A ja chciałbym usłyszeć (przeczytać) jak forumowicze spędzili wigilie i kolację?
Jeśli o mnie chodzi to kolacja zaczęła się o 18:00. W sumie sześć osób: w tym udział wzięły cztery pokolenia (przywiozłem dziadka z daleka). Potraw nie było 12 ale i tak nikt nie zjadłby wszystkiego. Ja z moją ciocią napchaliśmy się (jak co roku) pierogami z grzybami. Czekam na nie caaały długi rok, a później nie jem nic innego
Po kolacji masa prezentów - tak z 30 sztuk. I kupa zabawy przy rozpakowywaniu. W ogóle moje wieczerze wigilijne przebiegają pod znakiem dobrego samopoczucia (żeby nie rzec humoru). Dziadek, który był na wigilii pierwszy raz stwierdził, że Św. Mikołaj musiał zgubić jeden worek na balkonie - stąd tyle prezentów. A później dyskusje o wszystkim o czym się da: z dziadkiem o historii bo on przeżył II wojnę światową i jest skarbnicą wiedzy. Część poszła na pasterkę. Na tą o 24 bo podobno o 22 o nie ma wolnych miejsc siedzących
u mnie podobnie w sumie 7 osób 4 pokolenia. Potraw więcej niż 12. Najpierw kutia (nawet nie wiem jak się to pisze) ale ją uwielbiam a potem to jem wszystko najwięcej ryb które również uwielbiam. Kolacja zaczęła sie szybko gdyż siostra z mężem i córką jechała do teściów jeszcze więc ok 17 się zaczęła tradycyjnymi życzeniami i opłatkiem. No po kolacji prezenty które roznosiła najmłodsza w domu. Później jeszcze chwilkę posiedzieliśmy słuchając i śpiewając kolęd. potem pasterka....
Ja osobiście miałam 2 Wigilie - pierwsza troszkę wcześniej w domu z bratem i rodzicami, podzieliliśmy się opłatkiem, zjedliśmy barszczyk i pojechaliśmy do babci gdzie było coś koło 20 osób - kuzyni, kuzynki, ciotki, wujkowie, dziadkowie...
Oczywiście w tak dużym gronie nie dało się uniknąć corocznych sprzeczek ciotek, ale to już standard, nikogo chyba nie dziwi
Miło tak co roku spotkać się całą rodziną, złożyć sobie zyczenia wszystkiego najlepszego, siąść przy wspólnym stole...
No ale szczerze, jeśli miałabym mieć częściej takie okazje to chyba bym podziękowała, ten dzień jest piękny ale tylko raz w roku
MIinela bardzo spojkojnie w 8 osób zasiedliśmy do stolu no w w sumie 7 najmlodszy członek rodziny jeszcze nie może jesc takich przysmaków. Najpierw wspólna modlitwa i dzielenie sie oplatkiem a pozniej kolacja po kolacji czas na prezenty.
Ogolnie bylo bardzo miło i przyjemnie
A wieczorem na pasterke
U mnie wigilia też zaczęła się dosyć wcześnie, bo już przed 17, ze względu na najmłodszego członka rodziny, który i tak dłuższą część kolacji przespał na kanapie
Do stołu zasiedliśmy w 8 osób, tradycyjnie wieczerza rozpoczęła się od czytania Pisma Świętego, modlitwy i składania sobie życzeń, łamiąc się opłatkiem. Później już kolacja i wigilijne przysmaki, na stole było 10 potraw świątecznych, wprawdzie nie spróbowałam wszystkich, ale wierzę, że były pyszne
Ok godziny 19 opuścił nas mały śpiący królewicz z rodzicami, dołączyło kolejnych 5 osób z rodzinki i zaczęło się kolędowanie i takie tam różne Ogólnie panowała miła i rodzinna atmosfera. A prezenty w tym roku wyjątkowo były przed wigilią a nie tak jak zawsze pod choinką
A u mnie tez bylo milo i ciekawie.W Niemczech to jest troche inaczej jak w Polsce.O godz. ok 16tej zebralismy sie wszyscy a bylo nas 7miu przy stole przy kawie i ciescie i pogaduchy.Zaraz po tym ze wzgledu na najmlodszego czlonka rodzinki, wujek Stepchan przebral sie za mikolaja ,rozdajac prezenty mielismy swietny ubaw:) Zaraz po tym zamieszanie w kuchni, krecenie sie tu i tam.Najmlodszy czlonek rodziny dostal cala orkiestre denta i nawet bylo dosc glosno O godz. ok 20tej zasiedlismy do wigilijnego stolu zajadajac uwaga..........fondu...tak moi kochani(mieso nabijane na widelczyk, wkladane do rondelka z olejem po kilku min. wyciagasz upieczone)....to tak jak by ktos nie wiedzial i cala wigilie o niczym innym nie myslalam jak o pierogach,barszczyku itp Nie bylo zadnego dzielenia sie oplatkiem , zadnej pasterki.Siedzelismy sobie tak przy tym stole,pijac winko lub szampana jak kto woli,sluchajac kolend itp.Jest calkiem inaczej,ale rownie milo i przyjemnie....poza tesknota za pierogami
Ostatnio zmieniony przez Moni 2007-12-27, 23:37, w całości zmieniany 1 raz
nie bylo az tak zle tylko te pierogi no................ale se oodbije jak do polski przyjade
Zapomialam jeszcze dodac ze na drugi dzien jedlismy pieczona kaczke....byla pyszna
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum