Dawno, dawno temu, jakieś 40-50 lat , w KAŻDE niedzielne popołudnie większość mieszkańców Brzegu całymi rodzinami wędrowała do parku ( tzn. na stadion ) na mecz piłkarski kibicować naszej drużynie Stal Brzeg. Pamiętam, że o piłkarzach, meczach, wynikach rozmawiała moja mama, ojciec, babcia …przedszkolaki i sąsiedzi. Aleja dojazdowa do bramy stadionowej była zastawiona na całej długości rowerami i motocyklami. Młode mamy ze swoimi pociechami w wózkach spacerowały na bocznych boiskach – były to czasy bardzo, bardzo bezpieczne. Dla niektórych kibiców mecz kończył się falstartem w Słoneczku. Była to „kultowa” piwiarnia, na prawo za mostem kolejowym w kierunku kwadratówki, w której panowała atmosfera żywcem wycięta z ula. O ile pamiętam, to swojski „mikroklimat” panował tylko w dni piłkarskie, a w pozostałe dni tygodnia „Słoneczko” był cichą, rodzinną spelunką
Jacek Brzeski pisze, że nie ma śladu po niej . Od kiedy?
"Słoneczko" nie istnieje już od dawna - będzie kilkanaście lat... Były próby odbudowy dni chwały, ale szybko poległy.
Fakt jest faktem - "Słoneczko" miało swój specyficzny "urok". Jakaś ciecz w kuflach z piwem w nazwie, żółty ser jako przekąska i kaukcja za kufle = kto to pamięta? Oblewaliśmy tam maturalne lata .
Wstyd się przyznać, ale nawet jakiś klub razem z kumplami z klasy zawiązaliśmy przy stolikach .
Ostatnio zmieniony przez Franco Zarrazzo 2008-03-08, 14:41, w całości zmieniany 1 raz
Ano, piwsko (i nie tylko) tam żłopali wszyscy równo i tubylcy i przyjezdni z niedalekich koszar, można by rzec - kwitła tam swoista przyjaźń polsko-radziecka
Taak. Słoneczko miało swój niepowtarzalny urok. Stoliki na których stały tysiące kufli, czasami z niedopitą piwopodobną cieczą. No i ta niepowtarzalna woń wydobywająca się z pobliskiego duktu wodnego. Cały park i samo "Słoneczko" było przesiąknięte wonią przypominającą połączenie gazu i benzyny.
Nie tylko strumyk na tyłach stadionu, ale i całe jezioro wydawało taką woń. Brzegi tego akwenu oraz brzegi duktów wodnych pokrywała smrodliwa czarno-ciemnozielona maż.
Był nawet taki moment, że na wysokości wzgórka na ścieżce prowadzącej w głąb Parku wzdłuż betonowego płotu okalającego stadion, w wyniku zatamowania powierzchni strumyka zebrały się jakieś benzyny i smary i po prostu zapłonęło to wszystko. Ostro było - płonący strumień był i drzewa nawet się okoliczne zajęły. Pamiętam dobrze- akurat wracałem z jakiegoś spacerku. Dawno - ponad 20 lat temu.
Wszystkie te smary musiały chyba spływać z lotniska, bo jak się ruscy wynieśli to i smrodek się skończył. Co dziwne to staw przy Kochanowskiego nie był skażony ropą a ma ujście do tego strumyka.
Natomiast dukt wodny, który szedł od Parku Wolności wzdłuż ul. Słonecznej podśmierdywał nieznacznie. Z tego co słyszałem, to obecność tych zanieczyszczeń była spowodowana spuszczaniem paliwa przez sowietów po lotach patrolowych. Ponoć je spuszczano wprost na ziemię stąd dostawało się one do ekosystemu, którego Park Wolności był częścią. Raz pamiętam, jak grupa żołnierzy sowieckich ślamazarnie czyściła brzegi jeziora przy budynku nadleśnictwa.
Oj ja pamiętam, że to były dość głośne sprawy - mówiło się nawet, że wystarczyło w ziemię na lotnisku spadel wbić i ropa podchodziła od razu. Były też jakieś zagrożenia skażenia potoku, będącego ujęciem wody pitnej dla Wrocławia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum