zostało w ramach nowej organizacji parafii jeszcze rozstrzygnięte, jednak - zgodnie z reskryptem deputacji duchownej i szkolnej rządu królewskiego z 29. marca 1813 r. - gmina przejęła konkurencję (tu raczej współodpowiedzialność) w budowie i utrzymaniu obu zjednoczonych kościołów w przypadku niemożebności pekuliarnej (niewypłacalności). Cmentarz przykościelny nie jest używany od roku 1742. W roku 1801 wybudowano na jego terenie browar i szynk. Z wielu pomników, o których wspomina Lucae, zachował się tylko jeden, wmurowany w ścianę zamku. Wzniosła praca przedstawia ofiarę Abrahama, a nad nią – złożenie do grobu. Postaci Izaaka, Abrahama i anioła są uszkodzone, barana, osła i sługi - dobrze zachowane. Być może był to nagrobek dziecięcy (ze względu na motyw). Także w samym kościele znajdują się jeszcze resztki nagrobków, np. ukrzyżowanie - dobra robota w piaskowcu.

Sługi kościelne (duchowni) pod rządami Prus

W czasach przejęcia (Śląska) przez Prusy, zmarli wszyscy duchowni – kuratus Welczkowsky oraz kapelani Felix, w 1741r. i Jänel - w 1742 r. Straty uzupełnił urząd wikariacki - powołani zostali: administrator – Franciszek Antoni Folich, który równocześnie zarządzał kuracją oławską, oraz kapelani – Klose i Raupach. Następcą administratora został kuratus Kacper Franciszek Walenty Stolz, do roku 1778, Franciszek Ksawery Bönisch, 1778 – 1800, Józef Elsner, zm. 1812, Czichy, zm. 1837, Beer, przeniesiony w roku 1841. Kapelani: Polski kapelan Klose, przeniesiony w roku 1752 i kapelan Raupach, obaj mieszkali w kuracji, gdyż stara kapelania (dom z mieszkaniami kapelanów) przy bramie Wrocławskiej nie nadawała się do zamieszkania jeszcze od bombardowania. Gdy zmarł Raupach, jego urząd nie został ponownie obsadzony i odtąd był już tylko jeden kapelan. Urząd kolegiacki meldował rządowi, że małej gminie w zupełności wystarczają dwaj duchowni, zaś drugi kapelan został dokooptowany jedynie dla wsparcia starego i schorowanego Tomoli, nie należąc tym samym do staus quo. Na miejsce Klosego przyszedł Maschkowitz i w roku 1755 zajął kapelanię, ale zmarł podczas wojny (7-letniej). W zamian kuratus miał odstąpić dolne piętro w swoim mieszkaniu – izdebkę i sklep (tj. sklepione pomieszczenie; sklepione pomieszczenia znajdowały się zwykle w przyziemiu, podczas gdy te na piętrach posiadały stropy; ponieważ w przyziemiu urządzano – mówiąc dzisiejszym językiem – placówki handlowe, przylgnęła do nich nazwa „sklep”), które zamieszkiwał Klose – dzwonnikowi. (Kuratus) wolał jednak wypłacać przysługującą mu od roku 1744 rekompensatę za czynsz w wysokości 7 talarów i 9 groszy, a wspomniane pomieszczenia zachować dla swego sługi. Wojna 7-letnia była dla duchowieństwa katolickiego okresem ciężkiej próby. Kościół św. Jadwigi, jak i jezuicki, były używane jako magazyny, a w konsekwencji wydarzeń wojennych roku 1757 król odebrał duchownym katolickim opłaty iura stolae, pobierane od ewangelików, dziesięcinę i wszystkie akcydencje (dodatkowe świadczenia). Ponadto Urzędowi Zwierzchniemu (Oberamt-owi) nie wolno było wypłacać żadnemu katolikowi wynagrodzenia, przewyższającego 300 talarów. Król był wówczas przekonany, że posiada powody do wątpliwości co do wierności katolickich Ślązaków, a zwłaszcza duchowieństwa. Wprawdzie kuratus otrzymywał tu tylko uposażenie w wysokości 500 florenów gotówką, talara gratyfikacji noworocznej i żadnych akcydencji, ale za to kapelan – prócz swego uposażenia w wysokości 205 talarów i 8 guldenów – otrzymywał 15 korców żyta, również kantor, organista i dzwonnik pobierali deputaty zbożowe i drzewne. Deputaty zbożowe pozostały, jednak drzewne odtąd już nie występują, a kapelan utracił oba (deputaty). Następny, powołany w roku 1772 kapelan – Walenty Gwaliczek – otrzymywał już tylko 175 florenów uposażenia i mieszkanie w kuracji. Jego następcami byli: Walenty Meja – od roku 1775, Ignati – 1781, Jaroschek – 1789, Florian Navarra – 1789, Jan Barisch – 1792, Czichy – 1795, który w roku 1812 został kuratusem. Gdy po opuszczeniu miasta przez jezuitów w roku 1801, kościół św. Krzyża został przekazany parafii katolickiej, w roku 1802 powołano znów drugiego kapelana, a odkąd kościół św. Krzyża stał się kościołem parafialnym – jeszcze trzeciego. Jeden z tych kapelanów, który winien biegle władać językiem polskim, sprawował od roku 1809 duszpasterstwo w domu dla obłąkanych i domu pracy (chodzi o więzienie przy ul. Długiej – cuchthauz). Od roku 1819 jest jednak znów tylko proboszcz i dwóch kapelanów, przy czym jeden z nich jest równocześnie wikariuszem powiatowym. Dom pracy otrzymał później własnego ksiądza.

Kantorzy pod rządami Prus

Bähr z Oławy, 1747 – 73, jego syn, 1773 – 1807, postradał zmysły, jego następcą został. H. Pfitzner z Chrząstowej Wielkiej. Organiści: Neumann, zm. 1775, Tomasz Morell, Flögel.

Stosunki panujące w tym kościele pozostały zatem z grubsza takie same, jak za rządów cesarskich. Kościół stał się wprawdzie z kościoła zamkowego – kościołem parafialnym pod królewskim patronatem, jednak gmina wciąż korzysta na tym, że uposażenie sług kościelnych i utrzymanie ich mieszkań leży w gestii kolegiaty, choć obecny kościół parafialny nie ma z kolegiatą nic wspólnego.
Ostatnio zmieniony przez Dziedzic_Pruski 2012-07-30, 09:44, w całości zmieniany 1 raz  
1 UP 0 DOWN
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Zobacz posty nieprzeczytane

Skocz do:  

Tagi tematu: brzeg, koscioly


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template BMan1Blue v 0.6 modified by Nasedo
Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 35
Nasze Serwisy:









Informator Miejski:

  • Katalog Firm w Brzegu