W dzisiejszej (25.03) Wyborczej i informacjach telewizyjnych podaje się jak to niewdzięczni górnicy, hutnicy, energetycy oraz związkowcy z bliżej nieokreślonych państwowych firm nawołują do wzrostu płac nawet o 11% w imię hasła „Nie będziemy płacić za wasz kryzys”. Swoje oburzenie spowodowane tymi żądaniami wyrażają m.in. pan Adam Szejnfeld, Jeremi Mordasiewicz, przedstawiciele mało znanych firm doradczych i inni. Podstawowy argument w krytyce żądających podwyżek to trudna sytuacja na rynku finansowym i pracy spowodowana kryzysem. Tylko jakoś nikt nie chce pamiętać, że przed stanem wojennym żądania były podobne a jakoś nie słychać było głosów obecnie rządzących i kolegów z ich ugrupowań, że sytuacja jest trudna i nie można naciskać na rząd. Wtedy były to słuszne żądania w ramach hasła „czym gorzej tym lepiej” teraz są niesłuszne, no bo jak można występować z żądaniami w czasie kryzysu? Tylko nie pisze się obok kto i w jaki sposób do tego kryzysu doprowadził i kto na nim skorzystał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum