Wysłany: 2007-02-26, 23:47 jak wspominacie swoje pierwsze milosci?
forumowicze,czy pamietacie swoje pierwsze wielkie uczucia? czy pamietacie milosci,na wspomnienie ktorej - nawet po wielu latach - usmiechacie sie do samych siebie?jaka byla wasza njwspanialsza randka??? wiem,ze to takie babskie pytanie,ale mam nadzije,ze rowniez meska czesc forumowiczow uchyli rabka tajemnicy:) w koncu milosc dotyczy kazdego z nas...:)
ja pamiętam bardzo dobrze....zamiast uczyć się na egzaminy w sesji pisalem 17-o stronnicowe listy co 2, 3 dni....zawaliłem semestr a później i tak straciłem kobiete, kochała cinzano i disco italiano a teraz we Włoszech makarony kręci ... ale warto było .... sam nie wiem co ja mogłem pisać w tych listach?!?
Moja pierwsza miłość bardzo silnie na mnie wpłynęła ... tak to zazwyczaj bywa w tych pierwszych miłościach... przyznam, że przez wiele lat na różny sposób próbowałem się poukładać po tym.. momentami robiłem to jak prawdziwy nieudacznik ..śmieszne..ale przez parę lat te wszystkie uczucia krążyły mi po główce.. ale zawsze wraz z nostalgicznymi wspomnieniami pojawiało się odrobinę refleksji i dojrzałości.
Pierwsza miłość była przesycona pasją.. pożądaniem, chęcią oddania wszystkiego dla Niej.. (z czasem sfera emocji nieco się ulegała zabrudzeniu)... szczerze wciąż tęsknie do uczucia kiedy człowiek nie ma ŻADNYCH wątpliwości... kiedy oko i myśl nie spocznie na innej bo widzi / czuje tylko tę jedną.. nie ma żadnych analiz, liczy się tu i teraz...
Nabrałem już nieco umiejętności uśmiechania się do przeszłości.. wychodzi mi to całkiem nieźle... moja pierwsza miłość jest mężatką ..i nawet nie wiecie jak się cieszę z tego powodu.
nidgy nie zapomne mojej pierwszej milosci.znalismy sie od najmlodszych lat. dzialo sie to pare lat temu, co rok, w wakacje. mieszkalismy ok 500 km od siebie. rozstania byly bardzo bolesne.,pelne tesknotywidzielismy sie raz w roku, ale mielismy wrazenie,ze minelo pare dni,a nie 12 m-cy od naszego ostatniego spotkania... to trwalo kilka lat. urwalo sie. potem on pisal dluuugie listy i dzwonil do mnie z akademika..az pewnego dnia wyjechal do USA. rzucil studia i nie wrocil.oczarowala go ameryka i pieniadze. swiadomosc,ze on nie ma zamiaru wracac do Polski pozwolila mi go sobie na dobre wybic z glowy. ale czasem jeszcze wspominam te piekne,romantyczne calonocne rozmowy przy ognisku. wiem,ze gdy sie spotkamy po latach nie przejdziemy obok siebie obojetnie. bo bylo to prawdziwe uczucie, pierwsze i takie czyste. ale niedojrzale i mozna rzec,ze wakacyjne.
teraz jestem bardzo szczesliwie zakochana w mezczyznie starszym 8 lat. nigdy nie przypuszczalam,ze bede wlasnie z nim:)to jst milosc mojego zycia.
moja pierwsza "miłość"?
hmmm... jeden z kuzynów... i jak najbardziej wspominam to z rozrzewnieniem i uśmiechem... nikt nie był w stanie przetłumaczyć mi, że taki związek czy "uczucie" jest śmieszne (miałam z 10 lat!)
ale uparta byłam... dopiero po kilku dniach mi chyba przeszło...
do tej pory, kiedy się spotykamy śmiejemy się z tego do rozpuku! jego dziewczyna też się śmieje, że chyba czuł do mnie miętę, bo jesteśmy do siebie podobne
po dziś dzień jest moim ulubionym kuzynkiem
ciekawy temat...a co do mojej pierwszej MIŁOŚCI...jak chcecie wiedzieć to powiem a co-hehe,moja Pierwsza Miłość jest w sercu i trwa nadal...zakochałem się pierwszy i mam nadzieję ostatni raz-chyba miałem i mam wielkie szczęście że to jest moja kochana żonka z którą byłem,jestem i chcę nadal być-pozdrawiam i życzę miłości
Ale fajny temat Tak od rano (no może nie samego rana) nastraja pozytywnie. Co do mojej pierwszej miłości to można by kilka tych pierwszych wyróżnić, bo takie pierwsze, pierwsze zakochanie było nieodwzajemnione (choć czasem myślę że odwzajemniona, tylko ja zawsze na takich cholernie nieśmiałych facetów trafiam ). Zaczęło się od wakacyjnej rozłąki i zaowocowało pięknym snem, który pamiętam do dzisiaj, snem o sensie i prawdziwej miłości, której na owy czas i jeszcze długo później nie przeżyłam w świecie realnym . Oczywiście chłopak, w którym sie zakochałam był totalnie nie w moim guście (i od tego czasu to chyba tak mi już zostało, zawsze zakochuję sie pomimo wszystko )
Moja pierwsza miłość wciąż jest przy mnie, wieczorem tuli mnie do snu, a rano przynosi mi śniadania do łóżka... Każda kolejna nie była już tą właściwą lecz zwykłym chwilowym zauroczeniem, dlatego pozostałam przy tej najwspanialszej, niesamowicie mocnej, upragnionej. Lata mijają, a my wciąż razem, jak za dziecięcych lat po uszy w sobie zakochani
Moja pierwsza milosc hm dopiero po roku zosala odwzajemniona i jak narazie trwa nadal .. chociaz w miedzy czasie byly raczej zauroczenia .. do tej jedynej prawdziwej sie jednak wraca
Ja jeszcze dodam, że zawsze czegoś brakowało moim miłostkom do prawdziwej miłości aż do teraz i mam nadzieję, że już z tą miłością pozostanę ,choć jest niewątpliwie najbardziej skomplikowana logistycznie to emocjonalnie najoczywistrza ze wszystkich które miałam okazję przeżyć (choć nie było ich znowu tak wiele )
Ostatnio zmieniony przez Pepe 2007-02-27, 15:08, w całości zmieniany 1 raz
Wolę na ten temat nic nie mówić, nie mam dobrych wspomniej z tej pierwszej miłości. Teraz co jest obecnie mnie bardzo buduje, czuje się szczęśliwy dopiero teraz
Moja pierwsza miłośc zaczęła się 8 lat temu i trwa nadal. Mam nadzieję, że do skończenia świata i o jeszcze jeden dzień dłużej
Acha - większośc wie, że jest już moim mężem co napawa mnie wielką dumą
ehhh... pierwsza miłość... a może raczej zauroczenie, bo w wieku 13 lat nie wiele wie się o miłości... dość dawno ale było
Chłopak był starszy 2 lata, z miasta... byłam nim oczarowana... zauroczenie trwało całe wakacje... a później prysło jak bańka mydlana... nie mogłam się z tym przez pewien czas pogodzić, ale teraz jak patrze wstecz z perspektywy czasu, wydaje mi się to bardzo dziecinne No cóż taka bywa pierwsza miłość
eh, tak... pamiętam to jak dzisiaj... on był wysokim jak na swój wiek brunetem, a ja byłam taka młoda i naiwna. chodziliśmy do jednego przedszkola, to była chyba grupa "maluchów" - usiadł koło mnie przy śniadaniu i powiedział że mnie kocha. to były piękne czasy, chodziliśmy ze sobą prawie cały dzień, dzięki temu w czasie leżakowania miałam fory, bo nie bił mnie ani nie rzucał we mnie poduszką tak jak w całą resztę. niestety on okazał się szują i następnego dnia przy śniadaniu siedział już obok innej, a potem znowu oberwałam poduszką...
faceci to dranie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum