Dziura na drodze? Powalone drzewo? Sąsiad który pali opony w domowym piecu? Napisz do nas na adres forumbrzeg@forumbrzeg.pl a zajmiemy się każdą sprawą.
"dziarsko" było x], nie wiedziałam, że można grac jazz na banjo, za mocno po prostu! do tego świetny wokal, poczucie humoru, niepowtarzalny klimat, genialni muzycy, kubek gorącej herbaty i można się było rozpływac <3. ciekawe co nas dzisiaj czeka ; >.
I ja tam byłem,
świetnie się bawiłem
brawa gromkie biłem,
płytę kupiłem.
Koncert rewelacja, publiczność świetna, klimat niesamowity. I ten sceniczny luz Old Timers'ów... Oby następne koncerty przebiegały w podobnej atmosferze.
Do zobaczenia wieczorem.
Fantastycznie! Jednak udało się być dziś na koncercie. Wczoraj zresztą również. Old Timers przeniósł nas w rewelacyjne czasy tzw. dixielandu (swoją drogą, jeśli chodzi o instrument banjo, to był on podstawą tego stylu, który to wykreował się w początkach XX w. i na dobre zapoczątkował erę jazzu. Tak więc inaczej ujmując: dixieland bez banjo to nie dixieland:):).
Dzisiejszy zaś koncert oceniam jako najwyższą klasę. Musiałem opuścić salę po godzinie, ale to i tak dużo mi dało. Było mocno refleksyjnie. Gdy wychodziłem trwał akurat „Solar” Milesa Davisa. Intro, które Jagodziński wykonał do tego utworu to prawdziwy majstersztyk! Nie wiem co działo się pózniej, ale do tego momentu to był najmocniejszy akcent tego koncertu. Po prostu perełka.
Poziom muzyczny mistrzowski. To, że perkusiście w pierwszym utworze dwukrotnie wypadła pałeczka:) nie pozwoliło przyćmić jego niesamowitego wyczucia i perfekcji. Grał jak dla mnie rewelacyjnie. Pięknie brzmiał kontrabas, a pan grający na nim z wyczuciem i ze smakiem konstruował podstawę pod improwizacje Jagodzińskiego i Mirabassiego. Jagodziński i Mirabassi -mistrzostwo. Nic dodać nic ująć.
Ostatnio zmieniony przez Walter Gropius 2008-03-07, 22:15, w całości zmieniany 2 razy
Po dzisiejszym koncercie, a przypominam zagrali dla nas „Jazzowi Romantycy" Jagodziński/Mirabassi, uświadomiłem sobie , a właściwie przypomniałem dlaczego między innymi tak bardzo lubię "JnO". Ano dlatego, iż oprócz świetnej klasy muzyków jazzowych, jest też spory przekrój „rodzai” jazzu..i tak wczoraj old-schoolowo-orelańsko-amstrongowo-ellingotonowo a dziś bardziej klasycznie-współcześnie-romantycznie-Chopinowsko, z przewodnictwem akordeonu i pianina i świetnie współbrzmiącym kontrabasem i perkusją.
Gra Andrzeja Jagodzińskiego na akordeonie, który swoją drogą jest również pianistą i kompozytorem, a w roku 2005 jako jedyny Polak zasiadał w jury I Międzynarodowego Konkursu Pianistów Jazzowych w Moskwie, nasunęła mi jedno skojarzenie, a mianowicie - wirtuoz bandoneonu Astor Piazzolla - kompozytor Tanga argentyńskiego (Franek szkoda, ze nie mogłeś być).
To co wyprawiali na akordeonie Andrzej Jagodziński i na fortepianie Giovanni Mirabassi, zasługuję na wielkie "ach". Pierwsze ciarki odczułem przy utworze "Behind The White Door" i w zasadzie każdy następny kawałek był niesamowity. Nie sposób również nie wspomnieć o niesamowicie pulsującej grze perkusisty w sambie i również na bardzo wysokim poziomie wstawkach solowych kontrabasisty.
No nic pozostaje czekać do jutra na 19tą ..
ps.
Dzięki za towarzystwo i oczywiście Jadore za lizaki
Wyjde na ignoranta, ale dzisiejszy koncert mniej mi sie podobal niz wczorajszy
Co wcale nie znaczy, ze nie doceniam muzykow, po prostu romantyzm nie jest rodzajem muzyki, ktory bym szczegolnie uwielbial. Ale musze przyznac, ze utwor szopenowski mnie po prostu urzekl.
Teraz wrzucam zalegle fotki (glownie portretowki) z Old Timersow, za pare godzin, jak obrobe, z dzisiejszego koncerto.
EDIT:
I dzisiej... wlasciwie to juz wczorajsze zdjecia
Jazzowi romantycy:
Ostatnio zmieniony przez A.Mason 2008-03-08, 01:00, w całości zmieniany 2 razy
Bylem na dwóch koncertach. Bardzo mi się podobało
Pierwszy - b. przyjemnie muzyka płynęła, szkoda ze nie zagrali muzyki z "Va bank" )
Drugi b. inspirujący
Kupili mnie juz po "Deep cut"
Mirabassi przypominał mi F. Chopina. komu tez?
Akordeon był rzeczywiście duza niespodzianką, Całość była miękka i ciepła dla ucha.
pomimo tego, że za dźwiękami akordeonu nie przedam, stwierdzam że wczoraj było bardzo fajnie
dokładnie, akordeonu nie lubię, ale razem z fortepianem tworzył jakiś taki niepowtarzalny klimat +mój wczorajszy ewidentnie "romantyczny" humor i siedziałam tam i się roplywałam : ). żałuję tylko, że dotarłam lekko spóźniona i trochę mi uciekło.
Z calego koncertu chyba najwspanialszym dla mnie (podkreslam, ze ja sie na muzyce nie znam, ja tylko lubie sluchac) bylo wykonanie Karawanu Ellingtona przez Fourth Floor.
A najlepszy koncert - Old Timersi, za ogromny optymizm jakim naladowali mnie na swoim koncercie.
mnie najbardziej rozwalili panowie z fourth floor, po prostu powiało nieziemską świeżością i optymizmem pomimo tego, że marimbę i wibrafon znam nie od dziś, oczarowały mnie te instrumenty na nowo : ). zdjęc mam tez trochę z tego koncertu, podrzucę z czasem. A.Mason, czaiłeś sie na zdjęcie z tym moim żółtym kubkiem co xD? fajną wczutę wszyscy mają wypisana na twarzy : ). co do kwartetu piotra barona powiało klasyka po prostu, przez trzy pierwsze dni zaskakiwał mnie zawsze jakiś instrument: banjo, akordeon, marimba/wibrafon, a w niedzielę po prostu czysta klasyka pod wzgledem składu jak dla mnie, saksofon czarował nieziemsko.
A.Mason, ja już tam Twoje fotki z koncertów i nie tylko na Twoim fotoblożku obczaiłam Zdjęcia super i dobrze że ktoś to profesjonalnie sfocił - wiecie o co mi jeszcze chodzi
Koncerty rewelacja, jeśli miałabym je jakoś ułożyć w hierarchii od najlepszego do najgorszego dla mnie, to byłoby to tak: Fourth floor, Old Timers, Romantycy i Piotr Baron (choć wiem, że na Jazzie się mało znam i są tacy, którzy widzą to inaczej).
Na Youtube znalazłam ze 3 utwory FF. Faktycznie ich aranżacja Duka Ellingtona była rewelacyjna, ale pozostałe utwory, zwłaszcza słuchane na żywo, to po prostu coś niesamowitego - bardzo słusznie wygrali zeszłoroczny JnO.
Natomiast to co zagrał Piotr Baron - niech mi wybaczy moje słowa, bo zapewne jest świetnym muzykiem - to był dla mnie koszmar - ja lubię melodię rytm, powtarzalność, a tam u niego tego nie było, tylko improwizacja, raz nawet miałam wrażenie, że zamiast grać, to każdy z nich dosłownie stroi sobie instrumenty. Całość koncertu uznałabym za niewypał, gdyby się nie zrehabilitowali w moim odczuciu ostatnim bisowym kawałkiem - Luisa Armstronga. No to teraz możecie mnie już spokojnie wykląć W kwartecie Piotra Barona najbardziej podobał mi się kontrabasista (jego gra).
Poza tym panowie z Old Timers - super grali, tak skocznie, radośnie, że aż się chciało podrygiwać i słuchać - sprzedawali swoją płytę po koncercie, niektórzy nabyli i pewnie nie żałują.
Ogólnie, podsumowując - tegoroczny JnO w Brzegu uznaję za bardzo udany i na wysokim poziomie Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum